Im dłużej się czegoś wyczekuje, tym bardziej rosną oczekiwania i nadzieje. Ponieważ od wydania „Fallouta 2” minęło już 10 lat, emocje fanów osiągnęły niezwykle wysoki poziom. Programiści z Bethesdy musieli zmierzyć się z legendą dwóch pierwszych części Fallouta. Czy sprostali zadaniu?
Zacznijmy od początku. Bardzo ciekawie rozwiązany został etap tworzenia postaci i wprowadzania w świat postapokaliptycznej Ameryki. W bohatera wcielamy się już od pierwszych chwil jego życia – tuż po narodzinach słyszymy głos ojca (świetnie zagrany przez Liama Neesona i wręcz przeciwnie przez Grzegorza Wonsa), który stwierdza jakiej nasz bohater jest płci, zastanawia się jakie nada mu imię i sprawdza jak będzie wyglądał jako dorosły (tu decyzje podejmuje gracz), a później przychodzi czas na rozdzielenie współczynników (w formie książeczki dla dzieci) i umiejętności (w formie testu w szkole). Cały proces zaprojektowany został tak, aby maksymalnie pogłębić immersję ( „zanurzenie się” w rzeczywistości gry) i uwydatnić najważniejszy element tytułu – fabułę i świat.