Im dłużej się czegoś wyczekuje, tym bardziej rosną oczekiwania i nadzieje. Ponieważ od wydania „Fallouta 2” minęło już 10 lat, emocje fanów osiągnęły niezwykle wysoki poziom. Programiści z Bethesdy musieli zmierzyć się z legendą dwóch pierwszych części Fallouta. Czy sprostali zadaniu?
Zacznijmy od początku. Bardzo ciekawie rozwiązany został etap tworzenia postaci i wprowadzania w świat postapokaliptycznej Ameryki. W bohatera wcielamy się już od pierwszych chwil jego życia – tuż po narodzinach słyszymy głos ojca (świetnie zagrany przez Liama Neesona i wręcz przeciwnie przez Grzegorza Wonsa), który stwierdza jakiej nasz bohater jest płci, zastanawia się jakie nada mu imię i sprawdza jak będzie wyglądał jako dorosły (tu decyzje podejmuje gracz), a później przychodzi czas na rozdzielenie współczynników (w formie książeczki dla dzieci) i umiejętności (w formie testu w szkole). Cały proces zaprojektowany został tak, aby maksymalnie pogłębić immersję ( „zanurzenie się” w rzeczywistości gry) i uwydatnić najważniejszy element tytułu – fabułę i świat.
Tu jednak pojawia się pierwszy zgrzyt. W czasie, gdy po raz pierwszy wychodzimy ze schronu – w trakcie dość emocjonujących wydarzeń i wartkiej akcji – wyskakuje okienko edycji postaci. Teoretycznie jest to przemyślany ruch, który pozwala w łatwy sposób poprawić ewentualne niedociągnięcia postaci, ale cały urok i iluzja tworzenia bohatera, uczestnictwa w każdym ważnym momencie jego życia, po prostu pryska. Najbardziej boleśnie i wyraźnie odczuwalne jest to chyba w chwili samego wyjścia na powierzchnię.
Screen z gry Fallout 3
Bohater wyłania się z jaskini, w której ukryte zostało wejście do schronu; w pierwszej chwili oślepia go światło słoneczne, ale z czasem obraz klaruje się, i ukazuje się nam pejzaż postapokaliptycznego pustkowia: spalona słońcem ziemia, kikuty drzew wystające z piasku, resztki autostrady i ruiny zbombardowanego miasta. Rozglądamy się po okolicy, muzyka wprowadza nastrój wielkiej chwili, aż tu nagle… pojawia się okienko następnego poziomu. Ten moment wręcz symbolicznie pokazuje czym „Fallout 3” mógł być, a czym stał się przez stereotypowe myślenie i brak wyczucia twórców.
Trzeba przyznać, że świat, jego klimat i mieszkańcy, został bardzo dobrze przedstawiony i, co z tego wynika, jest chyba największą zaletą tytułu. Jest to szczególnie ważne, biorąc pod uwagę kluczowe, obok fabuły, znaczenie tego elementu dla sukcesu wcześniejszych części serii. Podróżując po pustkowiach spotkamy osady ocalałych resztek ludzkości, zmagającej się z trudami życia w ekstremalnych, postnuklearnych warunkach.
Screen z gry Fallout 3
Mamy tu mutantów, bandytów (których liczebność w porównaniu do normalnych obywateli jest dość zaskakująca), zmutowane zwierzęta czy handlarzy niewolników. Całość jest przedstawiona świetnie, z klimatem zbliżonym do poprzednich części cyklu.
Fabuła – mimo, że dość prosta w porównaniu do poprzednich części – jest wystarczająco ciekawa i dobra, aby zachęcić do śledzenia głównego zadania i wątków pobocznych. Nie przykuwa jednak do monitora w tak wielkim stopniu jak eksploracja Ameryki XXIII wieku. Tak więc nasz bohater, którego płeć, imię, współczynniki i zdolności wybieramy na wstępie gry, opuszcza bezpieczny schron i wyrusza na poszukiwanie swojego ojca, który zmuszony był uciekać bez pożegnania z synem/córką.
Na swojej drodze nasz protagonista spotyka ciekawe postaci, niesamowite miejsca i czasem zaskakujące sytuacje, wszystkie utrzymane w niezapomnianym klimacie Falloutów. Dodatkowym plusem są małe „żarty” (easter eggs), na które można się natknąć podczas podróży (takie jak obecne także we wcześniejszych częściach rozbite UFO), odwołania do historii i postaci z jedynki i dwójki oraz nawiązania do Orwella, Lovecrafta i innych „klasyków”. Szkoda tylko, że większość zadań jest uproszczona w takim sensie, iż gracz nie ma zwykle wielkiego wyboru co do sposobu ich rozwiązywania.
Screen z gry Fallout 3
Rozgrywka jest niestety najsłabszym punktem tytułu. Nie umywa się nawet do szerokiej gamy stylów gry, które były dostępne we wcześniejszych odsłonach „Fallout”, pogłębiały realizm i wrażenie uczestnictwa. Mimo, ze system pozostał ten sam, (czyli zestaw współczynników SPECIAL wraz z umiejętnościami, pozwalający na tworzenie bardzo zróżnicowanych postaci) to ewidentne jest, że twórcy postawili na jeden sposób rozgrywki – otwartą walkę.
Owszem, pozostały takie umiejętności jak skradanie się czy otwieranie zamków, ale prowadzenie postaci nieagresywnej jest bardzo trudne, a części zadań po prostu nie da się rozwiązać bez konfrontacji i rozwiązań siłowych. Co więcej, za skradanie się obok przeciwników czy zakończenie niektórych zadań nie są przyznawane punkty doświadczenia, co powoduje, że postać walcząca zdobywa je kilkakrotnie szybciej. Widać na tym przykładzie jak po raz kolejny twórcy z Bethesdy zaimplementowali potencjalnie świetne rozwiązanie, ale nie wykorzystali nawet połowy jego możliwości. I tutaj, niestety, skojarzenia idą bardziej w stronę nieudanego Obliviona niż poprzednich części cyklu.
Kolejnym problemem wynikający z takiego jednotorowego myślenia i postawienia na rozgrywkę w stylu strzelanek, jest niski poziom trudności w normalnym trybie gry. Nawet bardzo słaba i przeciętnie uzbrojona postać poradzi sobie z super mutantem, broń i amunicja leżą za każdym rogiem, a stimpacki liczy się w dziesiątki. Jest to bardzo dalekie od założeń świata, w którym większość sprzętu to starocie wygrzebane z rumowisk, a ostatnie fabryki zbombardowano 200 lat temu.
Screen z gry Fallout 3
We wcześniejszych częściach zdarzało się, że trzeba było przekraść się obok szczura lub walczyć z nim nożem, zaoszczędzić nieco cennej amunicji. W trójce problemem jest za mały udźwig by zabrać ze sobą wszystkie znalezione po drodze przedmioty.
Zarówno wadą, jak i zaletą, jest częściowe zastosowanie systemu walki turowej, który świetnie sprawdził się w poprzednich częściach. W trójce można go włączyć w każdej chwili, co urozmaica walkę, ale po wykorzystaniu punktów akcji można wrócić do normalnego strzelania, co daje bardzo dużą przewagę nad oponentami. Wynikiem tego jest bardzo efektowny sposób rozgrywania potyczek (który może się jednak znudzić po jakimś czasie) ale też duże obniżenie poziomu trudności.
Screen z gry Fallout 3
Strona graficzna przedstawia się bardzo dobrze. Zdewastowane budynki i pozostałości dawnego świata przedstawione są realistycznie i na swój sposób… estetycznie. Niestety i ten aspekt gry nie jest pozbawiony wad. Modele postaci są słabe w porównaniu z poziomem innych elementów i wydają się sztywne i bezbarwne, szczególnie w zestawieniu z ich głosami (mowa tu oczywiście o angielskiej wersji, bo poziom sztuczności postaci i polskich głosów pasuje do siebie jak ulał). W porównaniu do takich tytułów jak „Mass Effect” czy „Wiedźmin”, modele wypadają wręcz bardzo słabo. Niestety widać po raz kolejny jak spod rdzy i pyłu „Fallouta 3” wyłania się „Oblivion”.
Udźwiękowienie oryginału świetnie dopełnia klimat świata. Muzyka podbija nastrój przytłaczającej pustki i zniszczenia, a genialny wręcz pomysł z radiem podkreśla retrofuturystyczny zamysł stojący za całą postapokaliptyczna Ameryką. Oczywiście ścieżka dźwiękowa nie jest tak wybitna ja ta stworzona wcześniej przez Marka Morgana (autora soudtracka „Fallouta” 1 i 2), a radio ma bardzo ograniczoną pulę piosenek, ale klimat jest zachowany i odpowiednio podkreślony. Głosy postaci, tak jak zostało to wspomniane wcześniej, stoją na o wiele wyższym poziomie niż ich modele.
Screen z gry Fallout 3
Nadszedł więc czas na odpowiedź na zadane na wstępie pytanie: czy twórcy sprostali zadaniu wydania kolejnej części serii „Fallout”? Cóż – i tak i nie. Nie sprostali pod względem wierności oryginałom i zachowania wszystkich elementów, które były tak ważne dla poprzednich części. Nie znajdziemy tu porównywalnej do poprzedników wolności gracza, dzięki której każde przejście gry mogło potencjalnie wygenerować zupełnie odmienną historię.
Nie ma też realistycznej wersji tej alternatywnej rzeczywistości, w której liczy się każdy nabój , stimpack to skarb, a do super mutanta czy centaura bohater zbliża się tylko w pełnej zbroi i z najlepszą bronią. Natomiast sprostali pod tym względem, że wiernie przenieśli fascynujący postnuklearny świat do całkiem nowej formy i pozwolili na nowo cieszyć się klimatem Falloutów.
Screen z gry Fallout 3
Podsumowując, pomimo swych niedociągnięć, uproszczeń, stereotypowego podejścia i niewykorzystanych szans, „Fallout 3” jest grą bardzo dobrą. Oferuje wielki, ciekawy świat przepełniony mnóstwem postaci, historii, miejsc i wydarzeń. Upraszcza go niestety pod tym względem, że za dużo uwagi skupia na wręcz wymuszonej walce z przeciwnikami i odciąga ją od tych właśnie elementów.
Mimo to, tytuł niesamowicie wciąga. Wciąga eksploracja unikalnego świat, może nie genialna, ale dobra fabuła, ciekawe postaci i niepowtarzalny klimat. Fallout 3, jako kolejna odsłona kultowej serii, mógł być czymś o wiele lepszym, jednak to, co powstało, broni się jako oddzielny produkt. Jeśli uznać to za powrócenie do pewnej tradycji i ustanowienie dobrego przykładu dla kierunku, w którym powinny iść gry, z jednoczesnym uwypukleniem potencjalnych błędów, to spełnia swoją rolę.
Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że w przyszłości producenci cRPG będą się wzorować bardziej na zaletach niż wadach tego tytułu.
Beata Marczyńska-Fedorowicz
Ocena: 5/6
Zalety: Świetnie przedstawiony, ciekawy świat Fallouta, dobra fabuła, oprawa graficzna i muzyczna na wysokim poziomie, wciągająca rozgrywka, klimat.
Wady: Niewykorzystany potencjał!
Dla rodziców: Gra otrzymała klasyfikację PEGI +18, z uwagi na przemoc, język i ciężki klimat świata jest nieodpowiednia dla młodszych graczy.
Minimalne wymagania sprzętowe gry Fallout 3: procesor: 2.4 GHz, system: Microsoft Windows XP/Vista, RAM: 1 GB, miejsca na dysku: 6 GB, karta graficzna: co najmniej NVIDIA GeForce 6800, ATI x850.
Fallout 3, gra cRPG, w polskiej wersji językowej, od lat 18 (PEGI 18+). Cena: 129 zł. Dystrybutor: Cenega.
Zobacz trailer gry:
25 listopada o godz. 11:47 34810
Witam serdecznie drodzy czytelnicy!
Chcialem dodac kilka slów na temat gry Fallout 3.Naleze do zapalonych niegasnacych maniaków czarnych konsoli bez lontu.Jak najbardziej zgadzam sie z powyzszym art. p.Beaty.
Rewelacyjny pomysl który naprawde powoduje przeniesienie gracza do krainy Atomu… a wszystoko co piekne (za) szybko sie konczy.Gra wymaga odkrywania nieznanych terenów,ciaglego penetrowania i zagladania w najciemniejsze káty i zakamarki(+)..i tu nadciaga smuteczek który kilka razy wyrwie Cie graczu ze swiata Atomu…bledy systemowe które powodója nie jednokrotne uwiézienie postaci(miedzy kamieniami,przyklejenie postaci do postaci lub przedmiotu do postaci) w tzw. czarnych dziurach(-) programu!.Jak w pow art.bez wiekszych problemów poradzisz sobie z wrogami.A teraz gwózdz programu który przewazyl szale.NAJWIEKSZÁ BZDURÁ jaka zdazyla mi sie w Fallout 3 jest KONIEC MOZLIWOSCI ROZWIJANIA POSTACI NA LEVELu 20tym,mimo tego ze do konca glównej osi gry jeszcze do 40%gry,czyli tracimy calkowity sens grania!!!!Jedyná mozliwosciá rozwijania postaci jest czytanie znalezionych ksiazek,ale co z tego skoro w menu xp-riensu masz jeszcz taka gamé wspanialych zdolnosci…….do wyrzycenia……..Sá i tacy którzy koncza gre w polowie osi XP na skróty……..
Chlopcy z Bethesda bardzo sie nie postarali a zastanawia mnie fakt kto testowal tá gre (nie uwlaczajac malpá) malpy czy testerzy którzy to wystawili takie to wspanale bzdury do opini publicznej.
Z wyrazami szacunku Michal UK