Nie zawiodła nowa odsłona słynnego taktycznego FPSa opartego na równie popularnym serialu telewizyjnym. Co więcej – cały czas widać tendencję wzrostową jeśli chodzi o jakość produktu.
„Brothers in Arms: Hell’s Highway” jest kontynuacją dwóch poprzednich części serii: „BiA: Road to Hill 30” i „BiA: Earned in Blood”. Kto nie miał z nimi styczności (albo zapomniał już o czym były) – będzie mile zaskoczony, gdyż w momencie rozpoczęcia rozgrywki pojawia się napis „Previously on Brothers in Arms”. Wciąż obserwujemy losy alianckich żołnierzy na zachodnim froncie w ostatniej fazie II wojny światowej. Tym razem, dla odmiany, wcielimy się w Matta Bakera (występującego w poprzednich częściach, choć niegrywalnego), który uczestniczy w operacji „Market Garden”.
Największym plusem gry jest to, że twórcy nie potraktowali tła historycznego jak zwykłej dekoracji. Widać wyraźny wysiłek przy próbie wiernego odtworzenia wydarzeń. Wraz z rozwojem rozgrywki odblokowujemy kolejne archiwalne zdjęcia i zapisane „karty historii” w postaci notek dotyczących rozwoju operacji.
Screen z gry Brothers in Arms: Hell’s Highway
Dla miłośnika tego okresu czy historyka informacje te będą oczywiste, inni odbiorcy z pewnością dowiedzą się czegoś nowego o największej powietrznodesantowej operacji II wojny światowej. W największym skrócie – operacja Market Garden była próbą przejęcia i utrzymaniu mostów na Renie w celu przyspieszenia marszu sił alianckich na zachodnim froncie i zakończenia wojny jeszcze w 1944 roku, co ostatecznie się nie powiodło (podczas operacji swój udział miała również polska 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa).
Bardzo częstym elementem występującym w grze są cut-scenki imitujące serial „Kompania Braci”. Fakt, potrafią trwać nawet kilka minut, lecz są na tyle starannie zrobione, że wcale nie nudzą. Jedyne, co można im zarzucić, to chwilami kiepskie ujęcia kamery w postaci pokazywania „gadających głów”.
Screen z gry Brothers in Arms: Hell’s Highway
Gra nie zmieniła swojej konwencji i pozostaje dalej taktycznym shooterem, w którym dowodzimy grupą żołnierzy o odpowiednim „profilu” (szturmowcy, skład z bazooką, tudzież CKMem). W poprzednich częściach można było jednak zaobserwować zbyt ubogie możliwości taktyczne przy realizowaniu wyznaczonych zadań.
Teraz potencjał jeśli chodzi o zastosowania różnych manewrów jest większy, również dzięki „pomaganiu” sobie poprzez destrukcję otoczenia materiałami wybuchowymi. Miło jest też nakazać grupce żołnierzy z bazooką, by pozbyli się natrętnego snajpera ukrytego na kościelnej wieży i obserwować następujące po chwili efektowne fajerwerki.
Screen z gry Brothers in Arms: Hell’s Highway
Poprawiono sztuczną inteligencję zarówno sojuszników, jak i wrogich żołnierzy. Ci pierwsi zachowują się o niebo lepiej w porównaniu do poprzednich części gry – racjonalniej reagują na wydawane rozkazy, a gdy ich brak – w sytuacji niebezpieczeństwa sami o siebie zadbają. W przypadku tych drugich pojawiają się mieszane uczucia. Niby istnieje ów 4-stopniowy system czujności (1 – pełne rozluźnienie, przeciwnicy czyszczą sobie broń, buty itp.; 4 – pełna gotowość bojowa), ale wciąż nie zachowują się oni jak żołnierze należący do jednej z najpotężniejszych armii ówczesnego świata. Rzadkie są próby rozprawienia się z nami za pomocą taktycznych rozwiązań, choćby przy użyciu najprostszego oflankowania.
Screen z gry Brothers in Arms: Hell’s Highway
Graficznie „Brothers in Arms: Hell’s Highway” jest prawdziwym cackiem. Poza świetnymi filmami możemy też podziwiać w niej doskonale odwzorowane jednostki, umundurowanie, modele uzbrojenia i pojazdów.
Na koniec parę słów o najsłabszym elemencie gry – multiplayerze. Na dobrą sprawę ten tryb nie wyróżnia się niczym na tle innych, standardowych FPSów. Owszem, mapki są ładne, ale mechanika gry, która sprawdzała się w trybie dla pojedynczego gracza (np. system chowania się za osłonami i celowania przez nie) tutaj nie znalazł zastosowania. Dlaczego?
Otóż gracze zachowują się po prostu dużo bardziej nieprzewidywalnie niż komputer. Zdecydowanie bardziej wolę więc poświęcić czas na grę w „Call of Duty 4”, gdzie mamy możliwość zbierania punktów doświadczenia oraz odblokowywania i modyfikowania nowych broni. Problemem multiplayera Brothers in Arms jest zatem dość niska grywalność.
Screen z gry Brothers in Arms: Hell’s Highway
„Brothers in Arms: Hell’s Highway” to pozycja obowiązkowa dla wszystkich graczy lubiących ruszyć głową przy FPSach. Usatysfakcjonowani będą z pewnością także ci, którzy wymagają od historycznych strzelanek wierności realiów.
Aaron Welman
Ocena: 4,5/6
Zalety: wiernie oddane realia, grafika, udźwiękowienie, muzyka, większa możliwość rozwiązań taktycznych, wyważony stopień trudności.
Wady: miejscami chaotyczne cut-scenki, słaby multiplayer, chwilami wyraźne różnice w jakości misji, destrukcja terenu na mniejszą skalę niż jak zapowiadano.
Dla rodziców: Niepotrzebnie wciśnięte brutalne elementy, takie jak zbliżenie i spowolnienie momentu egzekucji przeciwnika (gdy dostaje w głowę) czy kończyny latające w przypadku wybuchu (choć paradoksalnie – krew nie leje się hektolitrami), przyprawione siarczystym, żołnierskim językiem powodują, iż nie bez kozery gra uzyskała od PEGI notę 18+. Widać, że produkt i na tej płaszczyźnie chce jak najwierniej oddawać okrutne realia II wojny światowej. Ze względu na niewątpliwą wartość, jaką jest rozwój zmysłu taktycznego, a także wiedza przekazywana o słynnej operacji wojskowej powoduje, że można zastanowić się nad jego kupnem dla dojrzałego licealisty (16, 17 lat).
Optymalne wymagania sprzętowe gry Brothers in Arms: Hell’s Highway: Proceor Core 2 Duo 2.6 GHz, 2 GB pamięci RAM, karta grafiki 256 MB (GeForce 7600 lub lepsza), 8 GB HDD, Windows XP SP3/Vista SP1
Brothers in Arms: Hell’s Highway, gra FPS, od 18+ lat (PEGI 18+), cena: 99,90 (PC), 219,9 zł (PS3), 219,90 zł (Xbox360). Dystrybutor: Cenega.
Zobacz trailer gry: