Nadejście „Star Wars: Force Unleashed” zapowiadano tak, jakby miano odsłonić ósmy cud świata. Nic dziwnego zatem, że oczekiwania wobec gry były duże. Co można było poczuć po premierze? Lekkie rozczarowanie.
„Star Wars: Force Unleashed” to gra, która wzbudza ambiwalentne odczucia. To, co prezentuje program potrafi chwilami zaprzeć dech w piersiach, a czasem wywołać potok siarczystych przekleństw. Te sprzeczne uczucia dotyczą niemal każdego aspektu nowej odsłony SW – począwszy od fabuły, a skończywszy na mechanice oraz sprawach technicznych.
Akcja gry toczy się pomiędzy III a IV epizodem Sagi. Jest to czas dominacji Imperium, w którym niedobitki Jedi muszą ukrywać się przed siepaczami Imperatora.
Lord Vader wraz z oddziałami szturmowymi najeżdża Kashyyk ( to rodzinna planeta Wookiee Chewbacca) , na której ukrywa się jeden z rycerzy unicestwionego zakonu. Na początku sterujemy legendarnym Sithem przechodząc przy okazji zgrabnie przygotowany samouczek.
Screen z gry Star Wars: Force Unleashed
Darth Vader po konfrontacji z poszukiwanym Jedi odkrywa, iż ten pozostawił po sobie potomstwo (to pomysł od dawna nadużywany we wszechświecie SW) – młodziutkiego, wrażliwego na Moc syna. Czyni z niego swojego sekretnego ucznia, którego po latach nauki wykorzystuje do własnych celów: zarówno do rozprawienia się z niedobitkami Jedi, jak i przygotowania spisku przeciw Imperatorowi Palpatine’owi. I to właśnie w ucznia Lorda Vadera (o znajomo brzmiącym dla fanów nazwisku Starkiller) przyjdzie się nam wcielić.
Choć sam pomysł scenariusza może zapowiadać się interesująco, to niestety jej rozwinięcie pozostawia wiele do życzenia. Postacie są płaskie(choć generał-Jedi Rahm Kota zasługuje w pełni, by pojawić się jeszcze w uniwersum SW), a wątki (szczególnie ten miłosny) wzorowane do bólu na historii Anakina. Szkoda, że twórcy podeszli do tematu tak jak wielu innych producentów gier typu „slasher” odsuwając aspekt fabularny na dalszy plan.
Screen z gry Star Wars: Force Unleashed
Ponad połowa rozgrywki polega na tym, że lata się z jednej planety na drugą i tropi Jedi. Mogłoby to być nawet emocjonujące, gdyby nie fakt, iż cut scenki i zwroty akcji pojawiają się rzadko, a kolejne poziomy wyglądają tak samo: wchodzimy, urządzamy rzeźnię, wychodzimy. Pomimo naiwnych wątków, fabuła jest i tak całkiem znośna.
Jak na typową grę typu Action TPP przystało, największy nacisk położono na przedstawienie walki. Trzeba przyznać, że mechanika sprawdza się bez zarzutu. Gra oferuje pokaźną listę technik walki mieczem świetlnym i możliwości manipulowania Mocą (m.in. rażenie błyskawicami, duszenie czy unoszenie przeciwników i rzucanie nimi).
Przy walkach z bossami naciskając odpowiednio szybko przyciski pada można aktywować unikatową sekwencję ataku. Ponieważ zdobywamy „punkty doświadczenia”, możemy je wydać na wzmocnienie konkretnego aspektu Mocy czy udoskonalenie techniki walki. Potyczki są dynamiczne i bardzo efektowne, zwłaszcza że fizyka jest szczególnie dopieszczona dzięki silnikowi Havoc.
Screen z gry Star Wars: Force Unleashed
W grze wykorzystano także Digital Molecular Matter odpowiedzialny za przedstawianie kolizji przedmiotów i destrukcji otoczenia. Design poszczególnych lokacji wypada znakomicie, co z dobrze dobraną ścieżką dźwiękową tworzy iście starwarsowy klimat. Miło zatem jest pochodzić po ruinach Świątyni Jedi, w której możemy usłyszeć odbite w Mocy szepty wymordowanych rycerzy, odwiedzić grzybowy świat Feluci lub toksyczną planetę – złomowisko Raxus Prime. Jedyne co można zarzucić, to niestety chwilami klaustrofobiczność lokacji – często trzeba iść tylko prosto przed siebie, nie mogąc dokonać głębszej eksploracji terenu.
W kwestii mechaniki i spraw technicznych pojawiają się mieszane uczucia. Powodów jest kilka. Pierwszy z nich dotyczy bezpośredniego wpływu mechaniki na fabułę. Otóż w związku z ciągłym rozwojem głównego bohatera łatwo zorientować się w pewnym momencie, że pod koniec gry jest on dużo silniejszy od Lorda Vadera, Imperatora Palpatine’a czy Yody razem wziętych, co raczej nie spodoba się fanom Gwiezdnych Wojen.
Screen z gry Star Wars: Force Unleashed
Druga kwestia to wspomniane wcześniej silniki, na których działa gra. Choć dobrze się sprawują, to nie objęto nimi wszystkich elementów, jakie napotykamy w lokacjach, a które z logicznego punktu widzenia powinny być jak najbardziej interaktywne. A to nie da się zbić jednej szyby, a to wyrwać Mocą przypadkowej latarni itp.
Instynkt samozachowawczy przeciwników pracuje na pełnych obrotach jedynie wtedy, gdy znajdują się oni odpowiednio blisko gracza. Kiedy, w momencie kumulowania ogromnej ilości energii zobaczą na dłoniach bohatera niepokojące wyładowania elektryczne, będą uciekać i szukać osłon. Jednak gdy Starkiller używa Mocy by rzucić jakimś dużym przedmiotem (na przykład „standardową” starwarsową skrzynką, obecną w każdej grze LA) w oddalonych przeciwników, ci którzy przeżyją, z reguły nie wykażą się żadną reakcją, co ewidentnie pokazuje ułomność zastosowanych skryptów.
Screen z gry Star Wars: Force Unleashed
Niestety rozczarowanie pojawia się także w związku z samymi walkami. Jest ich po prostu za dużo. Irytujące może być to, że po wybiciu w jednej sali chmary przeciwników przechodzi się do następnej i niespodzianka – znowu to samo. Monotonię odczuwa się zwłaszcza w czasie walk z innymi Jedi, przy których nawet wspomniane wcześniej specjalne sekwencje ciosów niewiele pomagają.
Zdecydowanie zabrakło odpowiedniego zbalansowania starć i tym samych ich odpowiedniego uatrakcyjnienia. Poza tym nie uświadczy się „odstresowywaczy” w postaci mini gierek czy zagadek, które już stały się raczej normą w tego typu produkcjach. Jeśli w slasherze walki zaczynają w pewnym momencie nużyć, to coś jest z nim nie tak.
Dla fanów Gwiezdnych Wojen „Star Wars: Force Unleashed” jest prawdopodobnie największym rozczarowaniem tego roku. Po całej medialnej kampanii od twórców gry (odpowiedzialnych przecież za stworzenie kultowej serii „Jedi Knight”) oczekiwano czegoś naprawdę wyjątkowego.
Screen z gry Star Wars: Force Unleashed
To nie oznacza, że produkt jest kiepski, wręcz przeciwnie – jest całkiem przyzwoity. Dobrze rozwiązano sprawę mechaniki, od strony technicznej też nie ma zbytnich zarzutów z wyjątkiem kilku wcześniej wymienionych, a odsłonięcie nowych wątków fabularnych (pomimo ich przeciętności) czyni i tak grę pozycją obowiązkową dla wszystkich fanów Gwiezdnych Wojen.
Jeśli, jak donoszą branżowe media, od premiery sprzedano już ponad 1,5 miliona egzemplarzy, to najwyraźniej Moc jest wciąż z marketingowcami LucasArts. W przeciwieństwie do scenarzystów i projektantów leveli…
Aaron Welman
Ocena: 4/6
Zalety: Mechanika walki, duża paleta możliwości rozwoju umiejętności postaci, fizyka, design lokacji i postaci, oprawa muzyczna i dźwiękowa, pierwszy raz od początku rozgrywki steruje się Sithem.
Wady: Walki na dłuższą metę monotonne lub wręcz męczące, klaustrofobiczne lokacje, malutko dodatkowych smaczków przedłużających rozgrywkę, dość krótka.
Dla rodziców: Jako, że gra należy do gatunku tzw. „slasherów”, opiera się przede wszystkim na fizycznej walce z hordami przeciwników. Ze względu na fizykę i szeroką paletę możliwości, współczynnik brutalności jest stosunkowo wysoki, choć wyłączone zostały choćby efekty krwi a propagandzie agresji nie może być mowy. Zgodnie z zaleceniami PEGI, po grę powinna sięgać starsza młodzież (ok. 16+), na którą źle nie wpłyną dawki przemocy. Jeśli dziecko jest wielbicielem uniwersum Gwiezdnych Wojen, nie powinno się mu odmówić raz jeszcze zagłębienia się w ten świat.
Star Wars: Force Unleashed, gra akcji (TPP) w angielskiej wersji językowej, od lat 16 (PEGI 16+). Cena: 269,99 PLN (PS3), 259,99 PLN (Xbox360), 159,99 PLN (PS2), 259,99 PLN (Wii), 159,99 PLN (PSP), Dystrybutor: Licomp Empik Multimedia
Zobacz trailer gry:
17 maja o godz. 7:46 41617
martwioza
20 lipca o godz. 20:59 63469
super gierka