Dzięki Internetowi już wkrótce będziemy mogli tanio pożyczać sobie pieniądze. A ci, którzy mają nadmiar gotówki, zarobią więcej niż na lokatach. Wszystko to bez pośrednictwa banków. Brzmi pięknie. Ale czy się spełni?
Cała siła zamierzenia ma tkwić w komunikacyjnym i społecznym potencjale internetowej sieci. Skoro możemy wystawić na aukcji Allegro wygrzebany na strychu komiks z kapitanem Żbikiem i znajdą się na niego chętni, dlaczego w ten sam sposób nie zaoferować światu naszych finansowych potrzeb? A skoro w sieci jest nadreprezentacja osób zamożnych, może ktoś zechce te potrzeby spełnić (czyli określoną kwotę na ustalony czas pożyczyć)? Oczywiście nie za darmo, a na określony (niższy od bankowego) procent. Internetowy serwis skontaktuje ze sobą chętnych – biorcę i dawcę pieniędzy – oraz zorganizuje całą transakcję. Za to pobiera 1 proc. pożyczanej kwoty. Proste?