Jeśli mam wybrać jedną imprezę związaną z grami, na którą chciałbym pojechać, wybieram brytyjski festiwal GameCity w Nottingham. Trwa przez tydzień, do najbliższej soboty, w środę przyznano główną nagrodę. Jedyną w swoim rodzaju.
GameCity, odbywający się od roku 2006, nie jest jednym z popularnych teraz festiwali gier niezależnych, raczej niezależnym festiwalem wszystkich gier. Nie ma tu sponsoringu przez wielkie koncerny, nie ma wszędobylskich znaków towarowych, konferencji gigantów branży. Ale równocześnie najgłośniejsze tytuły głównego nurtu są obecne na równi z mniejszymi. Nie ma podziału na mainstream i off – liczy się wymowa utworów, różnorodność podejść do interaktywnego medium – słowem: autorzy i odbiorcy, nie sprzedawcy. Normalność powszechnie znana z festiwali filmowych czy muzycznych, której tak bardzo brakuje na dużych targach gier.
Najmocniejszym wyrazem jest nagroda główna – GameCity Prize. W tym roku zgarnęła ją gra Amerykanina Lucasa Pope „Papers, Please” (na Technopolis pisał o niej Bartek Nagórski, recenzował także Olaf Szewczyk dla POLITYKI). Wybór nabiera rumieńców dopiero wtedy, kiedy wiadomo, kto i z czego wybierał. Zgodnie z duchem festiwalu jury nie stanowią znawcy gier, a przedstawiciele różnych dziedzin ekspresji, potrafiący docenić gry jako dynamicznie rozwijający się składnik kultury. W tym roku byli to: Darren Aronofsky, reżyser m.in. „Requiem dla snu” i „Zapaśnika”, Peter Gabriel – który poza fundamentalnym znaczeniem dla współczesnej muzyki rozrywkowej kilkukrotnie stykał się z grami wideo, tworząc interaktywne instalacje „Eve” i „Xplora1” oraz część muzyki do „Myst IV”, Gemma Jackson – producentka filmowa, między innymi serialu „Gra o Tron”, dziennikarki – Lisa Pollack z „Financial Times” i Samira Ahmed z BBC oraz być może najbardziej (pozytywnie) zaskakująca tu postać – Jeremy Farrar, dyrektor Wellcome Trust, potężnej fundacji finansującej badania naukowe.
Gamecity Prize bezprecedensowo wśród innych branżowych nagród zderza w jednej kategorii wszystko, co interaktywny świat ma do powiedzenia, udowadniając, że wspólne kryteria wartościowania można przyłożyć do utworów tak odległych jak interaktywna piłka nożna z serii „FIFA”, eksperymentalny, rozgrywany bez monitora „Johann Sebastian Joust” i nieposiadająca treści gra eksploracyjna „Proteus” (to przykłady nominacji z lat poprzednich; zwycięzcy podani są tutaj). W tym roku nominowane były: gigant osiągów finansowych i kontrowersji „GTA V”, gra symulująca życie symbolicznie ukazanego miasteczka dla konsoli Nintendo 3DS „Animal Crossing” oraz czwórka znakomitych utworów o ambicjach rozwijania języka gier: „Brothers: A Tale of Two Sons”, „Gone Home”, „Kentucky Route Zero” oraz „Papers, Please”.
Wygrała gra o największym stopniu złożoności interakcji wśród ostatniej czwórki. Wybór „Papers , Please” można uznać za przejaw potrzeby silnego łączenia mechanizmów gry z narracją. I rzeczywiście – utwór potrafi wiele przekazać nie tekstem, nie przewidzianym z góry scenariuszem, a samą rozgrywką, która równocześnie może stanowić mankament – jako zbyt angażująca i odwracająca uwagę od sensu wypowiedzi. Osobiście nagrodę przyznałbym bez wahania „Gone Home”, tworzącej dzięki wybitnemu projektowi interaktywnej przestrzeni intrygującą opowieść ze zwyczajnej, pozbawionej fantastyki historii obyczajowej. Ale przy takim jury – trzeba grzecznie przytaknąć. To odbiór niezwykłych ludzi „z zewnątrz”, wciąż bardzo rzadko mogących wyrazić swoje zdanie o konkretnych grach wideo.
Na GameCity ciekawi całość programu – z plenerowymi odtworzeniami rozgrywki ze znanych tytułów, wystawami wizualizacji, kursami projektowania gier, pisania interaktywnych scenariuszy, dyskusjami – w tym roku m.in. na temat powiązań nauk przyrodniczych i gier. Podczas tej edycji ogłoszono otwarcie w Nottingham centrum National Videogame Arcade – łączącego muzeum historii medium, galerię wystaw czasowych i otwartą szkołę projektowania interaktywnych utworów. Wszystko za 2,5 miliona funtów z instytucji państwowych i fundacji. Wielka Brytania już wie, co będzie odgrywało kulturalną rolę kina XXI wieku – wzorem dla NVA jest Brytyjski Instytut Filmowy.
Ale być może wystarczy zwrócić uwagę na samą ideę GameCity, którą nawet bez dużych pieniędzy można przeszczepić na każdy grunt: Festiwalu, który nie przesądza, czy gry są towarem czy dziełem, czy są dla grona fanów czy przygodnych odbiorców, czy są demoralizujące czy edukacyjne. Po prostu traktuje je wreszcie jak każdy inny środek wyrazu – mogący mówić unikalnym językiem do każdego człowieka, na dowolny temat.
31 października o godz. 9:40 1381231
Aronofsky nie Aronowsky – taka już moja nędzna rola, wytykać literówki 😉
31 października o godz. 10:04 1381232
Litości, daj szansę korekcie z rana przejechać… Choć w poprzednim tekście „w głąb” zostało zmienione na „wgłąb” i musiałem znów sam się „wgłąbić” i poprawić.
Ale jeszcze raz dzięki serdeczne za czujność, ważne że szybko poprawione. Przepraszam, że nie na wszystko z poprzednich mam czas odpowiadać.