Włodarze Amazona podkreślają, że Fire TV to nie typowa konsola do gier, ergo nie bezpośrednia konkurencja Sony, Nintendo czy Microsoftu, a wielofunkcyjna przystawka do telewizora, na której gry są tylko „bonusem”. Mimo wszystko powinniśmy mieć ją na oku – na tę androidową „przystawkę” tworzyć będą bowiem twórcy Splinter Cell, Portal czy Killer Instinct, a już teraz zupełnie za darmo dostępny jest na nią pierwszy sezon The Walking Dead. Nawet jak nie nazwiemy tego sprzętu konsolą, to i tak zdecydowanie będzie na nim w co grać.
O zapowiedzi Amazona mówiło się już od dawna. Do sieci przeciekały zdjęcia kontrolera, domysły potwierdzało utworzenie i wzrastająca aktywność Amazon Game Studios. Amerykański gigant dopiero wczoraj odkrył jednak wszystkie karty – zapowiedział sprzęt i oświadczył, że właśnie… ma on swoją premierę. Podczas gdy Apple czy Sony budują napięcie, a produkty sprzedają kilka, jeżeli nie kilkanaście miesięcy po pierwszej zapowiedzi, Amazon po prostu udostępnia gadżet amerykańskim klientom.
Gadżet do dobre określenie, gdyż Amazon Fire TV jest naprawdę malutkie. Aby podkreślić niewielkie rozmiary konstrukcji, na jednej z oficjalnych grafik można zauważyć rozsypany koło Fire TV popcorn. Fakt ten wiele mówi nie tylko o rozmiarach urządzonka, ale też polityce firmy.
Główny nacisk jest tutaj położony na wideo. Streaming filmów, seriali, współpraca z wiodącymi na rynku partnerami (Netflix, HBO Go) – Fire TV ma być tym, czym w zamyśle miały być SmartTV, które nadal działają topornie i nie zapowiada się na zmianę tego stanu rzeczy. Fire TV z nawet najstarszego telewizora zrobi odbiornik Smart, wyposażony jest wszak w czterordzeniowy procesor, 2GB pamięci RAM i dedykowaną kartę graficzną, która nie ma problemu z odtworzeniem całkiem skomplikowanych gier. Sceptycy podkreślają, że są na rynku smartfony z lepszą konfiguracją. Owszem, ale co z tego, skoro nie wykorzystują swojego potencjału i co kilka godzin trzeba je ładować?
Jak już wspomniałem, Fire TV streamuje filmy, ale z technicznego punktu widzenia nie ma problemu, żeby streamował także gry w wysokiej rozdzielczości. Na dziś dzień chmura Amazona nie jest jeszcze do tego przystosowana, ale Fire TV już tak. Z czasem przed sprzętem otworzą się zupełnie nowe możliwości, a niepozorne pudełeczko spokojnie będzie mogło konkurować z PlayStation Now.
Póki co gry musimy jednak uruchamiać w tradycyjny sposób. Nie są to oczywiście wysokobudżetowe produkcje typu Ryse: Son of Rome z Xboksa One czy inFamous: Second Son z PS4, ale co z tego, skoro techniczne braki nadrabiają fabułą albo przemyślaną rozgrywką? Na Fire TV dostępny jest już pierwszy sezon The Walking Dead od Telltale Games, uruchomimy też na nim dedykowaną wersję Maincrafta czy Terrarii. Swoje wsparcie zapowiedział też Ubisoft, 2K, Double Fine czy nawet EA, które jak widać w Fire TV widzi większy potencjał niż wszystkich konsolach Nintendo razem wziętych.
Amazon zjednał sobie imponujące grono wydawców, jednak nawet bez nich spokojnie mógłby konkurować z innymi androidowymi konsolami, od których w przedłużającym się oczekiwaniu na PS4 i Xboksa One zaroił się rynek. Amazon Game Studio od kilku miesięcy działa na przyspieszonych obrotach, wydając nowe gry i werbując kolejnych pracowników. Najświeższą zdobyczą firmy jest designer Splinter Cella Clint Hocking czy Kim Swift, która dla Valve wymyśliła Portala, a jeszcze do niedawna pracowała w Square-Enix.
Do Fire TV można podłączyć dedykowany kontroler, co szczególne przyda się w zręcznościowych grach. Nie wszystkie jednak go wymagają – czasem do obsługi wystarczy pilot lub smartfon z aplikacją Amazona. Konkurencja w postaci konsolki Ouya miała pada od nowości, a sukcesu nie osiągnęła. Czy uda się to więc Amazonowi, który sprzedaje te urządzenia oddzielnie? Oczywiście, cały czas mówimy wszak bardziej o konkurencji Apple TV niż PlayStation 4 czy nawet Ouyi. O multimedialnej przystawce, która w odróżnieniu od konkurencji nie traktuje gier po macoszemu, ale też nie jest nimi nachalnie reklamowana. Mają być wartością dodaną, tym, co dodatkowo zmotywuje masowego odbiorcę do sięgnięcia po portfel. Niedzielni gracze o wiele chętniej kupią wszak sprzęt za 99 dolarów z taniutkimi tytułami w cyfrowej dystrybucji, niż drogiego Xboksa One z nowościami po 60 dolarów.
Twórcy konsoli Ouya mieli rację, że nawet w dobie smartfonów i tabletów domowa rozrywka będzie ciążyć ku telewizorowi, ale nie potrafili tego wykorzystać. Przetartym przez nich szlakiem, choć z nieco inaczej położonym naciskiem na poszczególne gałęzie rozrywki, jedzie już konkurencja. Amazon proponuje multimedialną przystawkę z funkcją grania, Sony i Microsoft sprzedają natomiast pełnoprawne konsole do gier z multimedialnymi dodatkami. Oferta wydaje się kompletna, a rozrywkowy tort podzielony. Przynajmniej do czasu, aż nie pojawi się coś na wzór Wii, które swego czasu wywróciło rynek do góry nogami. Pretendentów do tego kilku już mamy – gogle wirtualnej rzeczywistości, Steam Machines, cloud gaming. Można obstawiać różne scenariusze, ale jak pokazuje historia, rewolucja i tak nadejdzie z najmniej oczekiwanej strony.
Paweł Olszewski
7 kwietnia o godz. 14:43 944509
Ciekawa sprawa. Zastanawiam się tylko czy się przyjmie w takim ogromie konkurencji bo cena pewnie też małą nie będzie