W grach wideo trwa niespokojny, fascynujący okres – zażenowanie może wywoływać ilość nagromadzonych zaniedbań i zaniechań w rozwoju medium, ale jednocześnie każdy, nawet mały krok do przodu, przynosi jedyną w swoim rodzaju satysfakcję. Tym większą, gdy krok wykonują Polacy.
„This War of Mine” warszawskiego 11 bit Studios jest pierwszą grą wideo stawiającą w centrum interaktywnego utworu zwyczajnych ludzi próbujących przetrwać na obszarze ogarniętym wojną. Przez lata ukazywania walk od drugiej strony zmiana perspektywy wydawała się dawno osiągalna. Dlaczego dotychczasowe produkcje, nawet z ambitniejszych gatunków, ledwie ocierały się o ten temat, z pewnością najlepiej wiedzą uważający gry za w pełni rozwinięty środek twórczego wyrazu. Niżej podpisany do nich jeszcze nie należy.Wybór fikcyjnego miasta, kojarzącego się z Bałkanami, jako miejsca akcji „This War of Mine” wynika z oparcia utworu o relacje osób przeżywających wojnę na obszarach zurbanizowanych w byłej Jugosławii. Były też z pewnością jedną z inspiracji oprawy audiowizualnej – utrzymanej w wyblakłych kolorach i stonowanym brzmieniu, dopełnianej powolnym, przytłaczającym tempem gry. Punkt widzenia odbiorcy, prześwietlający zniszczone budynki, podwórka, place – pozwala płynnie połączyć obrazowanie postaci z mechaniką interakcji.Z pozoru to wszystko już gdzieś było. Estetyka w zręcznościowej grze „Deadlight”, rzut w taktycznej opowiastce grozy „Knock-knock”, interakcja mieszcząca się między symulatorami życia, włącznie z „The Sims”, a symulatorami przetrwania jak „The Long Dark”. Jednak w „This War of Mine” jest wystarczająco inwencji na nabranie nowej jakości.
Uniknięto kompulsywności rozrywki z „Cart Life” czy wyśrubowanego poziomu trudności z „Gods will be Watching”, jest czas na refleksję i planowanie. Podział akcji na dzień – w którym spokojnie zarządza się zasobami, udziela pomocy czy po prostu odpoczywa, oraz noc – w miarę potrzeb przeznaczaną na bardziej ryzykowne wypady w miasto – jest oryginalnym rozwiązaniem, tu uzasadnionym wojenną rzeczywistością. Mechanizmy interakcji wyrastają na drugą po tematyce unikatową cechę „This War of Mine”.Wydawać się może, że coś istotnego z obrazu wojny umyka, gdy podstawowymi zagrożeniami są głód, zimno, choroby, załamanie psychiczne, napady rabunkowe. Niewiele widać wojska, nie zdarza się ostrzał mogący zagrozić budynkowi zajmowanemu przez kierowane postacie. Być może szczypta więcej dramatyzmu by nie zaszkodziła – zaaranżowanych przez twórców scen jest niewiele. Można to jednak uznać za wyrażenie poglądów na temat życia cywilów podczas wojny. Wojna zwykłych ludzi to według autorów z 11 bit Studios (pomysłodawcą był lider studia – Grzegorz Miechowski) żmudna gehenna, a nie efektowne eksplozje, gwałtowne wydarzenia, filmowe tragedie.Na styku losowych zdarzeń i możliwości obrania różnej taktyki przetrwania powstaje własna opowieść odbiorcy. Najbardziej sugestywna jest pierwsza sesja, kiedy jeszcze nie wiadomo, które elementy są dziełem przypadku, jak długo potrwają walki. Reaguje się spontanicznie i nieporadnie. Jest to polem dla delikatnie sugerowanej z tła autorskiej wypowiedzi. Gdy zasobów jest dużo, pomoc innym potrzebującym jest naturalna. Gdy wszystkiego zaczyna brakować, decyzja o ryzyku, kradzieży, nawet odebraniu życia staje się dziwnie łatwa. Proces cichego, powolnego odczłowieczenia został uchwycony genialnie.
Można go unikać – zamiast pójścia na żywioł, zbierania pożywienia i użycia broni można konstruować pułapki na zwierzęta, hodowle warzyw, łapacz wody, destylarnię alkoholu. Niemałym wysiłkiem udaje się pozostać samowystarczalnym i nastawionym na handel wymienny. Tylko śmierć któregoś z towarzyszy zawsze zada pytanie – czy nie warto było choć na chwilę przejść na ciemną stronę?Płynność i sugestywność wypowiedzi zakłóca wyłaniające się czasem zza kurtyny immersji „okablowanie” systemu gry. Zarówno elementy zamierzone – wyraziste ikony symbolizujące aktywne miejsca czy przebieg czynności, przypominające, że to wszystko domki dla lalek z koszmaru, że to tylko gra. Interfejs mógłby pozostać bardziej subtelny, ukryty.
Gorsze są jednak sytuacje niezamierzone – dziwne reakcje postaci niezależnych (błędy do poprawienia?) czy wypowiedzi, podpięte pod określone sytuacje, czasem brzmiące absurdalnie na tle złożonych relacji powstających w grze. Któraś z prowadzonych osób może załamać się z powodu kradzieży bandaża z zasobnego domu dla umierającego, łkając, że ukradła „wszystko” „biednym” ludziom. Zresztą literackie opracowanie tekstu pozostawia nieco do życzenia, szczególnie w polskiej wersji językowej.Autentyzm jednak pozostaje. Czekając na wyzdrowienie chorego towarzysza, wsłuchując się w odgłosy odległych eksplozji czy trzeszczącego radia, zastanawiając się nad następnym krokiem – przypominają się relacje z oblężonych czy ogarniętych walkami miast. Książkowe wspomnienia Leny Muchinej z Leningradu, Emira Suljagicia z Srebrenicy, teraźniejsze reportaże z syryjskiego Aleppo czy wschodu Ukrainy.
„This War of Mine” to nie tylko najważniejsza polska gra w tym roku. Jest pierwszym utworem interaktywnym znad Wisły, mającym jako wypowiedź antywojenna tak duży potencjał wpływu na dojrzewanie całego medium.
Ocena: 5/6
Gra dostępna przez sieciowe systemy dystrybucji – Games Republic, Humble, GOG, Steam (Windows, Linux, Mac). Język polski/angielski/inne. Czas rozgrywki: 8-14 h (jedna pełna sesja). Gra dla dorosłych i starszej młodzieży – bardziej z powodu wymowy niż wizualiów.
Czytaj także:
Recenzja poprzedniej gry 11 bit Studios – „Anomaly: Warzone Earth”
24 stycznia o godz. 11:08 1381266
Witam,
Bardzo mi się podoba to co Pan Pisze sama staram się pokazać z kobiecej perspektywy świat wirtualnej rozrywki natomiast nie jest to łatwe – czekam na więcej:) A i mam pytanie jaka gra w ostatnim czasie zrobiła na Panu naprawdę ogromne wrażenie?
24 stycznia o godz. 19:28 1381267
Jak „babski gaming” to chyba się nie narażę mówiąc, że „Gone Home”. Certified by Anita S. ; ): http://store.steampowered.com/curator/6954951-Feminist-Frequency/
Ale tak serio jest – poza tym, w ostatnich latach: „Journey”, „The Cat Lady”, „Miasmata”, „Brothers”, „The Novelist”, miniatura „The Kite”, w ubiegłym roku „TWoM”, „The Talos Principle”. Pytanie tylko czy od razu „ogromne” wrażenie – po prostu duże.
24 stycznia o godz. 22:58 1381268
Dzięki za odpowiedź a jaka jest Twoja opinia na temat minecrafta?
25 stycznia o godz. 0:11 1381269
Taka: http://technopolis.polityka.pl/2014/dwa-i-pol-miliarda-za-wirtualne-klocki