Debiutujący hiszpański twórca niezależny Carlos Coronado zabiera w podróż po projekcji umysłu człowieka przeżywającego załamanie. Jak na ten przykry stan, jest to projekcja bardzo urodziwa wizualnie. I nieskładna.
„Mind: Path to Thalamus” opiera się na eksplorowaniu przestrzeni, przez co może podpadać pod kategorię „symulatorów chodzenia” (ang. walking simulators), niezdarnego hasła, wymyślonego, by tego rodzaju gry wykpić. Zaczęło się od poetyckiej „Dear Esther” (2012, wcześniej jako darmowa modyfikacja) – tytułu intrygującego, głośnego, choć krytykowanego za brak wyzwań, zagadek, fabularnych alternatyw.
Te narzekania stały się motywacją dla kolejnych autorów, kombinujących, jak by tu do „symulatora chodzenia” dorzucić tradycyjną rozgrywkę. „Mind” jest ofiarą takiego sposobu myślenia.Gra robi znakomite wrażenie obrazem – pokazuje światy skrzywione, surrealistyczne, raz bliższe klasyce Salvadora Dalego, raz innowacjom Zdzisława Beksińskiego, ale z zachowaniem bezpiecznej odrębności. Znakomicie wygląda w ruchu – z grą światła, z oszczędnym, ale uroczym tłem muzycznym Chrisa Zabriskiego. Problemy zaczynają się w narracji – dosłownej, czasem nachalnej, napisanej za słabo literacko, by przejąć.Odbiorca porusza się w wyobraźni mężczyzny pogrążonego w śpiączce po załamaniu nerwowym, spowodowanym śmiercią córki. Introspekcja i przypuszczenia, że wypadek córki jest nieprawdą, są jednak przedstawione tak, że trudno uciec od konkluzji o bezczelności i naiwności bohatera. To podobno zamierzone, ale nawet przez kontrast kompletnie niepasujące do nastrojowej estetyki utworu. Mężczyzna postanawia udowodnić swoje, każąc odbiorcy pokonać zbudowane w wyobraźni przeszkody lub wizje osób uwikłanych w historię. Kilka razy zaciekawia to trafnością zagadek logicznych, które zarazem potrafią wytrącić z imersji.W większości wyzwań należy odpowiednio zaktywować obszary zmieniające aurę pogodową, porę dnia czy roku, czego dokonuje się za pomocą wszędobylskich kul splątanych neuronów. Noszenie tam i z powrotem ciągle tego samego obiektu, który zasłania centrum pola widzenia, nie ułatwia zachwycania się otoczeniem i czyni z fragmentów gry mechaniczną kołatkę. Trzeba wybierać: albo podziwianie, albo granie.Finał, będący próbą zmiany tonu, w narracji i w rozgrywce wypada wręcz śmiesznie. Uosobienie obszaru mózgu zwanego wzgórzem (thalamus), jako nemezis bohatera, też budzi zdziwienie – wygaszenie obszarów wzgórza odpowiedzialnych za funkcjonowanie pamięci prowadzić będzie raczej do amnezji niż uświadomienia sobie prawdy.W „Mind” opowieść, zagadki i eksploracja zakłócają się nawzajem. To nie jest „Dear Esther”, „Journey” czy „Gone Home”, po których można płynąć, a interakcja jest bez czkawki spojona z historią.
Autor już kilka dni po premierze sam przyznał, że przestrzelił ze scenariuszem w „Mind”, i właśnie szykuje wersję gry pod tym względem dopracowaną. Dla kogo jednak liczy się obraz i dźwięk, niech spojrzy na poniższy zwiastun i zachwyci się, zwiedzając ten dziwny świat. Być może właśnie to jest celniejsze nawiązanie do wzgórza, które poza udziałem w wyższych funkcjach mózgu przede wszystkim integruje wrażenia zmysłowe z motoryką ciała.
Ocena: 3/6
Gra do kupienia przez system dystrybucji sieciowej Steam (Windows; języki: angielski i hiszpański). Dla dzieci? Szereg niepokojących obrazów i zdarzeń, przekleństwa (brak oficjalnego oznaczenia wiekowego).
Czytaj także:
4 kwietnia o godz. 20:37 1381288
Gra „Mind: Path to Thalamus” dostała aktualizacje, w których zostały częściowo zmienione scenariusz, dograno nowe kwestie narratora, niektóre etapy przeprojektowano, jednak zakończenie i ostateczny wydźwięk, przesłanie gry (które teraz ma być bardziej jasne, klarowne) pozostały takie same – o ile dobrze zrozumiałem, zapamiętałem etc.
http://steamcommunity.com/games/296070/announcements/detail/273911814342628000 – „Reworked script, new content and bug fixes”
http://steamcommunity.com/games/296070/announcements/detail/245775018404434977 – „The enhanced Mind update FINALLY”