Swoją i cudzą.
W 2011 roku pisałem, że Rzeczpospolita developingiem stoi, a polscy twórcy gier to regionalna pika i awangarda branży gier. Dziś potwierdzeniem tych słów może być fakt, że Sony i Microsoft polskimi tytułami promują swoje konsole nowej generacji. Trailery Dying Light i Wiedźmin 3: Dziki Gon zachwycają cały świat i sprawiają, że gracze patrzą przychylniejszym okiem na PlayStation 4 i Xboksa One. Produkcje te nie tyle konkurują, co przodują w swoich gatunkach, a z wyznaczanymi przez nie trendami muszą się liczyć giganci pokroju Electronic Arts czy Bethesdy.
Po rekordowo dobrym dla polskich twórców 2011 roku zapowiada się kolejny wysyp solidnych rodzimych produkcji. Zanim jednak do nich dojdziemy, warto spojrzeć na te niesolidne, żerujące na znanej marce czy krzykliwym marketingu. Żeby było śmieszniej, dwa tego typu tytuły pojawiły się na przestrzeni zaledwie kilku dni, a trzeci i starszy, zadebiutował na Steam Greenlight, potęgując zniesmaczenie graczy. I to nie tylko polskich.
Rambo: The Video Game od krakowskiego Teyon Games to bazująca na znanej licencji strzelanina na szynach. Tworzona przez kilka lat (grałem w nią już w 2012 roku na targach Gamescom) zręcznościówka charakteryzuje się odważnym modelem biznesowym polegającym na sprzedawaniu po pełnej cenie na płycie gry, która w najlepszym wypadku powinna być dostępna za kilkanaście złotych w cyfrowej dystrybucji. Abstrahując jednak od pomysłu sprzedawania Rambo: The Video Game w pudełkach (i co za tym idzie żerowaniu na znanej marce i nieświadomych klientach), produkcja Teyon jest po prostu zła. Przestarzała, brzydka, niedorobiona, z karykaturalną postacią Sylvestra Stallone’a i żenującą animacją. Recenzenci bezlitośnie wytknęli grze wszystkie wady, choć znalazło się kilku dziennikarzy, którym spodobał się ten kicz. Najzabawniejsze jest jednak to, że kicz ten nie był zamierzony. Rambo w przeciwieństwie to serii Saints Row był tworzony na poważnie, jako bazująca na trzech częściach filmu gra akcji. Wyszła jednak z tego parodia na szynach.
Jeszcze nie zdążyliśmy otrząsnąć się po uderzeniu Rambo, a na rynku zadebiutował Basement Crawl. Też od krakowian, choć tym razem z Bloober Team. Planowana na premierę PlayStation 4 gra zaliczyła trzymiesięczny poślizg, choć teraz widać, że nawet dodatkowy rok prac by jej nie zaszkodził. Mroczny klon Bombermana okazał się bowiem zaskakująco niedorobiony i ubogi w zawartość. Dosłownie dwa niemal identyczne tryby rozgrywki, brak samouczka i trybu single, raptem cztery poziomy i postacie. Ta gra jest tak mała, prosta, a do tego najeżona błędami, że aż strach. Twórcy życzą sobie za nią ponad 40 zł na PlayStation Store. Po naprawieniu błędów, za 14 zł, w dziale PS Minis na PS Vicie, mogłaby zdobyć umiarkowany sukces.
Metka Minis na konsolce PS Vita nie nobilituje jednak tak jak miano pełnoprawnej gry w cyfrowym sklepie Sony. Nie bez znaczenia dla twórców jest też fakt, że to pierwsza polska gra na PlayStation 4. Slogan ten pojawiał się na długo przed premierą, zwracając uwagę nie tylko graczy, ale też zachodnich mediów czy w końcu inwestorów, których Bloober dosyć bezskutecznie przekonuje do swojego talentu.
Na Steamie pojawiło się z kolei Uprising 44, czyli gra o Powstaniu Warszawskim, z której dystrybucji przed kilkunastoma miesiącami wycofywały się wszystkie liczące się na polskim rynku firmy, a sama produkcja wylądowała w końcu w kioskach ruchu. Premiera na platformie Valve na pewno pozwoli odkuć się producentowi. Gorzej z niczego niespodziewającymi się zagranicznymi graczami, którzy dostaną cyfrowego potworka, zarówno pod względem technicznym, designerskim jak i historycznym.
Teyon nadszarpnął legendę Rambo, Bloober Bombermana. DMD stworzył jakąś parodię Powstania, która w wersji filmowej, w podobnej jakości, prawdopodobnie wywołałaby ogólnonarodowe oburzenie. Wszystkie trzy firmy wyraźnie nadwyrężyły też zaufanie graczy do tytułów „made in Poland”. Po monologu szalenie popularnego na YouTube AngryJoe’a na temat Rambo, lawiny narzekań na niedziałające Basement Crawl i steamowych komentarzach na temat Uprising, polskie pochodzenie gry przestało być gwarantem jej jakości.
Czy słusznie? Oczywiście że nie – w tym roku oprócz wspomnianych już megaprodukcji CD Projekt RED i Techlandu, dostaniemy też ciekawie zapowiadające się Lords of the Fallen i Enemy Front CI Games, a do tego szereg mniejszych produkcji. Wystarczy wspomnieć o The Vanishing of Ethan Carter, MouseCraft, szeregu konsolowych konwersji (Shadow Warrior i Anomaly 2 na PS4) czy kilkuset (sic!) innych, multiplatformowych grach. Większość z nich ukaże się na Androidzie i iOS, ale nie tylko – polscy twórcy coraz śmielej poczynają sobie na konsolach, większość z nich pracuje też nad grami na PC. Oby tylko wypadków przy pracy pokroju Basement Crawl, Rambo i Uprising 44 było mniej.
Paweł Olszewski
12 marca o godz. 14:35 837296
Wiedźmin 3 dopiero w przyszłym roku! Porażka CD Projekt?
18 marca o godz. 17:41 868621
Totalna poraża CD Projekt! Dzisiaj pokazali też wyniki finansowe z ostatniego kwartału. Nie wygląda to ciekawie. A Wiedzmina szkoda…