Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

21.10.2013
poniedziałek

Alien Rage – najlepszy z najgorszych

21 października 2013, poniedziałek,

Alien Rage został raczej chłodno przyjęty, wycena akcji producenta tąpnęła, a prezes Marek Tymiński zdeklarował się, że do premiery kolejnych gier obniża swoją pensję do 2 tys. złotych. Co jest całkiem zabawne (pod warunkiem, że nie jest się inwestorem CI Games), bo Alien Rage mimo wielu niedociągnięć jest najlepszą grą CI Games od lat.

Warto jednak na samym początku podkreślić, że słowo „najlepsza” dotyczy gier CI Games, a nie ogólnie gier z gatunku strzelanin, wśród których Polacy przecież przodują. Warszawskie People Can Fly zapisało się w końcu w historii Painkillerem (który w wersji HD odrestaurowało gliwickie The Farm 51) Bulletstormem, a nawet najnowszą odsłoną Gears of War. Flying Wild Hog zaskoczyło wszystkich udanym debiutem w postaci Hard Reset i jeszcze lepszym Shadow Warriorem, a Techland skutecznie przywrócił wiarę graczy w markę Call of Juarez, tworząc ze spin-offa Gunslinger jednego z lepszych FPS-ów tego roku. Alien Rage wpisuje się w ciąg strzelanin „made in Poland”, ale niestety nie nawiązuje z nimi równej konkurencji.

W czym tkwi problem? Na pewno nie w mechanice tego co jest tu najważniejsze – strzelaniu. W Alien Rage bardzo przyjemnie dziurawi się całkiem zróżnicowane cielska humanoidalnych Obcych. Fantazyjnie zaprojektowane, podzielone na cztery rodzaje, zawsze posiadające alternatywny strzał zabawki są efektywne i zarazem efektowne. Czuć ich ciężar i moc, co zawdzięczamy też połączeniu klimatu science-fiction z normalną, ostrą amunicją. Zabieg taki świetnie sprawdził się w Killzone i Gears of War, nie inaczej jest tutaj. Obcy całkiem nieźle reagują też na nasz ogień, tracą kończyny, efektownie się przewracają – samo strzelanie Alien Rage jest więc naprawdę solidne. Gorzej wygląda sprawa ze sztuczną inteligencją wrogów i balansem rozgrywki…

Przeciwnicy Alien Rage’a, będący w teorii inteligentnymi przedstawicielami rasy Obcych, w praktyce są pchającymi się pod naszą lufę tumanami. I to dosłownie, bo taktyka większości z nich sprowadza się do sprintu w naszą stronę. Po co, skoro dysponują ostrą amunicją? Byłoby to jeszcze logiczne, gdyby chodziło o grę akcji opierającą się na broni białej, ale tutaj mówimy przecież o strzelaninie! Jakby tego było mało, garstka pozostających w obwodzie Obcych wykazuje się niemal stuprocentową celnością – już po kilkunastu minutach gry okazuje się, że każdy Obcy jest strzelcem wyborowym, co w połączeniu z niedopracowanym systemem osłon i strasznie wysokim poziomem trudności (czy też raczej niewielkim paskiem życia) szybko kończy się frustracją.

Jeżeli już uda nam się odeprzeć nacierającą falę wrogów, to możemy być pewni, że odstrzeli nas ktoś z daleka. Co zresztą bardzo często się dzieje – nawet w spokojniejszych etapach często giniemy z rąk zwykłego żołdaka o sokolim oku. Obniżenie do minimum poziomu trudności (który nie bez powodu „na normalu” nazywa się tu „trudny”) daje miejscami odetchnąć, ale nawet na nim grze daleko to miana beztroskiej strzelanki. To nie Bullestsotrm, gdzie na wymyślony przez siebie sposób będziemy niszczyć kolejne grupki przeciwników. W Alien Rage nie ma czasu na inwencję, trzeba po prostu walczyć o przetrwanie, cały czas być w ruchu i sprawnie przełączać się po arsenale. Brzmi jak wyzwanie dla ambitnych graczy – i tak byłoby w istocie, gdyby nie wkradająca się w trakcie gry myśl, że podbity poziom trudności, podkręcone tempo poruszania się przeciwników (wydaje się, że są od nas dwukrotnie szybsi), a także ich zdolność do respawnu za naszymi plecami mają zamaskować braki w SI. Stworzone przez programistów CI Games skrypty są proste i bezlitosne, ale w przeciwieństwie do tych z ich snajperskiej serii – działają.

Jak na inspirowaną gatunkowym oldschoolem strzelaninę przystało, w Alien Rage natkniemy się też na bossów. Ci, podobnie jak zwykli żołnierze, są zróżnicowani, a do tego silni i… wyraźnie oskryptowani. Na każdego można znaleźć więc dosyć prosty sposób, choć niedopracowane chowanie się za przeszkodami nie ułatwia wprowadzenia go w życie. Mimo wszystko starcia z nimi świetnie wpisują się w grę, stanowiąc bardzo fajnie urozmaicenie rozgrywki.

Tę można zresztą dostosowywać do swoich preferencji – w miarę zdobywania punktów odblokowujemy dodatkowe umiejętności. Jednocześnie można mieć ustawione trzy, co wyraźnie przekłada się na gameplay.

Alien Rage działa na Unreal Engine, czyli tym samym silniku co na przykład Gears of War. Ale niestety nie wygląda jak Gears of War, nawet te pierwsze, wydane w 2006 roku. Gra na Xboksie 360 prezentuje się zaledwie poprawnie (oficjalne screeny nie są reprezentatywne), co zrzucić można jednak na karb cyfrowej dystrybucji i objętościowych limitów – plik z grą waży zaledwie 1,7 GB. Na PC jest już znacznie lepiej, nie ma tam też wciąż dogrywających się po loadingu tekstur, ale to wszystko. Niezależnie od platformy gra nie zachwyca od strony artystycznej – prezentuje się ledwie solidnie i nie gwarantuje żadnych wizualnych uniesień. Do artyzmu People Can Fly nie ma co CI Games nawet porównywać – Alien Rage mógł robić wrażenie na samym początku panowania Xboksa 360, a nie w przeddzień premiery jego następcy.

Nie wspomniałem jeszcze o fabule czy bohaterach, ale nie bez powodu. Bo tych właściwie nie ma – o konflikcie między ludźmi i początkowo przyjaźnie nastawionymi Obcymi dowiadujemy się z rozrzuconych po poziomach audiologów. Uzupełniają je też sporadyczne rozmowy przez radio z bazą (które przeplatamy stylizowanymi na kino klasy B one-linerami). Nie jest to jednak nic więcej niż pretekst do wskoczenia do kolejnego poziomu i zabicia kolejnych kilkuset wrogów.

Alien Rage to oldschoolowa strzelanina z oldschoolową mechaniką i niestety też grafiką (na konsoli). Mimo ewidentnych błędów w designie, skryptów, słabego SI i zupełnie zwichrowanego poziomu trudności, da się jednak w nią grać. Nie jest to nic nadzwyczajnego, ale też w przeciwieństwie do Sniper: Ghost Warrior 2 nie miało być. Ot, kolejna strzelanka, której zakup po skończeniu wspomnianych w drugim akapicie gier można rozważyć. Fanom FPS-ów powinno to wystarczyć.

Paweł Olszewski

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 3

Dodaj komentarz »
  1. nie wiem, jak na xbox, ale na pc-cie gra całkiem daje radę.

  2. Co recenzent to co innego wypisuje. A dopiero co czytałem reckę, w której to autor zachwalał SI wrogów, którzy nie stoją jak kołki i nie czekają na odstrzelenie (jak to w przypadku typowych strzelanin bywa). Tu autorowi znowu nie pasuje, że podbiegają. O rety, bądź tu człowieku mądry czytając te rzeczy. A tak na poważnie skoro przy SI jesteśmy to rozumowanie autora jest słuszne. Podbiega się z nożem, a z pistoletu strzela z odległości. I to jest właśnie schematyczne myślenie. Dlaczego granie w strzelanki w multi jest takie fascynujące? Bo nie wiemy czego można się spodziewać po oponencie. Typ z pistoletem zamiast usadowić się gdzieś w odległości i naparzać, nagle podbiega i ładuje nam kulę. I to jest właśnie to! Czyżby autor tekstu się wkurzył, że wrogowie rash’ują jego pozycje, kiedy ten chciał w spokoju się ukryć za skrzynką? Nieprzewidywalność zachowań SI jest tu bardzo, bardzo na miejscu. Gra się robi przez to dużo bardziej wymagająca, ale też bardziej wciągająca.

  3. Futurystyczne strzelanki od jakiegoś czasu znudziły mi się (kwestia gustu) ale trafiłem na demo Enemy Front z tej samej stajni co Alien Rage i muszę przyznać że mnie, fana Medal of Honor i części COD-ów powaliło na kolana.
    Klimat jak ze starych dobrych gier osadzonych w 2 wojnie światowej ale jakość nieporównywalnie do przodu.
    Moim zdaniem Enemy Front pozamiata światowy rynek sierot po MOH i COD a dodatkowa wartość dla nas że podobno ma być misja z Powstaniem Warszawskim!
    Tak czy inaczej nie mogę się doczekać.
    link do demo Enemy Front:www.youtube.com/watch?v=4KD8YXuqmJA

css.php