Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

16.03.2011
środa

„Bulletstorm” – recenzja gry

16 marca 2011, środa,

Ostra kpina

To zła gra, żerująca na najniższych instynktach, epatująca przemocą i głupotą głównych bohaterów, unurzana w rynsztokowym słownictwie, hołubiąca kiczowi i obficie polana hektolitrami krwi. Taki obraz Bulletstorma sprzedawał nam wydawca, gloryfikując wszystkie elementy, które pretendującym do miana dorosłych nastolatkom kojarzą się z „dojrzałą” rozrywką. Jak to ma się do rzeczywistości?

Tym razem, o dziwo, marketing okazał się niezbyt przesadzony. Gracze otrzymali do rąk dokładnie to, co im obiecano. Tyle tylko, że po kilku godzinach potrzebnych do ukończenia gry okazuje się, że dokładnie to samo znajdziemy w wielu produkcjach, które są zupełnie inaczej pozycjonowane przez wydawców. Wbrew pozorom bestsellerowe Call of Duty niewiele dzieli od Bulletstorma. W obu mamy pretekstową fabułę, obowiązkowe gadki o braterstwie broni i prawdziwej męskiej przyjaźni. W obu trup ściele się gęsto. Epickie walki są na porządku dziennym, a realizm ustępuje miejsca spektakularności i szeroko rozumianej rozrywce. Istnieje jednak znacząca różnica. Dzieło Polaków nie traktuje siebie serio. Bawi się z formą i nie stroni od autoparodii, podczas gdy w Call of Duty wszystko przykrywa ciężki amerykański patos.

Obie gry mają w sobie pokaźną dawkę kiczowatych scenek, sztampowych odzywek i fabularnych banałów. Twórcy Bulletstorma się ich jednak nie wstydzą. Wręcz przeciwnie, zdają się mówić na każdym kroku: „Spójrz jakie to głupie, sztuczne i kiczowate. Wiemy o tym i się tego nie boimy”. Wystarczy przyjrzeć się głównemu motywowi gry – zemście. Dzielni, choć nieokrzesani byli najemnicy metodą japońskich kamikadze taranują ogromny statek wojenny. Ten w płomieniach spada na pobliską planetę. W każdej innej produkcji gracz przeszedłby nad tym do porządku dziennego, uznając, że wyrównanie rachunków z podłym generałem (dowódcą zaatakowanego okrętu) jest czymś naturalnym, zgodnie z zasadą, że cel uświęca środki. Tutaj natomiast może poczuć się nieźle zaskoczony, gdy jego przeciwnik, przedstawiony jako maniakalny psychopata, zwraca uwagę na to, że w katastrofie zginęły setki żołnierzy, których jedynym grzechem było to, że służyli swojemu dowódcy. Zaśmiewając się do rozpuku generał opowiada o tym, jak odebraliśmy synów matkom, mężów żonom, a rodziców dzieciom. Przez moment nawet wydaje się, że ten napakowany adrenaliną wariat ma w sobie więcej empatii niż główny bohater, który teoretycznie powinien być „tym dobrym”.

Takich smaczków pojawia się więcej. Niestety, żeby je zauważyć, trzeba wykształcić w sobie filtr przesiewający zalewające nas z głośników wulgaryzmy, używane z inwencją przedszkolaków przerzucających się „brzydkimi słowami”. Oczywiście kosmiczny najemnik, kontynuator korsarskiej tradycji może, a nawet powinien, rzucać mięsem. Odpowiednio wykorzystane przekleństwa potrafią znacznie ubarwić dialogi, czego przykładem może być choćby Pulp Fiction. Tu jednak pozbawione ładu i składu obelgi są tak bezsensowne, że zamiast śmieszyć, wzbudzają co najwyżej uśmieszek politowania.

Wyczuwa się w tym zabieg celowy, choć nie do końca wiadomo, po co zastosowany. Obrońcy gry mogą dopatrywać się w tym odwołania do kampowej stylistyki, która bazuje właśnie na sztuczności, nieprawdopodobieństwie i przesadzie. Przeciwnicy dojrzą tu pożywkę dla niedojrzałych umysłów, które z radością rzucą się na wszystko, co odstaje od ogólnie przyjętych norm społecznych. Niezależnie od poglądów odbiorcy, natężenie fekalno-seksualnych obscenów w Bulletstormie jest mało strawne. Na szczęście wrażliwi mogą sobie wyłączyć przekleństwa z poziomu menu.

Na tym tle niesławne punkty za efektowne zabijanie przeciwników nie wydają się aż  takim wielkim pogwałceniem zasad. Owszem, w shooterach motyw ten nie był używany, sprowadzając się co najwyżej do wyższego punktowania strzałów w głowę, ale wystarczy sięgnąć do innego gatunku, by zobaczyć, że spektakularne rozprawianie się z przeciwnikami nie jest domeną Bulletstorma. Można przypomnieć sobie leciwego Mortal Kombat, albo historię Kratosa, nota bene również owładniętego chęcią zemsty, w God of War, wydanego na Wii Mad World czy także utrzymaną w kampowej stylistyce, a jednocześnie całkowicie odmienną Bayonettę. Agresywny marketing zrobił swoje, sprawiając, że media spojrzały na tę mechanikę rozgrywki Bulletstorma jak na przekroczenie kolejnych granic, które de facto nie nastąpiło.

Zupełnie inaczej przedstawia się strona techniczna i artystyczna gry. Choć sceny walk w Call of Duty, jak choćby płonący Waszyngton w Modern Warfare 2, potrafią zachwycić, bledną przy tym co pokazali twórcy z People Can Fly. Pierwszym szokiem dla przyzwyczajonych dla jednolitych palet większości współczesnych produkcji oczu jest feeria kolorów, która atakuje niemal od samego początku rozgrywki. Widok planety-kurortu jest naprawdę niezwykły. Odległe wzgórza oklejone przytulonymi do nich wiankami kompleksów wypoczynkowych,miasta rozpadające się na naszych oczach, przypominający dinozaura potwór wielkości kilkunastopiętrowego budynku czy pędząca niczym zerwany z uwięzi diabelski młyn maszyna górnicza robią ogromne wrażenie.

W jednej chwili przedzieramy się przez zawalające się budynki, by w następnej trafić do wraku statku, podziemi, a nawet, co jest szczególnie efektowne, do miniaturowego miasta, w którym czujemy się jak Godzilla. To wszystko, skąpane w miękkim świetle, dopieszczone grą cieni i efektami specjalnymi po prostu urzeka. Aż chciałoby się zatrzymać i podziwiać widoki. Niestety nie jest nam to dane, bo twórcy z wirtuozerią wprawnego dyrygenta serwują nam coraz to intensywniejsze doznania, zmieniając tempo i sposób rozgrywki.

Szybkie pościgi i ucieczki, błyskawicznie zmieniające się miejsca starć, walki z dzikimi atakami grup mutantów, zabawa w kotka i myszkę ze snajperami. Żadna z wydanych ostatnio gier nie potrafi dostarczyć tylu wrażeń. Pod względem designu do tej pory nie ukazała się w Polsce lepsza produkcja.

Twórcy Bulletstorma zrobili grę dla masowego odbiorcy, o czym wielokrotnie przekonywali nas w wywiadach i prezentacjach, i choć zapewniali o jej wyjątkowości i unikatowości, doskonale wpisującą się w obecne standardy. Bez trudu można by sobie wyobrazić produkcję, która na serio opowiada przedstawioną w grze historię, bez obecnego w dziele Polaków dystansu. Mało tego, taka historia zostałaby przyjęta przez społeczność graczy bez zmrużenia oka, bo swoim poziomem nie odbiega od tego, do czego przyzwyczaiły ich inne tytuły. Nie zapominajmy jednak, że Bulletstorm celuje w kampowo-kiczowatą estetykę. Porównanie go z innymi grami naprawdę daje do myślenia, a wnioski z tego płynące nie są zbyt optymistyczne.

Artur Falkowski

Ocena: 75%

0% 100%

Zalety: doskonale zaprojektowana rozgrywka, malownicze krajobrazy, oryginalna kolorystyka, spore dawki autoironii.

Wady: wulgarne, przesadzone słownictwo.

Dla rodziców: Pegi 18+ Gra jest zdecydowanie przeznaczona dla odbiorców dorosłych. Nagromadzenie przemocy i wulgaryzmów czynią ją nieodpowiednią dla młodszych graczy.

„Bulletstorm”, gra FPS, od 18 lat (Pegi 18+). Producent: People Can Fly, Epic Games; wydawca: EA; cena wersji PC: około 130 zł.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 12

Dodaj komentarz »
  1. „Wady: wulgarne, przesadzone słownictwo.” i „Na szczęście wrażliwi mogą sobie wyłączyć przekleństwa z poziomu menu.”
    eee…. skoro tak, to czemu „wulgaryzm gry” pozostaje według recenzenta jej wadą? Trochę to niekonsekwentne…

  2. A czy gdyby spolszczenie było do kitu, ale można było włączyć angielską ścieżkę dźwiękową, to oznaczałoby, że wady nie ma?

  3. Nad ramką jest jeszcze tekst – takie duże coś, co można przeczytać – i tam Autor wyjaśnił, dlaczego jest to wada. Użyty we własciwym miejscu, skontrastowany wulgaryzm może być bardzo zabawny – raz na jakiś czas. Klozetowa stylistyka jest tylko obrzydliwa.
    JMD

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Ale z drugiej strony: http://xkcd.com/873/ 🙂

  6. zgadzam sie z autorem odnosnie zachwytu nad dezajnem – gra momentami zapiera dech

    nie zgadzam sie codo narzekania na slownictwo i fabulke
    imho jest nawet za softowo – faki i szity powinny byc uzywane o wiele czesciej razem z cunt i stinkin’ puta – wszak to jest opowiesc o zoldakach a nie profesorach harvardu…jakiego jezyka recenzet sie spodziewal? szekspira???

    jedna z gier z najlepszych klimatycznie jest kingpin – tam slownictwo na owe czasy urywalo glowe , nawet dzis dobrze brzmi – i bez niego tamta gra nie miala by kompletnie klimatu.

    a codo fabulki? hm – jak na kilkugodzinna rozrywke to mysle ze jest calkiem spojna – czegoz mozna wymagac od produktu dla dzieci? gralo mi sie swietnie – wole takie gry niz wiekszosc filmowej „akcji” , az zal ze tak krotko ale cudownie intensywnie i sa widoki na sequel.

    jestem BS zachwycony – oczywiscie poprawilbym to i owo (dobrze mi sie gralo dopiero po zagrzebaniu w plikach ini – zwiekszeniu FOV na bardziej alienowy i zwiekszeniu mocy pukawek coby wreszcie mozna bylo klasc jednym strzalem , tudziez jedna seria…) ale gra dostarcza kupe zabawy i mocnych wrazen, tu trzeba tez podkreslic ze to polska produkcja i samo to daje jej w moim mniemaniu sporo plusow (w koncu unas przemysl growy prawie nie istnieje)

    pozdrawiam i dystansu zycze albo recenzowania gier na swoim poziomie (tzn wyzszym…ofkors)

  7. Mówiąc krótko – gra jest wyrąbana w kosmos, dosłownie i w przenośni. Za to recenzja pozostawia wiele do życzenia, jest mocno tendencyjna nawet jeśli autor w wielu punktach ma rację. Kolesie z PCF dodali rodakom następny powód do dumy gdyż Bulletstorm nie dość że jest rewelacyjną produkcją o formacie światowym to na dodatek bije na głowę wszystkie oklepane już strzelanki w rodzaju COD. Zaś autor powinien był solidniej popracować nad tekstem, gdyż czytelnik w niektórych zdaniach może się zgubić. Powiedzenie „polska język trudna język” sprawdza się i tutaj, ale koniec końców właśnie po to chodziło się do szkół. Pozdrawiam.

  8. @mAriusz
    Jako człowiek bardzo czuły na kwestie narodowej dumy, wolałbym, żeby ta akurat gra nie powstała w Polsce – podobnie jak z Bulletstorma można sie cieszyć z powszechnej w latach 80. rozpoznawalności pani Teresy Orlowski…
    Polska jezyk trudna – a gdzie konkretnie?
    JMD

  9. @mAriusz

    Po to się do szkoły chodziło, żeby poznać umiejętność czytania ze zrozumieniem. To naprawdę nie jest takie trudne.

  10. @JMD
    To przez zgoła dwie dekady zachodziliśmy w głowę dlaczego do diabła nie możemy odnieść sukcesu w branży gier komputerowych (próby były, nie powiem, tylko że nie całkiem udane) by w momencie gdy sukces ten spektakularnie odnosimy ktoś nagle stwierdził że nie takiej gry by sobie życzył? No to już zakrawa na totalny absurd. A porównanie do notabene sławnej inaczej Matki Teresy z Hamburga uważam za niestosowne i nie na miejscu, ale jeśli już przy tym niewłaściwym porównaniu jesteśmy, to jednego nie można jej odmówić a mianowicie profesjonalizmu. Jest on także cechą naszych rodzimych projektantów. I zdaje się pretendują doń zaledwie zarówno recenzent, moderator jako i cały portal. Jako człowiek czuły na punkcie ambicji osobistych wolałby pan nie spotkać się z taką opinią więc przemyśli to sobie na przyszłość.

    A oto rzeczone konkrety.

    „Pierwszym szokiem dla przyzwyczajonych dla jednolitych palet większości współczesnych produkcji oczu jest feeria kolorów, która atakuje niemal od samego początku rozgrywki.” – jak na mój gust powinno być „do jednolitych”

    „Twórcy Bulletstorma zrobili grę dla masowego odbiorcy, o czym wielokrotnie przekonywali nas w wywiadach i prezentacjach, i choć zapewniali o jej wyjątkowości i unikatowości, doskonale wpisującą się w obecne standardy.” – domyśliłem się iż rozchodzi się tutaj o grę wpisującą się, to zdanie złożone jest niepoprawnie.

    @Artur (sam autor jak mniemam)
    Po to się także chodziło tamże by nabyć również umiejętność pisania by zostało zrozumiane. Zrzedła mina? To niech teraz pan autor zechce spróbować przeczytać swe dzieło ponownie, z zadeklarowanym zrozumieniem a następnie raczy zakasać rękawy i poczynić stosowne poprawki.

  11. „domyśliłem się iż rozchodzi się tutaj o…” dużo lepiej by się czytało bez ozdobników i z interpunkcją. Na przykład „domyśliłem się, że chodzi tutaj o…”.

    Trolling is an art. Jak się czepia słówek, to warto sprawdzić, czy nie ma się belki we własnym oku.

  12. @mAriusz

    Czepianie się literówek jakoś mnie nie przekonuje, a bez większego problemu można dokonać rozbioru logicznego przytoczonego zdania wielokrotnie złożonego.

  13. @mAriusz
    Porównanie Bulletstorma do pornografii było świadome i całkiem zamierzone. Strzelanie przeciewnikom w krocze po to tylko, żeby zdobyć kilka punktów więcej albo „uwalnianie naszego wewnętrznego sadysty” (cytat za A. Chmielarzem) to zwyczajnie żerowanie na najniższych instynktach graczy, których najłagodniej można określić jako niedorzałych. Ten rodzaj podniecenia, właściwy właśnie dla pornografii nie przynosi, moim zdaniem, chwały twórcom – ja bym się wstydził brać udział w takim przedsięwzięciu. Dlatego wołałbym, żeby akurat nad tą grą nie machać biało-czerwoną. To oczywiście kwestia subiektywnej oceny, ale w Polsce wyprodukowano już dużo lepsze gry – choćby drugiego CoJ-a.
    A my tu w Technopolis może nie jesteśmy szczególnie profesjonalni, ale pozwalamy sobie na luksus wyrażania własnych, sybiektywnych opinii.
    JMD

css.php