Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

26.08.2010
czwartek

„Incepcja” jako metafora gry komputerowej

26 sierpnia 2010, czwartek,

„Incepcja” Christophera Nolana święci triumfy. Krytycy raczej zgodnie – choć bez przesadnego entuzjazmu – chwalą. Widzowie okazali więcej zachwytu, a suma 600 milionów dolarów, jaką film już zarobił w kinach, robi spore wrażenie.

*** UWAGA *** Tekst zawiera SPOILERY ***

Porównywanie filmu do nowego „Matrixa” czy „Blade Runnera” zdaje się być co prawda nieco na wyrost. Przyznać jednak trzeba Nolanowi, że w zalewie sequeli, remake’ów i komedii romantycznych, potrafił powiedzieć widzom coś świeżego. Narzucić – wręcz zaszczepić metodą „Incepcji” – nową, niepokojącą myśl, dotyczącą otaczającej nas rzeczywistości. Co przy obciążeniach, jakie zapewne odczuwał, wynikających z produkowania Hollywoodzkiego blockbustera, z gwiazdorską obsadą, dla masowej widowni i 160 mln dolarów budżetu, jest już poważnym sukcesem.


Fot. Materiały prasowe

Właśnie ta masowa – i młoda do tego – widownia okazała się być moim zdaniem kluczem do sukcesu „Incepcji”. Trudno przypomnieć sobie film, który tak konsekwentnie pobudził do rozmów większość moich znajomych, ludzi w okolicach 30+. Nie pamiętam też, kiedy ostatnio jakiś kinowy hit rozgrzał do czerwoności licznie okupowane przez młodzież fora dyskusyjne i serwisy mikroblogowe. Czyżby Christopherowi Nolanowi udało się znaleźć jakiś uniwersalny język porozumienia z tą młodszą grupą odbiorców?

Oczywiście można powiedzieć że już sam gatunek – kino akcji, mocno osadzone w realiach sci-fi, ustawia wiek potencjalnego odbiorcy nisko. Konwencja kina fantastycznego daje też reżyserowi wolną rękę, dzięki czemu nikt nie zadaje zbyt wielu kłopotliwych pytań, na przykład dlaczego bohaterami jest grupa wyjętych spod prawa byłych (?) agentów (?), którzy żyją z włamywania się do cudzych umysłów, wykradając stamtąd cenne informacje i głęboko skrywane tajemnice. Ale gatunek to jednak nie wszystko. Mieliśmy w ostatnich latach wiele podobnych prób, zakończonych spektakularną porażką i niechęcią widzów (pamiętacie „Equilibrium”?)

 

Jeden z recenzentów napisał w sieci krytycznie o „Incepcji”, że ogląda się ją jak trwającą 2,5 godziny grę komputerową, przy czym epitet ten brzmieć miał chyba w założeniu autora obraźliwie. Myślę jednak, że w rzeczywistości jest dokładnie na odwrót.

Tak – najnowszy film Nolana ma konstrukcję typową dla gry komputerowej. I to gry komputerowej w najstarszym, najbardziej klasycznym wydaniu. Fabuła podzielona jest na kolejne rozdziały, w scenariuszu nazywane poziomami (levelami) snu. Ich odpowiednie projektowanie – w filmie zajmuje się tym jedna z bohaterek, nomen-omen o imieniu Ariadna – jest ważnym zadaniem, gdyż tylko odpowiednio skonstruowane labirynty pozwalają drużynie skutecznie ukryć się przed przeciwnikami. W „Incepcji” są nimi twory podświadomości, zaludniające sen, do którego włamuje się drużyna. Przeciwnicy są niebezpieczni, gdyż dążą do eliminacji bohaterów. Czyż taka walka nie jest osią rozgrywki większości gier akcji?

Ariadna nazywana jest w filmie Nolana zgrabnie architektem, ale sądząc po funkcji którą pełni, w każdej firmie produkującej gry celownikowe byłaby po prostu level designerem. Jeden moich wujków, pan koło pięćdziesiątki, zadał po wizycie w kinie liczne pytania, między innymi takie, dlaczego te labirynty musiały się zapętlać? Dla mnie – osoby grającej w gry 3D od czasów „Dooma” – odpowiedź jest oczywista: bo każdy poziom to struktura zamknięta.


Fot. Materiały prasowe

Idea poziomów snu (odpowiednika poziomów w grze) jest w filmie Nolana dodatkowo wzmocniona przez sposób w jaki pokonują je nasi bohaterowie. Tajemnica, po którą drużyna wybiera się w senną rzeczywistość swej ofiary, trzymany jest zawsze na końcu poziomu. W sejfie, w najpilniej strzeżonym miejscu, otoczonym przez hordy przeciwników. Leonardo DiCaprio i kompani muszą pokonać najsilniejszego przeciwnika na danej „mapie”, a następie otworzyć sejf. Im bliżej końca misji, tym bardziej zaciekłe stają się strzelaniny, tym więcej sprytu muszą włożyć bohaterowie. Na szczęście w konstrukcji poziomu są też tajemne przejścia, które ułatwiają zadanie.  Odpowiednikiem porażki jest opuszczenie snu, jednak z możliwością powrotu (a więc utrata życia i re-spawn).

Scenariusz „Incepcji” przypomina klasyczną fabułę gry komputerowej również w sposób, w jaki miota bohaterami po różnych sceneriach i światach (lokacjach). Mamy więc zalewane deszczem nowoczesne miasto, współczesny Paryż, rezydencję bossa półświatka z laotańskiej dżungli, warownię położoną na zaśnieżonej górskiej rozpadlinie. Czyż nie przypomina Wam to przygód Lary Croft, albo gier celownikowych, w których każda misja odbywa się w innej scenerii (np. „Call Of Duty Modern Warfare 2”)? Im wyższy poziom trudności, tym więcej przeciwników, tym trudniejsza jest każda misja.

Myślę, że liczne analogie między kinem Christophera Nolana a elektroniczną rozrywką nie są przypadkowe. Reżyser, uznawany dziś w Hollywood za jednego z najzdolniejszych twórców młodego pokolenia, kończy właśnie 40 lat. Nie wiem tego na pewno, ale mogę przypuszczać, że w młodości  miał kontakt nie tylko z kamerą, którą bawił się od dziecka, ale również komputerami 8 i 16-bitowymi. Być może dlatego „Incepcja” ma ten wyraźny rys, który fanom gier komputerowych przypadnie do gustu.

Piotr Stasiak

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 6

Dodaj komentarz »
  1. My, fani gier komputerowych moglibyśmy nawet pokusić się o stwierdzenie, że oprócz „tego wyraźnego rysu” jest podobnie efektowna wizualnie i dźwiękowo (ach, ta Edith w spowolnieniu: http://www.youtube.com/watch?v=UVkQ0C4qDvM ) i podobnie dziurawa i absurdalna w warstwie fabularnej 🙂

  2. Przyznaję, iż Pańska teoria brzmi bardzo zachęcająco i w gruncie rzeczy nie przeczę, iż podobieństwa między medium gier komputerowych w Incepcją istnieją. Nie są to jednak – moim zdaniem – te aspekty filmu, które Pan wymienił – te wymienione w notce to albo ogólniki, które dają się odnieść równie łatwo do innych mediów albo nie do końca uzasadnione stwierdzenia. Odniosę się w kolejności niekoniecznie takiej w jakiej się pojawiają.

    1) skakanie po egzotycznych lokacjach – Lara Croft owszem skakała po różnych miejscach ale zanim do tego doszło robił to od paru ładnych dekad James Bond i kilku innych bohaterów filmowych, a więc w medium tym samym co Incepcja – nie trzeba Lary i gier aby na coś takiego wpaść. Tradycja kina narracyjnego, które opiera się na przenoszeniu bohatera/bohaterów w bardzo egzotyczne miejca jest bardzo długa. Ergo – kino ma zbyt długą tradycję motywu aby wymagało odniesień do gier.

    2) Konstrukcja poziomów – jeśli już mamy być naprawdę precyzyjni to związki z grami są minimalne. Levele w grach w znaczącej większości tytułów sa linearne i sekwencyjne (side-questy nie są sekwencyjne ale sa wciąż linearne) – przejście do następnego uwarunkowane jest tak czy inaczej skonstruowanym zakończeniem poprzedniego. Struktura opowieści w Incepcji to natomiast klasyczna wręcz opowieść zagnieżdżona – w literaturze ale też kinie (chociaż rzadko o takim stopniu skomplikowania) znana pod różnymi nazwami (chińskie pudełko, matrioszka, mise an abyme, etc.) od bardzo długiego czasu. W literaturze od ponad 200 lat. Ergo – de facto brak związku z grami.

    3) „Przeciwnicy są niebezpieczni, gdyż dążą do eliminacji bohaterów. Czyż taka walka nie jest osią rozgrywki większości gier akcji”? – sama taka opozycja jest jedną z podstawowych cech jakiejkolwiek narracji – czy to w literaturze czy kinie konflikt (często rozgrywany na poziomie eliminacji tej czy innej ze stron) jest podstawową siłą napędową historii. Czym przeciwnicy bohaterów Incepcji różnią się od przeciwników bohaterów Mission Impossible? Bo to, że są fantazmatami podświadomości nie wiąże ich w ŻADEN sposób z grami. Motywacje psychoanalityczne dają się przedstawić w absolutnie każdym medium zaś samo kino jest chyba tym medium, które najcześciej jest ‚rozbierane’ pod kątem psychoanalitycznym (piszą o tym dziesiątki krytyków, min. Zizek, Mulvey czy McGowan). Ergo – brak związku z grami jako takimi.

    Więcej argumentów na growe inspiracje Incepcji w notce nie znalazłem więc argument chyba się nieco rozpada – przynajmniej jeśli chodzi o te konkretne aspekty.

  3. Przychylam się do opinii P. Frelika. Niestety, bo jako entuzjasta gier chciałbym itd. Abstrahując od oceny filmu i wartości samej recenzji, która była punktem wyjściowym dla tego wpisu, istotne jest inne wyjęte z niej zdanie
    „Oglądanie filmu przypomina przyglądanie się grze komputerowej. Fabuła jest nieistotna, króluje forma – ale widz nie może docenić nawet tego, jako że brak mu zaangażowania”. Nie wiem, czy autor tej recenzji gra, ale wychwycił istotną rzecz, która wspiera jego ocenę w kontekście snucia analogii pomiędzy filmem a grą.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Sprawa znalazła bardzo ciekawy finał w ostatnich informacjach z obozu Nolana: http://www.wired.com/gamelife/2010/09/inception-videogame/
    Wygląda na to, że coś było na rzeczy. 🙂

  6. @Bartek Chaciński

    e tam final 🙂 – to ze ktos chce zrobic gre z takiego filmu to niemal pewnik w dzisiejszych czasach.

  7. Uwielbiam formę i film bardzo mnie zaangażował – oraz dał satysfakcjonujące poczucie katharsis :)))

css.php