Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

6.09.2010
poniedziałek

„Disciples III” – recenzja gry

6 września 2010, poniedziałek,

ZAWIEDZIONE NADZIEJE

Dwie części „Disciples” były grami niezwykłymi. Doskonałe pomysły, odcinające się od ówczesnego, „herosowego” schematu, świetnie współgrały ze zmyślnie wykreowanymi walkami i nowatorskim systemem rozgrywki. Całość, utrzymana w mrocznej oprawie, tworzyła dzieła niezapomniane. Przedłużające się oczekiwanie na dawno zapowiedzianą kontynuację od początku nie zapowiadało nic dobrego. W końcu jednak „Disciples III” ujrzało światło dzienne – niestety negując dotychczasowy dorobek serii.

Historia przedstawiona w grze podejmuje część wątków z „Disciples II: Rise of the, Elves”, ale na dłuższą metę nie posiada bezpośredniego związku z poprzednimi odsłonami serii. Od przegranej wojny z elfami, po której Imperium znalazło się na skraju przepaści, minęło kilka lat. Ludzie szukają sposobu, by podźwignąć swoje niegdyś wspaniałe królestwo z upadku, gdy przy granicy ludzkich ziem spada gwiazda. Imperator natychmiast wysyła w to miejsce swojego zaufanego człowieka, lorda Lamberta, by ten zbadał tajemnicze zajście. Ku swojemu zaskoczeniu, Lambert znajduje na miejscu młodą kobietę imieniem Inoele. Dziewczyna wkrótce okazuje się być wysłanniczką niebios przysłaną do Nevendaaru celem oczyszczenia ziem ze zła, a jej osobą zainteresowane są również Legiony Potępionych z Bethrezenem na czele oraz elfy, co nieuchronnie prowadzi do wybuchu kolejnego konfliktu. Fabuła jest przyzwoita i w miarę spójna, ale daleko jej do rozmachu „Starcrafta 2”, dlatego szybko przejdę do ważniejszego elementu, czyli rozgrywki.

Screen z gry Disciples III

Jej model zmienił się bardzo nieznacznie. Wciąż mamy do czynienia z turówką – większość czasu spędzimy eksplorując mapy, zbierając skarby i tocząc niezliczone bitwy. Poza walką, o której za chwilę, chyba największej zmianie uległ sposób zdobywania terenu. Rolę znanych z poprzednich odsłon różdżkarzy zajęły tzw. „węzły”, czyli rozrzucone po całej mapie punkty strategiczne. Ich zdobycie, analogicznie jak w przypadku postawienia różdżki w „Disciples II”, zapewnia nam kontrolę nad rejonem. Podczas gdy zniknięcie różdżkarzy nie wpływa na grę negatywnie, to już zupełnie niezrozumiałe jest dla mnie zrezygnowanie ze złodziei, jako agentów specjalnych. Obecnie złodzieje są zwykłymi dowódcami, zaś aby skorzystać z ich umiejętności specjalnych, musimy najpierw wykupić je na drzewku rozwoju. Biorąc jednak pod uwagę, że pozostałe klasy oferują nam więcej od samego początku, to zatrudnianie złodzieja – w przeciwieństwie do poprzednich części gry – stało się bezcelowe.


 

Od momentu pojawienia się  „Disciples III” na rynku, najszerzej krytykowaną jej częścią stała się walka. Z niewiadomego powodu twórcy najnowszej odsłony postanowili zrezygnować ze świetnego, statycznego sposobu rozgrywania potyczek, zastępując go systemem znanym z „King’s Bounty” czy „Heroes of Might & Magic”, gdzie nasze wojska poruszają się po małej, podzielonej na pola mapce. W ten sposób „Disciples III” stracili jeden z elementów, jaki wyróżniał serię na tle podobnych produkcji. Nowością jest możliwość używania w trakcie walki zwojów z czarami bojowymi, ale z reguły są one i tak mało przydatne. Zupełnie zaś nie przemówiła do mnie zmiana sprawiająca, że wszystkie jednostki są tej samej wielkości, zawsze zajmując tylko jedno pole. Doprowadza to do kuriozalnych sytuacji, gdy naprawdę duże potwory (jak smoki) teoretycznie zajmują na mapie kilka heksów, ale żeby je zaatakować, należy zająć jedno określone miejsce na planszy.

Screen z gry Disciples III

Skoro już jesteśmy przy jednostkach, to nie sposób nie zauważyć, że wiele modeli jest zwyczajnie brzydkich (prym wiodą tu demony, ale wątpię, by był to efekt zamierzony). Nie wiem, czy jest to wynikiem dużych opóźnień, czy też braku funduszy na dobrych grafików albo lepszych artystów koncepcyjnych, ale znaczna część potworów przypomina lovecraftowskie „coś”, które nie dość, że jest szkaradne, to jeszcze nie sposób go opisać. Jeśli dodamy do tego dziwny efekt ziarnistości obrazu, jaki towarzyszy nam przez całą grę, to otrzymamy graficzną klapę.

Screen z gry Disciples III

Na deser zostawiłem coś, co przyprawia mnie o pianę na ustach – bugi. Tych jest w „Disciples III” zatrzęsienie. Podobno wersja rosyjska, wydana ponad pół roku temu, była zupełnie niegrywalna. Mimo upływu dość długiego czasu i faktu, że wydana u nas wersja posiada zaimplementowany patch 1.6, niedużo się w tej kwestii zmieniło. Gra jest pełna błędów, poczynając od niedziałających płyt DVD (to akurat w wersji z Ameryki Płn.), przez potwory, pozostające na planszy po wygranej walce, a na spontanicznych zmianach stolicy gracza kończąc. To ostatnie było szczególnie uciążliwe – podczas kampanii demonów, gdy wchodziłem do własnego zamku moim oczom ukazywała się stolica elfów. Niby pomagała opcja zapisz/załaduj, ale tylko na jedną turę. I jak tu normalnie grać?

Screen z gry Disciples III

Jako graczowi i miłośnikowi „Disciples”, jest mi bardzo przykro, że trudna sytuacja finansowa zmusiła Strategy First do odsprzedania praw do tak znamienitej serii. Prawdopodobnie byłoby lepiej, gdyby trzecia odsłona tej gry nigdy się nie ukazała. Nie twierdzę, że jest to produkcja tragiczna – niewykluczone, że trafi w gusta jakichś graczy – ale przestrzegam starych wyjadaczy mających nadzieję na ulepszone „Disciples II”. Nic z tych rzeczy. Najnowszej części nie ratuje ani całkiem niezły system rozwoju postaci, ani przyzwoita fabuła. Skutecznie za to zniechęcają do niej błędy programu, nędzna oprawa graficzna oraz zmieniony system walki. Szczerze mówiąc, bardziej polecam sięgnięcie po któreś „King’s Bounty” albo nawet ostatnich „Herosów”. W najgorszym przypadku radzę poczekać na dodatek do „Disciples III”, który być może wniesie coś dobrego i sprawi, że nowi „Apostołowie” staną się grą, którą mieli być od początku. Przez te pół roku sugeruję się mimo wszystko wstrzymać z zakupem tego tytułu.

Andrzej Jakubiec

Ocena: 45%

0% 100%

Zalety: Ciekawy system rozwoju postaci; przyzwoita fabuła.

Wady: duża liczba bugów; brzydkie modele potworów; przejście na sztampowy system walki; rezygnacja z elementów charakterystycznych dla serii.

Dla rodzicówPegi 12+. Słusznie

Wymagania sprzętowe gry Disciples III: Procesor Core 2 Duo 2.6 GHz, 1 GB pamięci RAM, karta grafiki z 256 MB (GeForce 7600 lub lepsza), 4 GB wolnej przestrzeni na dysku twardym, Windows XP/Vista.

Disciples III, gra strategiczna na platformę PC, od lat 12. Producent: .dat; polski wydawca: CD Projekt; cena wersji PC: około 90 zł.

Polecamy także:

„Blood Bowl” – recenzja gry

„Overlord II” – recenzja gry

„Demigod” – recenzja gry    

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 2

Dodaj komentarz »
  1. „Jako graczowi i miłośnikowi ?Disciples?, jest mi bardzo przykro, że trudna sytuacja finansowa zmusiła Strategy First do odsprzedania praw do tak znamienitej serii.”
    To jeszcze nie musiało oznaczać, że DIII będzie grą słabą. Dla mnie największym chyba rozczarowaniem jest to, że DIII utraciło klimat. Graficznie gra przypomina rosyjskie hack&slashe z brudnawą grafiką, a zmiana w systemie walki kompletnie mnie nie przekonuje. Żałuję zakupu DIII, powinienem po prostu zagrać raz jeszcze w Disciples 2 i to byłoby najlepszym rozwiązaniem.

  2. Dzięki za ostrzeżenie. Strasznie długo czekałem na trzecią część, teraz o mały włos jej nie kupiłem… Widzę, że to, co przyciągnęło mnie do tej serii lata, lata temu, gdzieś się ulotniło. Klątwa Mortiis, czy co… Szkoda. Wracam do „dwójki”.

css.php