Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

7.10.2009
środa

„Blood Bowl” – recenzja gry

7 października 2009, środa,

PIŁKĄ I MŁOTEM

Zamiana zaprawionych w boju orków, elfów czy krasnoludów w uganiających się za piłką sportowców jest na tyle zaskakującym i zabawnym pomysłem, że aż dziw bierze, iż Terry Pratchett nie wykorzystał go w jednej ze swoich książek. W rzeczywistości jednak ta dosłownie zabójcza dyscyplina trafiła do innego uniwersum: mrocznego i brutalnego świata Warhammera. Stało się to za sprawą Jervisa Johnsona, który ponad dwadzieścia lat temu stworzył dla Games Workshop bitewną grę planszową „Blood Bowl”. Była to pełna czarnego humoru strategia turowa, parodiująca amerykański futbol. Zasady były proste: zdobyć jak najwięcej przyłożeń i uniemożliwić zrobienie tego przeciwnikowi, albo po prostu, co bardziej odpowiadało duchowi walki uczestniczących w meczach istot, wyeliminować wszystkich oponentów, raniąc ich lub zabijając.

Pomysł okazał się na tyle interesujący, że gra doczekała się kilku edycji, w międzyczasie ewoluując i rozbudowując swoje zasady. W oparciu o ostatnią, piątą wersję, Cyanide Studios stworzyło grę wideo, która jest kolejną próbą przeniesienia na ekrany komputerów tej zabawnej strategii.

Screen z gry Blood Bowl
Screen z gry Blood Bowl

Otóż historia jej powstania jest nie mniej interesująca od niej samej. W 2004 roku wspomniane studio stworzyło „Chaos League”, produkcję, w której fantastyczne istoty walczyły o zwycięstwo w sporcie inspirowanym amerykańskim futbolem. Brzmi znajomo? I słusznie. Jak się bowiem okazało, zbieżność rozwiązań z produktem Games Workshop była nieprzypadkowa, co fani Blood Bowl skwapliwie udowadniali, wyszukując kolejne podobieństwa dotyczące nie tylko stylu rozgrywki czy istot uczestniczących w meczach, lecz także szczegółowych zasad. W efekcie Cyanide znalazło się w nie lada tarapatach. Sprawę pomiędzy Games Workshop i deweloperem rozstrzygnięto polubownie, najprawdopodobniej dlatego – co widać z perspektywy czasu – że brytyjski wydawca zwietrzył niezły interes. Dlatego też wspaniałomyślnie „zapomniano” (nie obeszło się oczywiście bez finansowej „pomocy” w wywołaniu tej przydatnej amnezji) o plagiacie, a producentowi w ramach rekompensaty powierzono stworzenie w pełni licencjowanego produktu.


Edycja planszowa Blood Bowl. Zdjęcie ze strony oficjalnej producenta.

Na Blood Bowl składają się w rzeczywistości dwie gry. Jedna będąca dość wiernym przeniesieniem klasycznych zasad planszówki do komputerowej strategii turowej oraz druga, adaptująca je na potrzeby strategii czasu rzeczywistego, w myśl zasady, że współcześni gracze lubią, gdy dużo się dzieje. O ile pierwszy tryb potrafi wciągnąć i dostarczyć godzin niezłej zabawy, o tyle drugi jest frustrującym przykładem na to, że nie zawsze to, co wychodzi w turówkach, musi sprawdzić się w gatunku RTS. Chaos panujący na ekranie (nie mylić z drużyną Chaosu) nie pozwala w pełni wykorzystać potencjału „Blood Bowl”. Wystarczy jednak przełączyć się na tryb klasyczny, turowy, by móc w pełni cieszyć się z oferowanych przez grę możliwości.

 

Głównym trybem w „Blood Bowl” jest kariera, w której prowadzimy własną drużynę do zwycięstwa, dbając o rozwój jej zawodników. Wśród nich możemy natknąć się na ludzi, orków, krasnoludy, skavenów, leśne elfy oraz inne rasy doskonale znane miłośnikom Warhammera (w klasycznym dla tego świata konflikcie). Różnice między nimi dotyczą głównie cech fizycznych, które z kolei przekładają się na strategię rozgrywki. O ile bowiem orki czy krasnoludy nastawione są na walkę i parcie przed siebie niczym czołgi, o tyle gobliny czy skaveni korzystają ze swojej szybkości, by manewrować między ociężałymi osiłkami. Ciekawie wygląda też współpraca między dużymi i małymi zawodnikami. Możliwa jest na przykład sytuacja, gdy większy i wolniejszy wojownik chwyta małego, zwinnego biegacza i ciska go przez boisko, drastycznie zmniejszając dystans, jaki jego towarzysz musi przebyć w celu zdobycia przyłożenia.

Screen z gry Blood Bowl
Screen z gry Blood Bowl

Niestety dostosowanie odpowiedniej strategii do zawodników dotyczy głównie żywych graczy. Sztuczna inteligencja nie najlepiej sobie radzi z tym zadaniem. Dochodzi przez to do zabawnych sytuacji, gdy tchórzliwe z natury skaveny nacierają na przeciwników niczym stado orków, a z kolei orki próbują lawirować z piłką, nie zważając na to, że szybkość nie jest bynajmniej ich atutem. Jakby tego było mało, sama taktyka komputera dość szybko staje się przewidywalna, przez co prędzej czy później (raczej prędzej) pozostaje zaprosić znajomego na mecz czy dwa.

Screen z gry Anno 1404
Screen z gry Blood Bowl

Grę cechuje przyzwoita oprawa graficzna; zawodnicy zostali nieźle oddani, podobnie jak lokacje, które dzięki swojemu zróżnicowaniu prędko się nie znudzą. Twórcy zdawali się jednak oszczędzać na animacjach postaci, przez co dość szybko oglądane akcje zaczynają się powtarzać. Sam interfejs prezentuje się schludnie, choć nieco odstaje od obecnych standardów. Przede wszystkim daleko mu  do intuicyjności; zanim gracz zrozumie co i jak, musi się nieźle naklikać. Na szczęście w grze zawarto samouczek, który pozwoli pokonać tę barierę. Istnieje jednak obawa, że przez skomplikowanie interfejsu tytuł na starcie odstraszy od siebie graczy, którzy wcześniej nie mieli do czynienia z tego typu strategiami.

Screen z gry Blood Bowl
Screen z gry Blood Bowl

Krótko mówiąc, Blood Bowl jest całkiem udaną grą przeznaczoną dla wybranej grupy odbiorców. Entuzjaści oryginalnej planszówki będą wniebowzięci, miłośnicy Warhammera (szczególnie bitewnego) też pewnie nie pozostaną wobec niej obojętni, a fani strategii turowych, pragnący odpocząć od powagi bitewnych pól, mogą z przyjemnością spędzić kilka wieczorów na nie mniej interesującej, ale niewątpliwie bardziej zabawnej rozrywce. Pod warunkiem, że zamiast z komputerem zmierzą się z żywym człowiekiem.

Artur Falkowski

Ocena: 75%
 

0% 100%

Zalety: Prawdziwa gratka dla fanów planszowej edycji Blood Bowl i świata Warhammera; odejście od schematu poważnych strategii; unikalne połączenie futbolu amerykańskiego i konwencji fantasy.

Wady: Chaotyczny tryb rozgrywki w czasie rzeczywistym; niedopracowana AI; nieintuicyjny interfejs, niestrawny dla początkujących graczy.

Dla rodzicówGra przeznaczona jest dla odbiorców starszych (klasyfikacja PEGI 16+); jest z jednej strony brutalna, a z drugiej dość skomplikowana w obsłudze

Wymagania sprzętowe Blood Bowl: Procesor Core 2 Duo 2.13 GHz, 2 GB pamięci RAM, karta grafiki 256 MB (GeForce 8800 lub lepsza), 3 GB HDD, Windows XP SP2/Vista.

Blood Bowl, gra sportowa, od lat 16 (PEGI 16+), w polskiej wersji językowej. Producent: Cyanide Studios, dystrybutor: CD Projekt. Cena: 99,90 zł.
 

Polecamy także:

Fuel

Demigod

 „Defense Grid: The Awakening

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 4

Dodaj komentarz »
  1. Terry Pratchett już pracuje nad tym karygodnym niedopatrzeniem 😉 http://www.pratchett.pl/terry,pratchett,76,unseen-academicals.html

    pozdrawiam

  2. A w zamierzchłych latach ’90 w Polsce była do kupienia podróbka gry planszowej, nazywała się bodajże Troll Football?

    🙂

  3. Szczerze mówiąc, nie miałem okazji zagrać, ale biorąc pod uwagę historię pamiętnej „Magii i Miecza” i „Talizmanu”, nie jestem zaskoczony. 🙂

  4. A ja zagrałem około 100 meczy na planszy i ponad 1000 na fumbbl, to moje staty 475/139/264 , pierwsza wartość to win, druga, remis, a trzecia wiadomo.
    Na widok gry cyanide już mi cieknie ślinka, ale jak na razie w tej grze brakuje niektórych zespołów, czekam jak na razie na update.
    Z tego co wiem, to nie ma Dark Elfów, Elfów Pro, Vampire, High Elfs, więc jak na razie nie ma co wydawać pieniedzy na niepełną wersję.
    Słyszałem też, że właśnie tryb RTS jest mało atrakcyjny, za to efekty wizualne powalają. Graficznie może i słabo jak na te czasy, mimo to mraaaaaauuu ; ]

css.php