Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

26.03.2010
piątek

„Darksiders” – recenzja gry

26 marca 2010, piątek,

Screen z gry DarksidersGOD OF WAR SPOTYKA ZELDĘ

„W grach wymyślono już wszystko”. Ten utarty frazes pojawia się z różną częstotliwością w branżowej publicystyce i dyskusjach. Patrząc na rynek gier wideo, w którym sztampa wyraźnie góruje nad innowacyjnością, można odnieść wrażenie, że wiele w tym zdaniu prawdy. Gdy jednak  pojawiają się produkcje, które pomimo dużej wtórności zyskują sobie sympatię odbiorców,  mamy okazję zadać pytanie – czy świeży pomysł jest warunkiem koniecznym dla dobrej gry, skoro gracze najbardziej lubią te rzeczy, które są już im znane? Właśnie jedną z takich produkcji jest „Darksiders”.

„Darksiders” to tytuł pełnymi garściami czerpiący z wcześniejszych dokonań twórców gier, momentami ocierając się wręcz o plagiat. W pierwszej kolejności do głowy przychodzą „God of War” i „Devil May Cry”, z których zapożyczono system walki, oraz „Zelda: Ocarina of Time”, skąd wręcz skopiowano pomysły na gadżety oraz sklepik. Do tego należałoby jeszcze dodać „Portal” i „Soul Reavera”. Twórcy ze studia deweloperskiego Vigil wybrali z każdej z tych gier najlepsze elementy i… et voila. Hit murowany?

Screen z gry Darksiders

Historia przedstawiona w grze obraca się wokół typowego konfliktu między niebem a piekłem, podlanego apokaliptycznym sosem. Po eonach wojen, pomiędzy zwaśnione strony wkracza Rada, która działając poprzez swoich egzekutorów – Czterech Jeźdźców Apokalipsy – zmusza zwaśnione strony do zawarcia paktu o nieagresji. Gwarantem kruchego pokoju ma być siedem pieczęci, a ich złamanie oznaczałoby koniec świata. Mniej więcej w tym samym czasie powstaje Królestwo Ludzi, które w ostatecznej konfrontacji miałoby stanowić jedną ze stron. Mija kilka tysięcy lat i, zgodnie z logiką takich opowieści, wojna między anielskimi zastępami a demonami wybucha na nowo, a ludzkość zostaje zmieciona z powierzchni Ziemi. W tym momencie do akcji wkraczamy my, wcielając się w Wojnę – jednego z Jeźdźców, a naszym zadaniem jest ukaranie tych, którzy są odpowiedzialni za cały bałagan. Jak się wkrótce okaże, nie wszystko jest takie, jakim się na pierwszy rzut oka wydaje.

 

Fabuła nie jest najważniejszym elementem „Darksiders”, ale poprzez cut-sceny tworzy świetny klimat. Również dzięki przerywnikom filmowym poznajemy jeden z najmocniejszych punktów gry – voice-acting. Do nagrywania głosów zatrudniono między innymi Marka Hamilla, u nas znanego głównie z roli Luka Skywalkera, a na zachodzie cenionego  ze względu na wybitne umiejętności głosowe (jego dziełem jest między innymi świetny Joker z „Batman: Arkham Asylum”). Patrząc na warsztat pracy tego aktora, śmiem twierdzić, że nasi rodzimi artyści mogliby się od niego wiele nauczyć, gdyby tylko praca przy podkładaniu głosów do gier w Polsce nie była zwykłym chałturzeniem…

Screen z gry Darksiders

Graficznie „Darksiders” prezentuje się bardzo solidnie. Modele postaci zostały dopracowane, a ich ruchy wyglądają naturalnie. Na szczególną uwagę zasługuje animacja wierzchowca Wojny – z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to najlepiej odzwierciedlony koń jakiego kiedykolwiek widziałem w grach wideo. Niestety, jak na dość ponury, postapokaliptyczny klimat, plansze oraz postaci są odrobinę zbyt kolorowe. Doskonałym tego przykładem jest sam Wojna, który przypomina Czerwonego Kapturka na sterydach. Prawdziwie mroczny wygląd nasz protagonista zyskuje po zdobyciu Zbroi Otchłani, ale zebranie wszystkich jej części możliwe jest dopiero pod sam koniec gry. Poza tym drobnym mankamentem „Darksiders” to prawdziwa uczta dla oka.

Screen z gry Darksiders

Walka jest solą „Darksiders” . Pan Wojna dysponuje sporą gamą ruchów, którą dodatkowo można poszerzać o nowe ciosy, nabywając je w demonicznym sklepiku. Nie mogło oczywiście zabraknąć spektakularnych finiszerów, choć tym razem producenci zrezygnowali z quick time eventów na rzecz bardziej uproszczonego systemu. Po zadaniu odpowiedniej liczby obrażeń wystarczy nacisnąć jeden guzik na padzie, a Wojna wykończy osłabionego przeciwnika potężnym ciosem krytycznym. Dla niektórych zapewne będzie to wada, ale w moim przekonaniu wyszło to grze na dobre. Przy okazji warto wspomnieć o jednej rzeczy – weterani powinni z miejsca rozpocząć rozgrywkę na poziomie trudności „apokaliptycznym” (odpowiednik „hard”). W innym wypadku „Darksiders” stanowić będzie bardzo niewielkie wyzwanie, a sytuacje, w których trzeba się trochę namęczyć,  można policzyć na palcach jednej ręki. Bossowie, choć groźni z wyglądu, są w rzeczywistości bardzo słabi i nawet casualowy gracz powinien wciągnąć ich nosem.

Screen z gry Darksiders

Ze względu na otwartą formułę świata, do niektórych miejsc zawitamy więcej niż raz. W trakcie zabawy odwiedzimy szereg lochów, z których każdy jest swego rodzaju łamigłówką, do rozwiązania której będziemy potrzebować zdobytych po drodze gadżetów i odrobiny pomyślunku. Jak na grę akcji, poziom zagadek stoi na wysokim poziomie, choć prawdziwy pazur „Darksiders” pokazuje dopiero pod sam koniec, gdy w nasze ręce wpada gadżet o nazwie „voidwalker”, czyli urządzenie pozwalające tworzyć portale, identyczne jak w…  „Portalu” studia Valve. Niestety, pomimo barwnego otoczenia i fajnych łamigłówek, przez większość rozgrywki towarzyszy nam odczucie powtarzalności. Zarówno wnętrza jak i otwarte przestrzenie bywają do siebie łudząco podobne, przez co tzw. backtracking (wracanie do wcześniej odwiedzonych miejsc celem zebrania wszystkich bonusów) jest nudny i męczący.

Screen z gry Darksiders

Pomimo szeregu drobnych mankamentów, „Darksiders” to pozycja ponadprzeciętna. Jej największą zaletą jest wybitna grywalność. Walka nie jest specjalnie wymagająca, można więc skupić się wyłącznie na czerpaniu z rozgrywki przyjemności. W dobie gier, które braki w jakości nadrabiają nakręconym wokół nich hypem, „Darksiders” to prawdziwa perełka – przemyślana, wciągająca i zgrabnie łącząca wszystkie zapożyczone elementy. Proponuję więc zapomnieć na chwilę o tym, że niedawno na rynku pojawił się kolejny „God of War” i zanurzyć się w postapokaliptycznym świecie „Darksiders”. Warto.

Andrzej Jakubiec

Ocena: 85%

0% 100%

Zalety: ogromna grywalność, zagadki, voice-acting, niezła warstwa fabularna.

Wady: powtarzalność lokacji i nudny backtracking, oprawa wizualna miejscami nie przystająca do klimatu, zbyt proste walki z bossami.

Dla rodzicówGra otrzymała klasyfikację PEGI 18+ ze względu na dużą dozę zawartej w niej przemocy.

Darksiders, gra zręcznościowa/akcja na konsolę PS3 i Xbox 360, od lat 18 (PEGI 18+). Deweloper: Vigil Games, polski wydawca: CD Projekt; platforma: PS3 i Xbox 360; cena wersji PS3: około 200 zł.

Polecamy także:

„God of War III” – recenzja gry

„Star Wars: The Force Unleashed” – recenzja gry

„Batman: Arkham Asylum” – recenzja gry (PC)

„Demigod” – recenzja gry    

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 2

Dodaj komentarz »
  1. Chyba trzeba będzie sie zainteresować się tą grą po wyjściu wersji PC – o ile nie okarze się kiepskim portem, co ostatnio niestety jest normą (z małymi wyjątkami).

  2. @Simplex
    Ucieszyła mnie wiadomość o wydaniu pc – tyle autor komplementów tej grze prawi. Mam tylko nadzieję, że te łamigłówki będą trudniejsze niż zwykle.
    JMD

css.php