BAŚŃ O DZIEWCZYNIE, CO ŚMIERCI SIĘ NIE BAŁA
RPG to zabawa dla hardkorów i trzeba mieć sporo odwagi, by stworzyć grę, która przeciwstawia się podstawowym założeniom gatunku. Twórcy z niemieckiego studia DECK 13 okazali się być ludźmi o śmiałych sercach. Ich „Venetica” wzbudza mieszane uczucia, ale na tle licznych erpegów eksploatujących quasi tolkienowską fantasy prezentuje się nadzwyczaj oryginalnie.
Świat Scarlett, bohaterki „Ventiki”, ślicznej, młodej i nieco naiwnej dziewczyny, wali się w mgnieniu oka. Urokliwe włoskie miasteczko, w którym toczyło się jej spokojne życie zostaje napadnięte przez tajemniczą sektę zabójców – ginie wielu ludzi, wśród nich jej ukochany Benedykt, młodzieniec marzący o wstąpieniu w szeregi elitarnego Zakonu Tajnej Pieczęci. Scarlett, dzięki poświęceniu Benedykta, uchodzi z życiem. Musi jednak opuścić dom, bowiem mieszkańcy miasteczka właśnie ją obwiniają za najazd. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że mają rację – to właśnie ona była celem morderców. Jej jedynym grzechem jest niezwykłe pochodzenie, którego dziewczyna nie była świadoma. Scarlett jest bowiem córką niejakiego Ponurego Żniwiarza, narodzoną przed objęciem przez ojca jego straszliwej funkcji.
Screen z gry „Venetica”
Teraz, jako istota jednocześnie śmiertelna i nieśmiertelna, musi, nawet wbrew woli, pomóc ojcu przywrócić równowagę, zagrożoną przez Nieumarłą Piątkę – magów, pragnących przywłaszczyć sobie władzę nad śmiercią. Scarlett ma też inną, bardziej osobistą motywację – wizyta w zaświatach jest jej jedyną szansą, by znów spotkać Benedykta. Tak rozpoczyna się pełna niebezpieczeństw, ale ekscytująca podróż naszej bohaterki, zmieniającej się powoli z zagubionego dziewczęcia w groźną wojowniczkę.
Najbardziej charakterystyczną cechą „Venetiki” jest jej baśniowy klimat, na który składają się w równiej mierze opowiadana tu historia (która potraktowana bardziej serio stałaby się zupełnie niestrawna), świetna, choć skromnie zaaranżowana muzyka i nade wszystko wykreowany świat. Graficy DECK 13 świadomie zrezygnowali z „fotorealizmu” – zamiast drobiazgowo odtwarzać siatkę weneckich ulic i kanałów oraz kopiować architektoniczne detale, poprzestali jedynie na wyraźnej i łatwej do zidentyfikowania inspiracji. I tak most łączący Wenecję ze stałym lądem ma wymiary zbliżone do Golden Gate, budynki w dzielnicy Arsenału pną się pod samo niebo, a stojąca w lagunie ogromna perska galera ma gabaryty transatlantyku. Podobnie jest z postaciami, scharakteryzowanymi przez jedną, wyraźną fizyczną cechę – kupcy są brzuchaci, piękne kobiety głęboko wydekoltowane, rycerze i łotrzy to postawni mężczyźni o kwadratowych szczękach. Ponadto, co z resztą świetnie wpisuje się w baśniową konwencję, postacie są jednowymiarowe, dobre albo złe, dzięki czemu zwykle od razu wiemy, z kim mamy do czynienia.
Screen z gry „Venetica”
Kolory „Venetiki” są pastelowe, łagodne i lekko rozmyte, więc ekrany przypominają raczej ilustracje z książki dla (trochę starszych) dzieci. Licznych potworów, z którymi przyjdzie nam się mierzyć, również trudno się bać – twórcy „Venetiki” zrezygnowali z dosłowności i typowej dla horrorów metody „diabeł z pudełka”, ograniczając się do zamykania perspektywy i podkreślania klimatu muzycznym podkładem.
Inaczej niż zwykle w cRPG, Scarlett jest bohaterką podróżującą i walczącą samotnie – w momentach konfrontacji polegać może jedynie na sobie. I słusznie, bo twórcy wyposażyli ją w imponujący zestaw narzędzi i umiejętności. Podstawową bronią „Venetiki” jest „księżycowe ostrze” – jedyne z całego arsenału, którym pokonać możemy istoty „nie z tego świata”. Z czasem, dzięki wyposażaniu w „magiczne klejnoty” nabiera ono coraz większej wartości. Z kolei do walki z licznym zastępem przeciwników „z tego świata” służą nam miecze, topory oraz włócznie – musimy używać wszystkich, bowiem niektóre rodzaje przeciwników okazują się zupełnie niewrażliwe na pewne rodzaje broni. Podróżując po świecie „Venetiki” możemy zdobyć (w walce) lub nabyć (za ciężkie pieniądze) coraz potężniejsze narzędzia. Część z nich ma specjalne właściwości – istnieją miecze, dzięki którym regeneruje się zdrowie bohaterki, czy topory podnoszące poziom energii umysłowej, niezbędnej do rzucania zaklęć. Samo posiadanie broni to za mało – aby efektywnie z niej korzystać, trzeba też posiąść odpowiednie umiejętności. Już w pierwszej części gry bohaterka musi zdecydować, do której z trzech weneckich gildii będzie należeć. Dokonany przez nią wybór w dużym stopniu zdeterminuje zarówno sposób walki (gildie mają tajemnice, odkrywane tylko członkom), jak i perspektywę opowiadanej historii. I tak miłośnicy magii powinni zawrzeć bliższą znajomość z nekromantami, zaś dla zwolenników rozwiązań siłowych idealny będzie Zakon Rycerzy Tajnej Pieczęci św. Antoniego w Zbroi Płytowej, którego członkowie wyznają zasadę, że nie należy mieć litości dla pokonanych, a najlepszą pomocą w walce jest uwolniony gniew (i niech św. Antoni, patron poszukiwań rzeczy zagubionych, pomoże odnaleźć rozum temu, kto to wymyślił…).
Screen z gry „Venetica”
Niektóre postacie mogą nauczyć Scarlett jak blokować, łączyć ataki w kombinacje, zadawać ciosy krytyczne. Nie ma tych umiejętności wiele, ale połączone z unikami i kontrami tworzą w sumie całkiem efektowny, łatwy do opanowania i wydajny system walki. Gracz nie powinien mieć kłopotu z pokonaniem pojedynczego przeciwnika, szczególnie, gdy mamy dość przestrzeni na bardziej złożone manewry (można go też w ostateczności zaklikać). Zazwyczaj jednak nie jest tak łatwo – wrogowie najczęściej walczą trójkami, a w podziemiach, korytarzach i wąskich uliczkach jest zbyt mało miejsca na uniki i przewroty. Czasem na naszej drodze staną też oponenci mający status mistrzów – lepiej uzbrojeni i zdecydowanie groźniejsi. Jednak jeśli dobrze poprowadzimy bohaterkę, Scarlett rozdzieli napastników, co znacznie ułatwi sprawę. Potwory w „Venetice”, bez wyjątku mało inteligentne stworzenia, sprawią nam mniej kłopotu – groźne mogą być dopiero w większej grupie. Ale tą umiejętnością bohaterki, która w największym stopniu wpływa na mechanikę walki, jest najcenniejszy dar mrocznego ojca bohaterki, czyli możliwość płynnego przechodzenia ze świata żywych do „świata zmierzchu”, dzięki czemu Scarlett może uciec od zbyt silnego przeciwnika lub, po prostu, uniknąć konfrontacji. Nagromadzona „energia zmierzchu” pozwala jej również w wypadku niepowodzenia powstawać z martwych.
Screen z gry „Venetica”
Świat „Venetiki” to przede wszystkim wirtualna Wenecja – to tu toczy się najważniejsza część historia. Miasto podzielone jest na kilka oddzielnych lokacji (Przedmieścia, Stare Miasto, Dzielnica Arsenału, Nabrzeże). Dostęp do nich zdobywamy w miarę rozwoju opowieści. Każda wygląda nieco inaczej, każda też na swoją wewnętrzną geografię. Pod ulicami rozciągają się katakumby – niebezpieczne i mroczne, okupowane przez potwory i demony, z którymi bohaterka będzie musiała się zmierzyć, by wykonać część zadań. Scarlett może też wspinać się na dachy, ale (szczęśliwie dla gry) mechanika przemieszczania się po nich w niczym nie przypomina „Assassin’s Creed”.
Screen z gry „Venetica”
Twórcy przygotowali nam jednak niespodziankę – kiedy już oswoimy się na dobre z miastem, rozwój wypadków zmusi nas do zamorskiej podróży. W tym, doczepionym nieco na siłę epizodzie, stoczymy walkę z należącą do „nieumarłej piątki” afrykańską księżniczką. Zasadom politycznej poprawności stanie się zadość – to jedyny pojedynek z bossem, który nie zakończy się jego zniszczeniem. Miałem wrażenie, że afrykański level łamie narrację i zasady rozgrywki ustanowione przez twórców, choć przyznaję, że na chwilę pozbawia bohaterkę (i gracza) poczucia wszechmocy i zupełnej bezkarności. Jest on jednak, szczególnie na tle przepięknej Wenecji, ubogi graficznie. Ci, którzy dotrą do tego momentu, zapewne z ulgą przyjmą możliwość powrotu do miasta kanałów.
Screen z gry „Venetica”
Niestety, program ma kilka wad, które mogą skutecznie do niego zniechęcić. Liczne przenikalne obiekty i przezroczyste tekstury stanowią tylko estetyczny dysonans, ale są i poważniejsze problemy – znikające przedmioty (i to takie, które mają kluczowe znaczenie dla rozgrywki), postać Scarlett potrafi skutecznie zablokować się pomiędzy ścianą a drabiną (pomaga tylko ponowne wgranie zapisu), w ciasnych pomieszczeniach kamera uniemożliwia nam kontrolowanie postaci. Raz nawet udało mi się „wpaść pod grę” i oglądać ją z perspektywy komputerowego potępieńca. Przede wszystkim jednak widać wyraźnie, że możliwości silnika nie nadążają za wyobraźnią grafików – program radzi sobie dość dobrze z generowaniem zamkniętych lokacji, ale otwarte przestrzenie wyglądają znacznie poniżej oczekiwań – brak tu detali, duże obiekty składają się z małej liczby wielkich brył, no i gra tnie się niemiłosiernie.
Screen z gry „Venetica”
Trudno nie polubić pełnej wdzięku Scarlett, urzeka baśniowy klimat opowiadanej historii. Środowisko i zamieszkujący je bohaterowie tworzą spójną i przekonującą wizję nieco nierealnego, zupełnie niehistorycznego i… ładnego świata. „Venetica” daje wytchnienie – idąc pod prąd obowiązującej modzie na krwawe i napuszone gry o złowrogich konspiracjach i międzynarodowych spiskach. To cRPG w wersji soft, który miłośnicy dark fantasy raczej powinni omijać z daleka. Reszcie można „Venetikę” polecić, z tym jednak zastrzeżeniem, że liczne błędy programu naprawdę mogą odebrać sporą część frajdy z rozgrywki. Polski wydawca deklaruje, że w styczniu zostanie wydany patch, który zapewne usunie część błędów. Może należy do tego czasu powstrzymać się z decyzją o zakupie „Venetiki”? Bo zagrać w nią z pewnością warto.
Jan M. Długosz
Ocena: 65%
Zalety: Baśniowa konwencja, sympatyczna bohaterka, niezła historia i ścieżka dźwiękowa. Wady: Liczne i irytujące błędy programu, spore wymagania sprzętowe. Dla rodziców: Program otrzymał klasyfikację PEGI 16+. Moim zdaniem, grę oceniono nieco zbyt ostrożnie. Wymagania sprzętowe gry Venetica: Procesor Core 2 Duo 2,6 GHz, 2 GB pamięci RAM dla Win XP, karta grafiki 512 MB (GeForce 8800 lub lepsza), Windows XP/Vista. Venetica, gra cRPG (FPS), od lat 16 (PEGI 16+), w polskiej wersji językowej. Producent: DECK 13, polski dystrybutor: Cenega. Cena: 99,99 zł. |
Polecamy także:
„Drakensang: The Dark Eye” – recenzja gry
16 grudnia o godz. 22:38 45849
To jak się w końcu nazywa ten ukochany, Benedykt czy Wiktor?
16 grudnia o godz. 22:56 45850
Benedykt, oczywiście. Moja pomyłka, przepraszam. Wiktor to główny szwarccharakter Venetiki.
JMD