W LABIRYNCIE
„Shadow Complex” to jedna z tych gier, które nie wnosząc nic nowego do świata elektronicznej rozrywki są źródłem mnóstwa dobrej zabawy. Fabuła? Banał. Rozgrywka? Nic, czego nie można byłoby w różnych proporcjach zobaczyć już wcześniej. Grafika? Jak najbardziej poprawna. A mimo to całość wciąga niesamowicie na kilkanaście godzin. Magia?
Trudno powiedzieć, aby „Shadow Complex” trafiał w swój czas. Tydzień po jego premierze w cyfrowej dystrybucji XBLA ukazał się „Batman: Arkham Asylum” (na trzy wiodące platformy), chwalony między innymi za pół-otwarty świat z masą ukrytych skarbów do okrycia; mniej więcej w tym samym czasie pojawiło się także „Trine„, które uwiodło graczy kolorową grafiką i mechaniką w starym stylu. „Shadow Complex” znajduje się pomiędzy obydwoma tytułami nie tylko chronologicznie – udanie łączy „płaską” perspektywę 2D i stojącą za nią platformówkową mechanikę z odkrywaniem tajemnic rozległego podziemnego kompleksu.
Fabuła sprawia wrażenie, jakby w trakcie produkcji wiejący przez biuro wiatr wywiał przez okno losowe strony skryptu – nie wiadomo, jakie są motywacje złowrogiej, zagrażającej Stanom Zjednoczonym organizacji; dlaczego Jason, główny bohater, tak dobrze radzi sobie z bronią; skąd wziął się na wycieczce razem z Claire; i kim właściwie są Jason i Claire? Intrydze brak suspensu i zwrotów akcji, rozgrywa się jakby na drugim planie. Co dziwne większość z urwanych dialogów nie razi sztucznością i jest całkiem zgrabna, a przynajmniej wybija się ponad standard kina akcji klasy B z lat 90., do których zdają się odwoływać autorzy. Sama historia jest podobno oparta na „Empire” Orsona Scotta Carda, ale owo „oparcie” sprowadza się wyłącznie do wykorzystania licencji i poza ogólnym pomysłem na fabułę naraziło grę na bojkot z powodu homofobicznych wypowiedzi pisarza.
Przy całym fabularnym marazmie „Shadow Complex” proponuje graczowi kolejną opowieść o niemożności ucieczki przed dorosłością i wpadnięciem w wyznaczone przez rodzinę i tradycję koleiny. Wychowany przez ojca-wojskowego Jason nie chce być taki jak on i wybiera własną drogę. Przeznaczenie jednak go dogania. Musi pośpieszyć na ratunek swojej księżniczce. Podczas podróży przez kolejne sektory bazy Jason kolekcjonować będzie coraz potężniejsze elementy uzbrojenia, poddając kolejne reduty swojej iluzorycznej niezależności, aby na końcu stać się super-żołnierzem. Super-samcem.
Nie jestem w stanie z całą powagą stwierdzić, czy „Shadow Complex” powstawał z myślą o przekonaniu gracza do tego, że jedyną słuszną drogą jest droga siły, ale nie da się ukryć, że tym, co napędza grę, jest chęć uczynienia Jasona potężniejszym. Z jednej strony główny bohater zyskuje kolejne przedmioty umożliwiające mu docieranie do będących wcześniej poza jego zasięgiem elementów bazy, z drugiej odnajdywane elementy super zbroi i mocniejsze karabiny sprawiają, że pokonywanie hord strażników staje się coraz łatwiejsze. Gracz nie ma obowiązku podnosić zdecydowanej większości z nich – to od jego decyzji zależy, jak bardzo ułatwi sobie grę. Można wybrać program minimum i zbierać wyłącznie przedmioty niezbędne do eksploracji, m.in. wyrzutnię specjalnej lepkiej pianki, granatnik czy zestaw do nurkowania, jak też chomikować wszystko i obkładać Jasona kolejnymi warstwami pancerza i większymi magazynkami. Cel jest niezmienny – chodzi o uratowanie Claire.
Podobnie jak „Batman: Arkham Asylum”, tak i tutaj gra mimo prowadzenia gracza ciągle za rękę, cały czas pozwala graczowi się zatrzymać i rozejrzeć na boki. Warto – świat „Shadow Complex” to jedna rozległa baza podzielona na kilka sektorów, a kolejne przejścia pomiędzy nimi są odblokowywane wraz z otrzymaniem następnych fragmentów ekwipunku. Czasami nie ma rady – w pewne miejsca nie dostaniemy się bez wysadzania drzwi rakietnicą, innym razem dzięki linie z hakiem będziemy mogli pokonać fragment mapy znacznie szybciej niż wcześniej. Jest to rozwiązanie niemal bliźniaczo podobne do tego z „BAA”, ale autorzy ze studia Chair pokusili o nieco większą ilość skrótów i przeplotów niż miało to miejsce w produkcji Rocksteady. Momentami bywa to nieco problematyczne – raz nieostrożny krok sprawił, że wylądowałem na dnie głębokiego szybu, w wyniku czego, pomimo poręcznej mapy, zgubiłem się na dobrą godzinę. Kilka godzin później, gdy już wyposażyłem Jasona we wszystkie gadżety, poruszanie się po bazie przestało być dla mnie problemem – byłem panem przestrzeni. Ta świadomość daje masę satysfakcji.
Przemierzając korytarze Kompleksu Cieni trudno jednak oprzeć się żalowi, że studio Chair zaplanowało grę z myślą o wyłącznie jednym sposobie rozwiązywania starć ze strażnikami – siłowym. Rozbudowane podziemia aż proszą się, aby umożliwić bardziej skryte poruszanie się po nich – chowanie się w, no właśnie, cieniach, omijanie siepaczy bezimiennego wroga kanałami wentylacyjnymi, ciche pozbywanie się pojedynczych przeciwników. To byłoby nawet logiczne, zważywszy fakt, że na początku Jason uzbrojony jest wyłącznie w pistolet, a przecież przeciwko sobie ma całą bazę. Nie zważając na to główny bohater po prostu wbiega do pomieszczenia i strzela do wszystkiego, co się rusza. Ewentualnie, jeżeli wiadomo dokąd iść i nie ma się chwili do stracenia, można po prostu przez kolejne pomieszczenia przebiec, ignorując strażników. Ben Croshaw pokazał w „Trilby the Art of Theft” jak wciągające może być skradanie się w dwóch wymiarach i szkoda, że Chair postawiło na bardziej wybuchową rozgrywkę.
Przygotowany przez studio podziemny kompleks nie robiłby takiego wrażenia, gdyby nie wykorzystany przy produkcji gry silnik Unreal Engine. Jest on znany z takich trójwymiarowych tytułów jak „Mass Effect”, „Bioshocka”, „Gears of War” czy właśnie „Batman Arkham Asylum”, więc gracze wiedzą mniej więcej, jakie cuda można przy jego użyciu stworzyć. Podejście Chair jest o wiele skromniejsze – kamera w większości przypadków jest statyczna, Jason porusza się w lewo, prawo, podskakuje, spada – zupełnie jak w klasycznych grach 2D. Odmianą jest to, że czasem przeciwnicy nadbiegają i strzelają do Jasona z niedostępnego dla niego przejścia w głębi, a gdy dojdzie do walki wręcz, kamera dokonuje efektownych obrotów, aby pokazać poszczególne ciosy. Na pierwszym planie widać wszystko to, na co można wbiec, chwycić się i wspiąć, a na drugim – inne pomieszczenia kompleksu, jak hale montażowe, laboratoria czy zalesione góry. Takie rozwiązanie umożliwiło Chair większe urozmaicenie świata, dzięki czemu cała baza jest pełna cieszących oko szczegółów. Ostatecznie jest to Unreal Engine, więc wszystko wygląda po prostu zgrabnie. No, prawie wszystko – otwierająca grę scena zamachu na wiceprezydenta rozśmiesza swoją nieporadnością. Widok stojących w miejscu jak kołki ochroniarzy ostrzeliwujących stojących naprzeciwko nich terrorystów rozczula podobieństwem do seriali w rodzaju „Strażnik Teksasu” czy „Drużyna A”.
Jak na razie „Shadow Complex” dostępny jest jedynie w cyfrowej dystrybucji XBLA, za mniej więcej 40 złotych, co wydaje się doskonałą ceną w stosunku do jakości. To porządny, rozrywkowy, bezpretensjonalny tytuł. Kilkanaście godzin zabawy na różnych poziomach trudności, a do tego krótki tryb wyzwań dla wyjątkowo zaangażowanych. Recepta na kilka przyjemnie spędzonych wieczorów, albo jeden szalony dzień dla tych o słabszym charakterze.
Konrad Hildebrand
Ocena: 60%
|
0% | 100% |
Zalety: wciągająca rozgrywka, ciekawa koncepcja graficzna.
Wady: miałka fabuła, miejscami irytujące celowanie.
Dla rodziców: Brak nam danych, ale przeczytajcie Państwo recenzję.
Wymagania sprzętowe Shadow Complex: Xbox 360.
Shadow Complex, gra akcji/zręcznościowa. Producent: Chair Entertainment, dystrybuowane przez: Xbox Live Arcade. Cena: około 40 zł.
Polecamy także:
20 grudnia o godz. 20:49 45951
60% dla najlepszej gry z Xbox Live Arcade?! Droga Polityko, wymieńcie tych swoich żałosnych redaktorów, bo jak na razie macie w swoim gronie jedynie osoby kompletnie nieznające się na branży growej.
21 grudnia o godz. 9:00 45958
Być może najlepsza gra na xbox live zasługuje na taką właśnie ocenę.
Zwracam uwagę, że poza ramką z oceną jest też tekst – powyżej. Przeczytanie go i krytyczne odniesienie się do zawartych w nim tez ułatwia ewentualną dyskusję. Bez tego, taki post jest po prostu trollowaniem.
JMD
21 grudnia o godz. 10:50 45960
Pragnę zwrócić uwagę, że tekst przeczytałem i dodatkowo nie pokrywa on się zbytnio z oceną końcową. Czy naprawdę myśli Pan, że gra zajmująca 1GB i wyceniona na jedynie 1200 MS Points będzie miała grafikę porównywalną z „Girsami”, czy „BioShockiem”? Ta gra zapowiada, że wreszcie może nastąpić renesans dla side-scrollowanych shooterów pokroju starych „Metroidów”.
21 grudnia o godz. 10:57 45961
Nie odniosłem wrażenia, że Autor recenzji wystawił taką ocenę z powodu braków graficznych programu. Ale teraz dał mu Pan przynajmniej szansę, żeby się zaczął tłumaczyć, co nich już sam robi.
Pozdrawiam
JMD
21 grudnia o godz. 13:00 45962
To już kwestia indywidualnego systemu wartości. Dla mnie gra 60/100 jest okej tytułem w którego można zagrać, ale jeśli się tego nie zrobi to świat się nie skończy.
A grafika jest przecież w SC w porządku.
24 grudnia o godz. 15:07 46010
Coś tu nie gra. Po przeczytaniu recenzji spodziewalem sie oceny conajmniej 80/100.
24 grudnia o godz. 15:42 46011
hahaha na metacritic najmniejsza ocena to 7/10 , ale wiadomo polski marny serwis musial dac mniej, bo inaczej nie mnie klikniec i osoby nie znajace sie w ogole na grach nie zarobia na miche 😀
25 grudnia o godz. 8:14 46031
@lmao
A Empire Total War miał na Metacritic średnią 90%, mimo, że gra nie działała.
Internet jest duży, więc szerokiej drogi.
JMD