Na rynku gier wideo nie znajdziemy wielu pozycji tak innowacyjnych jak „Mirror’s Edge”. Szczególnie dziś, kiedy wydawcy starają się unikać ryzyka związanego z wszelkimi nowatorskimi pomysłami.
W niedalekiej przyszłości (niezbyt sprecyzowanej przez twórców), w pewnej metropolii, gdzie każda informacja podlega cenzurze, media pełnią rolę propagandowej tuby, a odrzucenie wolności osobistej jest gwarancją wygodnego bytowania, poza granicą prawa żyją ludzie, którzy powiedzieli „nie” totalitarnemu ustrojowi. Jedną z nich jest Faith, „Sprinterka”, pełniąca rolę posłańca i łączniczki pomiędzy komórkami opozycjonistów. Jej funkcja jest tyleż ważna, co niebezpieczna. Niełatwo jest bowiem przemycać wiadomość w mieście, gdzie każdy krok śledzą oczy Wielkiego Brata.
Pewnego dnia, Kate, bliźniacza siostra Faith (nota bene policjantka, stojąca po przeciwnej stronie barykady) zostaje niesłusznie oskarżona o morderstwo. Bohaterka porzuca wszystkie dotychczasowe obowiązki na rzecz ratowania swojej jedynej rodziny. Pomaga jej Merc, kolega i haker z ruchu oporu, przedzierzgając się w miejskiego nawigatora. To jego głos będziemy słyszeć przez większą część rozgrywki.
Screen z gry Mirror’s Edge
Ciekawy i pomysł, i (do pewnego stopnia) realizacja. W grach typu FPP z reguły wcielamy się w wojownika niosącego zagładę przeciwnikom. W „Mirror’s Edge”, choć strzelanin nie brak, to jednak my jesteśmy zwierzyną, a przeciwnik myśliwym.
Electronic Arts trafiło w dziesiątkę, wykorzystując fabularnie coraz popularniejszy „Le Parkour”. „Sztuka przemieszczania się” jest sportem ekstremalnym, polegającym na błyskawicznym poruszaniu się po zurbanizowanych przestrzeniach z wykorzystaniem wszelkich dostępnych elementów otoczenia. Parkour został stworzony w latach ’70 ubiegłego wieku przez Francuza Davida Belle’a, sam zaś termin ukuł jego przyjaciel Hubert Koundé w 1998 roku. Pojawienie się w następnych latach filmów „Yamakasi – współcześni samurajowie” oraz „13 dzielnica” sprawiło, że ten element kultury francuskich blokowisk został wpuszczony do globalnego obiegu.
Screen z gry Mirror’s Edge
„Parkourowcy” (z franc. „traceurs”) dążą do opanowania sztuki przemieszczania się w każdej sytuacji na terenie ośrodków miejskich (ale i wiejskich). David Belle stworzył bowiem swą „sztukę” bazując na „Parcours du Combattant”, wojskowej metodzie treningowej na torze przeszkód.
Celem sprintera w świecie „Mirror’s Edge” jest przetrwanie i wykonanie zadania, można by się zatem spodziewać, że nie ma tu miejsca ani czasu na zbędne popisy. Trzeba jednak przyznać, że Faith porusza się z wielką gracją, a jej zdolność do wyplątywania się z największych nawet tarapatów została pokazana bardzo efektownie. Co ważne, sterowanie w komputerowej wersji „Mirror’s Edge” (wcześniej bowiem ukazała się na konsole Xbox360 i Playstation 3) zostało rozwiązane w kapitalny sposób. Pad nie jest potrzebny, a trzeba mieć na względzie fakt, że podczas rozgrywki musimy często łączyć kilka manewrów.
Screen z gry Mirror’s Edge
W miejskiej gęstwinie czyhają na naszą antylopę różne drapieżniki. Wśród myśliwych znajdują się m.in. policjanci (najmniej groźni) i funkcjonariusze CPF (City Protection Force) chodzący w lekkich białych pancerzach. Najbardziej groźne są elitarne oddziały łudząco podobne do jednostki SWAT. Osobnicy ci noszą na sobie nie tylko ciężki pancerz, ale i używają różnych ciężkich broni, zaczynając od karabinów szturmowych, a kończąc na CKM-ach.
Ucieczki nie ułatwiają również pojawiający się snajperzy, rywalizujący ze sobą o fraga, jakim ma być Faith. Jeśli dodamy do tego często pojawiające się helikoptery, to wysoki poziom dynamiki rozgrywki mamy zagwarantowany. Gdy wszystkie siły wroga zawodzą, totalitarny reżim jest zmuszony wyciągnąć ostatniego asa w rękawie. Nie będę zdradzać czym jest tajna broń CPF, bo warto to ujrzeć ją na własne oczy.
Screen z gry Mirror’s Edge
Faith prócz tego, że jest świetnym parkourowcem, to jeszcze potrafi się bronić. Umie walczyć wręcz i strzelać. Najsłabszych przeciwników powali kilkoma celnymi uderzeniami pięści lub kopnięciami, a nawet z łatwością ich rozbroić. Wiadomo, że w przypadku zaatakowania od tyłu jest to bułka z masłem, ale w przypadku frontalnej szarży musimy wyczuć moment, gdy przeciwnik będzie chciał nas odepchnąć od siebie. Z reguły na ułamek sekundy broń wroga „zapala się” na czerwono – wtedy szybkim kliknięciem myszki efektownie obezwładniamy prześladowcę. Nie jest to proste, w przypadku nieudanej próby (zwykle po dwóch podejściach) jesteśmy okładani kolbą, tracimy sporą część energii i ostatecznie zostajemy powaleni na ziemię.
Twórcy gry pokusili się o wprowadzenie trybu bullet time – Faith przez krótką chwilę „koncentruje się”, spowalniając tym samym czas, co daje nam większą szansę na sukces w starciu z wrogiem. Przydatne tylko przy rozbrajaniu. Z reguły przed wrogiem musimy uciekać, lecz niekiedy jesteśmy zmuszeni do zmierzenia się z nim. Nie mamy szans w starciu z grupą funkcjonariuszy CPF – wykorzystując teren musimy odseparować od siebie poszczególnych przeciwników i rozprawić się z nimi indywidualnie.
Screen z gry Mirror’s Edge
Fani FPS-ów z pewnością poczują się pewniej, gdy Faith zdobędzie broń. Nie jest ona mistrzynią w strzelaniu, co jednak nie znaczy, że nie wie jak się to robi. Umie nawet posługiwać się ciężkim karabinem maszynowym, a wtedy – drżyjcie przeciwnicy. Są jednak minusy – broń znacząco ogranicza naszą mobilność i zwinność. O ile z pistoletem da się jeszcze pobiegać bez problemów, to w przypadku cięższych gnatów nie jest to już możliwe. Poza tym Faith nie zbiera amunicji – w momencie opróżnienia magazynku dziewczyna automatycznie pozbywa się broni.
Z błędnego przekonania trzeba wyprowadzić tych, którzy sądzili, że „Mirror’s Edge” zaoferuje klimat cyberpunkowy. Fakt, nieco ekscentryczny wygląd bohaterki, design „białych” funkcjonariuszy CPF czy sama wizja totalitarnego świata w społeczeństwie informacyjnym mogła wywrzeć takie wrażenie. Ale nic podobnego – technologia, z jaką mamy do czynienia w grze, jest znana w czasach obecnych.
Screen z gry Mirror’s Edge
Zaskakuje nastomiast klimat gry. Wizualnie miasto przezentuje się na nieskazitelne. Pomijając już piękne panoramy, same ściany budynków, podłogi, a nawet bruk są nieskalanie czyste. Pomieszczenia sterylne, bez grama zanieczyszczeń. Nawet podczas walki zbytnio nie zabrudzimy otoczenia – rozbite szkło co prawda rozsypie się, ale rozstrzelany przedstawiciel aparatu ucisku nie zapaskudzi podłogi.
Przyczyna jest prosta – krew została całkowicie wyłączona! Gra cukierkowymi i jasnymi kolorami czyni miasto pozornie ciepłe w odbiorze. Jego piękno jest oczywiście iluzją, fałszywym zwierciadłem. Ruch oporu żyje na jego krawędzi i zna prawdziwą, mroczną naturę metropolii. W całej tej nieskazitelnej otoczce pojawiają się również elementy bardziej wyraziste, np. komiksowe cut scenki. Dobór bardziej mrocznej kolorystyki dobrze kontrastuje z tym, z czym mamy do czynienia w głównej osi rozgrywki.
Screen z gry Mirror’s Edge
Niestety, scenariusz nie jest tak dobry, jak można by się spodziewać. Proste i oczywiste błędy w rozwiązaniach fabularnych typu „zabili go i uciekł”, tej zmory hollywoodzkich produkcji, dotknęły i „Mirror’s Edge”. Scenariuszową pustkę potęgują papierowe postacie, co w połączeniu z przesadnie sterylnym klimatem jest drażniące.
Bohaterowie są jak wycięci z jednego szablonu – wyluzowani i obojętni. Irytację pogłębia fatalny polski dubbing, tym bardziej, że nie mamy możliwości wyboru wersji językowej.
Brak dramatyzmu przez lwią część rozgrywki producent próbuje zrekompensować dynamiką. Niestety – chwilami i ona ulega zawieszeniu. Przykładowo podczas „wielkich ucieczek”, gdy pojawiamy się w pomieszczeniu i zastanawiamy się, jak dostać się do szybu wentylacyjnego ustawionego tak, że z instynktownie i z marszu tego nie wykonamy. Faith usłyszy ponaglenia swego pomagiera by się ruszyła, bo zaraz policja wpadnie, a my wciąż kontemplujemy gdzie mamy się wspiąć a następnie odbić od ściany i tak dalej.
Screen z gry Mirror’s Edge
W takich nerwowych sytuacjach, gdy wielokrotnie podejmujemy akrobatyczne próby pokonania przeszkód, uwidaczniają się drobne, ale jednocześnie drażniące błędy programu. Faith na przykład nie chwyci się czegoś, co ma lekkie zaokrąglenie na brzegach i przez to odrobinę mniejszą średnicę niż jej korpus.
Electronic Arts jest wydawcą na światowym poziomie. Kampanie promocyjne swych produktów przeprowadza w mistrzowski sposób, a ich jakość prezentuje się z reguły całkiem dobrze. Co ważniejsze – ma wiele ciekawych pomysłów, których wielu innych wydawców nie odważyłoby się zrealizować.
Screen z gry Mirror’s Edge
Niestety, zespół EA często swych idei nie potrafi zrealizować w satysfakcjonujący sposób. W „Mirror’s Edge” również to zagubienie i nacisk na formę są łatwo zauważalne. Intensywna rozgrywka i po macoszemu potraktowana fabuła uczyniła grę krótką i bardzo liniową. Fakt, bardzo dobrze rozwiązane sterowanie oraz dynamika rozgrywki znacząco uatrakcyjniają zabawęgrę, ale co z tego?
Nie powrócimy do programu, w którym większość plansz można przejść tylko w jeden sposób. Nie nasycimy się również dodatkowym trybem jej trybem, oferującym wyścig na czas na pojedynczych planszach lub w całej kampanii. Chodzi jedynie o mistrzowskie opanowanie poziomów i ich błyskawiczne przechodzenie. Wszystko to sprawia, że proponowana cena w stosunku do zawartości jest zbyt wygórowana.
Aaron Welman
Zobacz trailer gry:
13 lutego o godz. 19:59 38303
angielską wersję językową można bez problemu odblokować, niesttey jest nie wiele lepsza od polskiej
29 sierpnia o godz. 16:29 43963
mam pytanie …
gdzie można znaleźć tą planszę która jest pokazana na stronie http://www.mirrorsedge.com/ls/pl/index.asp
za odpowiedź będę bardzo wdzięczny 😀
13 sierpnia o godz. 22:36 52776
Nie ma czegoś takiego jak Parkourowiec to debilne określenie wymyślone przez media nawet programy poprawiające pisownie podkreślają jako błąd Faint jest odpowiednikiem Traceuse(kobiety trenującej Parkour) A Traucer to Mężczyzna ehh
9 sierpnia o godz. 22:15 65037
Hm mnie gierka nie zachwyca. Pograłem chwilkę, bo to staroć który jeszcze jako tako chodzi na moim paroletnim komputerze, ale nudnyyyy