ZABÓJCA GWIAZD
„The Force Unleashed 2” – już sam akronim tutułu sugeruje, że nietrudno będzie recenzentowi wyrazić swój stosunek do najnowszego programu LucasArts. I tu zaskoczenie.
Mam wrażenie, że opinię o pierwszej części TFU wyraziłem więcej niż dobitnie. W skrócie – wolałbym, żeby tamta gra w ogóle nie powstała. Ewentualny zysk z wprowadzenia do gier cyklu Gwiezdnych wojen gatunku wdzięcznie zwanego slasherem nie jest wart zniszczenia Kanonu. A Kanon we wszechświecie Star Wars to sprawa traktowana przez fanów ze śmiertelną powagą – nieważne, jak nieprawdopodobny jest wymyślony przez Lucasa wszechświat, ważne, by były respektowane jego reguły. Nic zresztą dziwnego w przywiązaniu fanów do wewnętrznej spójności uniwersum, skoro logiczne ograniczenia wymusił na twórcach sam LucasFilm, badając kanoniczność idących już w setki książek, komiksów, gier. Fundamentem Kanonu są filmy, szczególnie trzy pierwsze; przed powstaniem TFU żadna historia tak zwanego rozszerzonego wszechświata nie mogła zignorować ani jednego słowa wypowiedzianego w Starej Trylogii. W LucasArts uznano jednak, że uniwersum zasługuje na swojego Kratosa, stąd konwencja „megaslashera”, zakładająca istnienie postaci hiperbohatera, który został wprowadzony tak niezgrabnie, że zdemolował całą, przez lata misternie tkaną sieć powiązań i znaczeń mitologii SW.
No, ale mleko się rozlało. Wiedzieliśmy na długo przed premierą, że w drugiej części wystąpi sklonowany (lub wskrzeszony) Starkiller, że mechanika się nie zmieni, a w grze nie pojawią się wyzwania dla szarych komórek. Czy można zatem krytykować TFU 2 za to, że jest tym, czym jest? A jeśli dodatkowo na świadomość recenzenta zadziała efekt nazwany przeze mnie roboczo ujemnym hypem (miłym rozczarowaniem wynikającym z faktu, że gra nie jest aż tak zła, jak wszyscy o niej piszą)?
Załatwmy zatem od razu dwie pierwsze sprawy – tak, twórcy scenariusza mają Kanon w serdecznym poważaniu, i każdy szanujący się fan Star Wars powinien spluwać przechodząc obok reklamy TFU2; tak – TFU2 jest slasherem, i nikt nie znajdzie w grze nawet śladu klimatu i wyzwań z genialnego „Jedi Knight”.
Co więcej – z trudem siląc się na obiektywizm, przyznać muszę, że twórcy nie pozostali głusi na głosy krytyki, i druga część przygód Starkillera różni się dość znacznie od pierwowzoru, i są to zmiany na korzyść.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to szata graficzna programu. Ponieważ grafika była chyba najmocniejszym elementem TFU, trudno było po części drugiej spodziewać się jakiegoś zdecydowanego przełomu. Aż trudno w to uwierzyć, ale jednak TFU2 prezentuje się zdecydowanie lepiej. Może nie na poziomie detalu, bo te są siłą rzeczy podobne, ale nie znajdziemy tu lokacji, które można by uznać za brzydkie (pamiętacie grzybowe pola i jaskinie na Feluci?). Dwa poziomy „technologiczne” (pokład rebelianckiej fregaty Salvation, laboratoria i miasto na Kamino), z wyfroterowaną do połysku podłogą, wyglądają świetnie i spełniają wszelkie wymagania „starwarsowości”. Duża lokacja na planecie Cato Neimoidia jest graficznie nawet nieco za fajna: zawieszone w powietrzu miasto niczym babilońska ladacznica ocieka wręcz purpurą i złotem, dając nam wyobrażenie o złym guście prominentów Federacji Handlowej.
Niezgrabna, choć typowa dla gatunku, mechanika w zasadzie się nie zmieniła – rozgrywka jest bardzo zręcznościowa, polega głównie na przeplatających się: klikaniu klawiszem ataku, skakaniu, użyciu kilku Mocy i powtarzających się z nużącą regularnością QTE. Jak rozumiem, w przypadku slashera nie jest to wada, ale też i żadne wyzwanie. Typów przeciwników jest chyba więcej. Kłopot, szczególnie na początku, mogą sprawić rośli Riot Troopers, wyposażeni w elektryczne pałki z cortosisu (to taki gwiezdnowojenny, odporny na działanie miecza świetlnego minerał, wymyślony przez Thimothy’ego Zahna, autora książkowej „Trylogii Thrawna”), oraz kilka typów nowych droidów bojowych. O szturmowcach nawet nie warto wspominać. Walki z bossami, w tym gigantycznym Gorogiem (przy którym zwykły rancor wygląda jak ratlerek), są, na skutek zmiany perspektywy i mechaniki, najbardziej frustrującymi fragmentami gry. Na szczęście w każdej chwili możemy zmienić poziom trudności, co znacznie skraca konieczność przebywania w ich (bossów) towarzystwie. Należy jednak uwzględnić małe „ale” – odrodzony Starkiller nie jest aż tak potężny jak we wcześniejszym wcieleniu, dzięki czemu oszczędzono nam takich scen, jak ściąganie z nieba gwiezdnego niszczyciela (plusik).
Poza bossami walczy się i skacze w zasadzie fajnie, aż do punktu, który teoretycznie powinien być kwintesencją wszystkiego, co w grze najlepsze. Niestety, grande finale w „The Force Unleashed 2” cierpi na dziwną, nielogiczną przypadłość – nie dość, że umiarkowanie cieszy oczy, to jeszcze jest pozbawiony napięcia. Walka z Vaderem jest najgorszym, najnudniejszym, najgorzej zrealizowanym epizodem gry, który jak najszybciej chcemy mieć za sobą – tu całkiem sprawnie skonstruowany slasher zmienia się w bardzo słabą grę, nomen omen platformową.
Scenariusz jest tradycyjnie najsłabszym elementem tytułu. Cała, napędzana głównie wątkiem romantycznym, mało skomplikowana historia toczy się dość żwawo, ale bez szczególnego sensu. Nawet jeśli pominiemy kanoniczne nieścisłości, opowieść o Starkillerze poszukującym utraconej ukochanej i resztek własnego zdrowego rozsądku nawet jak na niewyśrubowane strawarsowe standardy nie porażą głębią. Scenarzystom znów nie udało się wykorzystać potencjału tkwiącego w postaci generała Koty. Wprowadzenie do historii Yody i Bobby Fetta niczemu nie służy, a wybór jednego z dwóch zakończeń w żaden sposób nie wynika ani ze stylu naszego grania, ani z dokonywanych wyborów (bo ich tam nie ma), lecz jest skutkiem… naciśnięcia jednego z dwóch klawiszy. Zatem podobieństwo do analogicznego rozwiązania w „Jedi Knight” jest co najmniej mylące.
Co pewien czas program nagradza nas przecudnej urody cut scenką (tu najbardziej uwidocznił się postęp, jaki TFU wykonała od swej pierwszej odsłony). Stanowią one jedyny w grze środek narracyjny – pod tym względem TFU2 jest programem z zamierzchłej przeszłości, w którym wyraźna granica oddziela treść (cut sceny) i akcję (rozgrywka).
W tym klasycznym rozwiązaniu nie byłoby nic złego, gdyby nie jeden drobiazg – filmy, które nie chcą się odtwarzać (wcale, albo wolno, albo bez dźwięku, albo sam dźwięk bez obrazu), to jeden z najczęściej występujących i najbardziej dolegliwych błędów w grze. A ich kolekcja jest wcale niemała – program zawiesza się pomiędzy planszami, wychodzi do systemu (i poza system też), animacja wyraźnie zwalnia (szczególnie w ostatnim fragmencie), wreszcie – pojawia się pewien krytyczny, a powszechnie występujący w wersji pecetowej błąd uniemożliwiający ukończenie gry (który, mimo że szczegółowo opisany na forum LucasArts, nie doczekał się nawet komentarza wydawcy).
Z drugiej strony, trzeba uczciwie przyznać, że usterki znacząco wydłużają dość krótką kampanię… Mówiąc serio, w internetowe doniesienia o pokonaniu TFU w cztery godziny nie bardzo chce mi się wierzyć, a jeśli komuś mało, może jeszcze sprawdzić się w kilkunastu dostępnych wyzwaniach.
W sumie „The Force Unleashed II” można uznać za grę „taką sobie”. Stopień niezadowolenia fanów SW (którzy i tak kupią) zależeć będzie od ich znajomości wszechświata SW i emocjonalnego zaangażowania. Ci najbardziej hardkorowi znienawidzą grę i bohatera, pozostali mogą spędzić wraz ze Starkillerem kilka dość przyjemnych, ale pozbawionych poważniejszych wyzwań godzin. Moje główne zastrzeżenie, wyrażone w recenzji pierwszej części („To nie jest nowy „Jedi Knight”), pozostaje wciąż aktualne. Ale tym razem przynajmniej nikt nam nie mydlił oczu.
Ps. Jeśli (kiedy) LucasArts udostępni patch rozwiązujący podstawowe problemy, możecie dodać do oceny końcowej dziesięć punktów.
Jan M. Długosz
Ocena: 60%
Zalety: projekty leveli, grafika i dźwięk, nowi przeciwnicy, świetne przerywniki filmowe. Wady: historia, frustrujące walki z bossami, znacznie słabszy ostatni level, liczne problemy techniczne, błąd krytyczny uniemożliwiający ukończenie rozgrywki. Dla rodziców: Pegi 16+. Wymagania sprzętowe gry Star Wars: The Force Unleashed 2: Procesor dwurdzeniowy 2,4 GHz, 2 GB pamięci RAM, karta grafiki 256 MB, 10 GB wolnej przestrzeni na dysku twardym, Windows XP/Vista/7. Star Wars: The Force Unleashed 2, gra akcji na platformy PC, Xbox 360, PS3, od lat 16. Producent: Aspyr Media; polski wydawca: LEM; cena wersji PC: około 100 zł. |
Polecamy także:
„Star Wars: The Force Unleashed” – recenzja gry
6 listopada o godz. 23:44 55658
PEGI 18? 16 chyba
http://pegi.info/pl/index/global_id/505/?searchString=the+force+unleashed&agecategories=&genre=&organisations=&platforms=PC&countries=&submit=Rozpocznij+wyszukiwanie
7 listopada o godz. 11:26 55679
@Doko
Słusznie – apteczna pomyłka ludzkiego oka…
JMD
7 listopada o godz. 11:53 55680
„Nomen omen” to chyba mialo byc „nota bene” 🙂
7 listopada o godz. 12:36 55685
@Matt
Jak Pan zagra i zobaczy finał, to się okaże, że jednak nomen omen 😉
JMD
15 listopada o godz. 14:02 56135
Cortosis, ten materiał to cortosis.
http://starwars.wikia.com/wiki/Cortosis
I raczej bym tego nie odmieniał.
15 listopada o godz. 14:18 56138
Literówka, ale dziękuję za czujność.
JMD
22 listopada o godz. 6:51 56518
Ktoś w ogóle kontroluje te bełkotliwe teksty pisane niepoprawną polszczyzną i sygnowane przez Politykę ponoć?
„?The Force Unleashed 2? – już sam akronim tutułu sugeruje, że nietrudno będzie recenzentowi wyrazić swój stosunek do najnowszego programu LucasArts. I tu zaskoczenie.”
CO TO JEST??????
22 listopada o godz. 6:52 56519
wsadź sobie tutułu w dupu panie autor i do szkoły won
22 listopada o godz. 9:06 56525
@Czytelnik
😀 ‚ 😀
JMD
4 grudnia o godz. 7:41 57128
ładnie to ona i wygląda ale jak ją przeszedłem to myślałem że ukończyłem pierwszy rozdział gry a tu KONIEC!!!!
za tą cenę … NIE DZIĘKUJĘ!!!!!!!11
KPINA Z KLIENTA/GRACZA!!!!!!!!!
5 grudnia o godz. 14:23 57192
Przeszedłem w 10 godzin. Jednym slowem wielka żenada zbyt krótka a walka z Vaderem rzeczywiscie najgorsze co moze byc i tylko czekalem kiedy to wszystko sie skonczy i z jakim skutkiem i na koniec o.0 wielkie zdziwienie na temat Juno. No i pewnie bd 3 czesc skoro Boba Fett sami wiecie 🙂 (bez spoilera) 😛
22 lutego o godz. 12:38 61660
Gra fajna recenzja do dupy panie autor..
22 lutego o godz. 13:18 61662
@lol1605
Widać gra uszyta w sam raz dla takiego odbiorcy…
JMD
11 maja o godz. 2:11 63263
Graficznie może i ładne lokacje, ale małe, zamknięte, w ogóle mi się nie podobały…
Fabuła to wstyd. Rozgrywka to ciągłe powtarzanie tego samego. Ataków może i dużo, ale większość bez użyteczna. No i jak ktoś wspomniał, gra krótka.
W skrócie, sposób jak minimalnym nakładem zarobić kasę.
23 sierpnia o godz. 0:20 63595
gra krótka, ale ciekawa fajne są dodatkowe wyzwania odblokowywane w czasie gry. Ładna grafika.
Mała liczba mocy do ulepszenia, dziwny styl trzymania mieczy, brak szybkiego pomijania filmów, długie ładowanie, ładowanie przy zmianie skina postaci.