Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

26.05.2012
sobota

„Syndicate” – recenzja gry

26 maja 2012, sobota,

Ważne jest nie tylko „jak”, ale i „kiedy”. Rok temu odwołujący się do „kultowej” marki Syndicate, mimo wszystkich swoich wad, zapewne kroczyłby triumfalnie (lub nie) przez łamy branżowej prasy i zarobił dla wydawcy ciężkie miliony dolarów. Ale ponad pół roku po wydaniu nowego Deus Ex? Funkcjonuje co najwyżej jako ubogi, budżetowy krewny cyberpunkowego eposu.

Grając w Syndicate od skojarzeń z Human Revolution nie sposób się uwolnić. Przeludniony, zniszczony i zdehumanizowany świat, znany miłośnikom gatunku z powieści Gibsona, nie jest tu jednym z bohaterów (jak w Deus Ex), lecz jedynie tłem dla dynamicznej strzelaniny. Aby ten świat nieco ożywić, deweloper próbuje zastosować już wykorzystany trick – w dziesiątkach znajdowanych tu i ówdzie logów podrzuca nam kawałki układanki, którą sami mamy sobie złożyć.

Rzecz w tym, że to, co było poruszające w Deus Ex, w Syndicate nic nas nie obchodzi. Może wynika to z odmiennych mechanik – czym innym jest przecież cRPG dający nam namiastkę uczestnictwa (nawet tak umowną jak w Human Revolution), czym innym oskryptowany, liniowy FPS. A może z braku miłosierdzia, jakim twórcy Syndicate nie obdarzyli wykreowanych przez siebie pierwszo i drugoplanowych postaci. Bezduszne czebole stojące ponad prawem, dziwne latające maszyny, sterylne pomieszczenia drapaczy chmur i brudne zaułki, w których żyją wyrzuceni poza korporacyjny nawias podludzie to tylko (dobrze nam już znane) elementy cyberpunkowego folkloru. Syndicate epatuje dosłowną przemocą (szczególnie w scenach „odzyskiwania” wszczepów od zabitych przeciwników), dokonuje też fabularnego faulu w obowiązkowej dla mniej lotnych scenarzystów „sceny z małym dzieckiem”. Nie wydaje mi się, żeby gra na tym zyskała.

Tak czy inaczej, przestrzeń Syndicate spełnia rolę cyrkowej strzelnicy dla naszego małomównego bohatera. Poza dość standardowym zestawem uzbrojenia (w którym wyróżnia się karabin strzelający inteligentnymi pociskami) dysponuje on kolekcją specjalnych wszczepów, umożliwiających kontrolowanie na odległość elektrycznych urządzeń (w tym i stacjonarnych broni) lub manipulowania świadomością przeciwników.
Zadziwiający jest tu kontrast pomiędzy ideą a metodą realizacji – Syndicate, opowiadające o ultranowoczesnym świecie, samo w sobie jest zjawiskiem z pogranicza komputerowej archeologii. Jeśli ktoś, zwiedziony cyberpunkową otoczką, spodziewać się będzie gry nowoczesnej również w swej właściwej istocie, bardzo się zawiedzie.

Syndicate to podręcznikowy wręcz przykład tego, co nazywa się „tunelową strzelaniną” – pełną szklanych ścian i z wyznaczoną wyraźnie jedynie słuszną drogą przejścia. Środowisko, po którym wesoło hulają uzbrojone po zęby skrypty jest nawet jakoś tam interaktywne, ale wpływu na rozgrywkę tej interaktywności nie stwierdziłem. Nikt tu od gracza nie wymaga niczego poza zręcznością i może jeszcze psychiczną odpornością na powielające się wciąż zadania. Choć dekoracje różne, schemat ten sam – przeciwnicy atakujący fala za falą (pięć, sześć razy), aż do obowiązkowego pojedynku z wielkim, uzbrojonym w miniguna facetem w zbroi. Równie frustrujące są walki z bossami, których trudność polega głównie na podniesieniu do drugiej lub trzeciej potęgi problemów stwarzanych przez grę na tych bardziej „płaskich” partiach poziomów – męczą, ale nie dają satysfakcji. Syndicate popełnia grzech niewybaczalny – mimo dynamicznej akcji, nudzi.

Gdyby Syndicate ukazało się pod inną nazwą (i w innym czasie), mogłoby być odebrane jako solidnie wykonany, wmurowany w konwencję FPS. Ot, tytuł jakich co roku ukazuje się kilkadziesiąt, po który można sięgnąć w okresie wakacyjnej posuchy. Jaki jest jednak sens zamieniania znanej niegdyś marki na przeciętną grę bez pomysłu, która nie miała (nikt nie miał w tej kwestii wątpliwości) szans na zmierzenie się z produkcjami z najwyższej półki? To pytanie należy zadać wydawcy.

Ps. Ponoć Syndicate bardzo zyskuje w trybie kooperacji. Jest też programem świetnie zoptymalizowanym.

Jan M. Długosz

Syndicate, gra FPS na platformy PC, Xbox 360, PS3; od lat 18 (PEGI 18+). Polski wydawca: Electronic Arts; cena wersji PC: 79 zł (na platformie Orygin)

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 3

Dodaj komentarz »
  1. zasneli wszyscy?
    czy cisza przedmistrzowska?

  2. porownywanie syndicate do deux malo trafne…wszak to zupelnie inne gry
    deux aspiruje byc przygodowy, syndi to typowa strzelanka z fabula…
    osobiscie zawiodlem sie na deuxie, poki co syndi rowniez nie zachwyca, inne produkcje starbreeze miela go na sniadanie – co dziwne graficznie sie zatrzymali jakby i sama gra jest za bardzo arcadowa jak na moj gust…zobaczymy co bedzie dalej

  3. @pxl666
    Mała uwaga – nie porównuję gier, tylko stworzone na ich potrzeby światy. Ten z Syndicate wydaje mi się być wysoce nieprzekonujący.
    JMD

css.php