Zadziwiająca mieszanina sensów – z jednej strony zło absolutne, odrażające, i odrzucane ze wstrętem i grozą przez każdego cywilizowanego człowieka. Z drugiej – źródło wprost pornograficznej fascynacji czarnym mundurem, lśniącymi oficerkami, kultem młodości, i skomplikowanym, aż pięknym w swej grozie sprzętem wojennym.
Nazista to stały element kultury popularnej; jego portret stał się już archetypem, którym posługuje się zarówno komiks (co najbardziej zrozumiałe), gry i kino. Wysoki, szczupły, elegancki, sadystyczny blondyn jest rodzajem maski, jaką posługiwano się w greckim teatrze – na zmianę się nią straszy lub rozśmiesza publiczność. Nazista z Księżyca należy oczywiście do gabinetu figur komicznych.
Timo Vuorensola, fiński reżyser „Iron Sky” (znany dotychczas głównie z równie mało subtelnych co niskobudżetowych parodii Star Treka), do zawiązania fabuły wykorzystuje rozmaite spiskowe legendy dotyczące powojennych losów narodowych socjalistów.
W 1945 roku, tuż przed ostateczną klęską, z tajnej arktycznej bazy w kierunku Księżyca startują latające talerze ze swastyką. Przez ponad pół wieku po ciemnej stronie ziemskiego satelity niepokonani Niemcy uczą się na pamięć „Main Kampf”, produkują nową broń i marzą o wolności, którą potężna nazistowska flota inwazyjna przyniesie cierpiącym masom pracujących Aryjczyków.
Sielankę w Valhalli zakłóca amerykańska misja kosmiczna, wysłana w 2018 roku. Jednym z dwóch członków załogi jest afroamerykański model, którego zdjęcia z urzędującą panią prezydent (nieprzypadkowo wystylizowaną na Sarę Palin) mają wzmocnić jej szansę na reelekcję. Dzięki niemu w ręce nazistów wpada smartfon, którego moc obliczeniowa umożliwia uruchomienie Zmierzchu Bogów, gigantycznej machiny zagłady (bądź, zgodnie z księżycową nomenklaturą, wyzwolenia). Swoją wielką szansę widzi tu złowrogi cośtamcośtamcośtamcośtam fuhrer Klaus Adler, nazista pierwszoplanowy.
„Iron Sky” jest reklamowany, zgodnie zresztą z deklaracjami samego reżysera, jako „niepoprawny politycznie”. Jeśli dobrze rozumiem to pojęcie, to o filmie Vuorensola można raczej mówić jako o zaangażowanym politycznie niż niepoprawnym, bo kontrowersyjnych treści jest w nim mniej więcej tyle, ile w broszurze wydanej w biurze komisarza UE do spraw równego traktowania. Nagrodzony gromkimi brawami pomysł, by ukazać Amerykanów (i klasę polityczną, i głupich wyborców) jako bardziej nazistowskich niż sami księżycowi Niemcy, jest bardziej żenujący niż kontrowersyjny.
Zgrane do niemożliwości zgrywy z Gwiezdnych wojen, czy wykorzystanie sceny z „Upadku”, jednego z najbardziej znanych internetowych memów, są ciosem poniżej intelektualnego pasa – publiczność, do której skierowany jest film widziała to już tysiące razy.
Dowcipy w tej komedii są dwa, może dlatego, że reżyser nie widział, czy chce nas bawić, czy politycznie uświadomić (zwłaszcza w scenie finałowej). Jeśli ktoś liczy, że „Iron Sky” może rozśmieszyć świadomym nawiązaniem do stylistyki filmów Eda Wooda to uprzedzam, że więcej tam nawiązań nieświadomych. Passus erudycyjny związany z „Dyktatorem” Chaplina jest chyba strzałem chybionym – cytując aryjską blond-bohaterkę: „Strasznie długi ten film”…
Czy „Iron Sky” to psychoanalityczna próba oswojenia zła, czy może absolutny szczyt braku gustu (bo o nazistach można powiedzieć wiele, ale z pewnością nie byli to śmieszni faceci) – ten werdykt musi wydać publiczność. Ja jednak ostrzegam – moim zdaniem komedia Timo Vuorensola jest równie zabawne, jak dowcip fuhrera o Polsce (i proszę się nie czepiać, to akurat cytat z „Zeliga” Woody Allena).
Jan M. Długosz
10 maja o godz. 14:51 64688
Ja z kolei zachwyciłem się sceną z Upadku, a potem było jeszcze lepiej. No, ale ja nie lubię amerykańskiej arogancji i śmiałem się z nazistów na „Allo allo”.
W pewnych aspektach „Iron Sky” przypomniał mi „Starship Troopers” Verhoevena. Osobiście uważam, że to niezły film, może ze zbyt oczywistym przesłaniem, ale oczywiście nie wierzę, aby miał cień szansy za oceanem.
10 maja o godz. 14:57 64689
Acha, a ja lubię amerykańską arogancję…
JMD
10 maja o godz. 15:08 64691
Tego nie zakładam, ale ja na hasło „amerykanin” mam raczej nieprzychylne skojarzenia, więc moja ocena tego filmu jest zapewne zbiasowana.
10 maja o godz. 19:19 64692
@Jakub
Ja się o politykę z filmem nie spieram. Mój główny zarzut jest taki, że jak na komedię to mało śmieszny jest. Oczywiście, uznaję swoją niemożność trafienia w gusta wszystkich czytelników Technopolis i nawet nie zgłaszam takich ambicji 😉
JMD
11 maja o godz. 6:41 64695
@ Jakub Gwóźdź 10 maja o godz. 15:08
To ciekawe, ze nie podobaja sie Szanownemu Panu Amerykanie. Jako obywatel amerykanski, mnie sie podobaja, nawet bardzo. Natomiast dostaje wysypki na haslo „prawdziwy Polak”.
W moje strony film jeszcze nie dotarl, ale na pewno obejrze go; jesli nie w kinie to poprzez Netflix.
Pozdrawiam.
11 maja o godz. 7:49 64696
@Werbalista
Pomylił Pan adres. W sprawie „prawdzwego Polaka” proszę pisać do mnie 🙂
JMD
11 maja o godz. 9:47 64697
@Werbalista
Dziękuję Szanownemu Panu za tę celną ripostę, trochę naprostowała moją wizję świata – zawsze myślałem, że im Polak prawdziwszy, tym bardziej Amerykanie mu się podobają, aż do bezprzytomnej ekstazy.
Jako wnuk dziadka z Wehrmachtu jestem niestety Polakiem nieprawdziwym, chociaż obywatelstwo mam i podatki płacę :>
11 maja o godz. 10:01 64698
No i całkowicie odeszliśmy od tematu…
JMD
11 maja o godz. 15:37 64702
widzialem ten film na berlinale;
to zadne arcydzielo, ale na tle innych(obejrzanych przeze mnie) produkcji wypadl
niezle;wracajac do domu mialem dobry humor;czego wiecej mozna dzisiaj oczekiwac?
ciekawa jest historia projektu i powstania(czytaj: finansowania) tego filmu;
nie tylko poczatkujacym, polskim rezyserom polecam sie z ta procedura zaznajomic.
1 czerwca o godz. 11:54 64755
Nie wiem czy chciałabym obejrzeć ten film. Reżyser chyba nie trafił w mój gust, a szkoda.
4 czerwca o godz. 10:51 64782
Film na pewno trzeba traktować z dużym przymrużeniem oka. Film jest groteskowy, miejscami żenujący, ale właściwie taki miał być. Osobiście podobały mi się pewne prześmiewcze i niepoprawne politycznie sceny i aluzje – to chyba największe plusy tego filmu.
9 maja o godz. 13:15 1013448
Amerykanin kojarzy mi się z bronią, nie wiem dlaczego. Film jak to film, groteska.