Patriotyczna kosiarka
Mam z Transformersami pewien problem. Podobają mi się oba filmy Michaela Baya – ich tempo, humor, skala, w jakiej są, zgodnie zresztą z autobocimi rozmiarami, zrealizowane. Ale gry z Transformersami w roli głównej jakoś do mnie nie trafiają. Może to właśnie kwestia zajmowania przez patriotyczne roboto-pojazdy centralnej pozycji w scenariuszu – pamiętajmy, że wbrew tytułowi głównym bohaterem filmów Baya jest fajtłapowaty Sam Witwicky, dzięki czemu historia skrojona na ludzką miarę.
Inaczej, gdy zostajemy skazani na długie obcowanie z szesnastokołowym protagonistą o wdzięcznym imieniu Optimus Prime, który co prawda jest niezwykle sympatyczny, ale obdarzony jest osobowością, bo ja wiem, naprawdę dużej kosiarki do trawy. W takiej sytuacji jedyną nadzieją na stworzenie strawnej gry jest oszałamiająca grafika i eskalacja tempa akcji. I oba te środki zostały przez twórców programu „Transformers: Wojna o Cybertron” słusznie i w pełni wykorzystane.
Tytułowy Cybertron (tylko słowo wyjaśnienia, bo z pewnością wśród czytelników Technopolis znajdą się tacy, którzy historię uniwersum Transformers znają na wyrywki) to ojczysta, pokryta w całości metalowymi konstrukcjami rodzinna planeta obu robocich frakcji. Gra bez zbędnych wstępów rzuca nas w sam środek konfliktu – na Cybertronie toczy się wyniszczająca wojna o dominację. Dowodzone przez Megatrona Decepticony pożądają substancji zwanej Czarnym Energonem, Autoboty starają się za wszelką cenę uniemożliwić jego zdobycie. Tryb fabularny ma ciekawą strukturę – kampanie obu frakcji są ułożone na jednej osi czasu – pierwsze należą do Decepticonów, kolejne do Autobotów. W trakcie rozgrywki dowiadujemy się, kto był poprzednim Primem, w jakich okolicznościach Optimus otrzymał swój tytuł i poznał małego, ale wojowniczego Bumblebee. Również samo środowisko, czyli Cybertron, może okazać się wyjątkowo atrakcyjne dla fanów Transformersów. Szkoda tylko, że niesłychana architektura Cybertronu, będąca obok nowych informacji główną wartością dodaną tytułu, szybko ustępuje miejsca ciemnym i dość nijakim korytarzom.
Rozgrywka składa się zasadniczo z dwóch elementów – szybkiego poruszania się i szybkiego strzelania/atakowania wręcz. Trudno tu napisać coś oryginalnego, skoro program wymaga od nas głównie klepania w klawiaturę. Misje są do siebie dość podobne i raczej pozbawione wewnętrznej dramaturgii – trzeba złapać ileś tam Decepticonów (lub Autobotów), sklepać im maski, pokonać bossa – tu fragmenty celownikowe są naprawdę ożywczą odmianą – co skutkuje wykonaniem kolejnego zadania. Dynamiczne, ale nie wymagające nawet chwili zastanowienia i zbyt łatwe, by stanowić prawdziwe wyzwanie.
Jednak mimo swej prostoty, „Wojna o Cybertron” jest o całe lata świetlne lepsza od „Zemsty upadłych”, co wynika ze zmiany skali, zdecydowanie ładniejszej grafiki i staranniejszego wykonania. Mimo wszystko, ta komiksowa gra jest raczej programem dla zdeklarowanych miłośników Transformersów – nieprzekonanych „Wojna o Cybertron” raczej do nich nie przekona.
Jan M. Długosz
Ocena: 70%
Zalety: Cybertron, nowe informacje o świecie Transformers, dynamika rozgrywki. Wady: Tylko dla fanów Transformers, nieco zbyt prosta. Dla rodziców: PEGI 12+. Wymagania sprzętowe gry Transformers: Wojna o Cybertron: Procesor Core 2 Duo 2 GHz, 2 GB pamięci RAM, karta grafiki z 256 MB, 9 GB wolnej przestrzeni na dysku twardym, Windows XP/Vista/7.
Transformers: Wojna o Cybertron, gra akcji/TPP, PEGI 12+. Deweloper: High Moon Studios, polski dystrybutor: LEM. Cena wersji PC: około 90 zł; również na PS3 i Xbox 360. |
10 stycznia o godz. 22:25 59482
Bardzo fajna grafika, idealne na prezent dla kilkunastolatka
25 września o godz. 8:14 63731
Mam problem otóż:chciałem odinstalować gre i gdy usnełem pojawia mi sie istalacja i pyta czy chce usnać tą grę ja daje tak i pisze że usuneło a gdy wlącza sie instalator znowu to samo itak dalej.Pomóżcie plis.
Z GÓRY DZIĘKI.