STARY DOBRY KSIĄŻĘ PERSJI, ALE CENA SKALKULOWANA OD NOWA
Były już ekranizacje gier i gry wychodzące przy okazji premier filmowych. Ta jest grą wychodzącą przy okazji premiery filmowej będącej ekranizacją gry. Jeśli tak dalej pójdzie, ekranizacje gier wychodzących przy okazji premier filmowych będących ekranizacjami gier będą kolejnym krokiem tej korespondencji między obiema dziedzinami. Choć jeśli chodzi o serię „Prince of Persia”, to mnie akurat się szczególnie nie spieszy. Ba, gdybym miał trochę używanego w tej serii piasku czasu, to w tej chwili bym go użył, żeby cofnąć się do momentu, gdy wychodził „Prince of Persia: Piaski czasu” na konsole poprzedniej generacji – gra wdzięczna, bezpretensjonalna, a zarazem w roku 2003 dość nowatorska. Wszystko to, co wtedy ekscytowało – przeczące prawom grawitacji bieganie po ścianach, nieprawdopodobne ekwilibrystyki w fantastycznych sceneriach i możliwość unikania śmierci poprzez cofanie czasu – decyduje też o atrakcyjności nowej gry.
Również fabularnie „Prince of Persia: Zapomniane piaski” cofa nas do momentu, gdy skończyły się „Piaski czasu”, a kolejna część cyklu – mroczna i trudniejsza „Dusza wojownika” (oryginalnie rok 2004) z heavymetalowym tłem muzycznym i większą dozą okrucieństwa – jeszcze się nie zaczęła. „Zapomniane piaski” przypominają raczej tę pierwszą, tylko co nowego mają do zaproponowania? Przede wszystkim jedną rzecz: moc zamrażania wody w locie, którą posiądzie Książę w trakcie gry i która przeniesie ewolucje na strumienie, fontanny i słupy wodne (o dziwo, bez ryzyka odmrożeń). Gdy ją posiądziemy i będziemy mogli w jednej sekwencji ruchów zamrażać i rozmrażać w locie, zrobi się na moment naprawdę ciekawie.
W „Zapomnianych piaskach” Książę spieszy na ratunek swojemu bratu, którego pałac otoczony jest przez armię wroga. Tyle że już za chwilę braciszek wpada na głupi pomysł wskrzeszenia do pomocy mitycznej armii z piasku, co – jak się należy spodziewać – okazuje się leczeniem grzybicy gangreną. Uśpiona armia, zamiast pomagać ongiś wielkiemu królowi Salomonowi – co ubzdurał sobie brat Księcia – próbowała zniszczyć jego ziemie. Co to dla nas oznacza? Trochę baśniowych bzdur w dialogach przyprawionych szczyptą zaratusztrianizmu (do którego odnosi się cały cykl), które spokojnie można puścić mimo uszu. A z konkretów – że wrogów będzie oczywiście coraz więcej i będą oczywiście coraz silniejsi. Chociaż po nocach śnić wam się nie będą – ta armia z piasku nie jest straszniejsza od piaskowego dziadka.
W „Zapomniane piaski” zapadamy się miękko – tutorial to sekwencja łatwych ewolucji i banalnych przeciwników. Lecz to, co jest dobrym i lekkim wprowadzeniem, po dwóch godzinach zaczyna uwierać – bo i dalej bywa za lekko. Szczególnie w sekwencjach walki. Co z tego, że zamiast pięciu przeciwników dostajemy do pokonania pięćdziesięciu, skoro wszyscy kładą się jak domino po jednym kopnięciu Księcia? Doskonale sprawdza się technika wstukiwania się w jeden przycisk na padzie (ten od machania szabelką) – zanim pojawią się pierwsze bóle kciuka, kolejna pięćdziesiątka zniknie, a nam przybędzie jakaś dodatkowa moc, jakieś przypalanie ogniem przeciwników, obrastanie kamieniami albo dmuchanie zimnym powietrzem, które są w istocie zawracaniem kijem Wisły, bo zamiast urozmaicać bitwy, jeszcze bardziej je banalizują. Pozwalają jechać na autopilocie, już nawet bez ryzyka wystąpienia bolesnych syndromów „kciuka PlayStation”.
Można z powodzeniem traktować „Zapomniane piaski” jako folder reklamowy dla fana filmu, który pierwszy raz w życiu sięgnie po grę wideo – a sztylety przeciwko patykom, że takich ludzi chce zaprosić do zabawy studio Ubisoft. Rozwój wydarzeń jest tu wyjątkowo przewidywalny, fabuła prosta jak budowa cepa – nawet jeśli jest to zdobiony ornamentami cep bliskowschodni. A główny bohater jakiś taki z filmu wycięty. Poprzednia seria miała w sobie trzeci wymiar dzięki podróżom w przeszłość księcia – zwiedzaliśmy te same miejsca „przed” i „po”, zagubieni w wielkich przestrzeniach gry, ale zarazem w czasie. Nawet jeśli fabuła była liniowa, robiła choć na pozór wrażenie bardziej rozbudowanej niż jest. „Zapomniane piaski” to pod tym względem pozycja dość siermiężna. Nawet autoironia komentarza samego bohatera, którego słowa wprowadzają nas w intrygę, pryska gdzieś za trzecim czy czwartym winklem (zdobionym ornamentami, więc można nie zauważyć).
Co sobie pomyśli taki widz filmowy, kiedy pierwszy raz dostanie pada do ręki? Pomyśli pewnie, że kinematografia go dotąd oszukiwała. W grze dostaje świat równie błyszczący, z możliwością interakcji i na dużo dłużej. Grafika jest imponująca – jak zawsze w produkcjach Ubisoftu – a muzyka Toma Salty wypełnia większą część czasu gry – i nie jest to w kółko piłowany trzynutowy motyw z klawisza, tylko porządny orkiestrowy soundtrack z elementami world music. A co sobie pomyśli dotychczasowy fan serii? Że mu jakieś filmowe towarzystwo sprowadza do gier swoje myślenie o zyskach i projektuje grę ładną, ale wtórną, pozbawioną tego wrażenia wyjątkowości, jaką znają z serii „Prince of Persia”. To nie jest rozgrywka, przy której będą gryząc piach prosić o jeszcze. Ale na pewno przytrzyma ich przy serii i nie pozwoli o niej – jak w tytule – zapomnieć.
Bartek Chaciński
Ocena: 70%
Zalety: Ładna, wdzięczna, imponująca dla tych, którzy nie znają jeszcze serii, nieźle wprowadza w świat współczesnych platformówek. Wady: Trochę zbyt łatwa i prosta, sprawia wrażenie kończonej na szybko i niewiele wnosi do serii. Dla rodziców: Oznaczenie PEGI 16+ na pudełku tym razem można traktować wyjątkowo lekko. Przemoc jest umowna, zabijani w większości już dawno nie żyją, a największym niebezpieczeństwem jest to, że pociecha spróbuje w realu biegu po ścianie i wybije sobie zęby. Prince of Persia: Zapomniane piaski, gra TPP na platformy PC/Xbox 360/PS3/WII, od lat 16 (PEGI 16+). Deweloper: Ubisoft Studios, polski dystrybutor: Ubisoft. Cena wersji PC: około 120 zł. |
Polecamy także:
„Prince of Persia” – recenzja gry
„Assassin’s Creed II” – recenzja gry
2 czerwca o godz. 17:29 51051
Kciuk Playstation, he, wszystko fajnie, tylko dlaczego okładka jest mna xboxa? I czy syndrom kciuka dotyczy tez xboxowców????
2 czerwca o godz. 18:04 51052
„gra na platformy PC/Xbox 360/PS3/WII” – to co, cztery okładki mamu umieścić?
JMD
2 czerwca o godz. 22:13 51056
No nie, tylkom ciekaw, czy xboxowcy maja to samo. Tzn. ten syndrom kciuka. :-)) Okladek wiecej nie trzeba.
3 czerwca o godz. 9:36 51063
Jak znam gry na xboxa, to oni mają chyba nawet więcej niż jeden syndrom 😉
Akurat wczoraj grałem w tę samą grę na xboxie i pc. I naprawdę nie rozumiem, jak można, mając wybór sterowania, wybrać pada – to się (moim zdaniem) nawet do wbijania gwoździ nie nadaje. Ale ja to już stary jestem…
JMD
14 czerwca o godz. 11:25 51264
Na jakiej platformie recenzowana byla gra?
14 czerwca o godz. 11:27 51265
@Simplex
Na PS3.
JMD
6 listopada o godz. 19:02 55646
recenzja gry do bani. Jestem ciekawy na jakim poziomie grał autor. bo znając życie oraz grę mogę się zgodzić, poziom easy to bułka z masłem. Proszę spróbować na najwyższym. Jak dla mnie gra dostaje mocną oceną 9/10 i polecam szczerze!!
3 stycznia o godz. 22:35 64195
@aaa a grałeś wcześniej w trylogię PoP czy zacząłeś od FS? 😉