Nigdy nie potrafiłem zrozumieć, po co właściwie Eskadra Czerwonych wleciała do kanionu pierwszej Gwiazdy Śmierci. Przecież zamiast dać się zmasakrować myśliwcom Vadera, prościej by było zaatakować w pionie, by dotrzeć do tego „small thermal exhaust port” szybko i bez konieczności obijania się o metalowe ściany. To znaczy – nie rozumiałem, dopóki nie zobaczyłem odpowiednich fragmentów „633 Eskadry„.
Zresztą to nieważne, skąd pochodzą lucasowe inspiracje, ważne, że w ten sposób powstała najbardziej emocjonująca scena „Nowej nadziei”, do której tak lubią nawiązywać twórcy starwarsowych gier. No bo i w „X-wing”, pierwszej części „Rebel Assault”, różnych częściach „Rogue Squadron”, a nawet w „Lego Star Wars II” możemy zobaczyć tę fantastyczną eksplozję.
Nową okazją do udziału w bitwie o Yavin jest program dla użytkowników iPhone’a – „Trench Run 2.0” (tak, było wcześniej 1.0). Jest też dobra wiadomość dla wszystkich, którzy nie wyobrażają sobie sterowania X-wingiem za pomocą potrząsania telefonem – na oficjalnej Star Wars można zagrać w przeglądarce, nawet w trybie pełnoekranowym. Wygląda prawie jak „X-wing Alliance”…
Ta krótka, ale dość intensywna gierka oferuje nam siedem leveli wraz z możliwością pilotowania X-winga i obsługi działa Sokoła Millennium. Po wysadzeniu „That’s no moon. It’s a space station” możemy jeszcze zabawić się w trybie Arcade, polegającym na zestrzeleniu jak największej liczby przeciwników w określonym czasie, przy czym warto wspomnieć, że mamy tu dostęp zarówno do maszyn rebelianckich, jak i imperialnych.
W sumie „Trench Run 2.0” jest bardzo fajnym, małym programem, który pozwala nam na chwileczkę zapomnienia w bardzo odległej galaktyce. Jednak trochę zgrzyta natrętna myśl, że kiedyś misja w kanionie była ostatnim levelem, nagrodą, jaką mógł zdobyć tylko dzielny i wytrwały rebeliancki pilot. Dziś w „Trench Run” może zagrać każdy, kto ma akurat wolny kwadrans, a po odejściu z LucasArts Darrela Rodrigueza prędzej się doczekamy trzeciej trylogii, niż nowego „X-winga”. Dobra, rozwalmy to i wracajmy do domu…
Jan M. Długosz
Polecamy: Co Ty wiesz o Gwiezdnych Wojnach?