Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

15.11.2010
poniedziałek

„Medal of Honor 2010” – recenzja trybu multiplayer

15 listopada 2010, poniedziałek,

Screen z gry Medal of Honor 2010Afgański chaos

Tryb wieloosobowy „Medal of Honor 2010” wyraźnie pokazuje, jak zwykła indolencja programistów  może zaprzepaścić marzenia o wielkim powrocie marki do grona czołowych FPSów.

Od czasu, gdy ekipa twórców MoH pożegnała się z Electronic Arts by w 2003 roku  założyć Infinity Ward, wydawało się, że marka „Medal of Honor” nie zostanie już wskrzeszona Twórcy, związani umową z Activision stworzyli kultowe „Call of Duty”, lepsze i bardziej grywalne. „Medal of Honor” zostało zdetronizowane, zaś zepchnięte do narożnika EA postawiło na serię „Battlefield”. Tym samym firma zasadniczo przestała wchodzić w paradę zarówno „Call of Duty”, a także  niepokonanemu „Counter Strike”. Bowiem „Battlefield” koncentrowała się na symulacji całych bitew z możliwością korzystania z ciężkiego sprzętu i rozmaitych pojazdów, czego nie oferowały pozostałe tytuły (pomijając dodatek do „United Offensive” do CoD).

Screen z gry Medal of Honor 2010
 
Kolejne lata zaczęły zmieniać układ sił. Wypuszczenie na rynek znakomitego pod każdym względem „Call of Duty: Modern Warfare” skupiło na sobie uwagę rzeszy zarówno ” graczy sezonowych”, jak i wielu wiernych do tej pory takim produkcjom jak „CS”. Kontynuacja była już jednak strzałem w stopę ? likwidacja dedykowanych serwerów, rozwścieczyła wielu „etatowych” graczy, którzy do tej pory mogli swobodnie bawić się ustawieniami rozgrywki oraz tworzyć mody.
 
„Medal of Honor 2010” podejmuje próbę zdetronizowania króla FPSów. Graczy z pewnością ucieszy fakt, że zachowano dedykowane serwery, o czym informuje nawet opis z tyłu pudełka. Pomijając już przeniesienie akcji do czasów współczesnych (dotąd każda odsłona MoH rozgrywała się podczas II wojny światowej), gra praktycznie jest syntezą ostatnich rozwiązań zawartych w „Call of Duty” i „Battlefield: Bad Company 2”. Wyraźne wpływy tego drugiego tytułu widać choćby przy trybach rozgrywki. Prócz klasycznego team deathmatch (nie-drużynowy nie występuje), dominacji czy sabotażu pojawia się (najciekawszy zresztą) tzw. „Combat Mission”, będący niczym innym jak kalką „Inwazji”. Podczas tego trybu jedna ze stron stara się wykonać serię zadań (drużyna przeciwna ma, rzecz jasna, w tym przeszkadzać), a po ich zrealizowaniu akcja przenosi się do kolejnego sektora mapy.

Screen z gry Medal of Honor 2010

Strony konfliktu są oczywiście tylko dwie: Koalicja oraz Talibowie, po politycznej interwencji przemianowani na „siły przeciwne”. Do wyboru mamy możliwość wcielenia się w szturmowca (żołnierz pierwszej linii), komandosa (specjalista od starć na krótkim dystansie) oraz snajpera (przedstawiać nie trzeba). W „Medal of Honor 2010” również zdobywa się poziomy doświadczenia, lecz w stylu „Bad Company 2”. Pula zdobytych punktów przeznaczana jest na konkretną klasę, którą gramy. Zatem koncentrując się na grze snajperem z pewnością nie odblokujemy najlepszych zabawek dla szturmowca. Skoro już o broni mowa, ich kwestia została rozwiązana w sposób realistyczny. Otóż strony konfliktu używają broni, którą w rzeczywistości posiadają. Zatem bojownicy talibanu nie będą biegać z amerykańskimi M16 a ze starymi, dobrymi i powszechnymi w tej części świata AK-47.

Screen z gry Medal of Honor 2010
 
Mapy są dość małe, dopuszczające maksymalnie do 24 graczy. Rozgrywka wydaje się skupiać nie na wielkich bitwach, a na finezyjnych operacjach. Wyjątkiem wydaje się być jedna mapa dedykowana trybowi „Combat Mission”, gdzie pojawia się nawet bojowy wóz piechoty M3A3 Bradley (kolejny element żywcem przeniesiony z „Battlefield: Bad Company 2”). Niestety, konstrukcja większości map w praktyce tworzy z nich jedną wielką strzelnicę, gdzie gracze nawet w punktach odrodzenia są od razu na widoku wroga. Zaprojektowane poziomy są rajem dla camperów (zwłaszcza snajperów). Sprytny, nieco bardziej doświadczony gracz może z łatwością przedostać się poza linie wroga (zwłaszcza w mapach trybu team deathmatch) i dosłownie ustawić się za punktem odrodzenia. Takie kwiatki, w połączeniu z błyskawicznym tempem rozgrywki spowodują, że mniej doświadczeni gracze prawdopodobnie jako pierwsi odpuszczą sobie ten tytuł.


 
Serie zdobytych punktów (głównie za fragi) odblokowują między innymi możliwość uzyskania wsparcia powietrznego, ostrzału moździerzowego czy nawet wystrzelenia rakiety typu „Tomahawk”, powodującymi jeszcze większy chaos. Doświadczeni gracze z pewnością poradzą sobie z tak intensywnymi zmaganiami, ale na pewno już nie z niewidzialnymi ścianami, które są prawdziwą zmorą multiplayer. Inne elementy rozgrywki w postaci systemu medali czy tzw. „achievementów” wcale nie uatrakcyjniają gry.
 
Największa indolencja twórców wychodzi przy problemach technicznych, które przynajmniej nie pojawiają się w trybie pojedynczego gracza. Pomimo trwających od kwietnia beta testów (oraz specjalnie dla PC od września tego roku) i silnych sygnałów, że jest co najmniej źle, wydawca i tak postanowił wypuścić grę. Crashe, zawieszenia programu czy to tuż po odpaleniu gry, czy w trakcie rozgrywki były i są do tej pory czymś powszednim pomimo wydania stosownych łatek. Te problemy dotykają nie tylko (tradycyjnie już) właścicieli blaszaków, ale także użytkowników konsol PS3 czy Xbox360. Ten fakt tym bardziej niepokoi,  skoro głównym atutem konsol jest jedna konfiguracja sprzętu, pod który tworzy się gry. Jako jeden z nielicznych, nieźle działających elementów można wyróżnić system wyszukiwania serwerów oraz dobierania graczy pod kątem poziomu umiejętności. 

Screen z gry Medal of Honor 2010

Multiplayer w „Medal of Honor 2010” nie oferuje niczego nowego. Owszem, rozgrywka jest dynamiczna i nawet dość wciągająca (choćby ze względu na większą liczbę modyfikacji broni i sprzętu), nie spełnia jednak wymogów pełnowartościowego FPSa nowej generacji, chcącego zdobyć znaczącą pozycję wśród gier sieciowych. Zresztą, liczne kłopoty techniczne jednoznacznie , jak twórcy podeszli do tematu. „Medal of Honor 2010”, który ledwo doczekał się swej premiery, a już odchodzi w niebyt, między innymi za sprawą właśnie lądującego na rynku „Call of Duty: Black Ops”, które zapewne pomimo już sygnalizowanych problemów technicznych będzie bardziej grywalne (wydawca przywrócił pecetowcom dedykowane serwery). Tym samym reanimację starej marki trzeba raczej traktować jako ciekawostkę, chimerę, która szybko odejdzie w zapomnienie.

Aaron Welman

Ocena: 45% (tylko tryb multiplayer)

0% 100%

Zalety: eksperymentalne połączenie rozwiązań w „Call of Duty” i „Battlefield: Bad Company 2” z naciskiem na drugi tytuł, dynamiczna rozgrywka, zestawy broni dopasowane do frakcji, dedykowane serwery.

Wady: liczne problemy techniczne (wyrzucanie do pulpitu, zawieszenia) w wielu przypadkach wykluczają jakąkolwiek grę, irytujące niewidzialne ściany, szwankujące hitboxy, niedopracowane i niezbyt szczegółowe mapy sprzyjają camperom, nic nowego.

Dla rodziców: Wyłącznie dla graczy pełnoletnich (PEGI 18+).

Wymagania sprzętowe Medal of Honor 2010:  Procesor Pentium D 3.0 GHz/Core 2 Duo 2.0 GHz; karta grafiki z 256 MB (GeForce 7800 GT lub lepsza), 2 GB pamięci RAM, 9 GB HDD, Windows XP/Vista/7.

Modal of Honor 2010, gra akcji (FPS), od lat 18 (PEGI 18+), w polskiej wersji językowej. Producent: Danger Close/EA Games, polski dystrybutor: EA. Cena: około 130 zł.

Polecamy także:

„Medal of Honor 2010” – recenzja kampanii dla jednego gracza

„Battlefield: Bad Company 2” – recenzja gry

„Call of Duty: Modern Warfare 2” – recenzja gry  

 

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 13

Dodaj komentarz »
  1. „Tym samym reanimację starej marki trzeba raczej traktować jako ciekawostkę, chimerę, która szybko odejdzie w zapomnienie.”
    Skoro trzeba, to nie ma rady. Ale liczę na równie rzetelne zrecenzowanie Black Ops. W szczególności zwrócenie uwagi na innowacje wprowadzone przez tę właśnie część gry do świata sieciowych fps-ów, stabilność i wydajność (choć w sumie już wiadomo, że „zapewne będzie bardziej grywalne”).

    Niestety, wydaje mi się, że raczej przez zestawienie MoH z CoD, niż przez brak oryginalności i (stwierdzone również przeze mnie) niedopracowanie ta gra została w taki sposób oceniona przez wielu recenzentów. Ze zdziwieniem obserwowałem, jak drastycznie zmieniało się nastawienie recenzentów i graczy wraz ze zbliżającą się premierą Black Ops. To zdumiewające, jak liczna armia fanbojów CoD zdominowała dyskusję na forum EA/DICE, nie wnosząc nic konstruktywnego do dyskusji nad rozwojem gry. Od kiedy zaczęli sobie levelować do woli w Black Ops, to forum jest znacznie rzadziej zasmradzane przez jednopostowe tematy pełne fudu i bluzgów.

    Panowie, czy aby nie rozpuszczacie twórców tak (rzeczywiście) zasłużonej i zacnej serii, jaką jest CoD? Od CoD 4 rok po roku wydają grę opartą na niemal tych samych zasadach, silniku. Pojawiają się za to coraz bardziej obciachowe bronie i killstreaki. Mimo to kolejnym odsłonom gry wybacza się wiele, co tylko utwierdza wydawcę w przekonaniu, że „przełkną” każdą grę tego typu.

    Przerwania rozgrywki poprzez crash nie doświadczyłem ani razu (ale grałem w sumie niedługo, bo póki co ok. 12h na multi). Bad Company 2 w recenzjach nie zarzucano chyba tak mocno złych hitboksów, a mimo to właśnie implementacja hitboksów MoHa stała się dla DICE wzorem dla wprowadzenia zmian w patchu dla BC 2 .
    Myślę, że grę warto pochwalić za doskonałe udźwiękowienie oraz właśnie za prostotę rozgrywki (nieliczne, tradycyjne bronie, umiarkowana „zniszczalność” terenu, proste zasady, szybkie tempo, pojazdy tylko w jednym trybie).
    Nie jest to gra wybitna, ale chyba zasługuje na więcej niż marne 45% i zapomnienie. Choćby dlatego, że zamierzenia zacne: stworzyć popularną pozycję zapewniającą szybką rozgrywkę, z wrażeniem realizmu, pomiędzy bardziej hardkorowym BC 2 (czy Armą) i coraz bardziej, niestety, groteskowym CoDem. Może druga część tej gry, albo zgoła inna produkcja osiągnie ten cel.

  2. @Bajkonur
    Z dużą częścią uwag trudno się nie zgodzić – moja osobista opinia o kampanii dla jednego gracza jest zupełnie inna, czemu dałem wyraz w recenzji. Co do multi – niech się autor tekstu tłumaczy, ale jeśli doświadczył takiej ilości crashy, lagów i powrotów do systemu, to może zcuć się rozczarowany. W sprawie rozpieszczania twórców – jesteśmy tak mało znaczącym, tak prowincjonalnym rynkiem, że nawet gdyby wszystkie oceny w Polsce dały średnią 40 % dla nowego CoDa, to i tak nikt by tego nie zauważył (co nie znaczy, że nie należy się starać). Zresztą – obiecuję, że z Black Ops pieścił się nie będę…
    JMD

  3. @Bajkonur

    Cóż, z pewnością nie rozpuszczam „CoD”. Multiplayerowi „Modern Warfare’a 2” również się mocno oberwało (oceniłem na 55%), mimo, że w tym samym spora część czołowych serwisów śpiewała peany na cześć tej gry. Przyznaję jednak, że byłem zachwycony pierwszą częścią CoD, a potem pierwszym „Modern Warfare”. Moim skromnym zdaniem, w chwili obecnej najlepszą grą z najbardziej interesującym MP z czołowych produkcji jest właśnie „Battlefield: Bad Company 2”.

    „Od CoD 4 rok po roku wydają grę opartą na niemal tych samych zasadach, silniku. Pojawiają się za to coraz bardziej obciachowe bronie i killstreaki”. To prawda. „World at War” wcale nie zachwycił, „Modern Warfare 2” stworzył dość silny elektorat anty-fanów CoD. Mimo wszystko, panowie z Infinite Wards tworzą przede wszystkim stabilne produkty (naprawdę jedyną większą wpadkę zaliczyli przy CoD 5) pomimo multiplatformowych cech. W dodatku ich produkty mają większe znamiona tajemniczej, niezdefiniowanej siły jaką jest „grywalność”. Zgadzam się, że póki co jest równia pochyła. W przypadku „Black Ops” i znając studio, rozgrywka będzie podobna, bazująca na podobnych schematach i pewnych modyfikacjach mających uatrakcyjnić grę. Poza tym, naprawdę straszny badziew musieliby wydać, jeśli miałoby być słabsze od „MoH 2010”.

    „Realizm” nowej gry EA polega na tym, że chociażby odwzorowano wiernie broń. Fajnie, tylko co z tego? Bitwy w grze to jeden wielki chaos. Konstrukcja map wręcz zachęca do campienia. Rozstawione drużyny po dwóch stronach map niemal zawsze się spotykają w jej centrum i zderzają ze sobą. Kluczenia jest niewiele, choć i tak w tym zgiełku można ustawić się na spawn poincie przeciwnika. W CoD są niby badziewne killstreaki. To prawda, przykład użycia bomby atomowej na samym końcu jest faktycznie nieporozumieniem, ale w MoH również są kwiatki. W grze, która rzekomo jest nastawiona na taktyczne rozgrywki a nie jatkę, dopuszcza się jeszcze możliwość wzywania wsparcia krążownika w postaci pocisku „Tomahawk”, która demoluje połowę mapy. Jaki jest w tym sens?

    W praktyce, tryb pojedynczego gracza i wieloosobowy to dwie całkowicie różne gry w przypadku MoH.

    Ciesze się, że przynajmniej tobie gra chodzi jak należy. Niestety, obawiam się, iż jesteś w mniejszości. 🙂 U mnie na tyle daleko problemy zaszły, że program po kilku dniach w ogóle przestał działać (działa tylko single). Za taką kasę gracz ma możliwość bawienia się w kampanii przez kilka godzin, a potem ma wielką niewiadomą, czy łaskawie multiplayer wyznaczy go jako „chosen one” i dołączy do grona osób mogących się bawić sieciowo. Według mnie to nie jest fair.

    Pozdrawiam

    E.

    P.S. Jeśli EA wreszcie się ogarnie i przestanie robić gry z masą baboli i ogólnie „na odwal się”, to może stworzy coś, co będzie pomostem między „Battlefieldem” a „Call of Duty”. Zwłaszcza, że kolejne części tego drugiego mają rozgrywać się rzekomo w przyszłości. „MoH 2010” powinno pójść jednak do lamusa jako ostrzeżenie i zmusić twórców do zastanowienia się i stworzenia produktu prawdziwego zdarzenia. Na razie wolą deptać po piętach „CoDowi” i robią BF również w Wietnamie…

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Poza tym, że CoD5:WAW i CoD7:BlackOps to nie Infinity Ward tylko Treyarch, to spoko 🙂

    Ja osobiście byłem zachwycony pierwszym MW, potem się strasznie rozczarowałem kampanią singlową CoD5 i CoD6:MW2. BC2 mnie dobiła (bo kampania nie dość, że głupia, to jeszcze gra technicznie żenująca). Od tamtego czasu obraziłem się na wojenne strzelanki i żyję tylko nadzieją, że kiedyś znowu pojawi się coś, co nie będzie kretyńską strzelnicą z absurdalna warstwą fabularną.
    JMD prawie przekonał mnie do MoH 2010, ciekaw jestem też recenzji BlackOps.

    Tryb multiplayerowy ma mniejsze znaczenie – i tak dostaję regularne lanie od młodzieży z ADHD 🙂

  6. @JG
    Nie chcę jeszcze wyrokować, ale coś mi się zdaje, że moja recenzja Black Ops nikogo do tego tytułu nie przekona 😉
    A co do MoH – jego naprawdę wielka siła tkwi w tym, że w warstwie fabularnej nie jest to film z gatunku „zabili go i uciekł”, ale niemal paradokument. Sporo czytałem o operacji Anakonda i znalazłem potwierdzenie (mniej lub bardziej dokładne – czasem zamiast działa plot. występuje wkm, albo jak z tym lotniskiem Bagram – ale w sumie o szczegóły) niemal wszystkich akcji przedstawionych w grze. Przez to odczucie współuczestnictwa jest naprawdę niesamowite. No tylko komu chce się robić taki „przedgrowy” research?
    JMD

  7. Jeśli kogoś niezbyt interesuje multiplayer a rozczarowały pompatyczne kampanie w CoD 5 i 6, to faktycznie Medal of Honor nie wjest złym wyborem. Niestety gra jest skandalicznie krótka. Nie byłoby to problemem, gdyby nie pozostawiała niedosytu (tak jak CoD:MW1). A niestety pozostawia, przynajmniej w mojej ocenie.

    Żywotność gry przedłuża mp. I to dzięki niemu w praktyce CoD się wybił. Oczywiście gra musiała mieć dobrego singla, by ktokolwiek mógł się tym tytułem zainteresować. Jednakże jedyne czym wówczas gra się na tym polu wybiła to wprowadzeniem sowietów do kampanii, nota bene najlepszego epizodu w grze.

  8. *Chyba ze względu na limity pola w bazie danych, przeznaczonego na posty, nie udało mi się „zmusić” bloga Technopolis do zamieszczenia poniższej odpowiedzi,którą w rezultacie zamieszczam w 2 częściach*

    Skoro już mowa o trybie dla jednego gracza.

    Panie Janie, niestety, o tym, że -jak Pan zapewnia- kampania MoH (mniej lub bardziej) wiernie odzwierciedla wydarzenia, które rzeczywiście miały miejsce w Afganistanie, gracze raczej zdawali sobie sprawę (wziąwszy pod uwagę chociażby promowanie tej produkcji poprzez zwiastuny prezentujące wypowiedzi osób podających się za amerykańskich żołnierzy), a mimo to bardzo wielu z nich skrytykowało grę, za zwyczajnie zbyt nudną akcję.

    Z drugiej strony, przedmówcy (E. i JG) wskazali CoD 4: MW, jako przykład gry, której rozgrywka jest satysfakcjonująca.

    Ponieważ niemal bez oporu, po chwili zastanowienia, przychyliłem się w duchu do tej opinii, zaciekawiło mnie to, w jaki sposób twórcy starszych części CoD osiągali pożądany rezultat w postaci poczucia owego „dosytu” w graczu.

  9. W tych odsłonach, w których rozgrywka osadzona była w czasach drugiej wojny światowej, akcję napędzał niebywały chaos bitewny. Wielki krzyk, jaki wydobywali z siebie przeciwnicy. Lada celny strzał przeciwnika sprawiał, że ekran czerwieniał, krew postaci buzowała szybciej. Gdy postać sterowana przez gracza uchylała się od walki, wróg raził granatem…

    …Wszystko to sprawiało, że gracz albo godził się na przyjęcie pewnej konwencji i posuwał w pewnych miejscach oskryptowaną rozgrywkę do przodu, w zamian czerpiąc radość z możliwości wykazania się zręcznością, albo gra pozbywała się go.

    Tymczasem, oglądając TO nagranie z pierwszej misji nowego Black Ops, dostrzegłem w jakim stopniu współczesne, liniowe fps-y zubożyły rolę gracza, racząc go głównie licznymi efektami i cut-scenkami, proponując rozkoszowanie się rzezią nieszkodliwych w istocie przeciwników. Jeżeli gracz nie reflektuje, wykończą ich i tak nieśmiertelni kompani naszego bohatera. Całość, moim zdaniem, pozostawia raczej kiepskie wrażenie jałowej pukaniny, które pogłębia niski poziom prezentowany przez sztuczną inteligencję (pamiętajmy, że na tym filmiku mamy zaprezentowany gameplay ukazujący grę na poziomie trzecim z kolei, tuż przed poziomem „weteran”).

  10. @Bajkonur
    To, że gracze zawsze krytykują gry o wolniejszej rozgrywce, a chwalą te o szybszej, to akurat nic nowego. Bardziej mnie interesuje Pana zdanie… MoH zdobył mnie świetną fabułą, która została zrealizowana growymi, a nie filomowymi środkami. Tempo pozwala zrozumieć, co się wokół dzieje – jest moim zdaniem doskonale dostosowane do tej, dość poważnej w tonie opowieści. Wydaje mi się, że w kwestii opowiadania historii, użycia środków narracynych w grach MoH jest przełomowy.

    Z kolei tempo rozgrywki w CoD przypomina mi kreskówkę z Tommem i Jerrym – choć przez krótką chwilę miałem nadzieję, że czegoś się dowiem z tej gry, szybko zaczęła mnie ona śmieszyć. Więcej nie zawsze znaczy lepiej – to, co można zobaczyć w CoD znajduje się już na granicy moich możliwości percepcyjnych.
    JMD

  11. *Jeszcze ten post przepadł z rana*
    Moim zdaniem CoD 4: MW było grą, w której trudniej było w taki sposób zepsuć sobie frajdę(tj. podchodząc do akcji sceptycznie). Gra nie tylko umieszczała nas w samym środku zamieszania bitewnego, ale pozostawiała wrażenie, że nasza postać jest w danej misji rzeczywiście potrzebna (np. w misji z ochroną czołgu, którą odświeżyłem sobie instalując demo, ginących żołnierzy zastępują inni, ale i tak ostatecznie nie odeprą ataku bez naszej pomocy, a nie wygląda to na brutalnie reżyserowane, oskryptowane zdarzenie). Dobrze zdawały egzamin także misje-czasówki i sceny ucieczki, które pozostawiały gracza bez alternatywy. Poza tym poziomy były na tyle zróżnicowane i dobrze zaprojektowane, że wątpliwym osiągnięciem było „demaskowanie” tych wszystkich uproszczeń, które wiążą się z liniowością w grze akcji.

  12. Osobiście uważam, że MoH zbyt słabo maskuje swoje oskryptowanie. Zbyt często pojawiają się tam momenty, gdzie należy się pojawić w ściśle określonym punkcie, co w sytuacji, gdy HUD pozostaje ukryty, kaleczy nieco płynność rozgrywki. Ogólny wizerunek kampanii popsuły również niewidzialne ściany. W BC 2 np. plansza była wprawdzie skonstruowana w ten sposób, żeby się nie zagubić, ale można było nieco zboczyć z trasy, czy też zajść wrogów z drugiej strony (fajnie było poczuć przejaw zaufania twórców do gracza, gdy np. odkryło się, że autobus zagradzający trasę za nami można jednak ominąć i obejść wroga z flanki). Misja z Apaczem była dość nudna… Reasumując, historia i sceneria naturalnie lepsze w MoH; wrażenie nieco psuje staroświecka „myśl techniczna” projektantów poziomów i krótki czas trwania.

  13. mi brakuje w MOH2010 fizyki, realizmu z BC2 (ktory jest genialną grą, a ci co narzekają że fabuła kiepska – niech sie ciesza ze wogole jest singleplayer, bo battlefield byl od poczatku serii wylacznie grą multiplayer dopiero wydany na konsole BC „1” wprowadzil kampanie i to na odwal sie). Fabuła w MOH jest nieporownywalnie lepsza, grafika wymiata. Dzwieki jeszcze lepsze niż w BC2 (a tamte juz wymiatały!!). CoD jest plastikowy, przebajerzony, nie ma co porownywac.

  14. powiem tak gram w tryb multiplayer raczej dal odreagowania stresu i zrzędzenia zony 🙂 powiem tak jeśli chodzi o moje zdanie MoH 2010 jest bardzo dobre ale jeśli chodzi o Black Ops to porażka niechce tu nikogo namawiać ani krytykować ale pieniądze za BO lepiej przepić niż kupować
    pozdrawia młodzież z ADHD :)38

css.php