Gry tworzone przez niezależnych twórców są już chyba ostatnim bastionem opierającym się korporacyjnemu myśleniu branży. Oryginalne, zaskakujące, często zabawne, jeszcze ciekawe formalnie, dają nam nadzieję na chwilę niesztampowej rozrywki. Tyle tylko, że oryginalne rozwiązanie zachowuje swoją podstawową właściwość dopóki nie zostanie skopiowane zbyt wiele razy.
Mały konturowy ludzik, którego mogliśmy poznać już w kilku programach niezależnych, stał się takim właśnie rozpoznawalnym, ale już tracącym świeżość emblematem – znakiem rozpoznawczym darmowych „flashówek” (przepraszam za wyrażenie), często tworzonych przez studentów rozmaitych szkół wyższych, kształcących kadry dla video game industry.
Po przewrotnych przygodach z „Shift„, wybuchowym „Ricoshet Kills” i piekielnie trudnym „Exit Path” możemy znów zaopiekować się małym ludzikiem, tym razem skaczącym po ruchomych planszach. Ale wbrew pozorom, „Continuity” nie jest grą zręcznościową. Przypomina raczej puzzle, które musimy ułożyć w odpowiedniej kolejności w taki sposób, by nasz mały bohater zdołał opuścić jeden z trzydziestu dwóch leveli.
„Continuity„, zostało nagrodzone na Independent Games Festival, a program stworzyli (znowu) szwedzcy żacy z uniwersytetu w Göteborgu. Swoją drogą ciekawe, dlaczego właśnie w Skandynawii mieszka tylu młodych, zdolnych i kreatywnych ludzi? Jeszcze bardziej ciekawe, dlaczego nikt studiujący na którejś z polskich uczelni, na których kształci się specjalistów od wyżej wymienionego tematu, nie pochwalił się dotąd czymś, co byłoby grywalne i powszechnie dostępne? Jak myślicie, warto zadać to pytanie?
JMD