Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

17.04.2009
piątek

„Vin Diesel Wheelman” – recenzja gry

17 kwietnia 2009, piątek,

SZYBCY I NUDNI

Szaleńcze pościgi, świst powietrza, pisk opon, efektowne kraksy oraz bohater, prawdziwy macho, który w hollywoodzkim stylu rozprawia się z gangami Barcelony. Istna mieszanka wybuchowa? A może tylko balon, który wyśmienicie prezentował się w zapowiedziach, a po premierze okazał się pusty?

„Vin Diesel Wheelman” zapowiadana była już od dłuższego czasu. Niektórzy widzieli w niej duchowego następcę „Drivera”, inni nie mogli doczekać się, by pokierować krokami bohatera, któremu aparycji użyczył sam Vin Diesel. Wszystko wyglądało różowo. Obiecano otwarty świat, i to nie na modłę Liberty City, mrocznego odbicia Nowego Jorku, lecz wiernie oddaną Barcelonę z jej słynnymi zabytkami. Roztaczano wizję spektakularnych kraks, walk z policją i gangami oraz ekscytujących wyścigów, a wszystko to w oparciu o film akcji ze wspomnianym aktorem w roli głównej.

Screen z gry Vin Diesel Wheelman
Screen z gry Vin Diesel Wheelman

Coś jednak nie zagrało, zadziałały niewidzialne siły rynku i gra ukazała się na długo przed premierą jej kinowego pierwowzoru. Dzięki temu otrzymaliśmy możliwość spojrzenia na nią w oderwaniu od tego, czym była inspirowana. Niektóre tytuły mogłyby zyskać na takim rozwiązaniu, niestety w tym przypadku lepiej byłoby, gdyby twórcy wstrzymali się i poświęcili jeszcze kilka miesięcy na dopracowanie swojego dzieła.


 

W grze „Wheelman” wcielamy się w nie lada twardziela, Milo Burika, agenta, który działa pod przykrywką jako tytułowy wheelman, najemny kierowca od brudnej roboty; przewozi niebezpieczne towary, porywa samochody oraz niszczy mienie konkurencji. Wszystkiego dokonuje pędząc na najwyższych obrotach przez barcelońskie ulice. Pojazdy zdobywa siłą, wyrzucając z nich przerażonych kierowców. Mało tego, potrafi również zmienić samochody dosłownie w locie, wykonując karkołomne skoki. Czasami (z biegiem rozgrywki coraz częściej) na pościgach się nie kończy. Milo opuszcza pojazd, chwyta karabin i idzie wyrównać rachunki na piechotę. Wyraźnie widać, że twórcy postawili na intensywność doznań – ma być głośno, efektownie i z przytupem.

Screen z gry Vin Diesel Wheelman
Screen z gry Vin Diesel Wheelman

Tak też rzeczywiście jest, przynajmniej przez pierwszych parę misji, w których zapoznajemy się z mechaniką gry. Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie, w jednej chwili przedzieramy się przez wąskie uliczki, uciekając przed policją, w następnej na wstecznym wycofujemy się przed nadjeżdżającą z naprzeciwka furgonetką, a po chwili uczestniczymy w regularnym starciu na drodze, w którym przeciwnicy próbują nas zepchnąć na pobocze, a my nie pozostajemy im dłużni.

Co kilkanaście sekund, nie bez naszej pomocy, jakiś radiowóz wylatuje w powietrze (co ciekawe, możemy doszczętnie zniszczyć policyjne wozy, ale strzelać do policjantów nam nie wolno – jesteśmy w końcu agentem, a nie pierwszym lepszym rzezimieszkiem). Wrażenia są pozytywne i nie przeszkadza nawet model jazdy, sprawiający, że wszystkie samochody zdają się być przyczepione do jezdni, a różnice w prowadzeniu poszczególnych pojazdów są minimalne (może poza naprawdę dużymi wozami, które są wyraźnie cięższe i mniej zwrotne od pozostałych).

Screen z gry Vin Diesel Wheelman
Screen z gry Vin Diesel Wheelman

Niestety to, co początkowo wydaje się ciekawe, szybko zaczyna nużyć. Pościgi stają się monotonne, ponieważ wszystkie zaczynają wyglądać identycznie, w dodatku niektóre misje są przydługie i zamiast bawić, po jakimś czasie po prostu męczą. Czasem trafi się jakieś urozmaicenie, jak na przykład pościg motocyklowy przez miasto, który kończy się w tunelach metra, gdzie pędzimy za ostrzeliwującym się z pociągu przestępcą. Mamy oczywiście również misje dodatkowe. Jest ich kilka rodzajów, jak na przykład wożenie klientów taksówką, kradzież pojazdów, a także wyścigi (o wyśrubowanym w porównaniu z resztą rozgrywki poziomie trudności).

O fabule „Vin Diesel Wheelman” można powiedzieć tylko tyle, że jest. Gracz poznaje ją dzięki scenkom przerywnikowym nieudolnie naśladującym słynne dzieła Rockstara. Twórcy starają się oddać charakter barwnych postaci, wprowadzić fabularne twisty, ale niestety bez powodzenia. Całość jest miałka i płytka, nawet jak na tego typu produkcję.

Screen z gry Vin Diesel Wheelman
Screen z gry Vin Diesel Wheelman

Podobnie sprawa wygląda w przypadku innych cech gry. Z jednej strony mamy bowiem wirtualną Barcelonę, w której bez problemu odnajdziemy znane budowle, jak choćby dzieła Antonio Gaudiego. Z drugiej strony miasto sprawia wrażenie martwego. Szerokie, wielopasmowe ulice świecą pustkami, po chodnikach włóczy się garstka przechodniów. Nieprzyjemne wrażenie potęguje grafika, która odstaje od tego, do czego przyzwyczaiły nas współczesne tytuły. Z tego powodu trudno się dziwić, że mało komu będzie się chciało korzystać z otwartego terenu i jeździć dla samej przyjemności.

Do takiego wniosku musieli dojść również sami twórcy, ponieważ pozwolili podejmować poszczególne misje bezpośrednio z poziomu mapy. Niszczone pojazdy wyglądają efektownie, ale szybko zauważymy powtarzalność animacji. Na pierwszy rzut oka gra oferuje bogate możliwości zabawy, ale po kilkudziesięciu minutach dochodzimy do wniosku, że większość z nich jest nieprzemyślana i nie przynosi satysfakcji, a może prowadzić wręcz do frustracji (vide wyścigi).

Screen z gry Six Days
Screen z gry Vin Diesel Wheelman

W tego typu sytuacjach zwykło się mówić o nieoszlifowanym diamencie. W przypadku tej gry byłby to niezasłużony komplement. Otrzymaliśmy bowiem produkcję, która mogła dobrze prezentować się w fazie planowania, świetnie wyglądać na papierze, ale w ostatecznej formie straciła to coś, co sprawia, że z wypiekami na twarzy spędzamy przed ekranem długie godziny, czekając w napięciu na kolejne misje. Vin Diesel wciąż będzie kojarzył się graczom z Riddickiem, a Milo Burik szybko odejdzie w zapomnienie.

Marzena Falkowska

Ocena: 56%
 

0% 100%

Zalety: Efektowne akcje.

Wady: Nużąca na dłuższą metę rozgrywka, słaba fabuła, puste miasto, ogólne wrażenie niedopracowania.

Dla rodziców: Gra otrzymała klasyfikację PEGI +16. Ilość i sposób zaprezentowania przemocy oraz język, jakim posługują się bohaterowie, nie odbiega od tego, co zobaczyć można w większości współczesnych filmów akcji.

Vin Diesel Wheelman, gra akcji na platformy Xbox 360, PC, PS3, od lat 16 (PEGI 16+). Producent Midway, dystrybutor wersji Xbox 360: Cenega.
 

Przeczytaj także recenzje gier:

„Street Fighter IV”

„GTA IV – Lost and Damned”

„Prince of Persia”

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 8

Dodaj komentarz »
  1. Mi sie ta gra bardzo podoba i chcial bym ja miec, pograc

  2. Bardzo czekałem na tą grę i … niestety nie jest zbyt dobra . Miał być konkurent dla GTA IV ale wyszła podróba Drivera

  3. to jest lepsze od gta iv jakie down up

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Gra jest świetna 🙂 Mnie wciągneła na dłgie godziny! Porównywalna do gta choć nie tak rozbudowana, ale to dopiero 1 część a GTA już 4 a w sumie to 6, więc myśle że powstaną dalsze części które zachwycą najbardziej wymagających graczy. Ja serdecznie polecam

  6. Gra jest świetna,mam ją od 2 tygodni i cały czas mnie zachwyca,chociaż to prawda,nie jest zbyt rozbudowana. ale myśle,że w następnej wersji o to zadbają :}

  7. slochajcie ile ta gra kosztuje teraz i czy tam jes krew bo chce ja kopic

  8. Ja powiem tak, zakupiłem tę grę z czystej ciekawości, moje wrażenia to: model jazdy dość dobry, grafika nie zniechęca, jest wręcz dobra, może fabuła nudna, ale wszystko trzyma się przysłowiowej „kupy” Ogólnie misje ciekawe, realizm dobry, moja ocena to solidne +3/5

  9. kupiłem teraz instalkaa

css.php