Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

13.04.2009
poniedziałek

„Men of War” – recenzja gry

13 kwietnia 2009, poniedziałek,

GODNY NASTĘPCA

Rzadko który RTS jest grą wymagającą szczegółowego planowania. „Men of War” należy właśnie do takich, zaawansowanych taktycznie wyjątków.

„Men of War” to gra dla tych, którzy czekają, aż w podgatunku RTS regularnie będą pojawiać się bardziej wymagające produkcje. Strategie osadzone w czasie rzeczywistym mimo szumnej nazwy swojej kategorii z reguły są zręcznościówkami. Daleko nie trzeba szukać: „Company of Heroes”, „Dawn of War 2”, „Red Alert 3” – choć mają wielu zwolenników, są w istocie klikankami opierającymi się na zestawie schematycznych taktyk.

Dotyczy to także starszych i kultowych produkcji. Tak, mam tu na myśli również „Warcrafta” czy „Starcrafta”. Nie twierdzę, że są to złe gry, jednak bardziej niż planowania wymagają refleksu i wytrzymałych nadgarstków, w związku z czym nie są raczej przeznaczone dla ortodoksyjnych strategów.


Screen z gry Men of War

Ta kategoria graczy przychylniej patrzy czy to na starego dobrego „Blitzkriega” i „Sudden Strike’a” (w poprzednich odsłonach), a w ogóle to wciąż wzdycha do przedpotopowego „Close Combat” czy „Combat Mission”. Z nowszych gier, za hit uznaje się „Soldiers: Heroes of World War II”, która wprowadziła wiele innowacji – między innymi możliwości szczegółowej destrukcji pojazdów (jak chociażby niszczenie gąsienic w czołgu). „Men of War” – kolejna część tej serii, powraca do korzeni, odcinając się od niezbyt udanego „Faces of War”.

Dwa fronty

 Nowy produkt ze stajni rosyjskiego giganta 1C Company (choć producent, Best Way, jest firmą ukraińską) ponownie przenosi gracza na arenę II wojny światowej. Do dyspozycji są trzy kampanie: aliancka, sowiecka i niemiecka. Ponieważ gra rozpoczyna się w 1941 roku, na celownik wzięto przede wszystkim dwa fronty: wschodni oraz afrykański. Jako komuniści oczywiście bronimy Matuszkę Rosję przed inwazją III Rzeszy. Z kolei dowodząc siłami niemieckie lub alianckimi, zmagamy się z wrogiem na gorących piaskach Afryki Północnej. Przykładowe misje to choćby oblężenie Sewastopola, operacja „Merkury” (największa powietrznodesantowa akcja w czasie II wojny światowej dokonana przez Niemców na Krecie) czy bitwa o Tobruk.
 

 
Interesująca jest próba stworzenia rysu fabularnego dla poszczególnych scenariuszy. Niezbyt rozbudowana, lecz daje pretekst do pojawiania się różnych dialogów podczas wykonywanych misji i zróżnicowanych odpraw po przejściu poziomu. Kolejno obserwować będziemy dzieje dwójki radzieckich przyjaciół z Leningradu, oficera podlegającego Erwinowi Rommlowi, a także zmagania amerykańskiego dziennikarza, który robi materiał swego życia.
 
Misje są zróżnicowane. Niekiedy będzie to obrona przed atakami przeciwnika mającego miażdżącą przewagę liczebną, czy poprowadzenie samemu ataku na silnie ufortyfikowane pozycje. Na uwagę zasługują misje rodem jak z „Commandos”, w których dowodzimy niewielkim oddziałem mającym pod osłoną nocy wykonać misje specjalne.


Screen z gry Men of War

Najbardziej dopracowaną kampanią jest oczywiście ta sowiecka, oferująca dziewięć misji. Pozostałe dwie składają się z zaledwie pięciu poziomów. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że na większości misji poświęca się od kilku do wielu godzin (nawet poziomie łatwym!), okaże się, że program zapewnia nam sporą porcję roz(g)rywki. Jeśli komuś jest mało, to pozostaje jeszcze garść pojedynczych scenariuszy, multiplayer lub… przejście kampanii na wysokim poziomie trudności.

Mgła wojny

Pierwsze, co zawsze rzuca się w oczy (oprócz grafiki), to interfejs. Wykorzystano zmodyfikowaną wersję z „Faces of War”. Niestety, jest on chyba największą wadą programu. Nieprzejrzysty, niewygodny – takimi przymiotnikami można go określić. Co gorsza, nie wykorzystuje potencjału klawiszy skrótów, przez co gracz ma do czynienia z prawdziwą orgią klikania. Nie można nawet przesunąć ekranu strzałkami – trzeba to zrobić myszką. Wypaczony interfejs może skutecznie odstraszyć użytkownika w pierwszej godzinie rozgrywki, zwłaszcza, gdy zacznie się od razu od wielkiej batalii. Sytuację pogarsza jeszcze brak porządnego samouczka. Lepiej zatem zacząć od misji, w których wykorzystuje się małe oddziały.


Screen z gry Men of War

Gdy jednak uda nam się pokonać interfejs, szybko się okaże, że „Men of War” wciąga. Podstawą grywalności jest przede wysoki realizm. Mam wiernie odwzorowane modele żołnierzy, broni czy pojazdów. Wymiana ognia między czołgami odbywa się ze zdecydowanie większej odległości, co od razu wprawi w zakłopotanie miłośników „Company of Heroes”, gdzie w takich starciach pojazdy chwilami wręcz stykają się lufami. Zapewniam również, że w tej grze angielski czołg Sherman nie ma żadnych szans z niemieckim Tygrysem.
 
W „Men of War” świetnie rozwiązano system uszkodzeń sprzętu. Czołg może mieć zerwane gąsienice, uszkodzoną wieżyczkę czy pancerz i wreszcie zniszczony kadłub, co kończy się eksplozją. W pierwszych trzech przypadkach zniszczenia mogą być naprawione. Co prawda, ciężko sobie wyobrazić, by mechanik na froncie naprawił wieżyczkę wyrwaną z łożyska za pomocą zestawu narzędzi. Kompromisem jest jednak bardzo długi czas naprawy.


Screen z gry Men of War 

Zadbano o wykorzystani arsenału czy ukształtowanie terenu. Żołnierze mogą z powodzeniem używać stacjonarnych CKM-ów, artylerii, dział przeciwlotniczych, zabierać broń i amunicję poległym, a nawet porywać wrogie pojazdy. Można rozstawiać i rozbrajać pola minowe, opatrywać rannych czy wzywać (w zależności od misji) wsparcie z powietrza. Ściąganie posiłków odbywa się na podobnej zasadzie, co w „Blitzkriegu”. Do dyspozycji są wolno ładujące się „punkty logistyki”, za które można „kupić” oddziały żołnierzy czy sprzęt.
 
To, co może nie podobać się ekspertom od wojskowości, to zbytnie uproszczenie amunicji. Jest ona podzielona w zależności od kategorii broni: pistolety, pistolety maszynowe, karabiny maszynowe itd. Ciężko jednak sobie wyobrazić, by naboje od niemieckiego MP44 pasowały do bębna rosyjskiej „pepeszy”.


Screen z gry Men of War

Laicy w tematyce wojskowego sprzętu również mogą poczuć się zagubieni. W grze brakuje porządnej encyklopedii, opisującej chociażby zalety i wady pojazdów. Często mając do dyspozycji jakąś pancerną jednostkę, trzeba najpierw ją „przetestować”, by zorientować się, jaką ona funkcję pełni. Nie znajdziemy też informacji np. o grubości poszczególnych pancerzy wozów bojowych.

Ze skrajności w skrajność

„Men of War” wzbudza ambiwalentne odczucia. Mimo, że gra już odniosła (i słusznie) światowy sukces jako realistyczny RTS (światowa premiera miała miejsce aż 1,5 roku temu – dzięki Cenego), to jednak potrafi porządnie wkurzać.

Z jednej strony jest świetna oprawa dźwiękowa podczas polowych bitew (wybuchy, wrzaski), ale za to koszmarnie wypadają dialogi czy briefingi. Grafika w czasie rozgrywki robi wrażenie, ale już w cut-scenkach woła się o pomstę do nieba. Są wszelkie „spowalniacze” czasu, by gra nie była zręcznościówką, ale aktywna pauza pozostaje tylko „półaktywna” – wiele czynności i rozkazów możemy wykonać dopiero po wznowieniu gry. Wreszcie – AI niby radzi sobie z podstawowymi reakcjami żołnierzy (np. w momencie ostrzału padają na ziemię lub szukają zasłony), ale jakimś cudem często nie potrafią dostrzec przeciwnika kucającego w samym sercu wrogiego oddziału.


Screen z gry Men of War

Gdy jednak przymknie się oko na wszelkiego rodzaju niedoróbki (w zasadzie powielane z „Face of War”), to w „Men of War” można dostrzec nową jakość rozgrywki w podgatunku RTS. Gra wymaga wiele skupienia i testowania różnych wariantów taktycznych, co czyni ją godnym następcą „Soldiers” czy serii „Blitzkrieg”, choć z pewnością jeszcze nie „Close Combat” czy „Combat Mission”. Nie teraz, ale w przyszłości – kto wie?

Aaron Welman
 

Ocena: 80%
 

0% 100%

Zalety: świetna mechanika walki, realistyczny RTS, grywalny, wiernie odwzorowane modele jednostek, wiele opcji rozgrywki, wymagające misje

Wady: wiele niedoróbek, kłopoty z AI, dla niedoświadczonych graczy zbyt wysoki poziom trudności, trochę niewykorzystany potencjał fabularny.

Dla rodzicówGra otrzymała kategorię PEGI 18+ co jest decyzją zupełnie niezrozumiałą. „Men of War” pomimo wojennej tematyki nie zawiera scen epatujących przemocą. Nie usłyszałem nawet wulgarnych odzywek żołnierzy. Gra jest bardzo dobrym produktem rozwijającym umiejętności taktyczne i koncentrację. Jedyną przesłanką do podwyższenia kategorii wiekowej może być bardzo wysoki poziom trudności.

Wymagania sprzętowe gry Men of War: Windows XP / Vista, procesor Pentium 4 3 GHz, 1 GB pamięci RAM, karta grafiki z 256 MB RAM.

Men of War, gra RTS, od lat 18 (PEGI 18+), w polskiej wersji językowej. Producent Best Way, dystrybutor: Cenega. Cena: 96,50 zł.
 

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 10

Dodaj komentarz »
  1. fajne

  2. Chyba jeszcze nie doczekaliśmy się nowoczesnej strategii w realiach II wojny światowej? CoH Tales of Valor boleśnie obnaża zręcznościowy charakter tej „strategii”, z kolei Man of War mocno irytuje – przynajmniej mnie – właśnie przy okazji rozmowy o detalach. Łażenie od czołgu do czołgu i ciągłe wymienianie się skrzynką z narzędziami do naprawy czołgu jest frustrujące. Ten „realizm” – też potrafi być wadą. W Company of Heroes wszystko jest ułatwione tak,żeby można się było bawić, nazwałbym ją miękką. Wszystko jest nastawione na zabawę. Gracz może się wygodnie rozsiąść, bo do wszystkiego prowadzą strzałki, co chwila pojawiają się podpowiedzi, zginąć jest naprawdę bardzo bardzo trudno. Pod koniec misji gdyby się uprzeć można podróżować z całą masą dodatkowrgo sprzętu, działa, karabiny, moździerze itd. Man of War jest z kolei zbyt „twarda” – wszystkiego, jak autor pisze trzeba się domyślać, mnóstwo rzeczy, drobnych detali zgrzyta. Także jest o wiele, wiele trudniejsze – a te „kilka godzin” na jednej mapie spędza się chodząc od czołgu do innego pojazdu, starając się je naprawiać dosłownie po każdej walce. Czy to naprawdę jest konieczne? W pewnym momencie odkrywamy, że na grę poświęcamy 20-30% czasu, a reszta to różnego rodzaju naprawy (no dobrze, może trochę przesadzam, ale są takie misje, gdzie te proporcje tak wyglądają).
    Także wracając do pytania – czy możemy mówić o jakimś sensownym rozwiązaniu, w tego typu grach? A może już jest coś pośredniego między Coh a MoW?

  3. Cóż, co do CoH pełna zgoda – to w rzeczywistości gra zręcznościowa, której największym atutem jest piękna grafika. To, co pomiędzy CoH a MoW to pierwsza i czasem druga odsłona Blitzkrieg. Bardzo też polecam niedoceniony Frontline Kursk – jeden z najtrudniejszych rts-ów o II wojnie.
    http://technopolis.polityka.pl/2007/frontline-kursk

    JMD

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Hmmm,

    zdaje się, że co do COH znalazłem pewne rozwiązanie. O ile – nie wiem czy się zgadzamy – walkę pomiędzy dwoma czołgami, które niemal się stykają jesteśmy jeszcze w stanie strawić, o tyle niebotyczna prędkość programu uniemożliwia sensowne planowanie rozgrywki. Nie ma czasu cieszyć się piękną grafiką, czy samą akcją, bo trzeba klikać po całym polu walki. Otóż po uruchomieniu gry z dopiskiem -dev można za pomocą komendy setsimrate(x) ustalić na nowo prędkość rozgrywki (normalnie x=10 a x=0 to pauza. Nie jest to coś co jest oficjalną opcją gry, ale moim zdaniem takie spowolnienie czasu bardzo pomaga tak w planowaniu jak i cieszeniu się samą rozgrywką.
    PS. A na Kursk już ruszam!

  6. Gra jest genialna i nikt mnie nie przekona do zmiany zdania :). Grałem już wcześniej w Faces of War i wtedy stworzyłem klan, który istnieje do dzisiaj. Szkoda tylko, że jest trochę nie doceniana.

    PS – zapraszam na community http://www.menofwar.pl

  7. Wszystko OK, ale największą operacją powietrznodesantową II wojny była operacja Market-Garden. Być może była mowa tylko o operacjach niemieckich, ale szyk zdania sugerował co innego.

  8. Przecież to jest kopia Faces of War!

  9. Patriota Men of War jest kontynuacją Faces of War robionej też przez ludzi z Best Way.

  10. Bardzo dobra gra. Ząb czasu trochę odcisnął na niej piętno – zwłaszcza kolejne części serii, ale mimo to gra warta zainteresowania – dobra dla graczy singlowych. Multi jest już gorsze. Seria Men of War – bo mimo, iż jest to kontynuacja FoW, jest już autonomiczną serią. Mamy już kilka tytułów opartych na silniku MoW – czyli zmodyfikowanym GEM 2.5. Także ujednolicenie tytułów. Prędzej powstanie Men of War 2, niż gra o innym tytule.

    Zainteresowanych serią zapraszam na stronę http://www.mow-center.pl – znajdziecie tam sporo interesujących informacji o serii, jako, że to jedyna strona o tej serii w Polsce (swoją drogą jest to nowa odsłona portalu menofwar.pl, który już nie istnieje)

  11. Czy ta gra pójdzie mi na Intel core i3 2348m 2.3ghz 3mb L3 cache
    intel hd graphics 3000 1760 mb dynamic video memory
    320 gb hdd
    4 gb DDR3 memory

css.php