GRA DLA (NIE)GRZECZNYCH CHŁOPCÓW
Po ośmiu miesiącach od pojawienia się wersji konsolowej, „GTA IV” w końcu trafiło na PCty. W końcu, bo przez wielu gra nazywana była najbardziej wyczekiwanym tytułem roku, co spowodowane było głównie renomą poprzednich części i wciąż przekładaną datą wydania. Bez zbytniej przesady można stwierdzić, że „GTA IV” jest najbardziej emocjonującą grą 2008 roku. Ale też nie można oprzeć się wrażeniu, że nie o takie przeżycia chodziło producentom.
Zacznijmy więc od emocji towarzyszących „Grand Theft Auto IV”. Tuż po uruchomieniu płyty większość z nas przeżyła mniej więcej to samo. Pierwsze symptomy porażki, jaką okazała się konwersja z wersji konsolowej, widoczne były na oknie autorunu, i były to jedynie preludium do tego, co działo się dalej. Problemy z instalacją, rejestracją, kontem on-line, uruchamianiem, grafiką i zapisywaniem prawdopodobnie należałoby zacząć wyliczać w kolejności alfabetycznej, żeby się nie pogubić. Część z tych niedoróbek poprawił pierwszy patch, wydany z resztą zbyt późno jak na taki tytuł. Innych problemów, przede wszystkim absurdalnie wyśrubowanych wymagań sprzętowych niewspółmiernych do poziomu grafiki, niestety żaden patch nie usunie.
Pozostawiwszy jednak negatywne wrażenia towarzyszące stronie technicznej, możemy przyjrzeć się samemu tytułowi.
Screen z gry GTA IV
Pierwsze, co dostrzega się po rozpoczęciu rozgrywki i co pozostaje chyba najbardziej interesującym elementem, jest miasto. Liberty City przytłacza wręcz rozległością, skomplikowaniem topografii i dbałością o szczegóły otoczenia. Realia wielkiej metropolii przedstawione są z duża dozą ironii, szczególnie widocznej w reklamach czy audycjach radiowych.
Ale w tym punkcie widać też największą wadę tytułu. Wprowadzają gracza w rozległy i realistyczny świat, z własnymi rozgłośniami radiowymi, telewizją (tak, można w grze usiąść przed telewizorem!) a nawet Internetem, ale jednocześnie znacząco ograniczają wolność wyboru. W mieście pełno jest sklepów i restauracji, ale można wejść jedynie do kilku, jest mnóstwo ludzi, ale rozmawiać można tylko z niewielką ich grupą.
Screen z gry GTA IV
Co więcej, każda z czynności, jaką można wykonywać w tym świecie, jest wprowadzana przez tutorial, co przekształca początkowe godziny rozgrywki w nużący samouczek. Wydaje się, że twórcy tak bardzo skupiali się na realizmie, że zapomnieli o zabawie. To tak, jakby podarować dziecku ogromną i skomplikowaną zabawkę, na przykład kolejkę elektryczną, przez 10 godzin tłumaczyć mu jak się z nią obchodzić, a potem pozwalać się nią bawić tylko w określony sposób i jedynie w określonej porze.
Główny bohater, Niko Bellic, weteran wojny na Bałkanach, też padł ofiarą niezdecydowania twórców. Nie wiadomo, czy jest twardzielem, tchórzem czy oportunistą, bo w jednej chwili z zimną krwią i z własnej inicjatywy zabija ludzi, a w drugiej potulnie słucha innych, którzy mu rozkazują. Nie dość, że nie robi tego, co chce gracz (bo wolność wyboru jest mocno ograniczona), to jeszcze nie robi nawet tego, co sam chce, bo wciąż ktoś mu wydaje polecenia. W rezultacie raczej trudno go polubić i serio traktować jego losy. Co więcej, nie układa mu się nie tylko w sferze zawodowej – jeśli chodzi o przyjaciół, też nie ma większego wyboru.
Screen z gry GTA IV
Biedny Niko, aby być lubianym, musi umawiać się ze znajomymi, jechać po nich, wozić na bilard czy piwo, a potem odwozić z powrotem. Nawet jeśli ten konkretny znajomy mu się nie podoba, i tak nie ma wyboru. Biedy gracz natomiast, musi znieść kolejne długie wstępy instruujące jak grać w bilard czy rzucać kulą do kręgli, po czym „dobrze się bawić”. A kiedy z dziwnych przyczyn samego gracza najdzie ochota na którąś z dostępnych rozrywek, musi zadzwonić do któregoś ze znajomych i prosić wirtualne niebiosa, by raczył odebrać telefon.
Rozległy i szczegółowy świat nie oferuje też zbyt wielu zadań, które Niko może wykonywać dla pieniędzy. Główna historia jest niemal zupełnie liniowa, a questy poboczne są bardzo powtarzalne. Owszem, pościgi samochodowe, strzelaniny i ucieczki przed policją są niesamowicie emocjonujące, nawet za dziesiątym razem, ale przy dwudziestym pojawia się już znużenie. Brakuje urozmaicenia i przede wszystkim wolności wyboru. Ponadto, jak na grę, w której 99 procent czasu spędza się za kółkiem, prowadzenie samochodów jest zaskakująco trudne.
Screen z gry GTA IV
Większość pojazdów prowadzi się inaczej, różne samochody mają różne przyspieszenie i przyczepność, co jest zdecydowanym plusem, jednak zastosowany model fizyczny powoduje, że zbyt często wpada się w poślizgi i zjeżdża z drogi. Dodatkowym utrudnieniem jest system zapisywania gry po ukończeniu misji lub przy wizycie w mieszkaniu – niezwykle irytujące, szczególnie jeśli trzeba powtarzać długie zadanie.
Jeśli chodzi o dodatkowe czynności dostępne dla naszego bohatera, trudno oprzeć się skojarzeniom z The Sims. Niko można przebrać w sklepie lub umówić ze znajomymi, wszystko to jednak w bardzo ograniczonym zakresie. Sklepów z ubraniami jest mało, przyjaciół niewielu, tak samo jak miejsc, do których wspólnie można się wybrać. Czyżby twórcy obawiali się, że miasto z więcej niż 15 sklepami, klubami czy barami będzie zbyt skomplikowane dla przeciętnego gracza? Niestety, biorąc pod uwagę niekończące się misje instruktażowe, chyba tak.
Screen z gry GTA IV
Podsumowując, nawet, jeśli zupełnie zignoruje się haniebne wręcz niedopracowanie techniczne tytułu, „GTA IV” nie wypada zachwycająco. Jednak produkt finalny nie spełnia wysokich oczekiwań. Owszem, gra oferuje rozległy i niezwykle szczegółowy świat, jednak spłyca go z pomocą liniowej i mało ambitnej fabuły, znacząco ograniczając wolność wyboru.
W ciekawy sposób łączy wiele elementów z różnych gatunków, takich jak shootery, gry wyścigowe czy nawet symulacje typu The Sims, ale wszystkie mocno okraja. Umożliwia emocjonujące pościgi i sceny walki jak z z najlepszych filmów akcji, ale robi to powtarzalnie aż do bólu, nie oferując ciekawych alternatyw. Prezentuje tematykę zdecydowanie dorosłą, jednak w dość naiwny sposób, traktując przy tym użytkowników jak dzieci, ucząc ich wykonywania najprostszych czynności. „GTA IV” jest grą, która potrafi wciągnąć, jednak od początku emanuje poważnymi brakami i, niestety, rosnącą nudą.
Screen z gry GTA IV
Pisząc o „GTA IV” trudno pominąć kontrowersje otaczające tytuł nawet przed jego wydaniem. Już w 2007 roku Jack Thomson, niesławny bojownik przeciwko grom , wniósł pozew przeciwko tytułowi za naruszenie porządku publicznego, próbując tym samym zablokować jego sprzedaż. Urzędnicy Nowego Jorku publicznie krytykowali wybór swojego miasta jako wzoru dla Liberty City, a media nagłaśniały przypadki przestępstw zainspirowanych grą.
Publiczny odzew, sięgający czasem poziomu paniki, był w pełni uzasadniony , biorąc pod uwagę kontrowersyjną tematykę i fabułę „GTA IV”. Program pozwala na wyprawę w brutalną rzeczywistość wielkiego miasta – gracz, niczym turysta, może zwiedzać najmroczniejsze zakamarki jego półświatka. Umożliwia bezpieczną i kontrolowaną wycieczkę krajoznawczą do betonowego getta, jednocześnie dając możliwość wcielenia się w jednego z jego mieszkańców, równie brutalnych jak ciemna strona miasta, które zamieszkują.
Screen z gry GTA IV
Pozwala białym mężczyznom z klasy średniej „przebierać się” za gangsterów, mafiosów i bandytów bez ryzyka wyśmiania przez swoje lub ich otoczenie. Gra bazuje tu na fascynacji ciemną stroną, która kusi nie tylko zakazanym owocem, ale też egzotyką swojej odmienności. Jednak przemyca przy tym też inne, często negatywne treści i utrwala stereotypy. Tak więc przedstawia świat, w którym wszyscy Rosjanie są w mafii, większość czarnych to dealerzy, a jedyną dostępną ścieżką kariery dla imigranta z europy wschodniej jest przestępstwo.
Niepokojące jest też połączenie ironii i realizmu w prezentacji miasta i społeczeństwa. Przedstawienie śmiertelnie poważnej i realistycznie oddanej sceny egzekucji szefa mafii z ironicznymi dowcipami sączącymi się z głośnika samochodowego radia wprowadza pewną semiotyczną niepewność – czy jest to realistyczne przedstawienie rzeczywistości, czy widowisko; satyra mrocznych stron społeczeństwa, czy ich gloryfikacja?
Screen z gry GTA IV
Ironia działa też w mniej oczywisty sposób, bo pozwala z dystansem, a przez to bez żadnych wyrzutów sumienia, zagłębiać się w najbardziej negatywne aspekty ludzkich zachowań. To, połączone z brakiem jakiejkolwiek kontroli przez współgraczy (którzy w grach online hamują zachowania antyspołeczne) tworzy wrażenie zupełnej bezkarności.
Istnieje jeszcze jedna kwestia, bardzo chętnie poruszana przez zwolenników jak i przeciwników gier komputerowych – czy gry uczą. Metodycy nie mają wątpliwości i widzą w grach komputerowych przyszłość edukacji. Jednak twierdzenie, że „GTA IV” uczy kradzieży samochodów i strzelania do ludzi byłoby czystą demagogią. Należy się jednak zastanowić nad inną, bardziej subtelną formą wpływu, to jest wchłanianiem ogólnej wiedzy z pomocą mediów: radia, telewizji, filmu oraz właśnie gier .
Screen z gry GTA IV
Jest to wiedza, która nie wypływa bezpośrednio z naszych doświadczeń, ale którą włączamy do naszej wizji świata. Nie trzeba odwiedzić Nowego Jorku, by być świadomym istnienia Statuy Wolności. Nie musimy by świadkami strzelaniny, by mieć pojęcie jak może wyglądać.
Jaką wizję świata oferuje nam w takim razie „GTA”? Gry komputerowe mają potencjalnie większy wpływ na swoich użytkowników poprzez zjawisko immersji, jednak ograniczanie się do krytyki gier i tylko gier spośród wszystkich mediów jest objawem podwójnej moralności. Nie tylko filmy, ale nawet codzienne wiadomości oferują o wiele brutalniejszy obraz świata niż ten stworzony przez Rockstar Games.
Screen z gry GTA IV
Koronnym argumentem przeciwko całej serii, jest potencjalnie zgubny wpływ jej tematyki na nieletnich. Oczywistym jest, że prezentowanie nieukształtowanym osobowościom wizji świata, w której jest się zupełnie bezkarnym, a życie ludzkie nie ma wartości, może mieć destrukcyjny wpływ na rozwój jednostki. Można obwiniać tu dwie strony, jednak żadną z nich nie są młodociani odbiorcy gier. Po pierwsze, wydawcy powinni w końcu zdeklarować się, czy tworzą programy dla dorosłych, czy przemycają motywy dla dorosłych w grach dla młodzieży.
Wydanie tytułu, który od początku jest tworzony i sprzedawany jako produkt dla dojrzałej publiczności nie wzbudzałoby żadnych kontrowersji. Jednak incydent taki jak przemycenie treści erotycznych w „GTA: San Andreas” pokazuje, ze wydawcy jeszcze nie dorośli do odpowiedzialnego produkowania gier. Z drugiej strony, krzywdząca dla nieletnich okazuje się zupełna ignorancja rodziców, którzy nie dość, że nie kontrolują w co grają ich dzieci, to jeszcze sami kupują tytuły oznaczone 18+ swoim pociechom, na przykład na gwiazdkę (bo przecież wszystkie gry są dla dzieci…).
Screen z gry GTA IV
Podsumowując, gry dla dorosłych są produktem potrzebnym i, jak widać, ogólnie docenianym. Jednak twórcy „GTA IV” postanowili pójść w kierunku najbardziej prymitywnej odmiany dorosłej tematyki, przez co sprowadzili na siebie uwagę mediów i samozwańczych obrońców prawa i moralności. Biorąc pod uwagę popularność i sprzedaż tytułu, uwaga tego typu wyszła mu tylko na dobre, dostarczając darmowej reklamy na skalę światową.
Czy jednak przyczyniła się do rozwoju gier jako uznanego medium? Gry komputerowe muszą przejść bardzo długą drogę, by pozbyć się stygmatu niskiej rozrywki i zyskać rozpoznanie jako forma sztuki. „GTA IV” jest raczej krokiem do tyłu w tej wędrówce.
Beata Marczyńska-Fedorowicz
Ocena: 4/6
Zalety: Rozległe i szczegółowe miasto, ciekawie i dogłębnie zrealizowany świat (telewizja i Internet w grze!), duża dawka akcji.
Wady: Znacząco ograniczona wolność gracza, liniowa fabuła, powtarzalne zadania, za długie i zbyt liczne tutoriale.
Dla rodziców: Gra otrzymała klasyfikację PEGI +18, z uwagi na przemoc, język i tematykę nadaje się wyłącznie dla dorosłych.
Wymagania minimalne gry GTA IV: Windows XP – Service Pack 3 / Windows Vista – Service Pack; Intel Core 2 Duo 1.8 GHz lub AMD Athlon X2 64 2.4 GHz; 1,5 GB RAM; 16 GB miejsca na dysku twardym; nVidia GeForce 7900 lub ATI Radeon X1900 (256 MB)
Grant Theft Auto IV, gra akcji, od lat 18 (PEGI 18+). Cena: 159.90 zł. Dystrybutor: Cenega
Zobacz trailer gry:
5 lutego o godz. 11:24 37895
Jeżeli chodzi o stronę moralno-wychowawczą, to całkowicie zgadzam się z autorką tekstu. Czytając jednak o tzw. „grywalności” i scenariuszu gry, nie do końca mogę się zgodzić na to co Pani pisze: „W mieście pełno jest sklepów i restauracji, ale można wejść jedynie do kilku” – obawiam się, że jakby gracz mógł wejść do każdego sklepu, to dopiero byłyby potrzebne wymagania sprzętowe, „Nie wiadomo, czy jest twardzielem, tchórzem czy oportunistą, bo w jednej chwili z zimną krwią i z własnej inicjatywy zabija ludzi, a w drugiej potulnie słucha innych, którzy mu rozkazują” – taka jest idea gry, że tak jak w życiu trzeba raz byc twardym, raz stchórzyć, żeby przetrwać, poza tym bohaterowie całej serii GTA słuchają się innych – tzn biorą udział w misjach rozwijających ich umiejętności oraz posuwających akcję gry do przodu, „prowadzenie samochodów jest zaskakująco trudne” – to tak jak w życiu na początku zawsze trudno się prowadzi. Później jest łatwiej. A jak trudno prowadzi się samolot – to dopiero umiejętność… tak jak w życiu. „utrudnieniem jest system zapisywania gry po ukończeniu misji lub przy wizycie w mieszkaniu” nie przypominam sobie, żeby ktoś narzekał, że taki system jest w poprzednich częściach – „utrudnieniem”??? w stosunku do czego? Pozdrawiam
26 lutego o godz. 7:59 38780
NIe rozumiem dwóch zarzutów – wg mnie prowadzenie samochodów nie jest jakieś wyjątkowo trudne. A druga rzecz – nie wiem jak u Was ale u mnie się save’uje po każdej misji…a nie sądzę, żebym miał lepszą grę 😉
7 maja o godz. 21:40 41328
Jak najbardziej zgadzam sie z autorką. Chciałbym tylko wyjaśnić dwie sprawy. Po pierwszse wymagania sprzetowe są z kosmosu, poniewaz gra bazuje na silniku z gta III. Jeżeli ktoś uważa, że to euphoria, to niech sobie poczyta o directx 9. Głębia pola, miękkie cienie i blur to wszystkie zmiany w porównaniu z san andreas(też silnik z GTA III). Poza tym gra w zasadzie powinna obsługiwac maksymalnie GF 8 i ATI x3. Rockstar zrobił oddzielne biblioteki dla każdej karty. Prócz nowszych. Droga sprawa to zaleta że wszystkiego jest dużo. Uważam, żę za dużo. Gra składa się niestety tylko z tych najbardziej nużących misjii z San Andreas- Filmik, jazda, filmik, jazda, filmik. Koniec.
30 czerwca o godz. 17:33 42953
Trochę za dużo w pewnym momencie gadania o jakimś tam wpływie gier na człowieka. Mnie interesuje gra- nic poza nią. Poza tym przedstawiona ona została w takim świetle jakby ktoś chciał do niej zniechęcić, wymieniając same wady – przynajmniej ja mam takie wrażenie. Osobiście w grę nie grałem (wymagania), ale na podstawie gameplayów, zdjęć i zdania innych myśle, że recenzja ma charakter bardzo negatywny i na miejscu autora wziąłbym pod uwagę, że niema drugie takiej gry i długo nie będzie, a wymienianie samych wad porównując grę do gry idealnej jest bez sensu.
28 stycznia o godz. 1:04 47197
Hehe kolejny Prof. S. Jonalista?? Hahaha… Ta recenzja to recenzja gry, czy tego jak gry wpływają na młodszych? Poza tym ja nie uświadczyłem żadnego z zarzutów wystawianemu tej grze:) Więc pani Beatko nie spisała nam się tu pani;)
18 maja o godz. 9:28 50717
Beznadziejna, tendencyjna recenzja… Gra pod względem grywalności bije na głowę wszystko w co do tej pory można było zagrać. Rozgrywka GTA 4 to jedno z najintensywniejszych przeżyć jakich można zakosztować przy ekranie komputera. Fabuła jest znakomita z licznymi możliwościami wyboru, czego pani recenzent zdaje się nie dostrzegać (prawdopodobnie nie ukończyła tej gry). A wpływ na nieletnich? Kogo to obchodzi, przecież gra jest przeznaczona dla dorosłych i stosownie oznaczona. W gestii rodziców leży aby ich pociechy nie grały w takie gry. A swoją drogą moja opinia jest taka, że w grach komputerowych można rozładować negatywne emocje, a nie nabrać ich do życia rzeczywistego.
14 września o godz. 9:18 53633
Widzę że recenzja raczej dotyczy kompleksów i problemów autorki a nie gry. Robienie takich dziecinnych rozkimin na temat moralności nikogo już nie interesuje tak mogłaś nawijać 10 lat temu teraz jesteś najzwyczajniej zacofana i żyjesz w swoim małym sztucznym świecie gdzie sobie filozofujesz na oczywiste i banalne tematy. Ze swoimi lękami lepiej idź do psychologa bo nie masz pojęcia jak wygląda dzisiejsza rzeczywistość. Mocno zacofana jesteś i z tego powodu nie powinnaś się wypowiadać na aktualne tematy bo najpierw musiałabyś się zmierzyć z aktualną rzeczywistością. Poza tym co to jest za recenzja zamiast pisać o grze piszesz o swoich problemach i rozterkach kogo to obchodzi ?!
14 września o godz. 10:41 53634
@DziadBorowy
Wyjątkowo chamski, nawet jak na polski internet, komentarz. I do tego nie na temat. I to nie Autorka ma problemy, z którymi trzeba udać się po pomoc do psychologa.
JMD
14 listopada o godz. 18:25 56088
boże co ona wygaduje przeciez to najlepsza gra wszechcasów troche wkurza zapisywanie gry ale to nie jest najwazniejsze w gta 4 chodzi o bycie gangsterem a ona mówi że jest za mało ubrań no ludzie jak ona ma tak pisac o grach to niech się zatrudni jako sekretarka ktora mówi o klientach że są źli gta 4 ma mnustwo możliwości np w jakiej grze można oglądac telewizje przeglądac internet grac w kręgle bilarda golfa chodzic sobie po całym mieście mieć tyle pojazdów a nawet jeść i wykonywac misje rodem z filmu 007 i to wszystko w jednym mój wniosek pani beata nie umie pisac recenzji tylko marudzić
12 grudnia o godz. 13:24 64010
@JMD – ty chyba chamskiego komentarza nie widziałeś. a Dziad Borowy ma rację. Niestety.
27 stycznia o godz. 13:54 64257
NIE DAJMY SIĘ ZWARIOWAĆ!!!!!!
Zupełnie przypadkiem trafiłem na tą recenzję GTA IV I cieszę się, że grałem w tą grę ZANIM ową recenzję przeczytałem. Nie zgadzam się z autorką niemal na żadnej płaszczyźnie Jej tekstu. Ale każda recenzja jest subiektywna. 7 miliardów ludzi napisze 7 miliardów różnych recenzji. I ja to rozumiem – szanuję prawo autorki tekstu do odebrania tej WSPANIAŁEJ gry na Jej prywatny sposób. Chciałbym jednak powiedzieć, że zupełnie nie zgadzam się z opiniamii jakoby seria GTA ( i wiele innych gier stawianych pod ścianą przed plutonem egzekucyjnym pod zarzutem krzewienia brutalności oraz przemocy) miała większy niż inne gałęzie cywilizacji wpływ na wzrost przemocy, brutalności czy na popełnianie przez graczy przestępstw przeciwko społeczeństwu. Krzyczy się wszędzie i ogłasza wszem i wobec jak to gry ociekające morderstwami, gwałtami, flakami i krwią kapiącym z monitora degenerują umysly co poniektórych jednostek, które to jednostki potem wdrażają w życie swoje mordercze działania z wirtualnego świata.
Mam jedno pytanie: jeśli gry powodują taką degradację umysłu oraz tak dalece chwieją systemem wartości osobników podatnych na sugestywną przemoc i rzekomą bezkarność, to dlaczego nikt nie uniesie pięści w górę i nie zacznie rzucać na płonący stos książek, które chyba w najbardziej dojmujący sposób ( bo przez nasza wyobraźnię – a ta jest potężnym narzędziem) docierają do umysłów i serc czytelników. A są książki tak przepełnione krwią, że przy nich stół rzeźnika wygląda jak wigilijny stół. Co z filmami pokazującymi PRAWDZIWYCH LUDZI ( w sensie, że nie wygenerowanych przez procesor komputera ) umierających nierzadko w widowiskowy i nie zawsze „cywilizowany” sposób. Krew leje się z ekranu czasem tak obficie, że trzeba podczas seansu folią wyściełać podłogę wokół telewizora aby uniknąć wymiany dywanów. Dlaczego nikt nie obarcza winą za masakry oraz bezsensowne akty przemocy Tarantino, Rodrigueza, Joela i Ethana Coen’ów, Edgara Alana Poe czy Lovecraft’a. Co z wielkimi dziełami kina, książki czy teatru, w których
zło jednak wygrywa? W których czarny charakter ( a jest to określenie jak najbardziej poeszczotliwe) na koniec okazuje się bezkarnym? Dlaczego szanowni recenzenci oraz cenzorzy nie wspomną słowem o tym? Czy Kuba Rozpruwacz, Chingis Chan, Hitler, Marchwicki, Elżbieta Batory, Wład Palownik, Ilse Koch, Stalin, Richard Ramirez, Earle Nelson albo Charles Milles Manson też grali w GTA? Albo inne gry kompyterowe? Wybiórczość, hipokryzja oraz krótkowzroczność, panie i panowie strzeżmy się tego. – oto moje zdanie. Rozspisałem się.
tekst ten stanowi moją własność i zabraniam kopiowania powyższego tekstu oraz używania jego w jakikolwiek sposóbbez mojej zgody.
21 sierpnia o godz. 4:38 65089
W wielu kwestiach nie zgodzę się z autorką tej recenzji. Tak jak już osoby wyżej wspomniały, za bardzo widać jak autorka bierze do siebie tą niby „złą, źle wpływającą” stronę gry na człowieka. Bardzo podoba mi sie opinia pana wyżej, czemu nie zwraca się takiej uwagi na książki pod względem brutalności – przecież każda książka ma uczyć prawda (?). W tekście widzę zacofanie… a czasem taki recenzent/ka powinien spojrzeć za okno. Przeczytałem inną recenzję GTA IV i pewne fakty się zgadzają co sam zauważyłem podczas gry, jednak tutaj są one z nie wiadomo jakich przyczyn aż tak mocno uwidocznione.
21 sierpnia o godz. 10:42 65091
Różnica pomiędzy książką a grą jest taka, że w pierwszym przypadku jesteś świadkiem, a w drugim uczestnikiem. Czyli zasadnicza.
JMD