Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

5.10.2009
poniedziałek

Człowiek, który się śmiał

5 października 2009, poniedziałek,

Każdy szanujący się superbohater powinien mieć swoje archnemesis. Superman ma Lexa Luthora, Spiderman Zielonego Goblina, członkowie zespołu X-man regularnie toczą pojedynki z Magneto, ale chyba tylko Batman miał tego pecha, że Joker wyrósł obok niego na niemalże równorzędną postać, która potrafi przyciągnąć większe zainteresowanie widzów czy czytelników niż sam Człowiek Nietoperz.

W „Mrocznym rycerzu” grany przez Hetha Ledgera Joker za każdym razem opowiada inną historię o pochodzeniu blizn na swojej twarzy i nie wiadomo, która jest prawdziwa. Nie bez przyczyny, ponieważ, w przeciwieństwie do Batmana, nie ma on jednej, definitywnej opowieści o swoich narodzinach. Wiemy, że po raz pierwszy pojawił się w pierwszym numerze serii „Batman” wiosną 1940 r., rok po debiucie Człowieka Nietoperza na łamach „Detective Comics” i od początku był pomyślany jako jego archnemesis, jednakże nie wiadomo dokładnie, jak Joker stał się Jokerem. ]

Jedną z najczęściej powielanych wersji jest ta, w której przestępca ukrywający się pod pseudonimem Red Hood na skutek działań Batmana wpada do kadzi z chemikaliami. Wydostaje się z niej odmieniony – z pobladłą skórą, zielonymi włosami i maniakalnym uśmiechem. Rodzi się Joker, jakiego znamy, jednakże nie do końca wiadomo, kim był mężczyzna ukrywający się pod czerwonym kapturem – raz jest on drobnym przestępcą, raz mafiozem, jak w pierwszym filmie Tima Burtona, kiedy indziej, jak w „Zabójczym żarcie” Alana Moora i Briana Bollanda, jest niewydarzonym komikiem, który ma pecha znaleźć się w złym miejscu o złym czasie (i wpaść do zbiornika z trującą substancją, oczywiście).


Joker w pierwszym zeszycie Batmana z 1940 roku

Obarczenie Batmana odpowiedzialnością za powstanie Jokera teoretycznie powinno stanowić krytyczny punkt w ich relacjach. Z jednej strony sprawia, że ten pierwszy może czuć się winny przestępstw dokonywanych przez drugiego, a ten ma doskonały powód do zemsty na Mrocznym Rycerzu. Ten splot spróbowali zagmatwać jeszcze bardziej scenarzyści „Batmana” Burtona z 1989 roku, czyniąc z Jokera zabójcę rodziców Wayne’a. Owszem, tasiemcowe komiksy ze stajni DC czy Marvela przypominają czasem telenowele, ale taka wizja to było już za wiele. Tego rodzaju splecione relacje wyśmiał w 2000 roku Alan Grant w „Batman vs Lobo”, przedstawiając absurdalną wizję, w której Książę Zbrodni okazuje się zaginionym bliźniakiem Bruce’a, porwanym przez mordercę ich rodziców.

Zapytany o relacje pomiędzy Batmanem a Jokerem, Jerry Robinson, jeden z twórców tego drugiego odpowiedział, że to Batman bardziej potrzebuje Jokera, niż ten drugi pierwszego. Jeżeli traktować Jokera jako sprytnego rabusia, to rzeczywiście – jego intelekt stanowi odpowiednie wyzwanie dla Człowieka Nietoperza. Z tego punktu widzenia Batman jest jedynie kolejnym stróżem porządku, któremu trzeba uciec. W latach 1954 – 1973, okresie najbardziej rygorystycznej kontroli komiksów przez cenzorów w USA, Joker, o ile w ogóle się pojawiał, był przedstawiany właśnie jako zwariowany przestępca, a nie zbrodniczy maniak. Wraz ze zmiękczaniem cenzury reprezentowanej przez Comics Code Authority scenarzyści otrzymali szersze pole manewru i znacznie pogłębili relacje pomiędzy Batmanem a białoskórym złoczyńcą.


Joker (Heath Ledger) w „Mrocznym Rycerzu”. Fot. Materiały prasowe

Wyłaniający się z takich komiksów jak „Powrót mrocznego rycerza”, „Zabójczy żart” czy „Arkham Asylum” obraz sugeruje o wiele większy stopień zależności pomiędzy obydwoma bohaterami, niż twórcy z 1940 r. mogli pierwotnie zakładać. Nawet jeżeli pominiemy kwestię tego, kto kogo stworzył i kto jest za czyj los odpowiedzialny, dostrzegamy w konflikcie pomiędzy Batmanem a Jokerem kolejną odsłonę odwiecznej walki dobra ze złem, złem absolutnym. Aby przeciwstawić się Chaosowi, Człowiek Nietoperz, przedstawiciel Ładu, musi jednak naginać obowiązujące zasady etyczne, co z miejsca zbliża go do Jokera. Różnica jest taka, że Batman owszem, łamie prawo, natomiast jego przeciwnik funkcjonuje całkowicie poza nim, normy w żaden sposób go nie obowiązują.

Głównym celem Batmana jest przeszkodzenie Jokerowi i doprowadzenie go z powrotem za mury Arkham Asylum, natomiast Joker od czasu do czasu podejmuje próby przekonania Mrocznego Rycerza, że tak naprawdę nic ich nie różni, bo każdy z nich na swój sposób jest szaleńcem. Grant Morrison w „Arkham Asylum” poszedł krok dalej, przedstawiając Księcia Zbrodni jako osobę, która jest normalna, bo zdaje sobie sprawę z nieporządku rządzącego naszym życiem. Ślady tej interpretacji można odnaleźć zarówno w „Mrocznym Rycerzu” Nolana, jak i w grze „Batman: Arkham Asylum”, która jednak niewiele ma wspólnego z klimatem komiksu o tym samym tytule. Jednocześnie brawurowa kreacja Marka Hamilla w produkcji studia Rocksteady pozwala wierzyć, że w ewentualnej kontynuacji również rynek elektronicznej rozrywki doczeka się Jokera odpowiedniego formatu.


Joker w „Batman: Arkham Asylum” przemawiał głosem Marka Hamilla. Screen z gry

Szczęście, które Joker ma do scenarzystów, sprawiło, że stał się on jednym z najbardziej interesujących złoczyńców historii komiksów. Ten fart zdaje się oddziaływać także na inne media – role Nicholsona czy Ledgera, mimo że krańcowo różne, na stałe wpisały się w obraz tej postaci. Jest to o tyle ciekawe, że przecież Batman sam w sobie nie jest ideałem, ma masę słabości i swoich problemów, więc Joker nie kontrastuje na jego tle tak jaskrawo, jak mógłby walcząc przeciwko Supermanowi czy innemu bohaterowi z uniwersum DC. Być może po prostu mamy słabość do fioletowych garniturów.

Konrad Hildebrand
 

Polecamy także:

Batman: Arkham Asylum” – recenzja gry (PC)

Batman: Arkham Asylum” – recenzja gry

Lego Batman” – recenzja gry   

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 4

Dodaj komentarz »
  1. Krecja Marka Hamilla juz przeszla do historii obok, kreacji Nicolsona czy Ledgera – przeciez to ta sama kreacj z serialu Batman: The Animated Series>

  2. Niby tak – oglądałem kreskówkę godzinami, ale tamten Joker Hamilla nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak w BAA 🙂

  3. Joker nie został od razu pomyślany jako archnemesis Batmana! Według pierwszego scenariusza „Batmana” #1 z 1940 roku Joker miał zginąć. Dopiero któryś z wydawców DC Comics stwierdził, że postać ma zbyt duży potencjał i należałoby pozostawić sobie możliwość do jej ponownego wykorzystania. Dlatego też do ostatniej karty komiksu, w której Joker jest wieziony martwy w karetce, dorysowano panele przedstawiające pielęgniarza stwierdzającego, że ten jednak żyje. To, że Joker stał się tym czym dziś jest dla popkultury zawdzięczamy instynktowi wydawcy DC.

  4. A co do Hamillowskiego Jokera, skoro już wspomniano o „B:TSA”, to wypadałoby też wspomnieć o „Batman: Mask of Phantasm”, która także prezentuje origin Jokera oraz początki działalności Batmana. Bardzo dojrzała, klimatyczna historia.
    Dodałbym jeszcze od siebie „Batman Beyond: Return of the Joker”, gdzie mamy do czynienia z Gotham kilkadziesiąt lat po działalności pierwszego Batmana znanym z serialu „Batman Beyond” (u nas pod idiotycznym tytułem „Batman 20 lat później”). Jest tam z kolei przedstawiona scena ostatecznego starcia Bruce’a Wayne’a z Jokerem. Jeśli te historie nie są komuś znane, warto nadrobić zaległości.

css.php