Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

10.07.2009
piątek

„Call of Juarez: Więzy Krwi” – recenzja gry

10 lipca 2009, piątek,

PEWNEGO RAZU NA DZIKIM ZACHODZIE

Najważniejsza jest opowieść. W książce, w filmie, w grze. Zbyt często zapominają o tym i twórcy, i odbiorcy. Sięgając po nowy tytuł najczęściej szukamy informacji o jakości grafiki i wymaganiach sprzętowych programu, bo zbyt łatwo daliśmy się uwieść urodzie wirtualnych światów i potędze nowoczesnych maszyn. A przecież bez dobrej historii nawet najlepszy silnik graficzny jest niczym innym, jak tylko pustą, kosztowną ramą.

Są na szczęście tacy, którzy opierają się współczesnemu światu i jego obrazkowej kulturze – tak jak zespół Techlandu, twórcy gry „Call of Juarez: Więzy Krwi”.

„Więzy Krwi” są prequelem, opowiadającym o wydarzeniach, które rozgrywają się 20 lat przed historią, którą poznaliśmy w „Call of Juarez”. Jest sierpień 1864 roku. Ray McCall wraz z bratem Thomasem walczą w szeregach armii Konfederatów, broniąc przeprawy przez blokującą dostęp do Atlanty rzekę Chattahoochee (tu chyba wkradła się drobna pomyłka, bo Chattahoochee została sforsowana 9 lipca). Dowodzący Unionistami generał Sherman stosuje taktykę spalonej ziemi – jego żołnierze mordują południowców i niszczą wszystko, co napotkają na swojej drodze. Bracia decydują się na dezercję, by podjąć próbę ratowania rodziny.

Screen z gry Call of Juarez Więzy Krwi
Screen z gry Call of Juarez: Więzy Krwi

Niestety, przybywają za późno – ich dom jest zrujnowany, matka została zamordowana przez żołnierzy Unii (z którymi Ray i Thomas krwawo się rozprawiają). Jedynym ocalałym jest William – najmłodszy z braci McCall. Wszyscy trzej stają się wyrzutkami, ściganymi zarówno przez stróżów prawa, jak i swojego byłego dowódcę, sadystycznego pułkownika Barnsby’ego. Chcąc rozpocząć nowe życie, postanawiają zdobyć legendarny skarb Juarez – ukryte przez Ferdynanda Korteza azteckie złoto.

Screen z gry Call of Juarez Więzy Krwi
Screen z gry Call of Juarez: Więzy Krwi

Tak rozpoczyna się opowieść, która, choć rozgrywa się w scenerii Dzikiego Zachodu, bardziej niż klasycznym westernem jest jego brutalną antytezą. Nie znajdziemy w niej jednoznacznie pozytywnego bohatera, a z pewnością nie jest nim żaden z „grywalnych” braci McCall. To, co wydarzy się w trakcie poszukiwania skarbu, oraz cała galeria archetypicznych postaci (Ray – pozbawiony skrupułów rewolwerowiec, Juarez – chciwy meksykański bandyta, Rwąca Rzeka – żądny zemsty na białych Indianin, Barnsby – niepogodzony z klęską południowiec) przywodzi na myśl antywesterny Sama Peckinpaha i „Dolarową Trylogię” Sergio Leone.

Screen z gry Call of Juarez Więzy Krwi
Screen z gry Call of Juarez: Więzy Krwi

Narratorem w „Call of Juarez” jest William, w niczym nie przypominający swoich groźnych braci. To spokojny i bogobojny młodzieniec, który przerwał naukę w seminarium, by zaopiekować się matką. Jako jedyny sprzeciwia się poszukiwaniom skarbu, przypominając, że „uczciwy człowiek ma tylko jedną drogę do bogactwa – ciężką pracę”. Narzuca on historii swoją perspektywę, i wciąż drży o dusze braci. A choć jego religijne biadolenie irytuje i drażni jak nieznośny wyrzut sumienia, okaże się, że Williamowi nie brak ani rozumu, ani odwagi.

Screen z gry Call of Juarez Więzy Krwi
Screen z gry Call of Juarez: Więzy Krwi

Thomas z kolei jest młodszą, zręczniejszą i przystojniejszą kopią Raya – to fakt nie bez znaczenia, bo Marisa, czarnowłosa meksykańska femme fatale odegra wielką rolę w perypetiach braci McCall, stając się szybko obiektem większego pożądania niż mityczne złoto Korteza.

Ale prawdziwy bohater „Call of Juarez” to zarysowany grubą krechą Ray, cała „dzika banda” i „najszybszy rewolwerowiec, jakiego nosiła ziemia” w jednej osobie. Jest brutalny, silny i nie zna uczucia strachu (może z wyjątkiem lęku przed wodą i wysokością). Nie uznaje żadnych autorytetów i zawsze mówi to co myśli, sprowadzając na siebie kłopoty. Wierzy w rodzinę oraz w to, że mając u boku brata, jest niepokonany. Ma też sardoniczne poczucie humoru, które bardzo uatrakcyjnia rozgrywkę i ratuje opowieść wszędzie tam, gdzie niebezpiecznie zbliża się ona do westernowego patosu.

Screen z gry Call of Juarez Więzy Krwi
Screen z gry Call of Juarez: Więzy Krwi
 
Gracze, którzy poznali już Raya w „Call of Juarez” i wiedzą, że to właśnie on stanie się „pancernym pastorem”, mogą z pewnym zdziwieniem obserwować jego poczynania. W tym jednak siła tej kreacji – każde łajdactwo, każde bluźnierstwo wypowiedziane przez Raya przybliża go do roli, jaką ma odegrać w przyszłości. Tkwiąca w nim ogromna moc oraz przedziwna przemiana, której ulegnie sprawia, że Ray McCall jest niewątpliwie jedną z najlepiej skonstruowanych postaci w grach wideo.

Screen z gry Call of Juarez Więzy Krwi
Screen z gry Call of Juarez: Więzy Krwi

Z rozdziału na rozdział obserwować będziemy rozwój bohaterów, relacje nabierające dramatyzmu, zrywanie łączącej ich dotąd wyjątkowej więzi i wreszcie upadek braci McCall. Zrozumiemy, że William nie myli się ani w ocenie Marisy, ani w swoim przeczuciu, że żądza złota zniszczy braterskie uczucia. Nie zdradzę wielkiej tajemnicy pisząc, że spełnią się jego najgorsze przeczucia. W przypadku dwóch rewolwerowców rywalizujących o względy pięknej, lecz chciwej i manipulującej nimi dziewczyny, jest jasne, że historia nie może skończyć się happy endem. W tej, ani w żadnej innej kwestii autorzy scenariusza nie usiłują nas zwieść – wszystko potoczy się zgodnie zobowiązującą konwencją. Jednak brak suspensu w żaden sposób nie zmniejsza napięcia, aż do samego zakończenia, którego domyślamy się od dawna. Co więcej, ten typ narracji sprawia, że „Call of Juarez” upodabnia się do antycznej tragedii, z jej nieuchronnym, dramatycznym końcem.

Screen z gry Call of Juarez Więzy Krwi
Screen z gry Call of Juarez: Więzy Krwi

Nie napisałem dotąd ani słowa o gameplayu, dostępnych broniach, grafice, fizyce i innych technikaliach związanych z najnowszym „Call of Juarez”. Są znakomite, podobnie jak cała gra (może z wyjątkiem scen z XIX-wieczną, ładowaną od przodu armatą, z której strzela się jak z niemieckiej osiemdziesiątki ósemki). Jednak w porównaniu z poruszającą historią braci McCall są to szczegóły nie mające większego znaczenia. Bo najważniejsza jest opowieść.

Jan M. Długosz
 

Ocena: 100%
 

0% 100%

Zalety: Świetna opowieść, westernowy klimat, pojedynki rewolwerowców, kapitalny gameplay. Do gry dodano płytę ze świetnym soudtrackiem autorstwa Pawła Błaszczaka.

Wady: Żal, kiedy się kończy…

Dla rodzicówProgram przeznaczony dla graczy co najmniej szesnastoletnich (PEGI 16+). Call of JUarez to męska opowieść, pełna przemocy i niewolna od wulgarnego słownictwa. Tym razem jednak zdecydowanie warto.

Wymagania sprzętowe gry Call of Juarez: Więzy Krwi: Procesor Intel Pentium 4 3.2 lub Core 2 Duo 2.66 GHz, 1 GB RAM (2GB dla Windows Vista), karta grafiki 256 MB (GeForce 8800 lub lepsza), 4 GB HDD, Windows XP SP3/Vista SP1.
 

Call of Juarez: Więzy Krwi, gra akcji (FPS), od lat 16 (PEGI 16+). Dystrybutor: Techland. Cena: 99,90zł.
 

Przeczytaj także:

Call of Juarez

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 35

Dodaj komentarz »
  1. A koń? Koń – jak w pierwszym CoJ’u – wciąż trochę dziwny?

  2. Koń raczej taki mechaniczny, dość mocno opancerzony i wcale się nie męczy. Ale problemu konia w grze nie udało się jeszcze nikomu rozwiązać. Choć, dla odmiany, koń w CoJ boi się przepaści.
    JMD

  3. Recenzja jest fatalna. To nie film żeby pisać o grze aktorów tylko gra w ktorej liczy sie przede wszystkim gameplay. Dając 100% sądze że autor jest patriotom bo gra napewno nie zasługuje na taką ocene. Rozgrywka jest monotonna, cały czas tylko sie biega i rozwala nawały wrogów, Ogień choć jest wcale sie nie rozprzestrzenia. Fizyka sprowadza się tylko do upadania broni na ziemie. Grafika jest przyjemna i można nawet znaleźć pare ciekawych krajobrazów. Historia oraz bohaterowie stoją napewno na bardzo wysokim poziomie. Wg mnie 75% przez monotonną rozgrywke i brak nextgenowych rozwiązań tam gdzie powinny być

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Panie Janie, wspomina Pan, że Techland umie robić gry z doskonałą fabułą, jednak nie przyjrzał się Pan jej zbyt mocno. Matka braci McCall nie została zamordowana przez żołnierzy, tylko zmarła dzień przed przybyciem wojsk do posiadłości 😉

  6. @Mdv
    Dokładnie rzecz biorąc, relacja Williama brzmiała tak::
    – „Umarła wczoraj w nocy. Zaryglowałem drzwi, ale je wyłamali. Próbowałem jej bronić.”
    -Ray: „to nie twoja wina”.
    Z dialogu wynika, że jednak żołnierze Unii mieli coś wspólnego ze śmiercią matki braci McCall. O tym, że zmarła ona PRZED przyzbyciem żołnierzy, w ogóle nie ma mowy.
    JMD

  7. Brawa dla panów z techlandu i brawa dla recenzenta. W końcu ktoś odważył się postawić 10/10. Więzy krwi może ma kilka błędów ale gdy gra ma genialny gameplay i niesamowitą fabułę (widział ktoś kiedyś w grze fps lepszą?), a dodatkowo świetny multiplayer to taka gra zasługuje jak najbardziej na tą 10. Pierwszą część coj’a jak i drugą uważam za najlepsze gry fps jakie kiedykolwiek powstały. Jeszcze raz brawo techland:)

  8. Marian, moja rada – naucz się pisowni zanim cokolwiek skomentujesz.

  9. Gry prawie nic sie nie zmienily przez ostatnie 15 lat sa nadal przeokrutnym chlamem.
    Histrorie w grach to taka mizeria,ze szkoda gadac – Van Damme by sie wstydzil film oparty na takim scenariuszu zrobic. Wszystko sprowadza sie do GRAFIKI i to jest to nie ?? grafa! kij ze fabula lezy , postaci w grze sa do bani a inteligencja przeciwnikow nie istnieje – na ale jest grafa !!!!

  10. „Najważniejsza jest opowieść. W książce, w filmie, w grze. Zbyt często zapominają o tym i twórcy, i odbiorcy.”
    A niektórzy zapominają, że opowieść jest ważna tylko w niektórych grach. Tak, tak, gry to nie to samo co film czy literatura.

  11. @nef
    Pozwolę sobie odpowiedzieć Ci tak – w każdej grze ważna jest opowieść. W gierce – oczywiście – nie.

  12. W tej grze opowieść jest jednak rzeczywiście najważniejsza. Bo gdyby ją zabrać… ;).
    Wczoraj ukończyłem – historia, kreacja bohaerów, świadoma gra kliszami z westernów – rzeczywiście fajne, ale mnie jeszce bardziej podobał się Ray w pierwszym CoJ. Tam się dopiero stoczył!
    Niemniej, w odbiorze fabuły przeszkadzała mi ciąła rąbanka, która względem pierwszej części uległa ekspansji. Teraz to coś jak odganianie stada much, które przeszkadzają zjeść danie główne, czyli fabułę. Mój wynik ostateczny: 1736 przciwników zabitych przez całą grę, czas rozgrywki 6h35min, poziom trudny. To daje ponad 4 trupy na minutę. Dla mnie niestety, jest to żenada.

    Innymi słowy – zgadzam się z recenzją jako oceną fabuły, sam dałbym dużo. Ale z recenzją gry w ogóle – nie, bo odbiór fabuły to tylko skrawek czasu poświęconego grze. Reszta to czas stracony.

  13. „Nie napisałem dotąd ani słowa o gameplayu, dostępnych broniach, grafice, fizyce i innych technikaliach związanych z najnowszym ?Call of Juarez? (…)
    Jednak w porównaniu z poruszającą historią braci McCall są to szczegóły nie mające większego znaczenia. Bo najważniejsza jest opowieść.”

    I tu sie drogi autorze mylisz. W takiej grze jak CoJ, ktora jest liniowa strzelanina, takie wlasnie rzeczy jak gameplay, bronie, animacja, grafika czy fizyka maja pierwszorzedne znaczenie, a fabula jest tylko dodatkiem. To nie jest gra rpg, ani ksiazka, ani ambitny film. To gra akcji- strzelanina. Nikt od filmow ze Stevenem Seagalem nie wymaga watkow psychologicznych, czy postaci o dwuznacznej moralnosci. Kazdy wie ze chodzi tu tylko o akcje, walki i strzelaniny, w ktorych ten dobry zabija setki zlych. To samo jest z grami akcji. Do czego daze- ta recenzja jest slaba, a ocena niesprawiedliwa. Skoro pan JMD interesuje sie grami strategicznymi- niech je recenzuje, a gry akcji zostawi komus innemu. Taki Empire total war dostal ocene 55% za zwiechy, wyjscia do systemu, kiepskie AI i inne bledy (costam bylo wspomniane o niezgodnosci z faktami historycznymi). A czemu CoJ nie dostal nizszej oceny ze wzgledu na swoje bledy czy brak logiki (dwoch kolesi zabijajacych hordy wroga)? Odpowie pan autor wtedy, ze logika nie liczy sie w strzelance zrobionej dla czystej i niezobowiazujacej rozrywki. I ze to taka konwencja gier akcji, ze sie zabija miliony wrogow. Zgodze sie, dodajac ze w owej strzelance bardzo liczy sie sposob poruszania postaci, system oslon, uzbrojenie, AI przeciwnikow itp. itd., co zostalo w ogole w recenzji nie uwzglednione. Nie mozna takiej gry oceniac nie biorac pod uwage jej technikaliow.
    Po drugie- z czystej przyzwoitosci nalezalo wymienic wady (skoro owe wady wymienia autor recenzujac inne gry- patrz kilka zdan wczesniej o Total war), takie jak kiepskie AI, drewniane animacje postaci, auto-aim na pc, zachowanie koni i pare innych. Biorac to pod uwage ocena 100% wydaje sie jakims zartem- tyle powinna dostac gra doskonala, bez zadnych wad (a jak wiadomo takich nie ma).
    Po trzecie- dam sobie reke uciac, ze gdyby nie to, ze gra jest polskiej produkcji, zostalaby albo niezauwazona, albo zbesztana za bledy i dostalaby ocene w przedziale 70-80%, jako gra w miare dobra. Przejrzalem kilka ostatnich stron recenzji i praktycznie wszystkie nowe gry akcji (w tym hity jak Halo 3, Killzone 2, Infamous, Riddick, Fear2, Mirrors edge) dostaja tutaj oceny 50-80%. Jedynie wybily sie Gears 2 i dodatek do GTA 4- po 90%. Ale gdzie takiemu CoJ2 do Gearsow? Szkoda ze ten sztuczny patriotyzm wypacza i recenzje i oceny.

    ps. Wszystkich jezykowych purystow (jak J0hn) przepraszam za ewentualne bledy.

  14. @tralala
    Bardzo bym na Twoim miejscu uważał na tę rękę, co to dałbyś ją sobie uciąć. I skąd ta pewność, co bym odpowiedział na takie czy inne pytanie?
    JMD

  15. Oops – przpraszam, sprawdziłem jeszcze, to było 1336 przciwników w ciągu 6h35min. Czyli „zaledwie” ponad 3 na minutę. Zwracam honor, tamto pisałem z pamięci; ). Ale co tam – 500 w tą, 500 w tamtą. Przy tej skali?

  16. Muszę przyznać, że dawno nie czytałam równie beznadziejnej recenzji, w zasadzie nie wiem nawet, czy ten utwór można tak nazwać, bo nie nosi on żadnych znamion recenzji, jest raczej peanem na cześć fabuły gry (co w końcu jest sprawą dość subiektywną). Autor lepiej by wyszedł, publikując swoje zachwyty na jakimś forum dla fanów „Call of Juarez” ponieważ w takiej formie jaka jest tu ukazana nie spełnia ona w ogóle swojej roli. Ba, o tak podstawowej zdawałoby się rzeczy, jak to, czy gra ma tryb multiplayer, dowiaduję się z komentarza dodanego przez użytkownika serwisu. Wydaje mi się (i myślę że nie jestem w tym odosobniona) że streszczenie fabuły przeplatane zachwytami i lakoniczne stwierdzenie na koniec, że cała część techniczna gry jest nieważna to jest recenzja, za którą 14-latek w szkole dostałby tróję, a mniemam, że pan Długosz uważa się za profesjonalnego dziennikarza. Poza tym, że znam już całą fabułę od początku do końca (a przynajmniej do środka) nie dowiedziałam się nic o gameplayu jako takim. Hm, myślałam zawsze że recenzja służy temu, aby jak najuczciwiej zapoznać konsumenta z produktem przed jego zakupem, ale jak widać miałam przestarzałe poglądy. Wydaje mi się że autorowi najlepiej wychodziłoby pisanie streszczeń kolejnych odcinków seriali telewizyjnych dla gazet z programem telewizyjnym 🙂
    Przy okazji dziękuję użytkownikom, którzy w komentarzach zamieścili sensowne informacje na temat gry.

  17. Pozno sie w dyskusje wpinam bo czasu ostatnio ani ani ale po przeczytaniu powyzszych komentarzy przychodzi mi do glowy kilka refleksji.

    1) osoby majace inne zdanie niz recenzent (z wyjatkiem Bioforgera) prezentuja swoje opinie ze szczeniacka agresywnoscia i uzywajac do tego atakow ad hominem, ktora zazwyczaj pojawiaja sie wtedy w dyskusjach, kiedy zadnych argumentow nie staje. Niestety, takie to dobrodziejstwo inwenterza jakie dostajemy razem z siecia – ze kazdy anonimowy troll, ktory w zaden sposob nie zaprezentowal swojej kompetencji moze nawymyslac podpisujacemu sie z nazwiska recenzentowi. Dyski cierpliwe.

    2) To czy w grach – przynajmniej takich jak CoJ bo o Tetris nie rozmawiamy – najwazniejsza jest historia czy gameplay to dyskusja toczaca sie juz ponad 10 lat miedzy tzw. ludologami i narratologami. Konca konfliktu nie widac zas kazda ze stron ma swoje argumenty. Prawda (jesli w tym przypadku jest w ogole cos takiego jak prawda) lezy pewnie gdzies posrodku ale oznacza to, ze recenzent ma prawo zwrocic uwage na te aspekty, ktore uwaza na najwazniejsze. Inni recenzenci zwroca uwage na inne – po to istnieje wiecej niz jeden recenzent na swiecie aby z czasem osoba czytajaca wybrala sobie takiego, ktory zwraca uwage na te elementy gier, ktora ja wlasnie interesuja. I nie oznacza to ze pozostali sie myla – ich oraz ich czytelnikow interesuja po prostu inne aspekty. Dokladnie taki sam mechanizm dotyczy recenzowania ksiazek, filmow i muzyki.

    3) duza ilosc strzelania niekoniecznie musi klocic sie z dobra historia – akurat w tym gatunku gier (w ktorym specjalnie nie ksztaltujemy osobowosci bohaterow, co samo w sobie moze tez byc magnesem dla wielu graczy) strzelanie to czesc konwencji. Rozumiem, ze moze to przeszkadzac w sledzeniu losow bohaterow ale z drugiej strony jesli ktos chce bardzo sledzic losy bohaterow to moze siegnac po film albo ksiazke w konwencji western. Niezaleznie od story CoJ to wciaz jednak gra o takim a nie innym charakterze.

    No i chyba tyle na dzisiaj. 🙂

  18. @JMD „Bardzo bym na Twoim miejscu uważał na tę rękę, co to dałbyś ją sobie uciąć. I skąd ta pewność, co bym odpowiedział na takie czy inne pytanie?”

    Reke zaryzykuje. A skad ta pewnosc? Bo znam ludzi, znam sztucznie nakrecany hype, znam slabe gry bardzo dobrze oceniane i gry dobre oceniane slabo. Przeczytalem w zyciu mase recenzji i kiedy widze, ze gra dobra (70-80) dostaje 100 (lub na odwrot) to cos tu jest nie tak. Pytanie co? W tym wypadku mamy 3 kandydatow- polska produkcja, swietna fabula i milosc do westernow. O ile trzeciego nie jestem pewien, o tyle pierwsze 2 jak najbardziej. Tyle ze gier z dobra fabula jest kilka, a setek w ocenach jak na lekarstwo (nawet hiciory dostaja 80-90)- stad wniosek o patriotyzmie (do czego dochodzi zupelna slepota na bledy i bugi). A stad wniosek, ze gdyby to nie byla polska gra, dostalaby mniej. Myle sie?

    @Pawel Frelik
    1) Aha, stwierdzenie ze recenzja jest slaba i argumentowanie czemu to juz od razu atak ad hominem? To jakas mania w dzisiejszych czasach (naturalnie oprocz trolli w internecie), ze cokolwiek sie nie powie/napisze to od razu jest to atakiem, dyskryminacja, fobia czy czyms w tym stylu.
    2) A to ciekawe, nie wiedzialem ze toczy sie od 10 lat dyskusja czy w prostych strzelaninach wazniejszy jest gameplay czy fabula. Podkresle- w prostych strzelaninach! W Contrze czy Doomie wazniejsza jest fabula, tak? Prosze o linki do tych dyskusji. Zreszta o czym my tu rozmawiamy, nawet jakby sie taka dyskusja rzeczywiscie toczyla- w recenzji GRY NALEZY napisac o GAMEPLAYU, nawet jesli sie uwaza fabule za najwazniejsza.
    Zreszta nikt nie broni autorowi zwrocic uwagi na doskonala fabule. Problem w tym, ze on leje wode tylko o niej (w ogole co to ma byc, wyluszczenie prawie calej fabuly? moze recenzent nam napisze spojlery jak sie Planescape torment albo KOTOR konczy? albo w recenzji Bioshocka poda na czym polega glowny zwrot akcji?), a to co najwazniejsze zupelnie pomija. Inni recenzenci opisali mechanike i zwrocili uwage na dobra fabule. Czemu nie ten i czemu brak podstawowych informacji n/t gry uwaza sie za „wlasny styl” i „przedstawianie innych aspektow”?
    Swoich recenzentow to juz sobie wybralem i pan Dlugosz do nich na pewno nie nalezy.
    3) Zgadzam sie. I skoro pan JMD chce dobrej historii w konwencji westernu to niech sobie jakis film obejrzy. A skoro siega po gre to niech ja zrecenzuje jak gre.
    To tyle, wiecej sie juz raczej nie bede udzielac, przynajmniej do nastepnej recenzji 🙂 Co mi na sercu lezalo, to napisalem.

  19. @tralala

    > 1) Aha, stwierdzenie ze recenzja jest slaba i
    > argumentowanie czemu to juz od razu atak ad hominem?

    Nie, nie jest ale ja nigdy nie twierdzilem ze opinia o recenzji jest atakiem ad hominem. Uwazna lektura calego watku natomiast pozwoli dostrze kilka atakow skierowanych w strone osoby.

    > To jakas mania w dzisiejszych czasach (naturalnie
    > oprocz trolli w internecie), ze cokolwiek sie nie
    > powie/napisze to od razu jest to atakiem,
    > dyskryminacja, fobia czy czyms w tym stylu.

    Ciekawe – nie zauwazylem tego. Natomiast krotki przeglad polskich forow serwisow gamerskich pokaze zalew chamstwa i wyzywania przy niklej dyskusji merytorycznej.

    > 2) A to ciekawe, nie wiedzialem ze toczy sie od 10
    > lat dyskusja czy w prostych strzelaninach wazniejszy > jest gameplay czy fabula. Podkresle- w prostych
    > strzelaninach! W Contrze czy Doomie wazniejsza jest
    > fabula, tak? Prosze o linki do tych dyskusji.

    A jednak sie toczy i to wartko. I nie w linkach na forach dyskusyjnych tylko w dlugich artykulach i ksiazkach. Glownymi zwolennikami ludologii sa ludzie pokroju Espen Aarseth, Jesper Jull i ekipa zwiazana z periodykiem „Game Studies” – po stronie narratologow najwazniejsze nazwiska to Janet Murray, Katherine Hayles czy Marie-Laure Ryan. Gdzies posrodku ustawia sie na przyklad Henry Jenkins. Kazda z tych osob ma liste publikacji jak stad do Krakowa (ode mnie jest kawalek) a w wielu z nich pojawiaja sie konkretne polemiki – zarowno ogolne jak i szczegolowe – z druga strona. Na zyczenie sluze lista najwazniejszych publikacji z danymi bibliograficznymi. Szerokie spektrum podejsc do gier dobrze widac tez w trzech wydanych przez MIT tomach esejow – First Person, Second Person i Third Person.

    We wszystkich przypadkach do ilustracji tez sluza bardzo rozne gry. I tak, Doom, szczegolnie w nieco starszych pojawia sie bardzo czesto.

    > Zreszta o czym my tu rozmawiamy, nawet jakby sie
    > taka dyskusja rzeczywiscie toczyla- w recenzji GRY
    > NALEZY napisac o GAMEPLAYU, nawet jesli sie uwaza
    > fabule za najwazniejsza.

    Slowo „nalezy” jest nie na miejscu. Nie ma jednego przepisu na recenzje – szczegolnie w medium tak mlodym jak gry i wciaz wyrabiajacym swoj aparat krytyczny i pojeciowy. Sa rozne rodzaje recenzji w roznego rodzaju publikacjach dla roznego rodzaju odbiorcow. Recenzje moga odzwierciedlac rozne podejscia i metodologie mowienia o grach. Co wiecej, ten sam recenzent moze w zaleznosci od tytulu zwracac uwage na takie a nie inne rzeczy. Takie jest jego prawo. Niektorym sie to moze nie podobac bo interesuje ich cos akurat innego ale autorytarne nakazy co ma zawierac recenzja to byly w PRL.

    > Swoich recenzentow to juz sobie wybralem i pan
    > Dlugosz do nich na pewno nie nalezy.

    I bardzo dobrze – kazdy ma prawo wybierac sobie recenzentow.

    > 3) Zgadzam sie. I skoro pan JMD chce dobrej historii > w konwencji westernu to niech sobie jakis film
    > obejrzy. A skoro siega po gre to niech ja zrecenzuje
    > jak gre.

    Zrecenzowal ja jak gre zwracajac uwage na to co akurat w tej grze (w innych recenzjach zwracal uwage na inne rzeczy) uznal za najwazniejsze. A skoro „tralala” tak doskonale wie co ma zawierac „prawomyslna” recenzja to niech sie emailowo zglosi do redakcji i sam cos sprobuje napisac. Gry za darmo mozna dostawac i jeszcze nawet jakis pieniazek zarobic za opublikowane teksty – no i pokazywac swiatu jak maja wygladac porzadne recenzje.

  20. @Paweł Frelik
    Cud, że chce Ci się odpowiadać na takie trelemorele. Panu JMD może poparcie nie jest potrzebne, bo sam potrafi się obronić, ale na pewno nie zaszkodzi. Zresztą, sama recenzja jak dla mnie bardzo miło się czyta i jest oczywiste, że jeśli się zaglądaa tu kącika Polityki poświęconego grom komputerowym, to się oczekuje czegoś więcej niż zwyczajnej recenzji.
    Także pozdrowienia dla Autora recenzji!
    Mam pytanie, widzę, że masz dużo namiarów na literutrę poświęconą grom, ato właśnie jest to, czego obecnie szukam i bardzo potrzebuję. Pisałem licencjat o niematerialnych formach sztuki (np. sztuka w Internecie) ale tylko częsciowo poświęciłęm tekst grom. Teraz piszę dyplom i chciałem w całości poświęcić go grom komputerowym. Ponieważ studiuje ASP, to najbardziej interesuje mnie to co sprawia że gierka staje się grą, jak bardzo ładnie wyżej napisał Pan JMD.
    Spisałem sobie lektury, które tu wymieniłeś, ale może byłbyś łaskaw podać więcej namiarów na teksty o grach? Byłbym bardzo wdzięczny. Zapewne inni też byliby ciekawi, ale będę wdzięczny za dowolną formę informacji, dlatego na wszelki wypadek pozostawiam email: fotograf@agencja-grodecki.pl
    Pozdrowienia!

  21. @ Paweł Frelik

    „Slowo >nalezy< jest nie na miejscu. Nie ma jednego przepisu na recenzje – szczegolnie w medium tak mlodym jak gry i wciaz wyrabiajacym swoj aparat krytyczny i pojeciowy. Sa rozne rodzaje recenzji w roznego rodzaju publikacjach dla roznego rodzaju odbiorcow”.

    Owszem, są różne sposoby na pisanie recenzji gier komputerowych. Jednak, jeśli przepis jest jednak pozbawiony jakichkolwiek informacji o innym aspekcie niż fabuła, to w efekcie otrzymam „danie”, któremu będzie czegoś brakować. Jeśli się pisze w zaletach gry, iż posiada ona kapitalny gameplay, a nie ma ani słowa na ten temat w tekście, a za to są wyłącznie spoilery na temat fabuły i postaci (jaka jest wtedy frajda w odkrywanie tego samemu?), to ja w tym momencie rozumiem rozczarowanie takich osób jak tralala czy Bioforger.

    Dla równowagi podam przykład twojej recenzji F.E.A.R. 2, która mi się bardzo podobała, gdyż zawierała wszystko, czego potrzebowałem, a zestawienie wad z zaletami dobrze argumentowało ocenę ostateczną.

    Co do samego CoJ, Bioforger ma w zupełności rację co do sugestii, że największym atutem CoJa jest fabuła, bo w przypadku jej zabrania nie byłoby już tak fajnie (dobrze zrozumiałem, Bioforger? 🙂 ). Gra się bardzo miło, ale jest dość sporo małych, aczkolwiek upierdliwych błędów. No i ta jedna wielka rzeźnia w grze… w rozgrywce brakuje różnorodności, ale sytuację ratują etapy pomiędzy główną fabułą, gdy można wykonywać zlecenia gdzieś na odludzi (choć też one sprowadzają się tylko do sieczki, w których ginie ilość wrogów wielokrotnie przekraczającą ludność miasteczka). No i jeszcze te gdzieniegdzie na siłe wciskane sklepy z bronią… Gra jest dobra, ale mogła być jeszcze fajniejsza. Rzeczywiście klimat, grafika i fabuła (kolejność dowolna) to największe atuty programu.

    Stosując tą zasadę, 100% należałoby się także „Call of Duty: Modern Warfare” oraz „Call of Cthulhu: Dark Corners of the Earth”. Obie gry mają genialną fabułę i klimat. Poza tym, CoC jest połączeniem FPSa z przygodówką, więc nawet sama gra nie jest wielką rozwałką. Jednak jest tylko „dobra”. Dlaczego? Bo ma bardzo dużo bugów (jednym z największych jest brak możliwości ukończenia gry, ze względu na crashowanie w końcowym etapie!) i jest dość słabo skonfigurowana z częścią kart graficznych.

    Czy to i inne elementy stanowiące bolączkę gry można uznać też za „szczegóły nie mające żadnego znaczenia”? Wątpię.

  22. @Elizeusz

    co do samej oceny CoJ i procentow trudno mi cokolwiek powiedziec bo jeszcze w nia nie gralem. Byc moze rzeczywiscie ma jakies niedociagniecia (na pewno tak bo tez i malo – jesli w ogole takie istnieja – gier, ktore by ich nie mialy). Inna sprawa, ze ta sama gre mozna ocenic bardzo roznie w zaleznosci od tego na jaki aspekt recenzent najbardziej zwraca uwage – a zwracac uwage moze przeciez na rozne. Czy za zle skonfigurowanie do kart graficznych mozna pojechac po punktacji? Pewnie mozna – moze sie rowniez 3 miesiace potem ukazac patch a recenzja jest tylko po pierwotnej wersji. Trudno chyba generalizowac – ja staram sie patrzec na kazdy tytul indywidualnie.

    Nawiasem mowiac, przekonanie, ze jakis wytwor kultury ma jakas obiektywna wartosc, ktora sie da w dodatku „obiektywnie” skwantyfikowac w procentach czy punktach jest mocno – delikatnie mowiac – podejrzane. W zwiazku z tym wszelkiego rodzaju wahniecia punktacji nalezy brac w przyblizeniu, bardziej chyba zwracajac uwage na sam tekst.

    Z drugiej strony wymiana, przynajmniej ta czesc, w ktorej ja bralem udzial, dotyczyla bardziej stylu pisania recenzji. I tutaj bym ciagla obstawal przy swoim – sa rozne miejsca, rozne czytelnicze grupy docelowe i rozne style recenzentow, ktore w dodatku moga sie roznic od tytulu do tytulu bo tez i gryu bardzo rozne i nie mozna ich oceniac wedlug jednego szablonu. Ani Technopolis ani tez patronujaca mu Polityka nigdy chyba (zgaduje) nie mialy ambicji bycia serwisem o nowosciach z nastawieniem na techniczne aspekty gry. Chociaz moze to i tak uogolnienie.

    Reasumujac tez, mysle ze warto pamietac ze recenzenci to ludzie a nie maszyny, ktore przykladaja miarke i ladnie potem wszystko wedlug szablonu. Sa tacy co wiecej mowia o prawdzie historycznej i realizmie, inni ktorzy szczegolowo opisza gameplay, a jeszcze inni co to szczegolnie mocno testuja i podsumowuja multiplayer. I to w tej roznorodnosci jest tez chyba potencjalnie sila. A jesli akurat tytul X autorstwa recenzenta A nie przypadl komus do gustu – co jest zupelnie naturalne – bo sie akurat rozjechaly zainteresowania piszacego i czytajacego, to zawsze jest przeciez x innych serwisow, gdzie mozna sobie dany tytul „cross-reference” i wyrobic jakas wypadkowa. I w tym tez chyba drzemie potencjalna sila Sieci.

  23. Obejrzałem właśnie świetny dokument o soulu na czeskiej tv, w którym min. Ray Charles odpowiada na zarzut, że dla niektórych czarnych zmieszanie gospel i rhyt’m’bluesa było nie twórczą nowinką a świętokradztwem: „moja mama zawsze mi powtarzała, żebym był sobą, a ta mieszanka to cały ja…” (…) Chwilę się zastanowił po czym dodał: „ale mama powiedziała mi też: Charles, nie wszystkim będzie się podobało, to co robisz.”

    @Elizeusz
    W sumie twój zarzut o daniu, któremu coś będzie brakować zdawał mi się sensowny, byłem ciekaw co odpowie Paweł na to.

    Ale zacząłem się zastanawiać, a dlaczego nie będzie to pełne danie? Bez opisu gameplaya? Dlaczego sama fabuła nie wystarczy?

    Może to dobrze, że jest ktoś gotów napisać odjechaną „reckę” czy zbiór uwag o grze, które my odbieramy jako recenzję. Oczekujemy, że taka będzie.

    To jest rochę tak, jabyśmy oglądali film, oparty na znanym nam schemacie. Np. jeśli głowny bohater przechodzi w trakcie filmu małe katharsis, na końcu rozwiązuje zagadkę, zabija „złego”, ratuje tę „dobrą” itd. to wszystko ok, było kilka zwrotów akcji, które gdzieś tam w duchu przeczuwaliśmy, że muszą nastąpić, ale wcale podoba się nam, że wszystko toczy się według REGUł GRY. Dostaliśmy to, czego oczekiwaliśmy, dla ułatwienia powiedzmy że odpowiedni kawałek, dobrego amerykanskego sensacyjnego mięsa.
    A co jeśli zamiast tego, głowny bohater zamieniłby się na koncu w czajnik, zły by uciekł z dobrą a zagadka pozostała nierozwiązana, i załóżmy, że film ogólnie jest ciekawy. Tylko nie jest skrojony według odpowiednich reguł?

    Nie dzieje się według naszych oczekiwań. Mamy prawo być niezadowoleni! To nie tak miało być! Ale czy krzyczelibyśmy, że to nie jest film?

    Kiedy dajmy na to, obejrzelibyśmy sobie antologię filmu eksperymentalnego XX wieku, poczynając od dajmy na to eksperymentów Man Raya, to czy krzyczelibyśmy, że to nie jest film?

    A gdbyśmy obejrzeli sobie taki film np, jak „Jamniczek” (polecam – jest na yt) stworzony bez użycia kamery, to co to nie jest film?

    Oczywiście możemy podobną sytaucję odnieść to każdej innej dziedziny życia. Podsumowując – szkoda, że zamiast głosów typu: o fajnie jakaś inna, niestandardowa recenzja! – pojawia się coś nowego! zamiast otwartego podejścia i pewnego dystansu do tego, co się czyta i z czym się ma do czynienia, zamiast tego pojawia się typowe już (to musi być jeszcze ta wschodnio-komunistyczna mentalność) – nowe to zło! Inne jest niedobre. Skoro było dobrze, to po co zmieniać. Nie będzie nam tu pisał nie wiadomo co! My wiemy, co ma być, jak ma być, ile ma być! I niech autor się dostosuje.

    A już jak ktoś odkrywa spiski w stylu, ta gra dostała tyle ale na pewno jej się nie należało, a tamto dostała za mało, to człowiek ma wrażenie, że to nie jest świat gier – tylko polityka.
    Taka w prostym, zacietrzewionym, polskim wydaniu.

    Nie chodzi o to, że jestem zwolennikiem akceptacji każdej nowej, albo innej formy poprzez oklaski na stojąco, ale także mnie boli, gdy słucham jak każdemu przeszkadza, że coś jest troszkę inne. Ogólnie lubimy się uważać za ludzi tolerancyjnych, ale w rzeczywistości zdarza się, że mamy spory problem od czasu do czasu skoczyć nieco wyżej naszych własnych – nie tak wysokich – horyzontów.

    PS.Kto pamięta TOP SECRET, albo Secret Service? Albo nawet i Bajtka. Tam niemal nie było recenzji – były „opisy gier”, ale kto pamięta ile one potrafiły przybrać form? Jedna – niby znalezione notatki maga, inne złote myśli pracownika budowy, inne – burmistrza miasta, jedne z dystansem, inne bezpośrenio w pierwszej osobie, itd itd. Na tle tamtych form, nasze dzisiejsze recnzje wyglądają na ultrakonserwe – takie 120% polak-katolik gierkowy – ale i tak niektórym jest wciąż za mało.

    A ja właśnie wchodzę na technopolis w oczekiwaniu czegoś innego niż zwykłej recenzji! Jestem ciekaw co mi się zaproponuje. Oczekuje inspiracji, oczekuję zachęty, albo ostrzeżenia.

  24. @Paweł Frelik @ madgurang

    Panowie, pozwólcie, że odpiszę wam obu naraz. 🙂

    Chciałbym zauważyć, że mówicie głównie o >formietreśc/zawartościwyłącznie< z przedstawienia warstwy fabularnej.

    A gra jest przecież w całości interaktywna. Nie jest to film (choć może się o niego ocierać, w tzw. „filmach interaktywnych”). Gracz ma w dłoniach „narzędzia”, którymi steruje bohaterem/armią/imperium/samochodem itd. (w zależności od gatunku). Te „narzędzia”, to mam oczywiście na myśli gameplay. W filmie tego typu interaktywności nie uświadczy się. Nie jestem specem od kinematografii, ale raczej tam głównie to autor dzieła prowadzi grę z odbiorcą. Przywołałbym chociażby obrazy Davida Lyncha, zwłaszcza „Zagubioną Autostradę”. Autor przedstawił poszatkowaną fabułę i ambitniejsi widzowie, którym klimat się spodoba, z pewnością podejmą „grę” w układanie puzzli. Jest to jakaś interaktywność, ale innego typu.

    W związku z powyższym, mając grę z wychwalaną grafiką, fabułą i dopiero w jednym zdaniu na samym końcu recenzji mówi się lakonicznie „kapitalnym gameplayu”, to ja automatycznie chcę wiedzieć, „z czym to się je”. Zwłaszcza, że mechanika dotyczy gry z rodzaju FPS, w którym pełni niezwykle istotną rolę. Dla mnie (i jak sądzę, poprzednicy też mieli takie wrażenie) pominięcie tych jakże ważnych kwestii nie świadczy o oryginalności tekstu, tylko o braku informacji. Jeśli grze daje się 100%, to argumentacja powinna być rzeczywiście wielkiego kalibru. Na końcu tekstu pojawia się tylko refleksja, że autor dotąd nic nie napisał o gameplayu, fizyce etc. etc. i całość została oceniona jednym przymiotnikiem. A tak w ogóle, to zostało skwitowane, że i tak w porównaniu z genialną fabułą te rzeczy nie mają większego znaczenia.
    Ok, opowieść może być najważniejsza (zreszta sam jestem zwolennikiem tego twierdzenia), ale w śledzeniu jej też nie powinno nic przeszkadzać, jeśli gra ma zebrać najwyższą notę. A jeśli nic nie przeszkadza, to wydaje mi się, że wypadałoby to udowodnić. 🙂

  25. @Elizeusz

    nie moge juz nic dodac czego nie napisalem we wczesniejszej notce – nie ma jednego typu recenzji a recenzent ma prawo zwracac uwage na takie rzeczy na jakie w danym konkretnym przypadku z roznych powodow chce zwrocic uwage. Chcesz wiecej wyjasnien technicznych krok po kroku i jesli rzeczywiscie tak strasznie zalezy Ci na opisach gameplaya – masz do dyspozycji inne recenzje.

    Z drugiej strony, wielu docelowych czytelnikow Polityki/Technopolis przestaloby czytac recenzje ze szczegolowym opisem gameplaya po 3 zdaniach i po gre nigdy by nie siegneli. A tak, moze pare osob na nia zwroci uwage – jest mnostwo graczy (szczegolnie w grupie demograficznej, ktora chociaz czesciowo pokrywa sie z grupa czytelnikow pisma i serwisu) dla ktorych gameplay jest mniej wazny niz ciekawa historia czy frapujacy nastroj.

    I jeszcze raz podkreslam – nie mowie nawet ze tak zawsze ma byc. Wyraznie kilka razy zaznaczylem ze nawet recenzje tego samego recenzenta moga byc bardzo rozne, w zaleznosci od tego co w danym tytule drzemie (a co drzemie jest w duzej czesci rzecza subiektywna).

    Notabene, na polskim rynku recenzyjnym wiekszosc serwisow pisze o aspektach, ktore roboczo nazywam technicznymi, wiec jeden serwis ktory czasem o nich nie pisze (a i przeciez nie zawsze bo sa tu i recenzje, ktore szczegolowo omawiaja gameplay etc) jest nie tylko ok ale w sumie nawet mile widziany.

  26. Nie popadajmy w skrajność. Nie mówiłem nigdzie o potrzebie bardzo szczegółowego opisania gameplayu, interfejsu itd, jak w specjalistycznych magazynach koncentrujących się na tej kwestii, tylko zamieszczenia zgrabnej informacji o tym jak się „je” dany produkt. Wiadomo, że o wszystkim recenzent nie napisze. Jeśli jednak daje sygnał, że gameplay jest kapitalny i dodaje go do zestawu plusów, a żadnego wyjaśnie nie ma, dlaczego się tam znalazł, to czytelnik raczej nie bedzie przekonany. To już lepiej było go nie dopisywać, skoro nie ma się na ten temat zupełnie nic do powiedzenia. A szkoda, bo gameplay w grze jest rzeczywiście całkiem fajny i zastosowano kilka ciekawych opcji. Niestety, tutaj poszło się skrajnie w kierunku przeciwnego bieguna (z ultratechnicznego na ultrafabularny – przepraszam za neologizmy) Ja osobiście preferuję równowagę. Żadna skrajność nie jest dobra. No ale to tylko mój punkt widzenia.

    Pozostałe kwestie opisałem we wcześniejszych notkach i prosiłbym, by przy ew. następnych odpowiedziach sie do nich odnoszono, bo nie chciałbym się powtarzać. : )

  27. #Elizeusz,

    „Ja osobiscie preferuje rownowage” – kluczowe zdanie. 🙂 A recenzent osobiscie w tym konkretnym przypadku (bo nie robi tego we wszystkich recenzjach) preferowal „ultrafabularnosc”. I przy tym subiektywnym akcencie pozostanmy.

  28. ha, niezla dyskusja, czyzby dlatego ze polski dev ? 😉

  29. Jestem wielkim fanem gier. Zagrałem we wszystko co jest godne uwagi każdego gracza . Najbardziej w grach lubię fabułę i w tej fabuła była niesamowita. Kiedy opowiadam kolegom na przerwach niektóre sceny ( moja ulubiona to gdy Ray trzyma pistolet przy głowie devlina ,a william próbuje go namówić by go nie zabijał )oni zaczynają się ekscytować i chcą zagrać w to grę nie przez to ,że się strzela ( jak na dziki zachód to niezwykle klimatycznie 😀 ! ) ale właśnie ze względu na niesamowicie rozbudowaną fabułę pełną zwrotów akcji z których sam byłem zaskoczony! GORĄCO POLECAM
    Grywalnosc – 9/10
    Grafika – 9/10 ( drobne błędy )
    animacje – 9/10 ( niektóre animacje wyglądają sztucznie tu wielki minus dla mechanicznych i bardzo szybkich koni 😛 )
    Fabuła – 10/10

  30. gra jest nudna i ma zwalone sterowanie. glupio sie strzela, celuje. typowy polski gniot z ladna grafika.

  31. Jak dla mnie gra jest super, bardzo ciekawa fabuła, dużo zabijania, ale da się znieść. Grafika na wysokim poziomie. Szkoda, że William na końcu gry zostaje zabity przez braci :(. Jak dla mnie gra w skali do 10 ma 10 :). Jest już od dawna patch 1.1

  32. qiqiqi
    Nie umiesz grac, i tyle
    gra 10/10

  33. Nie jestem wielkim fanem gier, za mna tylko Wiedzimin a teraz COJ2 (jedynke wlasnie kupilam na „gazetach” ). Poniewaz najbardziej w grach lubię fabułę i w tej fabuła tej gry to sama przyjemność – watki spojne i logiczne- az prosi sie o film by powstał w oparciu o gre.
    W grze jak w dobrym westernie- strzelanina, konna jazda, rajd kanoe po rwącym potoku, złoto, zdrajcy i piękna kobieta, o której wdzięki bija sie bracia … Mesksykanie, Inianie i złoto, zawiść chciwość i pojedynki 1:1 ( upierdliwe jak wrzut na rzyci – ale cały urok w nich)

    Grafika b.dobra, grywalność 9/10 ( zacinka w poruszaniu dłonią podczas pojedynków i kłopot z ostrzeliwaniem sie podczas ucieczki dyliżansem)

    Teksty wypowiadane przez braci do siebie- sa złośliwe, pełne docinków i zabawy słownej ( w stulu- „Normalnie cię zabiję Thomas, jeśli dasz się teraz zabić , lub kiedy wyrusza Ray na strzelaninie mowi zalotnym tonem do przeciwnika : „… , idę po ciebie”( conajmniej tomem jakby wyszedł z wanny i szedł do łożka i oczekującej tam ladacznicy)

    Sumując
    Grywalnosc – 9/10
    Grafika – 9/10 ( drobne błędy )
    animacje – 9/10 ( niektóre animacje wyglądają sztucznie , kłopoty pojedynkowe )
    Fabuła i klimat westernowy – 10/10
    Głosy aktorów 🙁 szczególnie Ray) BOMBA! 11/10
    ( western po polsku byłby katastrofą)

    Sama GORĄCO POLECAM grę, choć jestem kobietą.

    PS
    Mario ma racje- sa sceny zawalające z nóg, tak to o której pisze z Devlinem

  34. polecam tą grę każdemu,jest świetna ;D <3

  35. William jest super chociaż jest go mało jest narratorem smutne jest gdy ray go zabija bo myśli że sięga po broń a on sięga po Biblie a wogóle to thomas i ray wogóle nie rozpaczaja po nim.uwielbiam w 1 części jak billy szuka złota a w 2 jak pocieszają williama i ogólnie jak jest william

  36. Według mnie CoJ to jedna z najlepszych gier. Większość pisze o grafice itd ale zastanówmy się czy to ma znaczenie? Jest historia ,trzej bracia, zazdrość, złoto, i bezgraniczne poświęcenie Williama to liczy się bardziej niż grafika. W książkach jest grafika? Nie. Sami ją tworzymy.Szkoda że Ray zabija Williama ale wszystko jest zaplanowane z góry. William spodziewał się że umrze a dowodem na to jest to przypomnijmy sobie ostatnie słowa w narracji ostatniego epizodu ” I wtedy wiedziałem co muszę zrobić. Muszę ocalić braci” Nie wiedział dosłownie ale świadomość miał. Gdy umarł z głów w świątyni zaczął sypać się piach. Śmierć Willa to najsmutniejszy moment w grze ale gdyby nie on Ray nigdy by nie ujrzał” śwatła Boga”

css.php