27% polskich użytkowników sieci uczestniczy aktywnie w tworzeniu treści w Internecie (średnia dla UE to 20%). Jednak czy ta treść jest wartościowa?
Na to pytanie próbowano odpowiedzieć 25 lipca w warszawskiej siedzibie Agory, gdzie odbyła się konferencja „User Generated Content czy User Generated Crap?”. Pytano, czy wśród treści generowanych przez Internautów (UGC) nie dominują przypadkiem śmieci.
Dominik Wartecki z Janmedia opowiadał o i treści blogów. „Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”, powiedział. W sieci znajdziemy przecież i specjalistyczne i fachowe blogi-poradniki, i fan cluby gwiazd i gwiazdeczek. Korzyści z tego typu twórczości czerpać mogą nie tylko czytelnicy, ale również autorzy, gdyż prowadzenie bloga może okazać się bardzo dochodowe. Najlepszym przykładem jest popularny amerykański blog polityczny założony przez Markosa Moulitsasa, który przynosi zyski rzędu 80 tys. dolarów rocznie (2005).
Marcin Jagodziński omówił z kolei krótsze, ale częstsze formy publikacji w sieci, czyli zjawisko mikrobloggingu. Na przykładzie serwisów typu Twitter (aplikacja umożliwiająca rozsyłanie do znajomych informacji o tym, co akurat robimy), wyjaśnił, na czym polega blogowanie przy pomocy 160 znaków. Jego zdaniem serwisy twitteropodobne mają się do blogów jak smsy do emaili i za sprawą większej mobilności i szybkości rozchodzenia się informacji mogą zyskać dużą popularność również w Polsce.
Dariusz Siedlecki mówił o użytkownikach Wikipedii, którzy są w stanie wygenerować „kontent naukowo wartościowy”. Z wielkim zainteresowaniem spotkał się plan wprowadzenia tzw. wersji stabilnej – nowej polityki publikowania artykułów. Nie byłyby one dostępne od razu, ale dopiero po 3-stopniowym zatwierdzeniu przez społeczność wikipedystów. Czy to początek cenzury w Wikipedia? Miejmy nadzieję, że raczej tylko sposób na uniknięcie wulgaryzmów i podnoszenie poziomu publikacji.
Dalsze wystąpienia miały związek z marketingiem przy użyciu User Generated Content (UGC). Krzysztof Wierzbicki z Ceneo.pl omówił, w jaki sposób serwisy porównujące ceny produktów w sklepach online korzystają z recenzji tych produktów pisanych przez użytkowników. Okazuje się, że decydując się na zakup jakiejś marki czy modelu użytkownicy o wiele więcej uwagi poświęcają ocenom wystawionym przez innych internatów niż przez ekspertów czy producentów.
Dominik Kaznowski z Agory przestrzegał jednak, że Internet stworzył dla niezadowolonych klientów przestrzeń do „zemsty”. Treści na temat produktów zamieszczane w sieci przez użytkowników konkurują z informacjami zamieszczanymi przez firmy, przygotowują klientów do rozmowy ze sprzedawcą i zniechęcają do brania pod uwagę konkretnych marek czy modeli.
Kontynuując te rozważania Michał Wolniak z Heureki zadał pytanie, czy w przyszłości UGC będzie podstawowym źródłem informacji o usługach i produktach skoro już dziś wszelkie poszukiwania zaczynamy od Internetu? Już 12% amerykańskich specjalistów z branży wciągnęło UGC jako element strategii marketingowej. Producenci elektroniki już teraz muszą się liczyć z recenzjami, jakie wystawiają im internauci.
Podsumowując te tendencje Sebastian Łuczak z Łuczak PR wspomniał o zjawisku User Generated Marketing. Wśród 10 zaprezentowanych przez niego przykładów były reklamy tworzone przez użytkowników w konkursach ogłoszonych przez firmy takie jak np. producenta chipsów Doritos (słynna reklama, której wyprodukowania kosztowało internautę 12 dolarów i która stała się przebojem wśród reklam emitowanych w przerwie rozgrywek futbolu amerykańskiego Super Bowl).
Czy warto sięgać po reklamy tworzone przez użytkowników, kiedy istnieją profesjonalne agencje i domy mediowe? Tak, bo to coś więcej niż reklamowanie, to także angażowanie i wciąganie użytkowników na „naszą” stronę. Czy treści UGC zawsze są wartościowe? Dopóki generują w sieci ruch i zainteresowanie produktem czy usługą, nie ma to znaczenia.
Jagoda Mytych
26 lipca o godz. 21:29 8146
Już sam tytuł artykułu mówi wiele o wartości zamieszczanej w Sieci informacji: „ujemne plusy…”
29 lipca o godz. 13:56 8179
Rok temu koleżanka robiła analizę zawartości postów zamieszczanych przez internautów na największych polskich portalach. Okazało się, że 75 proc. postów to treści niemerytoryczne i nie mające nic wspólnego z dyskutowanym tematem czy artykułem, do którego miały się odnosić. Reszta była na temat. I choć dowodzi to, że wśród treści generowanych przez użytkowników dominują śmieci, to dla tych 25 proc. cennych treści warto dawać użytkownikom narzędzia do ekspresji. Coraz większym wyzwaniem będzie natomiast selekcja treści merytorycznych, do których chcemy dotrzeć.
31 lipca o godz. 9:59 8193
Nie bedz przyczyny 76 proc. Internautow, kiedy szuka wiarygodnej informacji sięga do książek… vide: http://www.hiperksiazka.pl/?p=12