Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

13.01.2009
wtorek

Wojny Klonów w TVP

13 stycznia 2009, wtorek,

KLONY KONTRATAKUJĄ

No i mamy kolejną Gwiezdno-Wojenną niespodziankę. W niedzielę, 3 stycznia, Telewizja Polska nadała pierwszy odcinek „Wojen Klonów”, animowanego serialu wyprodukowanego przez Lucasfilm Animation Singapore – odnogę imperium George’a Lucasa. Zarówno dla polskich fanów, jak i licznej rzeszy mniej ortodoksyjnych wielbicieli Gwiezdnych Wojen to doskonałe, i co więcej, zupełnie niespodziewane wiadomości.

A zapowiadało się nienajlepiej… Najpierw rodzimy dystrybutor zafundował nam opóźnioną premierę „The Clone Wars” (w polskich kinach pilot serialu pojawił się 26 września, na świecie 15 sierpnia). Film wyreżyserowany przez Dave’a Filoniego nie został, najoględniej rzecz ujmując, przyjęty przychylnie przez mainstreamowych krytyków (najbardziej złośliwy z nich zatytułował swoją recenzję: „Epizod Gwiezdnych Wojen, który naprawdę znienawidzicie”).

Ale Filoni, sam deklarujący się jako wielbiciel gwiezdnej sagi, zrealizował film nie dla nich, ale dla miłośników SW – najbardziej oddanej i najlepiej zorganizowanej wspólnoty fanowskiej świata.

Oni właśnie dostrzegli w „Wojnach Klonów” szczegóły niezauważalne dla zwykłego widza, nawiązania do poprzednich części cyklu i historii rozgrywających się w tzw. „rozszerzonym wszechświecie” oraz, nade wszystko, powrót do ducha oryginalnej trylogii.
 


Clone Wars

Akcja serialu rozgrywa się pomiędzy drugim a trzecim epizodem „Gwiezdnych wojen” i przedstawia bardziej szczegółowo owe tajemnicze „Wojny klonów”, wspomniane już, choć tylko jednym zdaniem, w „Nowej Nadziei”. Odcinki mają różnych scenarzystów i reżyserów (wśród tych pierwszych takiego asa jak Kevin Rubio – twórca „Troops”, najzabawniejszej parodii w historii „Star Wars”). Z trzynastu znanych dziś odcinków tylko dwa są niezależnymi epizodami – reszta układa się w trzyodcinkowe mini-serie.

Mocną stroną serialu są postacie, z których część mieliśmy okazję widzieć tylko w migawkach lub krótkich epizodach pierwszych „Wojen Klonów” autorstwa Genndy Tartakovsky’ego. To zarówno Jedi, Sithowie, separatyści (jedną z gwiazd „Wojen Klonów” jest niewątpliwie generał Grievous, którego historia, bardziej tragiczna niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać, inspirowana jest niewątpliwie dziejami upadku Dartha Vadera), jak i klony, po raz pierwszy przedstawione jako osoby posiadające osobne jaźnie.
 


Ashoka Tano, uczennica Anakina. Nastolatka w fazie podważania wszelkich autorytetów. Screen ze strony oficjalnej Clone Wars.

Ciekawe, że pojawiają się też dwie wyraziste bohaterki – Ashoka Tano, padawanka Anakina i uczennica hrabiego Dooku Assaj Ventress, raz już zresztą zabita przez Skywalkera… To niewątpliwie symetryczny ukłon w stronę fanek, mogących dotąd utożsamiać się jedynie z mniej wojowniczą, lecz pięknie wyglądającą w swym słynnym metalowym bikini Leią… 

Pierwszy epizod nowej serii mieszkańcy „Regionu 1.” mogli obejrzeć już 3 października, co więcej – LucasFilm udostępnił odcinki serialu w Internecie, zadawalając się jednotygodniową karencją. Nieszczęsnym Środkowoeuropejczykom pozostało jedynie oczekiwanie na emisję w lokalnym Cartoon Network – może w kwietniu, a może wcale…
 


Assaj Ventress, próbowała mierzyć się nawet z Mistrzem Yodą. Z wiadomym skutkiem. Screen ze strony oficjalnej Clone Wars.

Tym większe zaskoczenie śmiałą decyzją TVP. Zastanawiają mnie tylko dwie rzeczy – po pierwsze, dlaczego TVP, kupując (zapewne nietanią) licencję na tak świetny produkt, w ogóle się nim nie pochwaliła, choć reklamuje dość natrętnie takie punkty swojej ramówki, których raczej, mając na względzie zapis o publicznej misji, nie powinna wyciągać na światło dzienne…

Po drugie dziwi nieco godzina nadawania serialu, bo choć „Wojny Klonów” są przeznaczone dla nieco młodszych miłośników Star Wars (ale z pewnością nie tylko dla nich są wielką atrakcją!), to nie jest to jednak animowana bajka dla cztero czy pięciolatków, o czym przekonał się każdy, kto zobaczył odcinek drugi (ten, w którym droidy bojowe mordują bezbronnych kosmicznych rozbitków).
 


Pojedynek Assaj Ventress i Obi-Wana. Na Kenobiego trzeba kogoś Mocniejszego.

Ale nawet gdyby okazało się, że animacja Lucasa szkodzi młodym widzom i natychmiast trzeba ją usunąć z ramówki – możemy zachować spokój. Niezastąpiony w takich przypadkach Bastion doniósł, że „Wojny Klonów” pojawią się też w dostępnym dla nas Cartoon Network już 13 lutego (nadawane będą w piątki o 19.00, a każdy z odcinków zostanie powtórzony trzy razy – w soboty i niedziele o 11.00 i w poniedziałki znów o 19.00).

Biorąc pod uwagę fakt, że pierwsza seria liczyć będzie 22 odcinki, a świetne przyjęcie niemal gwarantuje, że będzie kontynuowana, czeka nas mnóstwo starwarsowych wrażeń i świetnej zabawy. 

Na zakończenie zagadka: W którym kosmicznym serialu, przed końcem każdego epizodu pada z ekranu zdanie – „W następnym odcinku kapitan Świński Ryj powie…”?

Podpowiedź nr 1 – w jednym odcinku wystąpił Mark Hamill.

Podpowiedź nr 2 – nie, nie chodzi o ten drugi film ze słowem star w tytule.

 

Jan M. Długosz
 

Zobacz zapowiedź odcinka pierwszego:

 

 

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 2

Dodaj komentarz »
  1. fajne wojny klonów

  2. normalnie ekstraaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

css.php