Tajemnice pozytronowego mózgu
Zbliżająca się wielkimi krokami premiera nowej odsłony Deus Ex: Human Revolution jest dobrym pretekstem do refleksji nad nurtem twórczości zwanym cyberpunkiem, w którym z mniejszym lub większym powodzeniem powstawały i powstają powieści, filmy, gry komputerowe. Samo pojęcie nie jest łatwe do wyjaśnienia, a podstawowe tłumaczenie poprzez rozkład nazwy na cyber (zaawansowane technologie, sieci komputerowe, sztuczne wszczepy w organizmie) i punk (bunt, niziny społeczne, postaci niejednoznaczne moralnie) stanowi zbyt duże uproszczenie, by rzetelnie opisać zjawisko. Pomocne może być rozwinięcie skrótu 6M, wzorowanego na modernistycznym 3M (Miasto, Masa, Maszyna plus Mafia, Medyk i Magnum). W przypadku filmów rozgraniczenie, co jeszcze jest cyberpunkiem, a co już nie, wydaje się czasami niemożliwe.
Filmy cyberpunkowe można właściwie podzielić na dwie grupy, wydzielając te powstające na kanwie powieści i te na podstawie autorskich scenariuszy. Do grupy pierwszej zalicza się m.in. Łowca androidów Ridleya Scotta czy Johnny Mnemonic Roberta Longo, stanowiący rozbudowaną wersję opowiadania Williama Gibsona o tym samym tytule. Do drugiej: Matrix braci Wachowskich czy Nemesis Alberta Pyuna. Przeniesienie na ekran cyberpunkowej powieści wiąże się z szeregiem różnorodnych problemów, z których największymi są enigmatyczna, zawikłana narracja, szybkie tempo akcji i często jedynie lekko naszkicowany świat, pozostawiający spore pole do interpretacji.
Estetyka cyberpunku wyklucza jakiekolwiek tłumaczenia czy ułatwienia, charakteryzujące starsze, tradycyjne utwory sf, które szczegółowo opisywały społeczeństwo, broń, stroje czy pojazdy, pomagając odbiorcy zrozumieć opisywany świat. W cyberpunku czytelnik/widz trafia od razu w świat gotowy, nie znając jego struktury. Bazuje na strzępach informacji, operuje nazwami, nie mając pojęcia o charakterze określonych zjawisk czy przedmiotów (np. wymyślony przez Asimova „mózg pozytronowy”, pojawiający się w filmie Ja, robot czy zasady przenoszenia danych w Johnnym Mnemonicu). Elementy stałe i powtarzalne dotyczą kwestii ogólnych, wynikających z postępu, a więc obecności wyspecjalizowanych, myślących robotów/androidów/maszyn, łączenia elementów organicznych i mechanicznych (wszelkie wszczepy, porty, protezy połączone z ludzkim ciałem) czy przerostu sztucznej inteligencji nad ludzką, prowadzącej (opcjonalnie) do buntu maszyn.
Podobny jest też obraz świata, który w cyberpunku jest światem z horroru antyglobalisty: zaawansowanej technologii, połączonym niezliczoną ilością sieci i powiązań, gdzie podstawowe znaczenie ma informacja w postaci komputerowych danych. Jest to jednak świat zdegenerowany, nękany chorobami cywilizacyjnymi, pełen przemocy i postępującej entropii, opanowującej urbanizację i technologię. Dominuje krajobraz miejski, zazwyczaj odpychający, przedmieścia, slumsy, opuszczone domy i ruiny oraz kształtowana przez komputer cyberprzestrzeń (stylizowana na „komputerowe” wnętrze – TRON, lub realny świat – Existenz, Matrix). Życie bohaterów toczy się po stronie zarówno realnej jak i wirtualnej, tworząc niekiedy nierozerwalnie połączoną podwójną egzystencję (Serial Experiments Lain). Zawarty w cyberpunku pierwiastek buntu wymusza pojawienie się globalnej organizacji lub korporacji o nieograniczonej władzy, której negatywnym wpływom opiera się główny bohater (sam często psychicznie okaleczony, uwikłany w różnego typu niszczące relacje czy podejmujący dwuznaczne moralnie decyzje).
Wyznaczniki gatunku proponowane przez badaczy albo bardzo zawężają, albo nadmiernie poszerzają grupę utworów cyberpunkowych, istnieje jednak kilka żelaznych pozycji, pojawiających się w każdej publikacji tematycznej i w każdym rankingu.
Zacząć należy od Łowcy androidów, którego znaczenie można porównać do kultowego Neuromancera Gibsona w sferze literatury. Nakręcony w 1982 roku Blade runner (w Polsce chętnie używany jest tytuł oryginalny w związku z nieprecyzyjnym tłumaczeniem) powstał na kanwie powieści Philipa K. Dicka, jednego z najznamienitszych, ale i najtrudniejszych w odbiorze pisarzy science fiction. Dostosowanie do potrzeb kinematografii odbyło się kosztem fabuły książki i diametralnie zmieniło przekaz dzieła, dokonując istotnego przestawienia: w książce androidy bezskutecznie uczą się człowieczeństwa, w filmie człowiek skutecznie uczy się go od androida (a właściwie replikanta, bo ta nazwa jest używana w filmie). Nie zdecydowano się na choćby wzmiankę o grającym dużą rolę w tekście kulcie religijnym, opartym na zbiorowym przeżywaniu empatii. Ograniczono też liczbę postaci (usunięcie żony głównego bohatera pozwoliło poszerzyć wątek romansowy).
Efektem przekształceń było powstanie dzieła całkiem odrębnego, które mimo powiązania z powieścią uzyskało samodzielność i odbierane jest obecnie jako osobny twór, który zresztą znacznie przebił popularnością książkowy pierwowzór. Głównym bohaterem jest tytułowy łowca (doskonała rola Harrisona Forda), pracujący na zlecenie policji likwidator zbiegłych replikantów, który wraz z rozwojem wydarzeń jest coraz mniej pewny słuszności swych działań. Film koncentruje się na określaniu granic człowieczeństwa, coraz bardziej zacieranych przez tworzenie skomplikowanych sztucznych inteligencji, wyglądających jak ludzie, świadomych, zdolnych do uczuć i nauki. Stawia też pytania o odpowiedzialność moralną za powoływanie do życia tak skomplikowanych organizmów, aby w czasie swojego krótkiego życia służyły znacznie mniej doskonałym ludziom w wyjątkowo trudnych i niebezpiecznych misjach, na wzór robotów.
Blade runner wyróżnia się spośród filmów science fiction tamtego czasu, w rodzaju Star Treka czy E.T., wyjątkowo mrocznym klimatem, nawiązującym do estetyki filmów noir i osiągnięć Jean-Luca Godarda (m.in. futurystyczne Alphaville, kręcone nocą w Paryżu). Sceneria miasta utrzymana jest w kolorach sepii, szarości, czerni. Industrialne budynki pełne są podcieni i zakamarków, wszędzie walają się śmieci a klaustrofobicznymi, wąskimi ulicami przelewa się bezimienny, hałaśliwy tłum. Nad głowami przechodniów leniwie dryfują ogromne, reklamowe telebimy, normą są kwaśne toksyczne deszcze.
Film pokazuje trudne warunki życia w świecie przyszłości, obnaża ciemną stronę nieokiełznanego rozwoju. Sam Dick był zachwycony atmosferą filmu i spektakularnymi efektami specjalnymi, wykorzystanymi m.in. przy panoramie miasta. Mimo to pierwsza wersja filmu została przyjęta bardzo chłodno zarówno przez widzów, jak i krytyków. Do późniejszego, lawinowego wzrostu zainteresowania przyczynił się rozwój technologii video oraz wprowadzenie na ekrany surowszej, pierwszej wersji, pozbawionej narratorskiego komentarza z offu i jednoznacznego happy endu.
Wart wzmianki jest powstały w tym samym roku TRON w reżyserii Stevena Lisbergera, film krańcowo różny, a mimo to również zaliczany do klasyki kina cyberpunkowego (a także klasyki kina sf w ogóle). Akcja toczy się we wnętrzu komputera, w którym uwięziony został komputerowy włamywacz Flynn. Z pomocą tytułowego programu zabezpieczającego toczy nierówną walkę z wszechwładnym programem głównym, sterującym całym cyfrowym wszechświatem. Wizualnie film mocno się postarzał, choć w momencie powstawania był szalenie nowatorski. W zeszłym roku wszedł na ekrany sequel, TRON: Dziedzictwo Josepha Kosinskiego, gdzie możemy obserwować dalsze zmagania posuniętego już w latach bohatera (co ciekawe, gra go ten sam aktor), któremu na ratunek ruszył syn.
Lata osiemdziesiąte obfitują w pełne rozważań nad naturą człowieczeństwa filmy o cyborgach i androidach. Powstają wówczas Terminator Jamesa Camerona, Robocop Paula Verhoevena i Tetsuo Shinya Tsukamoto, z czego najbardziej godny polecenia jest prekursorski Terminator, a najbardziej mroczny – Tetsuo, nawiązujący do azjatyckich horrorów gore i przez to nieco niestrawny. Robocop jest z tej trójki najbardziej wtórny. Verhoevenowi znacznie lepiej wyszedł trochę późniejszy film, Pamięć absolutna (1990) z bardzo dobrą kreacją Arnolda Schwarzeneggera, który wciela się w przeciętnego robotnika, próbującego dodać życiu trochę emocji poprzez wgranie sztucznych wspomnień z niebezpiecznej misji na Marsie. Produkcja nie oddaje w pełni klimatu humorystycznego pierwowzoru (Przypomnimy to panu hurtowo Philipa K. Dicka), jest jednak poprawnie zrealizowanym kinem akcji z cyberpunkowymi motywami wszczepów (w tym przypadku pamięci) i wrogich bohaterowi tajnych służb o szerokich kompetencjach.
W 1995 roku powstał utrzymany w cyberpunkowym klimacie Nemesis w reżyserii Alberta Pyuna, w którym główny nacisk położony został na -punk. Film opowiada o buncie stworzonych do walki z terroryzmem cyborgów i samotnym, targanym rozterkami policjancie, próbującym ratować przed nimi świat. Wątki psychologicznie zredukowano do minimum, zastępując je efektownymi strzelaninami, wybuchami, pogoniami. Choć fabularnie ubogi, Nemesis dobrze pokazuje świat przyszłości jako wieczny poligon, na którym po jednej stronie stoją pozbawieni skrupułów gangsterzy, a na drugim zmodyfikowani ludzie z manią wielkości.
Bardziej udanym filmem z roku 1995 jest Johnny Mnemonic Roberta Longo, opowiadający historię kuriera-przemytnika danych (niezły Keanu Reaves), transportującego informacje w części mózgu zamienionej na twardy dysk. Mimo miejscami niedopracowanej fabuły i czasami wręcz komicznych scen, produkcja warta obejrzenia ze względu na nagromadzenie cyberpunkowych wątków (rządy korporacji, bunt „ludzi ulicy”, choroba cywilizacyjna, wszczepy i postać szalonego cyborga-zabójcy-księdza).
Życiową rolę Keanu Reaves zagrał 4 lata później w pierwszej części Matrixa braci Wachowskich, filmie wybitnie cyberpunkowym, mimo całkiem innej niż w Blade Runnerze scenerii i problematyce. Przemiana głównego bohatera z niepewnego i nieświadomego hakera w obrońcę ludzkości jest jedną z najbardziej spektakularnych metamorfoz cyberpunka, a film z pewnością przyczynił się do wzrostu popularności motywów science fiction. Matrix podobnie jak TRON pokazuje cyberprzestrzeń jako miejsce zniewolenia, prawdziwa natura świata jest dostępna tylko nielicznym. Dobór bohaterów, ponowne „narodziny”, stonowana, zielonkawa kolorystyka i nowatorskie efekty specjalne czynią Matrix jednym z najlepiej rozpoznawalnych filmów ostatnich lat.
Przy takiej konkurencji blado wypada nakręcony także w 1999 roku eXistenZ Davida Cronenberga. Film chyba niesłusznie niezauważony, prezentujący bowiem ciekawą wizję gier komputerowych, tworzonych na organicznych, wręcz żywych konsolach i podłączanych bezpośrednio do portu w ciele. Dzięki temu połączeniu gra ma nieograniczony dostęp do myśli, lęków i marzeń graczy, co sprawia, że lokacje tworzone są specjalnie dla danej osoby. Para bohaterów, ścigana przez wrogów wirtualnej rzeczywistości, przemieszcza się pomiędzy kolejnymi poziomami bardzo realnie wyglądającej gry kierując się enigmatycznymi wskazówkami. Rozgrywka nie ma nic wspólnego z przyjemnością, dominuje nastrój zagrożenia i niepewności, a w pewnym momencie nikt już nie jest pewien, czy otaczający świat jest realny, czy gra się już skończyła i przede wszystkim – kto właściwie nią kieruje. eXistenZ z pewnością jest obowiązkowym filmem dla wielbicieli cyberpunka, mimo braku tradycyjnych wyznaczników gatunku.
Z nowszych produkcji napomknąć można też o Ja, robot Alexa Proyasa, bazującym na twórczości Isaaca Asimova i wykorzystującym stworzone przez niego trzy prawa robotyki. Tematycznie bliski Blade runnerowi, a zarazem odpowiednio wygładzony i dostosowany do hollywoodzkich standardów film opowiada o buncie robotów, sterowanych przez wszechwładny komputer-matkę, należący z kolei do potężnej korporacji, zaopatrującej w roboty jeśli nie cały świat, to przynajmniej Amerykę. Główny bohater jest buntującym się przeciwko „robotyzacji” niedocenianym policjantem, który ostatecznie okazuje się być po części cyborgiem. Mimo całkiem niecyberpunkowej, estetycznej wizji przyszłości na uwagę zasługują (oprócz widowiskowych scen akcji) rozważania nad „duszą” robotów i możliwościami wyuczenia zachowań społecznych, a więc znów szukanie (lub zacieranie) granic między ludzkim mózgiem a sztuczną inteligencją. Plusem filmu jest niejednoznaczne zakończenie.
Odrębną grupą filmów cyberpunkowych jest sekcja anime, a więc japońskiej animacji, która bardzo dobrze wpisuje się w estetykę gatunku. Niektóre realizacje, np. Ghost in the Shell Mamoru Oshiiego z 1997 roku uważane są przez wielu za pozycje obowiązkowe. Fabuła Ghost in the Shell jest mocno zawikłana i tak naprawdę nie ma większego znaczenia. Głównym tematem animacji są rozważania nad pojęciami istnienia i życia, prowadzone przez parę cybernetycznych policjantów oraz problem nieuchwytnego hakera – Władcy Marionetek, programu, który zyskał samoświadomość i wyrwał się spod kontroli, opanowując dusze przygodnych ofiar. Do duszy (jak i do mózgu) można się bowiem włamać, łamiąc odpowiednie kody. Wprowadzenie elementu duszy pozwala dzielić istoty na ludzi i myślące, lecz bezduszne konstrukty sieciowe.
Na podobnym pomyśle „żyjącego” programu opiera się Serial Experiments Lain (1998), telewizyjny cykl anime Ryutaro Nakamury, w którym główna bohaterka zafascynowana wirtualnym światem stopniowo odkrywa prawdę o własnej, nie do końca ludzkiej naturze, a także o charakterze świata i Boga. W Wirtualnej Lain na uwagę zasługuje grafika, wyraźna i szczegółowa w przypadku postaci i komputerów, ledwie naszkicowana i rozmyta w przypadku tła (charakterystyczna dla cyberpunku „oczywistość” przestrzeni).
Nawiązania do anime widać też w Johnnym Mnemonicu, gdzie kodem do odczytu informacji z głowy bohatera są telewizyjne kadry z japońskich animacji. W trakcie wczytywania danych obrazy w mózgu bohatera także przyjmują m.in. postać anime.
Lata triumfu utworów cyberpunkowych przypadają na schyłek lat 80tych, gdy powszechnie obawiano się przeludnienia i skutków coraz bardziej dynamicznego postępu technologicznego. Czarne wizje do tej pory się nie sprawdziły, a cyberpunk podupadł, produkując kolejne i kolejne gatunkowe klony, oparte na Neuromancerze i Łowcy androidów, trzymające się ściśle schematu, a przez to monotonne i przewidywalne. W sukurs nurtowi przyszły efekty specjalne, umożliwiając wielu filmom podpięcie się pod etykietkę kina akcji, doskonalenie technik 3D (zeszłoroczny TRON: Dziedzictwo w ciągu pierwszego tygodnia dystrybucji w Polsce przyciągnął przed ekrany 120 tysięcy widzów) oraz rozwój rynku gier (Deus Ex jest w ścisłej czołówce najlepszych cRPG). Postęp technologii, uzależnienie od gadżetów i coraz większy udział Internetu w codziennym życiu sprawia, że przesłanie cyberpunku staje się coraz bardziej aktualne. Na rok 2011 zapowiadana jest premiera długo oczekiwanego Neuromancera w reżyserii Vincenzo Nataliego. Reakcja na ekranizację biblii cyberpunka może być cenną wskazówką czy wizja ciemnej, technologicznej i niebezpiecznej przyszłości jest jeszcze atrakcyjna.
Małgorzata Wojciechowska
26 sierpnia o godz. 9:58 63605
„Zbliżająca się wielkimi krokami premiera nowej odsłony Deus Ex: Human Revolution jest dobrym pretekstem do refleksji nad nurtem twórczości zwanym cyberpunkiem”
No jejku jej, że też nikt z nas nie wpadł na oryginalniejszy wstęp 🙂 (BTDT)
26 sierpnia o godz. 10:05 63606
Otóż jest jedno otwarcie bez Deus Exa. No i szanowny Autor też jeszcze może lead zmienić 😉
JMD
26 sierpnia o godz. 10:07 63607
Mam też pytanie – czy Repo Men spełnia kryteria, dzięki którym możemy zaliczyć go do cyberpunka?
JMD
26 sierpnia o godz. 10:53 63608
Tekst niezły, ale brak „Akiry” w części o anime uważam za karygodny.
26 sierpnia o godz. 11:22 63609
Ja tam jadę zaraz na zasłużony urlop, ale szanowny Gospodarz niech zmienia jak uważa 🙂
Ale podoba mi się to zestawienie. Jeszcze tylko mam pytanie: czy „Avalon” można podpiąć pod cyberpunk? Bardziej mi pasuje od Existenzu.
26 sierpnia o godz. 12:02 63610
@Jakub Gwóźdź
To może będziemy ściemniać, że to „język formułkowy”, jak u Homera. Czyli w celu zachowania jedności stylistycznej z formacją społeczno-polityczną 😉
JMD
26 sierpnia o godz. 13:59 63611
Fajny temat. Pamiętam jak w „kompendium wiedzy” od Secret Service znalazłem cyberpunkowe opowiadanie, piękne czasy.
PS: Polecam film ‚strange days’, zgrabnie uzupełnia temat
26 sierpnia o godz. 22:26 63613
Bardzo dziękuję za komentarze. Do tematu podeszłam oczywiście subiektywnie i zdaję sobie sprawę, że wiele filmów można by jeszcze uwzględnić. Ograniczyłam się głównie z braku miejsca na szersze rozważania. Za Akirą osobiście nie przepadam, więc wolałam skupić się na bardziej reprezentatywnym Ghost in the Shell, a to z kolei wykluczyło Avalon (żeby nie było za dużo Oshiiego).
Repo Mena zaliczyłabym do nurtu ze względu na klimat, poza tym nieźle realizuje przynajmniej 5M 😉
27 sierpnia o godz. 10:23 63614
Jeżeli warty obejrzenia jest Johny Mnemonic.To może należało też wspomnieć o „Virtuosity”.W Polsce jak zwykle pod przekręconym tytułem „Zabójcza perfekcja”(jak Zabójcza Broń?sic). Film podobnie jak Mnemonic ma spore mielizny(w zasadzie to jedna wielka płycizna). Ale czy wirtualny idealny przestępca ,przenikający do rzeczywistości,to nie cyberpunk?Dlaczego warto też zobaczyć ten pikczer?Bo główną rolę gra tam Russell Crowe.Ciekawe doświadczenie po „Romper Stomper”.Bo jako Sid 6.7 Russell jest nieco groteskowy (ale może ,to wina scenariusza). Ogólnie znowu będę okrutny.Jeśli już cyberpunk to oczywiście Blade runner itd.Artykuł jest ciekawy ,ale mocno sztampowy.Dlaczego autorka nie zaczęła od „Metropolis”Fritza Langa ,gdzie pierwszy raz szalony naukowiec zamarzył o budowie sztucznego człowieka,który obdarzy go miłością i będzie idealny.To jest istota cyberpunka.Budujemy idealnego sztucznego człowieka,by był lepszy od nas,idealny,po czym zamieniamy go w niewolnika.I jesteśmy zdziwieni że ta wyższa forma bytu , w końcu traktuje gatunek ludzki jak szczury.No i czemu jeśli o filmach to czy nie warto wspomnieć o naszym Stasiu Lemie i jego „Dziennikach Gwiazdowych”. Gdzie kilka akcentów cyberpunkowych jest:-)Mniejsza.Trochę oklepana i wzorcowa jest wymieniona tu filmografia.Autorka mogła sięgnąć po może słabsze ale bardziej nieznane obrazy,nieudolnie ukazujące cyberpunkową rzeczywistość ,ale poruszające bardziej dosadnie problemy SI i mechanicznego ulepszania człowieka.Szkoda.Jest dobrze,mogło być jeszcze lepiej.
27 sierpnia o godz. 10:31 63615
Avalon ciężko podpiąć pod Cyberpunk, podobnie jak eXistenZ. Jednak w tym drugim, pomiędzy kolejnymi poziomami, zatraca się świadomość tego, co wirtualne, a co realne. A w Avalon tego nie ma, cały czas wiemy w jakim planie dzieje się akcja. Jeśli obecność gry uznać za wyznacznik cyberpunku to do sekcji anime można wrzucić wszystkie serie //hack.
A nieobecność Akiry – faktycznie spore przeoczenie.
Uwaga dla autorki:
Pierwszy Nemesis powstał w 1992 roku. Rok 1995 to premiera drugiej części.
29 sierpnia o godz. 14:29 63619
cytuję: „W przypadku filmów rozgraniczenie, co jeszcze jest cyberpunkiem, a co już nie, wydaje się czasami niemożliwe”
c.b.d.u.
29 sierpnia o godz. 15:29 63620
Kiedy szukałem ilustracji do tekstu, przez chwilę myślałem o screenie z Metropolis, który chciałem podpisać „Pierwszy film cyberpunkowy?”. Wyraźnie – ze znakiem zapytania. Tyle że film Langa jest chyba bardziej reakcją na przemiany społeczne (rewolucja, bawarska republika rad rozdeptana przez freikorpusy i inne takie marksistowskie historie). Zresztą historycznie właśnie – skoro w literaturze cyberpunk zaczyna sie od Gibsona, to trudno w artykule o filmie zaczynać od Langa.
JMD
29 sierpnia o godz. 16:26 63621
„Metropolis – praprzodek filmu cyberpunkowego”?
pozdr
29 sierpnia o godz. 19:35 63622
@JG
Bo to była taka zbiorcza odpowiedź dla Ciebie i Wytrawnego Trolla 😉
JMD
30 sierpnia o godz. 13:30 63625
@JMD No sam nie wiem ,nie do końca chodziło mi o chronologię i niemiecki ekspresjonizm .Bo gdyby tak rozpatrywać „Metropolis” ,to trudno ten film nazwać nawet, since fiction .To raczej futurystyczny manifest przeciwko totalitaryzmowi i ………….no właśnie,że tak wymyślę ucyfrowieniem lub też uliczbowieniem człowieka (istota ludzka staje się statystyczną cyfrą,pomysł potwornie rozwinięty przez nazistów,paradoksalnie dziś stanowiący normę,obywatel bez numeru nie istnieje). Dla tego nie chodziło mi o cały film,tylko o wątek stworzenia idealnej kobiety(co można też podciągnąć pod mit golema itd.A tu znowu byśmy wpadli w pułapki symboliki żydowskiej,ojej:-))I tylko o ten jeden motyw mi chodziło :-)Nie o całość ,która ma naturalnie całkiem inny wydźwięk.Może zatem ,Robot Futura z Metropolis pierwszą postacią cyberpunkową?Tylko jakoś długaśnie co?I trochę jakby śmiesznie.
30 sierpnia o godz. 13:51 63626
Aaaaaaa no i przyznam ,że cały tytuł „Robot Futura z Metropolis pierwszą postacią cyberpunkową?”. Wprowadzał by nieco w błąd ,bo sugerowałby ,że cyberpunk jest rozpatrywany na tle „Metropolis”. A tu masz rację.To by było nadużycie.Może zatem faktycznie moje porównanie jest nieco naciągane.Chociaż….czy ja wiem (jak powiedział rzymski legionista wystrzeliwując z balisty pocisk w Egipcjan .Tak sobie myślę czy przemoc to dobre rozwiązanie?Odpowiada mu drugi żołnierz.A tam czemu nie.cyt. z filmu Asterix i Kleopatra)
30 sierpnia o godz. 18:04 63628
Tekstów o cyberpunku nigdy za wiele 🙂
http://polygamia.pl/Polygamia/1,96455,10164868,Klimatyzator__co_przeczytac__co_obejrzec_i_czego_posluchac_.html?bo=1
A kiedy recenzja Deus Exa na Technopolis?
30 sierpnia o godz. 18:26 63629
„Na rok 2011 zapowiadana jest premiera długo oczekiwanego Neuromancera w reżyserii Vincenzo Nataliego”
A na rok 2012 zapowiedziane jest rozpoczęcie produkcji w/w filmu: http://www.totalfilm.com/news/vincenzo-natali-s-neuromancer-to-film-in-early-2012
Natomiast ekranizacji Diamentowego wieku chyba nigdy sie nie doczekamy, ale skoro miał to robić kanał o dźwięcznej nazwie SyFy, to może i lepiej…
30 sierpnia o godz. 21:14 63632
„A kiedy recenzja Deus Exa na Technopolis?”
Hmm, pewnie jak to u nas – w okolicach premiery The Old Republic…
Pozdrawiam
JMD
30 sierpnia o godz. 21:27 63633
Jeśli Deus Ex będzie artystycznym i komercyjnym sukcesem, możemy spodziewać się renesansu cyberpunku w kinie. (Wishful thinking)