Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

3.09.2010
piątek

„Alpha Protocol” – recenzja gry

3 września 2010, piątek,

Screen z gry Alpha ProtocolŚLADAMI JASONA BOURNE’A
Nic mnie tak w growym światku nie denerwuje, jak wydawca, który nie dość, że robi mnie w balona, to jeszcze spodziewa się, że ja się nie zorientuję. No i w dwie minuty po otwarciu pudełka już wiem, że „symulator” to lotnicza arcadówka, zaawansowana „strategia” jest klikanym RTS-em, a w „szpiegowskim RPG” nie ma ani szpiegów, ani RPG. Do czego piję? Do „Alpha Protocol”, rzecz jasna.

Że producent gry pójdzie fabularnym tropem raczej za Robertem Ludlumem, a nie Johnem le Carre, było jasne już po pierwszych trailerach – stąd nie powinno dziwić, że zamiast budowania skomplikowanych relacji pomiędzy postaciami, szantażu i inwigilacji bohater proponuje kopnięcia, strzały z biodra i rzut granatem. Jednak tego, że Obsidian (który stworzył przecież KOTOR II czy „Neverwinter Nights 2”) zrezygnuje z wielu ważnych elementów cRPG, mimo wszystko się nie spodziewałem. Ale zacznijmy od początku.

Bohaterem opowieści jest Michael Thornton, były żołnierz zwerbowany do tajemniczej, na pierwszy rzut oka rządowej, agencji wywiadowczej – tytułowego Protokołu Alfa. Agencja robi wrażenie wszechpotężnej – bez trudu zdobywa najpilniej strzeżone tajemnice, dysponuje rozsianymi po całym świecie świetnie wyposażonymi bezpiecznymi domami, używa wyrafinowanych technologii.

Screen z gry Alpha Protocol

Pierwszym zadaniem Thorntona jest wytropienie handlarza bronią, który zaopatrzył terrorystyczną organizację Al-Samad w nowoczesne, wielogłowicowe pociski ziemia-powietrze, które posłużyły do zestrzelenia pasażerskiego samolotu. Wytropienie? W sumie trudno to tak nazwać – gra odstawia bohatera pod same drzwi, a Mr. Thornton ma je wysadzić z futryny, wytłuc wszystkich napotkanych przeciwników i podjąć decyzję, co należy zrobić ze schwytanym szwarccharakterem. I tu pojawiają się wreszcie pierwsze elementy cRPG, w postaci Dialogue Stance system (DSS), którym tak chwalił się Obsidian przed premierą gry. DSS pozwala nam podjąć decyzję, jak poprowadzić rozmowę z NPC-em. System jest dynamiczny – w trakcie konwersacji pojawiają się trzy, cztery opcje, np. zastraszyć, przypodobać się, zachować profesjonalnie, skląć, zaatakować itd. Trzeba decydować się szybko, bo inaczej system podejmie decyzję za nas. To jednak żaden problem. Kłopotem jest trudność w zrozumieniu intencji scenarzystów – czasem hasło opisujące możliwe działania/słowa prowadzi nas do skutków odwrotnych od zamierzonych.

Screen z gry Alpha Protocol

Po wykonaniu pierwszej misji naszemu dzielnemu agentowi „niebo wali się na głowę” – ktoś zadał sobie wiele trudu, by zorganizować przeciw niemu atak rakietowy, a cudem ocalony Thornton dowiaduje się, że właśnie został ogłoszony renegatem – byli koledzy mogą zastosować dowolne środki, by niekoniecznie żywcem doprowadzić go przed oblicze przełożonych. Jedynym kontaktem z agencją, i jedyną życzliwą mu osobą, pozostaje nielojalna wobec Protokołu Alfa analityczka Mina Tang, kierująca jego poczynaniami przez większości misji.

 

Niestety, podróż śladami Jasona Bourne’a ogranicza się do przenoszenia się pomiędzy czterema teatrami operacyjnymi – Arabią Saudyjską, Moskwą, Taipei i Rzymem. Jeśli ktoś liczy na zwiedzanie w stylu „Assassins’s Creed”, srogo się zawiedzie – na świat zewnętrzny można co najwyżej popatrzeć przez okna kolejnych apartamentów. Nie ma zatem mowy o swobodnej eksploracji, szukaniu kontaktów z NPC-ami czy pobocznych questach – każde wyjście z kryjówki oznacza rozpoczęcie misji. W przerwach pomiędzy strzelaninami możemy nieco zabawić się szpiegowską technologią – zmienić wygląd Thorntona, odebrać wiadomości od poznanych postaci, kupować i udoskonalać broń, której, nawiasem mówiąc, w grze zatrzęsienie. Wyposażanie strzelb, karabinów i pistoletów w nowe celowniki, lufy, tłumiki, magazynki i kolby jest (przynajmniej dla chłopaków) jedną z najfajniejszych elementów „Alpha Protocol”.

Postać Thorntona wraz z postępami w grze możemy poddać tej samej procedurze, co dostępne w grze uzbrojenie – w trakcie pierwszego przejścia program oferuje nam wybór jednej z trzech specjalności, które przełożą się na styl rozgrywki – stosującego rozwiązania siłowe żołnierza, pozostającego w cieniu, skradankowego agenta i inżyniera, speca od hackowania często tu występujących komputerów i elektronicznych zabezpieczeń, niezbyt zresztą, jak widać na załączonym obrazku, subtelnych. Każdy zdobyty poziom doświadczenia daje nam możliwość wzmacniania różnych atrybutów – sprawności technicznej, obsługi konkretnego typu broni, walki wręcz itd. Takie elementy jak charyzma, inteligencja, dar przekonywania w tabeli upgradowania postaci nie występują.

Screen z gry Alpha Protocol

Jeśli w tym „szpiegowskim RPG” nie ma questów, pobocznych wątków i postaci, swobody podróżowania, to czym Obsidian zamierzał nas zachęcić do śledzenia i współtworzenia losów agenta Thorntona? Po pierwsze – opowieścią. Zgodnie z przyjętą sensacyjno-wybuchową konwencją nie jest ona szczególnie głęboka, ale jej śledzenie może sprawić przyjemność nie mniejszą niż oglądanie dwóch ostatnich Bondów (nawet pomimo tego, że mniej więcej od połowy historii wszystko i tak jest jasne). Największą scenariuszową słabością jest wytarty od ciągłego nadużywania „globalny spisek”, no i może niezbyt jasne motywacje głównego bohatera. Zabawne są niektóre postacie, przede wszystkim czterdziestoletnia, rozerotyzowana i pozbawiona wszelkich skrupułów eks-enerdowska najemniczka SIE, której każde pojawienie się wprowadza napięcie w stosunki pomiędzy Thorntonem a wyraźnie oczarowaną nim Miną Tang. A koncept, że kontrowersyjnej wystawy o krucjatach można użyć jako pretekstu do wysadzenia muzeum, dając wszechwładnej korporacji okazję do stworzenia globalnej bazy danych, wcale nie wydaje mi się taki niedorzeczny. Podobały mi się też typowo RPG-owe rozgałęzienia akcji – nie wiem, czy gra może mieć zupełnie różne zakończenia, ale z pewnością od naszych decyzji zależy, które części historii zostaną przed nami odsłonięte. 

Screen z gry Alpha Protocol

Tyle że clou „Aplha Protocol” jest nie zajmująca historia, lecz, po prostu, walka. W tym aspekcie gra nie tyle przypomina, co wręcz staje się najbardziej typowym przedstawicielem strzelanek TPP, obciążonym niestety pewną RPG-ową niezgrabnością. Pokonywanie kolejnych wrogów nie wymaga od nas niczego więcej poza zręcznością w obsłudze. Z pewnością trudno do zalet „Alpha Protocol” zaliczyć prostotę wymaganych od nas taktyk – w czasie całej rozgrywki projektanci poziomów zatrzymali mnie tylko jeden raz – w trakcie walki z człowiekiem-granatnikiem o nazwisku Darcy (czytelniczki uprzedzam, że postać ta nie ma nic wspólnego z panem Darcym z „Dumy i uprzedzenia” Jane Austen). W sumie jednak walka jest dynamiczna i bywa nawet emocjonująca, szczególnie w trakcie pojedynków z bossami.

Screen z gry Alpha Protocol

Ten element programu obroniłby się znakomicie, gdyby nie jedna rzecz – większość błędów programu, o których z pewnością czytaliście, występuje właśnie w najbardziej gorących momentach – szalejąca kamera, która nie pozwala nam zorientować się, gdzie jesteśmy i w którą stronę patrzymy, postać zacinająca się w drzwiach akurat wtedy, gdy uciekamy przed rzuconym w nas granatem oraz gwałtowne wyjścia do systemu. Niestety, choć od premiery minęły już trzy miesiące, obiecanego patcha wciąż jeszcze nie ma – wielka szkoda, bo zdaje się, że to właśnie błędy programu w największym stopniu wpłynęły na dość chłodne przyjęcie tej w sumie interesującej gry.

Trochę szkoda pomysłu, który nie został w „Alfa Protocol” wykorzystany nawet w połowie. Jeszcze większa szkoda, że, jeśli wierzyć internetowym enuncjacjom, zapowiadanego ciągu dalszego raczej się nie doczekamy. A w konsekwencji cRPG, zamiast proponować poruszające, bo bliskie naszej rzeczywistości opowieści (uogólniam tu, nie piszę tylko o zrealizowanym w konwencji „zabili go i uciekł” „Alpha Protocol”), powróci do eksploracji dziwacznych krain pełnych smoków i brodatych kurdupli z toporami, lub fantastyki, której z pewnością nie można ozdobić słowem „naukowa”.

A wracając na koniec do samego agenta Thorntona – jeśli jesteście w stanie wybaczyć grze tę całą kolekcję irytujących błędów, możecie śmiało sięgać po „Alpha Protocol”, i to nawet więcej niż raz. 

Jan M. Długosz

Ocena: 75%

0% 100%

Zalety: Opowiedziana historia, widoczne i wielorakie konsekwencje wyborów, przedstawiony w grze współczesny, choć nie do końca rzeczywisty świat.

Wady: Przede wszystkim dużo błędów programu, mało elementów charakterystycznych dla klasycznego RPG.

Dla rodzicówPegi 18+. Dużo przemocy i wulgaryzmów

Wymagania sprzętowe gry Alpha Protocol: Procesor dwurdzeniowy 2,4 GHz, 2 GB pamięci RAM, karta grafiki 256 MB, 12 GB wolnej przestrzeni na dysku twardym, Windows XP/Vista/7.

Alpha Protocol, gra RPG/akcja na platformy PC, Xbox 360, PS3, od lat 18. Producent: Obsidian; polski wydawca: CD Projekt; cena wersji PC: około 90 zł.

Polecamy także:

„Mass Effect 2” – recenzja gry (Xbox 360)

„Venetica” – recenzja gry

„Drakensang: The Dark Eye” – recenzja gry   

 

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 5

Dodaj komentarz »
  1. Widzę, że recenzję „zdjęto z anteny”, a następnie przywrócono, szkoda tylko że bez wprowadzenia do tekstu większych poprawek. Niektóre fragmenty zwyczajnie wprowadzają czytelnika w błąd i świadczą o powierzchownym potraktowaniu tytułu, co jest o tyle dziwne, że gra wyszła bodajże w maju tego roku, czasu na jej przejście było mnóstwo. A żeby w miarę dobrze poznać AP, należy przejść grę co najmniej dwa razy, najlepiej porównując wrażenia z kolegą.

    A zatem, zarzuty po kolei:
    1) Uogólnienia na początku recenzji:

    – „w ?szpiegowskim RPG? nie ma ani szpiegów, ani RPG” – a to ciekawe, bo spotkałem postacie, które donoszą o nas swoim przełożonym, agencje wywiadowcze i ich szefów lub przedstawicieli. Zależnie od naszych poczynań, niektórych z nich nie poznajemy w ogóle, albo jeśli nawet, to ich motywacja zostaje przed nami ukryta do samego końca gry. RPG jako mechanika i odgrywanie ról jest, uzasadnienie w punktach poniżej.

    – „zamiast budowania skomplikowanych relacji pomiędzy postaciami, szantażu i inwigilacji bohater proponuje kopnięcia, strzały z biodra i rzut granatem” – budowanie relacji może skomplikowane nie jest, ale od tego zależy przebieg gry i informacje, które zdobędziemy. Zdanie sugeruje, że zamiast budowania relacji dostajemu niezłą sieczkę, a w rzeczywistości możemy dostać i to i to, z naciskiem na słowo „możemy”.

    2) Relacja z pierwszej misji:

    – „ktoś zadał sobie wiele trudu, by zorganizować przeciw niemu atak rakietowy, a cudem ocalony Thornton dowiaduje się, że właśnie został ogłoszony renegatem” – nie wiem na ile ironiczny jest charakter tego zdania, ale jeśli to miał być zarzut odnośnie fabuły, to autor chyba nie skupił się na jej śledzeniu: atak rakietowy był wymierzony w całe to miejsce, aby zatrzeć wszelkie ślady całej operacji. Proszę powtórzyć sobie ten fragment gry, widać to dość wyraźnie (pod koniec gry dochodzi jeszcze drobne dopowiedzenie od jednej postaci).

    3) O zakończeniach:

    – „Podobały mi się też typowo RPG-owe rozgałęzienia akcji – nie wiem, czy gra może mieć zupełnie różne zakończenia, ale z pewnością od naszych decyzji zależy, które części historii zostaną przed nami odsłonięte” – dlatego należy przejść tę grę co najmniej dwa razy, na różne sposoby, zakończenie składa się z kilku etapów i każdy z nich może być zastąpiony kilkoma wariantami, o ile pamiętam każdy z nich ma swoje rozgałęzienia i pod-warianty – to tak w największym skrócie. Wszystkich kombinacji jest naprawdę sporo.

    4) O sednie gry, chyba najbardziej nietrafiona część recenzji:

    -„Tyle że clou ?Aplha Protocol? jest nie zajmująca historia, lecz, po prostu, walka” – nic bardziej mylnego. Oczywiście, rozgrywka polega głównie na walce, ale celem gry jest zbieranie informacji. To od naszego zaangażowania zależy to, ile wyniesiemy z całej fabuły, która ogółem nie jest jakaś wybitna, ale jest w niej sporo przyjemnych do odkrycia drobiazgów i powiązań pomiędzy postaciami. Diabeł tkwi w szczegółach i panowie od warstwy fabularnej/tekstowej gry o tym wiedzieli.

    -„Pokonywanie kolejnych wrogów nie wymaga od nas niczego więcej poza zręcznością w obsłudze” – nieprawda. Celne oko i szybkie ręce nie wystarczą, jesteśmy ograniczeni przez statystyki, np. biegłość w posługiwaniu się bronią przekłada się na skuteczny zasięg. To samo umiejętności, ich dobór ma niebagatelny wpływ na rozgrywkę, może ją ułatwić lub utrudnić.

    „Z pewnością trudno do zalet ?Alpha Protocol? zaliczyć prostotę wymaganych od nas taktyk” – przydałoby się rozwinąć ten zarzut, uzupełniając go może o konkretny przykład, bo tak nie ma on żadnej mocy. Gra nie jest wybitnie skomplikowana, ale budowa poziomów pozwala zarówno na atak frontalny ze wszystkim, co mamy na pokładzie, jak i przejście prawie całego Alpha Protocol bez jednego wystrzału (poza końcówką, swoją drogą wzmianka o Darcym to konkretny spoiler). Wydaje mi się, że jak na dzisiejsze standardy to więcej, niż przyzwoicie.

    5) Z wniosków końcowych:

    „Trochę szkoda pomysłu, który nie został w ?Alfa Protocol? wykorzystany nawet w połowie” – znowu, niby argument jest, ale nie ma żadnej mocy bez konkretów. Który pomysł i dlaczego? Panowie z Obsidian na wszyskich konferencjach odnośnie AP maglowali ciągle ten sam temat: „choice, choice, choice”. Gra miała polegać na dokonywaniu wyborów, nie oceniając gracza, a raczej pokazując mu ich skutki. Można tę grę przejść jak zwykłą strzelankę, bez zagłębiania się w dialogi, szczegóły historii i dossier postaci. Można drobiazgowo przeszukiwać lokację po lokacji, zbierając dane i przemykając po cichu. Można wybrać coś pomiędzy tymi stylami gry i też coś innego się z AP wyniesie. Panowie z Obsidian mieli ogromną odwagę stworzyć grę, w której można całą masę rzeczy przegapić i nikt nas za to nie będzie karcił.

    Ja natomiast karcę autora recenzji, ponieważ potraktował temat tak powierzchownie 🙂 Do tego to stereotypowe kojarzenie RPG z lochami, smokami i statystykami, podczas gdy clou tej zabawy jest odgrywanie ról, niezależnie od świata i medium. Tutaj Obsidian się postarał. Grając Thorntonem możemy być naprawdę bezwzględnym sukinsynem, szantażować, grozić, przestrzeliwać kolana, a raz udało mi się napuścić pokonanego bossa na mój cel, dzięki czemu skróciłem sobie przechodzenie pewnego etapu 🙂 Z drugiej zaś strony zasada pt. „bądź dobry i grzeczny dla wszystkich postaci, a pokocha cię cały świat i dostaniesz sowitą nagrodę” tutaj po prostu nie działa (w przeciwieństwie do 99% komputerowych czy konsolowych erpegów).

    Moim zdaniem autor zobaczył tylko wierzchnią warstwę gry i niewiele ponadto. Dziwi mnie to, ponieważ redakcja, która chce pisać o grach z kulturą, nie powinna mieć problemu z przebiciem się przez nieco chropowatą otoczkę Alpha Protocol, aby w pełni docenić ten tytuł. Przecież nie jesteście serwisem typu „szybko, szybko, już graliśmy”, mieliście mnóstwo czasu.

  2. Nie widzę powodów, dla których miałbym wprowadzać jakieś zmiany do tekstu – wyraził Pan swoje zdanie, dla mnie w sposób zupełnie nieprzekonujący i tyle. Odnośnie Pańskich zarzutów:

    1) „szpiegowski” oznacza dla mnie nie wysadzanie budynków i strzelanie z automatu, ale taki, który choćby w bardzo umownej formie zbliża gracza do tego, czym szpiedzy (a nie agenci terenowi – o tym będzie nowy Medal of Honor) się zajmują. Wiele o tym nie wiem, ale w książkach, które czytałem (Łowca szpiegów Petera Wrighta; Wyznania szpiega, Hoy, Ostrovsky; Akwarium Suworowa) szpiedzy zajmują się zdobywaniem informacji, dezinformacją, wywieraniem niejawnych wpływów na podejmowane decyzje, w żadnym zaś razie strzelaniem i rzucaniem granatów. Można oczywiście skojarzyć słowo „szpiegowski” z filmami o Bondzie i książkami Roberta Ludluma, ale mnie takie skojarzenie nie odpowiada i nie tego się po zapowiedziach spodziewałem.
    Co do „ilości RPG” w AP – upgrade broni (występuje też w grach FPS) i wybór odpowiedzi w dialogach top jednak bardzo mało elementów RPG w porównaniu z klasycznymi grami gatunku. Moim zdaniem bez swobody eksploracji, wyboru questów i podróży przez świat gry nie może być mowy o RPG. Ma Pan inne zdanie – bardzo proszę.
    2) Nie został ogłoszony renegatem? Agencja nie wiedziała, że znajduje się w tym miejscu?
    3) Nie widzę tu żadnego zarzutu.
    4) Ile, proporcjonalnie, zajmuje walka/skradanie, a ile rozmowy, eksploracja, zbieranie informacji? Dalej – śmiem twierdzić, że każdego przeciwnika poza ostatnimi bossami można pokonać bronią, która jest dostępna od początku rozgrywki (o ile można podnieść współczynnik „atak” dla broni krótkiej? Z 17 do 22, 23? Skakanie pomiędzy osłonami jak w Gears of War nie jest elementem czysto zręcznościowym, ale składową zaawansowanej taktyki?
    5) W świetle tego, co napisałem na początku komentarza, czy potencjał pomysłu został wykorzystany? Dla mnie nie. Wreszcie, w którym miejscu recenzji narzekam, że w AP nie ma smoków i lochów? Wydawało mi się, że napisałem coś przeciwnego.

    Ostatnia sprawa dotycząca formy – mogą się Panu nie podobać moje teksty i może dawać Pan wyraz swojemu niezadowoleniu – sam zatwierdzam komentarze, i wbrew temu, co (jeśli dobrze pamiętam) raczył Pan o mnie kiedyś napisać, nigdy ich nie blokuję, chyba, że zawierają wulgaryzmy, ale to nie Pana przypadek. Ale karcić może Pan swojego psa, z pewnością nie mnie. Tutaj może Pan co najwyżej wyrażać swoje opinie.
    JMD

  3. Mam wrażenie, że nie przeczytał pan mojego wpisu, albo robił pan to pod wpływem emocji – część zarzutów została pominięta albo odpowiedzi są, jak to się kolokwialnie mówi, „totalnie z czapy”, nie na temat, albo na zasadzie zbywania rozmówcy. Przy piątym punkcie ręce mi opadły, to już jest branie drugiej strony za idiotę (tudzież robienie z siebie tegoż).

    Redukowanie wszystkiego stwierdzenia „bo taka jest moja opinia” jeszcze bardziej obniża poziom dyskusji. Równie dobrze ja mogę mieć taką opinię, że księżyc jest z sera i nikt mi nie może tego zakwestionować, bo mam prawo tak myśleć. Tylko co to ma wspólnego z korzystaniem z dotychczasowej wiedzy człowieka, próbą układania nowych informacji na tle dotychczasowego dorobku, słów, definicji, pojęć? To jest dyskusja kulturalna, na poziomie? Moim zdaniem nie bardzo. Rozumiem, że pańskie pojmowanie słów typu „szpiegowski” czy „gra RPG” jest wąskie, ale w takim przypadku lepiej było przeprowadzić luźną pogadankę z kumplem przy piwie. Taką wartość ma powyższa recenzja na ten moment. „Gra RPG” to nie jest „opinia”, tylko definicja, formująca się i zmieniająca za sprawą ludzi. Należałoby się jej uczciwie przyjrzeć i wyciągnąć wnioski. Zamiast tego mamy dużo „własnego widzimisię” odnośnie różnych terminów, z arbitralnymi stwierdzeniami bez pokrycia. Stąd moje zarzuty, ponieważ gracz, który choć pobieżnie orientuje się kwestiach gatunków gier, zostaje wprowadzony w błąd.

  4. Naprawdę nie wiem po co te dyskusje. Przestałem sugerować się recenzjami gier już dawno temu, kiedy to gra „X-Files: The game” została zgnojona przez wszystko wiedzących, doświadczonych recenzentów. Ja dałem szansę grze, nie żałowałem (ba nawet mój ojciec się w nią wkręcił, bo oprawa w formie filmu go wkręciła). Zrozumiałem że, nie ma co słuchać innych tylko samemu zagrać i wyrobić sobie opinię o danym produkcie. Ponad to domyślam się że recenzent jest osobą młodą (jeśli wolność podróżowania po świecie, eksploracja i swobodny wybór questów determinują gatunek RPG – to FaCry 2 w mniemaniu recenzenta mógłby zostać ochrzczony grą rpg – co jest nonsensem). Nie chodzi mi tu o zaczepianie recenzenta, bo taka postawa przewija się przez większość portali o grach – więc nie jest to wyjątek. RPG to odgrywanie ról – klimat i poczucie że, właśnie znajdujemy się w świecie gry, modelowanie świata według podjętych decyzji itp. Ponad to, RPG to kości – czyli rzuty na wszystko co się da. I nie ma tu subtelnego widzi mi się – że ja mam takie zdanie a ty inne – to jest definicja rpg i już (to tak jak na lekcji matematyki, obliczyło by się źle zadanie i powiedziało „bo moim zdaniem”). Recenzentom radziłbym być bardziej skrupulatnym, obiektywnym i znać pojęcia, którymi operują.
    A teraz odnośnie „Alpha protocol”. Nie rozumiem czemu ta gra ma niskie noty, czemu cały świat i recenzenci się na nią uwzięli. Gra jest naprawdę bardzo dobra. A żeby nie być gołosłownym kilka argumentów. Po pierwsze gra to „fresh air” – znajdźcie mi drugą podobną grę (rpg) w takich klimatach. Już za samo to powinien grze należeć się plus (to nie kolejne mieczyki i pistoleciki, smoki i kosmici). Po drugie fabuła i klimat – może to nie mistrzostwo świata, ale fabuła prowadzona jest w sposób mistrzowski (genialne i żywe dialogi), intrygi, zwroty akcji, dużo npc itp. To wszystko buduje klimat, który gracz poczuje już po 20 min. obcowania z właściwą grą (ja sobie jakoś samouczek odpuściłem). Naprawdę można poczuć się jak szpieg – przemykać miedzy strażnikami, używać jak najmniej siły, by np. podłożyć podsłuch. fabuła, dialogi i klimat to w tej produkcji sprawia że się chce grać (i to tak naprawdę się chce – takiego uczucia nie zaoferowało mi żadne współczesne rpg – ostatni raz podobne uczucie towarzyszyło mi przy Vampire: Bloodlines). jasne gra nie jest idealna – przeszkadza kamera, głupota AI i inne techniczne czary mary – tylko co z tego skoro w grze się tego tak nie odczuwa (ja w każdym razie jakiejś „technicznej katastrofy” nie doświadczyłem). Przeszkadza również niektórym strzelanie – cóż to nie jakiś shooter tylko rpg – obliczenia zależnie od statystyk, a nie jakieś celowanie i nawalanie w myszkę. Grze zarzuca się też brak realizmu (kolejne szukanie na siłę argumentu na nie). realizm nie istnieje i trzeba się z tym pogodzić (to tak jak z fizyką – wszyscy myślą że opisuje rzeczywistość, dzięki niej mamy przecież cywilizację:P – a jak sie spytacie nauczyciela albo jakiegoś profesora fizyki to wam grzecznie odpowie, że fizyka nie opisuje rzeczywistości tylko ja PRZYBLIŻA (ma tyle z nią wspólnego co książka z jej filmową adaptacją) Z grami jest podobnie. Nie da się zrobić gry realnej, na pewno nie z taką technologią i zasobami. Można tylko rzeczywistość przybliżać – no zgodzę się w „Alpha protocol” można by to zrobić lepiej, ale ponownie nie odczuwa się tego podczas gry:P.
    Podsumowując „Alpha protocol” jest grą rpg i to grą niszową. Taką jak kiedyś było „VM:B” swoisty fenomen – kiedyś większość gnoiła tą grę, grali w nią nieliczni, a teraz każdy, dosłownie każdy wychwala pod niebiosa i nazywa mistrzostwem (z mojej perspektywy,a byłem fanem vampirka od początku, ludzie albo są krótkowzroczni albo coś z nimi nie halo). I myślę że, z „Alpha protocol” będzie podobnie. Nie wydadzą kontynuacji, będzie w to grać garstka ludzi i obrośnie legendą, a za jakiś czas jakieś tam pokolenie będzie się może nią zachwycać. Na razie nie chciałbym, aby powstawała jakaś inna szpiegowska rpg. AP na razie mi wystarczy:). Grając w „Alpha protocol” czułem ten sentyment, że gry nie robione są po to aby zbijać niewyobrażalne połacie gotówki, tylko aby dawać fun (chociaż założenie producenta pewnie było inne).

  5. @Zniesmaczony
    Oczywiście cieszę się, że pod moim tekstem toczy się dyskusja (jakaś jej forma, w każdym razie). Chciałbym tylko, jak każdy autor, żeby nieco bardziej dotyczyła tego, co napisałem. – „Nie rozumiem czemu ta gra ma niskie noty, czemu cały świat i recenzenci się na nią uwzięli.” – to chyba nie w mojej recenzji?
    JMD

css.php