RTS W KLASYCZNYM SOSIE
Przyznam się bez bicia, że strategie zręcznościowe w klasycznej formie, w których dominującą rolę odgrywa element zbierania surowców, znudziły mnie już ładnych kilka lat temu. Znacznie ciekawsze wydawały mi się produkcje o nieco świeższym podejściu, w stylu „Warhammera 40,000: Dawn of War”. Mając jednak w pamięci miejscami niesztampowego „Supreme Commandera” oraz fakt, że do produkcji sequela rękę przyłożył Chris Taylor (twórca między innymi bardzo lubianej przeze mnie serii „Dungeon Siege”), do „Supreme Commandera 2” podchodziłem bez uprzedzeń. Mimo wszystko czekało mnie spore rozczarowanie.
Osoby uczulone na STEAM mogą w tym momencie przerwać czytanie, gdyż może u nich dojść do reakcji alergicznej. Instalacja „SC2” uosabia bowiem to, co najgorsze w tworze Valve. Przede wszystkim z niezrozumiałego powodu, pomimo że dysponujemy płytą DVD z programem, tuż po instalacji musimy ściągnąć z sieci blisko 2GB danych. Nawet mając kilku megabitowe łącze, cały proces zajmie przynajmniej półtorej godziny, nie wspominając nawet o czasie oczekiwania przy mniejszej przepustowości. Co gorsza, nie można tego ominąć. Przerwanie auto-update’u nic nie zmienia, gdyż gry i tak nie sposób odpalić aż do chwili ukończenia aktualizacji. Człowiek zaczyna zadawać sobie pytanie – gdzie się podziały czasy, gdy samemu można było zadecydować o instalacji patcha?
Kampania „Supreme Commandera 2” rozgrywa się dwadzieścia pięć lat po zakończeniu „Forged Alliance”, czyli dodatku do pierwszej części. Kruchy sojusz Zjednoczonej Federacji Ziemskiej (UEF), Iluminatów i Cybran zostaje zerwany, a wojna wybucha na nowo. Nie widzę sensu, żeby wdawać się w szczegóły, ponieważ fabuła jest nudna jak flaki z olejem i nie wnosi nic do rozgrywki. Kampanię dla jednego gracza podzielono na trzy rozdziały po sześć misji. Każda część pozwala nam wcielić się w dowódcę innej strony konfliktu – kolejno UEF, Iluminatów i Cybran. Filmowe wstawki, w tym briefingi, w większości zostały przygotowane na silniku gry i okraszone kilkoma drętwymi dialogami. Powiem szczerze, że tak słabo prowadzonego wątku fabularnego nie widziałem już dawno. W tym aspekcie wydany naście lat temu „Starcraft” wygląda przy „SC2” niczym lamborghini obok malucha.
Fabuła nie ma jednak w tej grze zbyt wielkiego znaczenia, gdyż główny nacisk rozgrywki położony jest na prowadzenie ogromnych batalii przy użyciu dziesiątek, a czasami nawet setek pojazdów i maszyn. Misje w trybie multi rozpoczynamy dysponując jedynie ACU (czyli dowódcą w pancerzu wspomaganym, który służy jednocześnie jako główny budowniczy) oraz kilkoma inżynierami. Przy rozgrywce jednoosobowej do dyspozycji oddana zostaje nam jeszcze niewielka baza operacyjna. Na tym jednak kończą się różnice. Cel każdej partii jest w zasadzie taki sam – unicestwić wszystkie wrogie jednostki i zniszczyć budynki znajdujące się na mapie. Miłośnicy pierwszej części przeżyją tutaj pierwszy zawód. Teren rozgrywki bardzo się skurczył od czasów poprzedniczki – wielkie mapy z „Supreme Commandera” odeszły do lamusa.
Po kilku minutach przychodzi kolejne rozczarowanie. Ekonomia w pierwszym „Supreme Commanderze” polegała nie tyle na gromadzeniu zasobów, co na stworzeniu równowagi pomiędzy przychodami i rozchodami surowców. Najważniejszy był ogólny bilans, który nieustannie pozwalał nam produkować jednostki, nawet gdy fizycznie nie posiadaliśmy jeszcze potrzebnych zasobów. Twórcy „SC2” zrobili tu kolejny krok wstecz, powrócono bowiem do starego systemu zbieractwa. Wciąż mamy do czynienia z masą i energią, ale obecnie, nie posiadając odpowiednich zapasów w magazynach, możemy o budowaniu jedynie pomarzyć.
Kolejny element, z którego zrezygnowano, to ulepszanie budynków. Podstawowa fabryka produkuje teraz wszystkie rodzaje pojazdów naziemnych (z tą różnicą, że dostęp do nich należy najpierw „wynaleźć”). Podobnie wytwarza się jednostki powietrzne oraz morskie. Projekty nowych maszyn zyskujemy rozwijając drzewko technologiczne. Badania możemy przyspieszyć, wznosząc stacje badawcze. Koniec końców ogólna liczba jednostek spadła (co gorsza, podstawowe jednostki u poszczególnych frakcji różnią się od siebie jedynie wyglądem), choć gracze otrzymali dostęp do większej liczby pojazdów eksperymentalnych (najpotężniejszych maszyn w grze, które buduje się w odrębnych fabrykach).
„Supreme Commander 2” nie składa się jednak z samych wad. Zagorzali miłośnicy RTSów z pewnością znajdą tu coś dla siebie. Potyczki odznaczają się sporym rozmachem. Kilkadziesiąt walczących ze sobą jednostek stanowi naprawdę ciekawy widok, tym bardziej, że animacje wystrzałów i wybuchów prezentują się bardzo dobrze. Również dynamika starć stoi na wysokim poziomie. Nawet przy rozgrywce z komputerowym SI, gra potrafi dostarczyć emocji, a zabawa przypomina ciągłą wymianę ciosów. Przy okazji poprawiono kilka drobnostek, jak na przykład operowanie jednostkami z poziomu mapy 2D (dodano między innymi system szybkiego grupowania jednostek), która to funkcja jest z resztą bardzo przydatnym narzędziem. Wszystkie te cechy zadowolą jednak głównie fanów strategii zręcznościowych, rozczarowując jednocześnie miłośników serii.
Oprawa graficzna jest dość nierówna. Najlepiej wypadły wspomniane już wystrzały, wybuchy oraz efekty świetlne. Jednostki nie grzeszą urodą. Najbardziej skrzywdzono pojazdy UEF, które w dużej mierze wyglądają jak zlepek klocków w kształcie różnych figur geometrycznych. Nie od dziś wiadomo, że duża liczba wielokątów jest w stanie zarżnąć każdą kartę graficzną i procesor, czego przy takiej ilości jednostek dokonać byłoby niezwykle łatwo, ale mimo wszystko chyba odrobinę przesadzono z upraszczaniem modeli. Tym bardziej, że jednostki Iluminatów i Cybran prezentują się o niebo lepiej. Mapy w większości są dość pstrokate, ale dostatecznie przejrzyste, żeby nie utrudniać rozgrywki. Niczego nie mogę zarzucić jednak oprawie dźwiękowej. Odgłosy wystrzałów, nalotów oraz wybuchów brzmią świetnie i słucha się ich z przyjemnością.
Summa summarum „Supreme Commander 2” to krok wstecz w stosunku do poprzedniczki. Jestem pewien, że fani części pierwszej, a także jej duchowego poprzednika, „Total Annihilation”, poczują się rozczarowani, a być może nawet nieco oszukani. Gra straciła bardzo wiele ze swojego pierwotnego uroku, stając się przeciętną (a momentami nawet słabą) strategią zręcznościową w starym stylu. Jeśli więc należysz do grupy zatwardziałych miłośników RTSów, zapewne znajdziesz tu coś dla siebie. W każdym innym wypadku lepiej odpuść sobie, żeby uniknąć nieprzyjemnego rozczarowania.
Andrzej Jakubiec
Ocena: 50%
Zalety: dynamika starć, wielkie bitwy, wygodny widok taktyczny. Wady: nierówna graficznie, cieniutka fabularnie, brak cech odróżniających serię od innych RTSów, STEAM. Dla rodziców: Gra otrzymała klasyfikację PEGI 7+. Zalecane wymagania sprzętowe gry Supreme Commander 2: Windows XP/Vista/Windows 7, Procesor 2,6 GHz lub lepszy, 1 GB RAM (XP) lub 1,5 GB RAM (Vista/Win 7), Karta graficzna zgodna z DirectX 9.0 z 256 MB RAM obsługująca Pixel Shader 3.0, 4.5GB wolnej przestrzeni dyskowej, połączenie internetowe. Supreme Commander 2, gra RTS, od lat 7 (PEGI 7+). Deweloper: Gas Powered Games, polski dystrybutor: Cenega. Cena: około 100 zł. |
Polecamy także:
„Supreme Commander” – recenzja gry
„Tom Clancy’s: EndWar” – recenzja gry
24 kwietnia o godz. 14:48 50179
Heh… No to nie zagram.
SC bylo ulepszonym (miejscami znacznie) Total Annihilation (brakowalo mi tylko niesamowitej muzyki) i jako takie pochlonelo wiele, wiele godzin (choc chyba nie tyle, co total, coz – starzeje sie). Tymczasem SC2 wyglada na popsuta jedynke. Rozumiem motywy tworcow – konkurencja ze Starcraftem 2, o czym autor nie wspomnial – ale mnie nie przekonuja.
30 kwietnia o godz. 20:08 50305
Mam pytanie – podobno można zainstalować grę z płyty (w końcu ma na sobie ponad 4GB danych) bez ściągania 2GB zbędnego badziewia. Wie ktoś jak tego dokonać? Porszę pisać na:
rafikki@op.pl
Z góry dzięki!
2 maja o godz. 14:56 50342
Problem w tym, że te kilka dodatkowych GB danych, to aktualizacje, których przy tłoczeniu płyt jeszcze nie było, więc gracze muszą dociągnąć je z sieci. Obawiam się, że nie ma możliwości tego przeskoczenia.
19 września o godz. 0:07 53714
ta gra mimo 21 krotnym update’ów gdzie za każdym razem poprawiono dziesiątki błędów wciąż jest złamana i nie nadaje się do gry chyba ze współpraca vs SI.
inna rzeczą jest to że na opakowaniu są napisane bzdury jakoby gracz podejmował jakiekolwiek decyzje w kampanii .
gra nie posiada żadnych elementów strategicznych poza zoomem
29 stycznia o godz. 17:31 451626
Nie znacie się jako miłośnik strategii jestem zachwycony. Fabuła a kto na nią zwraca uwagę, nie znam takich ludzi, grafika ok wygląda na klockową, ale taka jest teraz w modzie, jedyne nad czym ubolewam to mapy, jak oni mogli je zmniejszyć 10 razy???, a i ekonomia niezbyt fajnie, ale rozumiem, że niektórym graczą może nie odpowiadać ta z jedynki. Jak dla mnie 8/10 jestem pozytywnie zaskoczony produkcją 😀