Polscy autorzy ze studia OhNoo przypominają w wydanej właśnie grze „Tormentum – Dark Sorrow” jak to drzewiej bywało. Zarówno wizualnie – gdy twórców częściej inspirował Hans R. Giger – jak i w mechanice – gdzie aby otworzyć wielką, straszną bramę, należało ułożyć zestaw trybików. Ale na dawkę modnej dziś moralistyki wyborów także znalazło się tu miejsce.Utwór opiera się na estetyce, którą można pociągnąć pod trochę zapomniane pojęcie z polskiego słownika sztuki – turpizm. To oczywiście fantastyczna odmiana trendu przyciągającego i niepokojącego brzydotą – pełna biomechaniki, połączenia maszyn i żywych tkanek, inspirowana tak Gigerem, jak Zdzisławem Beksińskim.
Mimo że pracom głównego grafika „Tormentum” Piotra Ruszkowskiego brakuje miękkości obrazów mistrzów, styl jest bardziej plakatowy, uzupełniony sztywną animacją – to dobrze spełnia swoją funkcję w grze. W niejednej lokacji można poczuć ciarki na plecach, co potęgowane jest przez sugestywne udźwiękowienie.Muzyka chwilami przywodzi na myśl przebojową serię z lat 90. ubiegłego wieku „Shadow of the Beast” i jest to trop o tyle znaczący, że autorzy traktują „Tormentum” jako kontynuację tradycji horrorów z tamtego okresu. Przede wszystkim dwuczęściowej „Dark Seed”, jedynej gry wideo, do której wizualia zaprojektował sam Giger. Ale pamiętne, interaktywne spektakle grozy lat 90. to także „I Have No Mouth, and I Must Scream” czy „Sanitarium”. Kto stęsknił się za podobnym klimatem – dla tego „Tormentum” będzie rarytasem.Atmosferze niepokoju sprzyja niedosłowność – o bohaterze niewiele wiadomo, podobnie jak o makabrycznej krainie, którą przemierza. Poznaje się ją po omacku, bezpośrednie cele stawiając przed nieogarniętym początkowo sensem całości przygody. Z ciągłości tego paradoksalnie intrygującego koszmaru potrafią wytrącić zagadki – gdy okazuje się, że w większości są logicznymi układankami.
Ich stopień trudności jest wyważony (dla wielbicieli przygodówek – niski) – nie są banalnie proste, ale też nie wymuszają zaglądania do solucji. Bardziej zniechęca ich koncepcja, mimowolnie zbliżająca rozgrywkę do zestawu łamigłówek, niegdyś zmory pierwszych tytułów na CD-ROMach, teraz normy w przeciętnych grach na urządzenia mobilne.Ale autorzy szczęśliwie na tym poziomie się nie zatrzymują. W przebieg utworu wpisany jest zestaw decyzji moralnych. Jak na zdrowy horror przystało zdarza się wybierać między miłosierdziem a czyjąś śmiercią w męczarniach. Chociaż wynik tych wyborów okazuje się ostatecznie dwubiegunowym moralizowaniem, interesująco wypada pierwsze podejście do „Tormentum”, gdy jeszcze nie wiadomo, kto jest kim – czy bardziej: co jest czym – a spontaniczne decyzje nie zawsze prowadzą do spodziewanych efektów. To właśnie w tej niewiedzy ukryte są najbardziej pożądane odcienie szarości.Byłoby chyba nie do końca na miejscu podsumowanie, że „Tormentum” sprawia satysfakcję, bardziej uczucie zaciekawienia i ulgi, gdy pokonuje się kolejne etapy ucieczki bohatera z krainy koszmaru. To trochę za mało na mocne katharsis, ale nie dominuje tu brzydota dla samego szokowania. Jest w tej historii coś, co wchodzi pod skórę, trudno uchwytny smutek i ciężar.
Ocena: 4/6
Gra do kupienia przez stronę twórców i system Steam (Winodows, Mac; dostępna też darmowa wersja demo). Język polski, angielski i inne. Czas gry: 3-5 h. Wiek 16+.
9 marca o godz. 10:50 1381280
Recenzja jak zwykle interesująca, tym niemniej wkradł się mały babol: „decyzji molarnych”.
Co do Tormentum to gra jest intrygująca, tym niemniej szkoda że sam Beksiński nie miał okazji do stworzenia własnej gry. Wierzę, że z jego umysłem mogła to być rzecz wybitna. Ale miło, że można zagrać przynajmniej w coś zainspirowanego jego twórczością.
9 marca o godz. 11:09 1381281
@ Lotnik1 „decyzje molarne” – to chyba mi prosto z laboratorium przeskoczyło, skąd pozdrawiam 😉 Przepraszam jak zwykle, tym bardziej, że chwilę przedtem jeszcze jedno poprawiłem.
Tak, bardzo szkoda, że Beksińskiego np. w latach 90. nikt skutecznie nie zaprosił do współpracy. Mogliśmy mieć coś – kto wie – może mocniejszego od „Dark Seed”.