Interaktywne utwory oparte na eksploracji dostarczyły w ubiegłych latach sporo wrażeń. Jednych zaintrygowały, innych zdenerwowały, jeszcze innych znudziły. Jedno jest pewne – są nowym gatunkiem, który zadomowił się wśród gier wideo na dobre. I na złe.
Wszystko zaczęło się od interaktywnego poematu „Dear Esther” brytyjskiego studia The Chinese Room – darmowej modyfikacji w środowisku graficznym Source, wydanej w lutym 2012 jako samodzielna produkcja.
Nie była uderzającym dziełem, raczej nowatorską perłą, osiągającą wpływ, którego mało kto się spodziewał. Ośmieliła wielu autorów do odrzucenia modelu interakcji opartego na umiejętnościach manualnych czy logicznych i zastąpienia ich poszukiwaniem u odbiorców umiejętności postrzegania i wolnej interpretacji. Nie wszystkim się to spodobało – growi konserwatyści ochrzcili ją kpiąco „symulatorem chodzenia”, co wbrew ich wysiłkom staje się powoli neutralnym określeniem gatunku.
Od 2012 roku koncepcję rozwijano i zmieniano („Gone Home”, „The Stanley Parable”, „Zaginięcie Ethana Cartera”) oraz naśladowano z przeróżnym efektem: w „Montague’s Mount” mgła skrywała ckliwą historię i mętne zagadki, w „Only If” narrator poganiał gracza i wyzywał od najgorszych, a „Dear Esteban”, strasząca przelatującym po niebie wielorybem, była zamierzoną parodią „Dear Esther”.
Mimo pojawienia się wieloryba pierwsza odsłona „The Old City”, z podtytułem „Leviathan”, parodią bynajmniej nie jest. To arcypoważna historia o człowieku przemierzającym dziwne, zindustrializowane miasto oplecione siecią rur, gdzie pojawiał się i Behemot, i Lewiatan, Salomon i Jonasz (a więc także wieloryb), ścierały się frakcje mitycznych sił, trup słał się gęsto, a po ulicy przechadza się czasem ogromny krab. O co chodzi – zapytacie. I tu, niestety, można tylko ze wstydem pochylić czoło.
Treść „The Old City” sięga takich wyżyn metaforycznych, że zwykłemu śmiertelnikowi, jak niżej podpisany, nie jest dane ich dostąpić. W nudnych, długaśnych tekstach oraz bełkotliwych wykładach narratora miesza się multum motywów, historia może mieć z pewnością kilka interpretacji. Co autorzy mieli na myśli, niełatwo odgadnąć. Twórcy tego zwyczajnie nie chcą – trudno powiedzieć, czy niechcący przestrzelili, czy celowo zagmatwali opowieść, której brak elegancji. Na pewno znajdą się potrafiący odnaleźć tu drugie czy trzecie dno. Pozazdrościć, bo większość najpierw napotka po prostu dno.
Wrażenie może zrobić oprawa audiowizualna. Wystarczy spojrzeć na obrazy z gry – stonowana estetyka miasta i wybujała wizja fantastycznej (mitologicznej? biblijnej?) krainy. Kiedy trzeba cofnąć się już przebytą drogą, pomieszczenia mogą zmienić swój układ czy zawartość – to bodaj najciekawsze rozwiązanie w „The Old City”. Poza tym szybko okazuje się, że projekty lokacji i obiektów, choć zrealizowane z dbałością, zbyt widocznie się powtarzają. A fantastyczna kraina im więcej odsłania, tym bardziej staje się krainą przesady i kiczu.
Na początku utworu pojawia się informacja, że za chwilę wnikniemy do chorego umysłu i nie wszystkiemu należy ufać. Sprytny sposób, by uzasadnić pokazywanie czegokolwiek.
Ocena: 2/6
Gra do nabycia w sieciowych sklepach Steam i Humble. Język angielski. Czas gry: 1-2h. Dla dzieci – oszczędźmy im.