Granicę 10,6 mln USD przekroczył zgromadzony w ramach zbiórki publicznej budżet Star Citizen. Tym samym gra komputerowa stała się największym crowdfundingowym projektem wszech czasów.
Zbiórka na Kickstarterze przyniosła twórcom gry dokładnie 2,134,374 USD; resztę – ponad 8,5 mln USD – zebrano za pośrednictwem poświęconej projektowi strony Robert Space Industries. Co ciekawe, pierwotnym celem zbiórki była kwota nieprzekraczająca czterech milionów dolarów, zaś bariera powodzenia projektu ustalona dla Kickstartera wynosiła tylko 500 tys. USD. Crowdfunding miał pokazać, że pomysł na grę z niszowego, niemal zapomnianego gatunku spotka się z zainteresowaniem, i zachęcić dużych inwestorów do sfinansowania produkcji.
Przyczyn doskonałego wyniku Star Citizena można upatrywać w dwóch czynnikach: tęsknocie do gatunku space-sim, łączącego akcję z handlem i elementami przygodowymi, oraz w fakcie, że ojcem projektu jest Chris Roberts. Developer ten odpowiada za tak znane symulacje kosmiczne jak legendarna seria Wing Commander, a także Privateer, Starlancer i Freelancer. Według Robertsa całkowity budżet gry zamknie się w 14 mln USD.
Zainteresowanie gatunkiem space-sim to doskonała wiadomość dla każdego, kto do dziś z łezką w oku wspomina Wing Commandera czy FreeSpace. Niepokoi jednak fakt, że zbiórka mająca rozkręcić projekt sfinansowała go niemal w całości.
Roberts od dekady nie wyprodukował żadnego godnego uwagi tytułu, a dzięki internautom nadchodzącego Star Citizen będzie mógł stworzyć praktycznie bez udziału mających głos w sprawach realizacyjnych producentów. Do czego prowadzi wysoki budżet i nieograniczona wolność twórcza, pokazują ostatnie, niezwykle rozczarowujące filmy Michaela Baya, którego najlepsze produkcje powstały pod pieczą Jerry’ego Bruckheimera (którego wielu uważa za prawdziwego ojca sukcesu takich filmów jak „Twierdza”, „Bad Boys” czy „Armageddon”).
Każdy twórca potrzebuje kogoś, kto utemperuje jego najbardziej szalone pomysły, a także wytknie błędy, których autor może po prostu nie zauważyć. W przypadku Star Citizena ryzyko inwestycyjne wzięli na siebie gracze, którzy na dodatek nie mają prawa głosu w kwestiach realizacyjnych. Czy branża gier wideo powinna ewoluować właśnie w tym kierunku?
Michał Puczyński
27 czerwca o godz. 18:50 496992
„freelancer”…oj, kiedy to bylo? ale pamietam, ze fajnie sie go gralo…
ciekawe, co z tego wyniknie.
27 czerwca o godz. 22:03 497024
Dla mnie Star Citizen (jak poprzednio Wing Commander) jest zaledwie substytutem X-winga. Co zabawne, dla Robertsa również 😉