Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

20.01.2011
czwartek

„Darkstar” – recenzja gry

20 stycznia 2011, czwartek,

Oryginalna nieoryginalność

Przygodówki Full Motion Video powracają ze stukotem butów po stalowym pokładzie opustoszałego kosmicznego statku. Długa, rozciągnięta na ponad dwadzieścia godzin opowieść zabiera nas poza ramy czasu i przestrzeni, w odległą przyszłość, w której Ziemia nie istnieje. W dodatku wszystko wskazuje na to, że jedynymi pozostałymi przy życiu ludźmi są członkowie załogi statku Westwick, wybudzeni z głębokiej, trwającej ponad trzysta lat hibernacji, która pozostawiła swe piętno w postaci całkowitej amnezji.

Fabuła nie jest może zbyt odkrywcza, ale też daleko jej do tego, co oferują niektóre współczesne wysokobudżetowe produkcje. Z powodzeniem mogłaby nadawać się na scenariusz popularnych seriali s-f, jak Dr. Who, Star Trek czy Star Gate. Rozwija się niespiesznie, pozwalając graczowi poczuć osamotnienie głównego bohatera, kapitana Johna O’Neila, który obudził się z trwającego trzy wieki snu i odkrył, że jest sam z zahibernowaną pilotką oraz zmumifikowanymi, bezrękimi zwłokami jednego z członków załogi. Żmudnie przeczesując korytarze i kajuty Westwicka stara się wyszarpać tajemnicę minionych wydarzeń z ledwo funkcjonujących komputerów, pozostawionych notatek i porozrzucanych w dziwnych miejscach przedmiotów. Czas, a może coś jeszcze, sprawił, że statek nie funkcjonuje jak powinien. Dostęp do pewnych części jest zablokowany, a maszyny działają w trybie awaryjnym. John musi więc nie tylko zorientować się w sytuacji, ale i spróbować przywrócić sprawność systemu.

Dalej jest już klasycznie przygodówkowo. Trzeba zbierać przedmioty, przełączać dźwignie, męczyć się z zakodowanymi hasłami, rozwiązywać nieskomplikowane łamigłówki, a wszystko to przy akompaniamencie doskonałej ścieżki dźwiękowej płynnie przechodzącej od delikatnego ambientu do progresywnego rocka.

„Darkstar” został tak skonstruowany, że wychowani na tytułach nastawionych na pompowanie adrenaliny, szaleńczą akcję i bijące po oczach efekty specjalne gracze odpadną w przedbiegach. Powolne przemieszczanie się (zapomnijmy o bieganiu), najazdy kamery, rozciągnięte w czasie zmiany perspektywy wymagają od nas nie lada cierpliwości. To jednak sprzyja budowaniu klimatu, stopniowemu poznawaniu tajemnicy dotyczącej wyprawy Westwicka.

 

Ze spokojnym tempem rozgrywki kontrastuje zawarta w grze, ukazana w postaci fabularyzowanego dokumentu opowieść, rysująca tło zdarzeń dla fabuły Darkstara. Tu obserwujemy statki kosmiczne walczące gdzieś w próżni oraz wysłuchujemy wykrzykiwanych drżącymi z napięcia głosami rozkazów. Historia odsłania się powoli, rozdział po rozdziale, nagradzając nas za postępy w grze, a jednocześnie zapewniając przerwę w eksploracji.

Na pierwszy rzut oka „Darkstar” przypomina „Phantasmagorię”, „Under the Killing Moon” i inne przygodówki z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, w których grafika opierała się na połączeniu nagrywanych z udziałem żywych aktorów scen z prerenderowanymi tłami. Skojarzenia te są jak najbardziej na miejscu; to wtedy pomysł na „Darkstar” zrodził się w głowie J. Allena Williamsa. Napisanie scenariusza, animacja i reżyseria scen oraz montaż zajęły mu ładnych parę lat. W międzyczasie sytuacja na rynku gier uległa sporym zmianom. Wydawcy zrezygnowali z gatunku, ponieważ przygniatały ich budżety związane z zatrudnieniem prawdziwych aktorów i ekip filmowych, a przygodówki z mainstreamu stały się zaledwie niszą. Nie zniechęciło to jednak twórcy i dzięki jego samozaparciu możemy dziś zagrać w jedną z nielicznych produkcji wykorzystujących technikę Full Motion Video. O dziwo, dzięki temu powrotowi do przeszłości otrzymaliśmy grę mocno wybijającą się na tle innych współczesnych produkcji.

Chociaż mamy tu do czynienia z grą niezależną, Williamsowi udało się pozyskać do projektu nieco znanych nazwisk, począwszy od obsadzenia Clive Roberstona (Sunset Beach) w roli protagonisty, przez aktorów z popularnego w Stanach Zjednoczonych serialu Mystery Science Theater 3000, a na cenionym kontrowersyjnym autorze komiksów, Richardzie Corbenie kończąc.

To bardzo udana wyprawa w przyszłość, która jednocześnie jest sentymentalną podróżą do czasów, kiedy na rynku nie dominowały shootery. Szkoda tylko, że wrażenie to psują nieliczne błędy, z których najpoważniejszym jest sporadyczne zawieszanie się programu. Nie byłoby to może tak bardzo irytujące, gdyby gra zawierała jakąś formę automatycznego zapisu postępu rozgrywki. Jeśli nie wyrobimy w sobie odruchu samodzielnego zapisywania co parę minut, możemy być zmuszeni do przymusowego powtarzania wielominutowych sekwencji.

Darkstar urzeka specyficznym klimatem, zasługującą na nagrodę ścieżką dźwiękową oraz odwagą, jaką musieli wykazać się autorzy, by sprzeciwić się panującym trendom i stworzyć grę oryginalną w swojej nieoryginalności.

Artur Falkowski

Ocena: 80%

0% 100%

Zalety: Powrót do najlepszych tradycji filmowych przygodówek z lat 90.; doskonale podkreślająca nastrój gry ścieżka dźwiękowa.

Wady: Grze zdarza się zawieszać; z powodu kompresji filmy ucierpiały na jakości.

Dla rodziców Ze względu na nieliczne sceny przemocy i trudność zagadek gra przeznaczona jest dla graczy dorosłych.

Minimalne wymagania sprzętowe gry Darkstar: Windows XP / Vista / Windows 7, procesor 2Ghz, 2 GB RAM, 14 GB wolnej przestrzeni na dysku twardym, karta grafiki obsługująca DirectX 9.

„Darkstar”: gra przygodowa Full Motion Video na komputery PC i Mac; deweloper: Parallax; cena – 29,95 dol.

Strona wydawcy: Parallax

Polecamy także:

„Darkness Within 2: The Dark Lineage” – recenzja gry

Dwadzieścia lat z Texem  

 

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop
css.php