Równia pochyła
„Gra twórców Black Mirror” – te cztery słowa w zupełności wystarczyły, żeby przyciągnąć moją uwagę do najnowszej produkcji studia Future Games. „Alter Ego” zapowiadało się obiecująco – mroczna historia przyprawiona odrobiną okultyzmu, barwne postacie, nienajgorsza oprawa graficzna – wszystko to nastroiło mnie bardzo pozytywnie. Jednak po spędzeniu z grą kilkunastu godzin, z pełną stanowczością mogę stwierdzić, że pierwsze wrażenia bywają mylne.
Gra wita nas nieźle animowanym intrem, w którym poznajemy jednego z protagonistów, Timothy’ego Moora. Nasz bohater zostaje schwytany na statku, podróżując jako pasażer na gapę i ma zostać oddany w ręce sprawiedliwości w angielskim porcie Plymouth. Na miejscu udaje mu się zbiec i odszukać przyjaciela, z którym planują wspólną emigrację do Stanów Zjednoczonych. Jednak zanim to nastąpi, poznajemy drugą grywaną postać, detektywa sierżanta Briscola. Ów dość nieprzyjemny w obejściu jegomość przybywa do portowego miasteczka, by objąć stanowisko po emerytowanym koledze. Wkrótce zostaje przydzielony do sprawy włamania do grobu Sir Williama, mężczyzny znanego również jako Biała Bestia, miejscowego okrutnika i antybohatera, a wątki obu bohaterów zaczynają się zazębiać.
Fabuła do pewnego momentu ułożona jest w bardzo intrygujący sposób. Jednak w połowie nagle zdajemy sobie sprawę z tego, że autorzy do tej pory karmili nas jedynie szczątkowymi informacjami, podsycając naszą ciekawość. Co ważniejsze, skutecznie. Im bliżej końca, tym bardziej coś zaczyna się psuć – większość wątków okazuje się prowadzić do ślepych zaułków, a prawdziwą kulminacją tego narracyjnego galimatiasu jest zakończenie: głupie, dziwne i, za przeproszeniem, od czapy. I tak jest chyba z każdym elementem tej gry.
Może pamiętacie, że przy okazji recenzji „Black Mirror II” wspominałem o tym, że w przygodówkach bardzo cenię sobie szczegółowość animacji. Wprost nie mogę znieść, gdy bohaterowie jedynie wyciągają ręce w pustkę, a rzeczy „dzieją się same”. Dlatego właśnie byłem wniebowzięty, gdy zobaczyłem, jak świetnie poradzili sobie autorzy „Alter Ego”. Gdy Timothy ma zakręcić korbą, to kręci korbą, a nie tylko podnosi rękę, żeby korba poruszyła się sama. Gdy ma się wspiąć na drabinę ze spętanymi rękami, to również czyni to z zachowaniem odpowiedniego realizmu. Super. Tyle że im dalej w grze, tym szczegółowych animacji mniej. Postaci coraz częściej zachowują się sztywnie i nienaturalnie, np. przesuwają dłonią nad stolikiem, żeby położyć na blacie przedmiot (wygląda to, jakby ten pojawiał się znikąd), wykonują dziwne ruchy, obsługując elementy interaktywnego otoczenia i tak dalej. Twórcom najprawdopodobniej zabrakło pieniędzy, czasu albo obu tych rzeczy na raz, żeby dopracować grę w najmniejszych detalach.
Ale to nie koniec! Również zagadki, początkowo logiczne i intrygujące, wraz z każdą upływającą minutą stają się coraz bardziej wydumane, a chwilami wręcz absurdalne (jak przegonić księdza z kościoła? Nic prostszego! Wystarczy wrzucić zgniłe jajo do chrzcielnicy!). Istna równia pochyła. W przypadku łamigłówek zastosowano pewne ułatwienie, bardzo pomocne dla użytkowników o mniejszym stażu – jeśli czegoś nie jesteśmy pewni, wystarczy kliknąć LPM, a następnie PPM, po czym wszystkie aktywne punkty, które są nam nieprzydatne, znikną. Na pozostałych należy użyć wszystkich przedmiotów z ekwipunku i et voila – nie oprze się nam żadna zagadka. Nie trzeba się nawet specjalnie wysilać. W zasadzie nie trzeba się wysilać w ogóle.
Pomimo wszystkich wymienionych wad, z jakiegoś powodu nie mogę jednoznacznie potępić najnowszej produkcji Future Games. Być może jest tak ze względu na bardzo dobre pierwsze wrażenie, jakie gra na mnie wywarła? A może ze względu na mroczny, przytłaczający klimat wiktoriańskiej Anglii? Przyznam, że nie jestem w stanie jednoznacznie wskazać powodu. „Alter Ego” posiada w sobie owo „coś”, które ma szanse przykuć do monitora na kilkanaście godzin.
Daleki jestem od tego, żeby namawiać kogokolwiek do natychmiastowego nabycia tej produkcji – tym bardziej, że w dystrybucji cyfrowej kosztuje w tej chwili blisko 30 EUR, co jest ceną niewspółmierną do jakości, jednak przy okazji jakiejś promocji warto zwrócić na nią uwagę. Doświadczeni przygodówkowicze powinni docenić mroczną historię, zaś osoby o mniejszym stażu zapewne odnajdą się przy, koniec końców, w miarę prostych zagadkach, nawet pomimo tego, że „Alter Ego” do ideału jest dość daleko.
Andrzej Jakubiec
Ocena: 65%
Zalety: ciężka i mroczna atmosfera; ciekawi bohaterowie. Wady: zagadki nie wymagają zbytniego zaangażowania; słabe rozwiązanie akcji; im dalej, tym gorzej. Dla rodziców: Gra otrzymała klasyfikację PEGI 12+. Wymagania sprzętowe gry Alter Ego: Pentium 4 1.7 GHz, 512 MB pamięci RAM, karta grafiki 64 MB (GeForce Ti200 lub lepsza), 2.3 GB HDD, Windows XP/Vista „Alter Ego”: gra przygodowa; od 12 lat; deweloper: Future Games; cena – około 30 euro. |
Polecamy także: