Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

27.12.2010
poniedziałek

„Ghost Pirates of Vooju Island” – recenzja gry

27 grudnia 2010, poniedziałek,

Małpowanie na ekranie

Rzadko się zdarza, by do świadomości graczy przebiło się nazwisko artysty grafika, który w procesie produkcyjnym zajmuje się rysowaniem teł. „Rzadko” nie oznacza jednak „nigdy”, czego dowodem jest osoba Williama „Billa” Tillera, człowieka odpowiedzialnego za tła takich old-schoolowych hiciorów jak „Full Throttle”, „The Dig”, czy „Outlaws”, a także cudownie pierzaste chmurki oraz bajeczne scenerie z „The Curse of Monkey Island”. Tiller, założyciel studia Crimson Cow, musiał z pewnym rozrzewnieniem wspominać pracę przy ostatnim z wymienionych dzieł, bo wraz ze swoimi programistami postanowił stworzyć grę do złudzenia przypominającą serię, której pomysłodawcą był profesor małpologii Ron Gilbert.

Podobieństwa między „Ghost Pirates of Vooju Island” a serią „Monkey Island” wręcz rzucają się w oczy. Gra opowiada o perypetiach trójki bohaterów: Papy Doca, potężnego kapłana vooju (Voodoo Lady?), nieustraszonej piratki Jane Starling (Elanie?) oraz fajtłapowatego pirata-kucharza imieniem Blue Belly (Guybrush?). Oczywiście, postacie te nie są inkarnacjami swoich odpowiedników z „Małpiej Wyspy”, ale taki a nie inny dobór osobowości świadczy raczej o wtórności i braku kreatywności.

Historia rozpoczyna się, gdy nasi protagoniści padają ofiarami klątwy rzuconej przez żonę Papy Doca, przez co ich dusze zostają oderwane od ciał. Nie mając innego wyjścia, bohaterowie postanawiają znaleźć sposób na ich odzyskanie. Nie jest to jednak łatwe, jako że brak materialnej formy rodzi szereg komplikacji – problem stanowi nie tylko porozumienie się z żywymi, ale nawet jakiekolwiek oddziaływanie na świat materialny. Tutaj zabrakło twórcom odrobiny konsekwencji. Z jakiegoś powodu niektórych przedmiotów można używać w formie duchowej, innych nie i brakuje tu jakiegoś logicznego wyjaśnienia.

 

Wszystkie postaci posiadają osobne, właściwe dla siebie wątki, które ostatecznie splatają się ze sobą. Brakuje im jednak elementu, który można byłoby nazwać „kooperacyjnym”. Zamiast tego jest do bólu liniowo – rozpoczynamy wątek jednej z postaci, kończymy go, po czym przechodzimy do następnego. Niby, w tak zwanym międzyczasie, możemy przeskakiwać pomiędzy bohaterami, ale ma to sens tylko w przypadku, kiedy nie chcemy marnotrawić czasu, a utknęliśmy w jakimś miejscu inną postacią.

Elementem, który chyba miał zastąpić przeplatające się losy bohaterów, jest możliwość telepatycznego kontaktu z pozostałymi postaciami. Pomysł w założeniu ciekawy, który zupełnie nie sprawdził się w praktyce. W gruncie rzeczy sprowadza się on do kilku irytujących momentów, kiedy przed użyciem przedmiotu musimy najpierw spytać któregoś z towarzyszy o sposób jego użycia. Ostatecznie dochodzi do sytuacji, w której po kilka razy używamy wszystkiego na wszystkim, żeby upewnić się, że niczego nie przeoczyliśmy, bo inaczej nie ruszymy dalej. Liniowość pełną gębą.

Zagadki „Ghost Pirates…” stoją na średnim poziomie, a na dodatek przy ich rozwiązywaniu męczy wspomniana przed chwilą konieczność pytania pozostałych bohaterów o zdanie. Podobnie jest z dialogami. Do klasyka, jakim jest „Monkey Island” brakuje im całych lat świetlnych, a co gorsza nie można ich przewijać! Argh! Inna sprawa, że w porównaniu z „Małpią Wyspą” wszystkie bez mała postaci (może poza Papą Dokiem) są płaskie i bez wyrazu. Niektóre (Blue Belly) są wręcz irytujące, co tym mocniej zniechęca do dalszej gry.

„Ghost Pirates of Vooju Island” to młodsze, brzydsze rodzeństwo „Monkey Island”. Próba dorównania legendzie jest jak porywanie się z motyką na słońce i podobnie jak w wielu innych przypadkach, i w tym zakończyła się porażką. Gdyby Ron Gilbert nigdy nie wpadł na pomysł stworzenia Małpiej Wyspy, to „Ghost Pirates…” mogliby jawić się jako dobra przygodówka ze świeżym podejściem do tematu. Jednak w tej sytuacji produkcja Crimson Cow jest co najwyżej średnich lotów podróbką. Mówiąc w skrócie – mogli to zmałpować odrobinę lepiej.

Andrzej Jakubiec

Ocena: 50%

0% 100%

Zalety: pirackie klimaty, przyzwoita oprawa audio-wideo.

Wady: wtórna, niezbyt zabawna, jak na piracką komedię, nie ma możliwości przewijania dialogów; mało wyraziste/irytujące postaci.

Dla rodziców PEGI 12+. Słusznie, choć brak polskiej wersji zapewne utrudni kontakt młodszym użytkownikom z grą.

Wymagania sprzętowe gry Ghost Pirates of Vooju Island: Pentium 4 1.6 GHz, 1 GB pamięci RAM, karta grafiki z 256 MB, 4 GB HDD, Windows XP/Vista

„Ghost Pirates of Vooju Island”: gra przygodowa; od 12 lat; Autumn Moon Entertainment; wydawca – dtp AG/Anaconda; cena – około 20 euro.

Polecamy także:

„A Vampyre Story” – recenzja gry

„Sam & Max: The Devil’s Playhouse” – recenzja gry  

 

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 1

Dodaj komentarz »
  1. Gra przyzwoita , przyjemne klimaty aby chwilę się rozerwać

css.php