Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

23.02.2010
wtorek

„Mass Effect 2” – recenzja gry (Xbox 360)

23 lutego 2010, wtorek,

Screen z gry Mass Effect 2DZIESIĘCIU WSPANIAŁYCH

Pierwszy „Mass Effect” koncentrował się na głównym bohaterze, drugi na jego drużynie. Shepard nie jest już oficjalnym reprezentantem ludzkości. Status widma, elitarnego agenta kosmicznego rządu, nie otwiera mu już wszystkich drzwi, a w odwiedzanych miejscach może mu nawet przeszkadzać. Siła dowódcy tkwi w jego ludziach; ich motywacji, zaufaniu i oddaniu sprawie – zdaje się mówić BioWare, tworząc opowieść nie tyle o ratowaniu świata, co o budowaniu zespołu.

Już od początku wiadomo, że czekają nas duże zmiany. Normandia, statek kosmiczny Sheparda, zostaje zaatakowana i zniszczona. Stara drużyna ewakuuje się w kapsułach ratowniczych, a sam dowódca traci życie w kosmicznej próżni. Koniec bohatera? W pewnym sensie tak. Umiera prawdziwy heros, zbawca galaktyki. Wraz z nim odchodzą stare czasy.

Mijają dwa lata. Shepard budzi się w sterylnym szpitalnym pomieszczeniu. Lekarze i technicy odzyskali jego szczątki, a potem, na ich bazie, zrekonstruowali ciało, uzupełniając je cybernetyką. Bohater, połączenie człowieka i maszyny, może udowodnić swoje człowieczeństwo lub wręcz przeciwnie, przyjąć postawę zimnego, wyrachowanego robota, który zrobi wszystko, by osiągnąć swój cel. Od naszych czynów zależy, kim się stanie w nowym życiu.

Screen z gry Mass Effect 2 

Na tym jednak nie koniec zaskoczeń. Jak się okazuje, za wskrzeszenie Sheparda odpowiada Cerberus, uważana we wszechświecie za przestępczą, niesławna, ksenofobiczna organizacja walcząca o dominację ludzi w kosmosie. Bohater miał już wcześniej z nią do czynienia, widział skutki potwornych eksperymentów, które miały w sobie tyle samo sadyzmu, co walorów naukowych. Trudno się więc dziwić, że kiedy staje twarzą w twarz z enigmatycznym przywódcą, Illusive Manem, nie jest zachwycony. Tym bardziej, gdy okazuje się, że w walce z nowym zagrożeniem ludzkości może liczyć jedynie na jego wsparcie. Chcąc nie chcąc dołącza do Cerberusa, by rozwikłać tajemnicę tajemniczych zniknięć ludzkich kolonii. Obie strony nie darzą się zaufaniem. Shepard dostaje co prawda nowy statek kosmiczny wraz z załogą, ale musi liczyć się z tym, że wpływowy przywódca organizacji będzie znał każdy jego ruch. W drugą stronę to jednak nie działa. Illusive Man nie wtajemnicza bohatera w swoje plany, rzuca ochłapy informacji, posyła prosto w pułapkę, zwodzi i oszukuje, wciąż powtarzając, że robi to dla przyszłości ludzkości.

Screen z gry Mass Effect 2

Sprawca tajemniczych zniknięć kolonii zostaje szybko zidentyfikowany. Porywaczami są Zbieracze, insektoidalna rasa obcych, o której wiadomo niewiele poza tym, że korzystają z owianego złą sławą przekaźnika masy Omega 4, swego rodzaju kosmicznych wrót. Bohater zna swój cel niemal od początku gry. Wie, kto zawinił i gdzie go szukać. Tylko od niego zależy, kiedy się tam uda. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że sam niewiele wskóra. Musi zwiększyć swoje szanse dzięki świetnie wyszkolonemu zespołowi ludzi (i obcych), którzy pójdą za nim w ogień.

Na tym polega siła drugiego „Mass Effecta”. W odróżnieniu od innych gier RPG, w których drużyna ma nas tylko wspierać w osiągnięciu głównego celu, rozwiązaniu śledztwa czy pokonaniu potężnego wroga, tutaj ciężar fabuły opiera się na pozyskiwaniu kolejnych kompanów, nakłanianiu ich do podjęcia wyzwania, co wedle wszelkiego prawdopodobieństwa zakończy się ich śmiercią, a potem, gdy już wejdą na pokład okrętu, poznaniu ich, pomocy w rozliczeniu się z przeszłością i zdobyciu niezbędnego na polu bitwy zaufania.

 

W drużynie może znaleźć się do dziesięciu członków (jedenastu, jeśli liczyć dodatek „Zaed”). Każdy z nich ma odmienny charakter, błędy przeszłości, o których chciałby zapomnieć lub rodzinę, do której najchętniej by się nie przyznawał. Znajdziemy na przykład potężną biotyczkę, wojowniczkę bazującą w walce głównie na umiejętnościach paranormalnych, która dzieciństwo spędziła w eksperymentalnym ośrodku, skąd uciekła pełna gniewu i nienawiści do innych ludzi. Gdy ją poznajemy, jest jak dzikie zwierze, stroniące od kontaktu, nieufne, szczerzące kły. Jeśli się postaramy, będziemy świadkami jej przemiany. Nauczy się współczuć, płakać i kochać.

Możemy także zwerbować płatnego zabójcę o własnym kodeksie moralnym, cierpiącego w dwójnasób. Po pierwsze przez stan zdrowia, który nie pozwoli mu przeżyć dłużej niż kilkanaście miesięcy, po drugie – przez błędy przeszłości, które chce w pozostałym mu czasie naprawić. Kiedyś opuścił pewną bliską mu osobę. Teraz, po wielu latach, dowiaduje się, że podjęła decyzję, która może sprowadzić ją na złą drogę. Ma zaledwie jedną szansę, by ją odwieść od tego zamiaru. Jeśli mu się nie uda, pogrąży się w rozpaczy i nie przyda się, kiedy będzie potrzebny.

Screen z gry Mass Effect 2

Tylko ci członkowie załogi, którzy będą mięli do nas pełne zaufanie i umysły niezaprzątnięte wspomnieniami przeszłości, będą mogli dobrze przysłużyć się sprawie. Ich historie są intrygujące i poruszające zarazem. Często czerpią przy tym z filmowych wzorców czy klasyki s-f. Poznamy opowieść o mężczyźnie, który zachłysnął się swoją władzą, dzieląc podległą mu społeczność dziwacznymi zasadami. Przyjrzymy się tragicznej historii ludu wygnanego z planety przez własne dzieła – roboty. Zastanowimy się nad tym, jak geny wpływają na to, kim jesteśmy i do czego dążymy.

Nie mniej istotne od samej drużyny jest przygotowanie statku na odparcie nawet największych ataków. Dokonujemy tego dzięki montowaniu ulepszeń opracowywanych w pokładowym laboratorium. Kiedy będziemy zadowoleni zarówno z postawy naszych ludzi, jak i zabezpieczeń nowej Normandii, będziemy mogli sprawdzić, na ile dobrymi dowódcami jesteśmy.

Finał gry, nie bez powodu nazywany przez autorów samobójczą misją, jest niezwykle ekscytującym momentem rozgrywki. Bynajmniej nie dlatego, że wciąż uczestniczymy w starciach z przeważającymi siłami przeciwnika. Najwięcej emocji budzą w nas decyzje: kogo wysłać, z jakim zadaniem, komu powierzyć dowództwo nad drugim oddziałem, kogo zostawić z tyłu dla zatrzymania wroga. Trzeba przy tym znać specjalizację swoich ludzi, ponieważ zła decyzja może skończyć się fatalnie nie tylko dla nich, lecz także dla reszty drużyny. Prowadzi to do rzadko spotykanej w grach sytuacji, w której obawiamy się nie tyle o los własnego bohatera, co o życie towarzyszy.

Screen z gry Mass Effect 2

Nasze więź z członkami załogi nie byłaby tak mocna, gdybyśmy nie mogli ich lepiej poznać dzięki dziesiątkom znakomitych dialogów. Dowiadujemy się z nich o historii postaci, poznajemy ich własne przemyślenia i opinie na bieżące tematy. W „Mass Effect 2” nie zabrakło też rozwiązania, do którego zdążyli już przyzwyczaić nas twórcy z BioWare. W zależności od wybieranych wypowiedzi możemy kształtować zachowania naszego bohatera, a co za tym idzie, jego postrzeganie przez innych.

Całości dopełnia bogaty, przemyślany i różnorodny świat, który możemy eksplorować. Twórcy – porównując „Mass Effect” do oryginalnej trylogii ?Gwiezdnych wojen” – zdecydowali się na mroczniejszy klimat, niczym w ?Imperium kontratakuje”. Dlatego też odwiedzimy lokacje, do których żaden porządny obywatel galaktyki nie chciałby się zapuszczać. Stacja kosmiczna Omega z jednej strony zaintryguje wielością ras, które nie mają wstępu w bardziej cywilizowane rejony galaktyki, z drugiej przerazi bezprawiem i brutalnym działaniom paramilitarnych korporacji, które siłą narzucają swą wolę. Planeta Ilium to z kolei raj dla prawników. Tutaj dzięki liberalnym prawom wszystko jest dozwolone, a niedoczytanie napisanego małym drukiem tekstu na umowie może sprawić, że staniemy się czyjąś własnością. Zniszczona przez wojowniczych krogan Tuchanka również nie napawa optymizmem. Konflikty zbrojne, które doprowadziły do ekologicznej katastrofy cofnęły całą cywilizację w rozwoju, a wszystko to dlatego, że jedna z ras w dobrej wierze udostępniła tubylcom nowoczesne technologie, na których przyjęcie nie byli jeszcze przygotowani. Nie zabraknie też wyizolowanego więzienia dla szczególnie niebezpiecznych przestępców, którego komendant prowadzi nieczyste interesy, planety, na której eksperymenty ze zmianą klimatu wymknęły się spod kontroli, czy majestatycznego i przerażającego własną obcością wraku statku kosmicznego pochodzącego z czasów, kiedy człowiek nie zszedł jeszcze z drzewa. Kosmos w wykonaniu BioWare zachwyca, intryguje, nakłania do eksploracji. Sprawia, że czujemy się po części jak odkrywcy nowych lądów, po części jak członkowie Enterprise.

Screen z gry Mass Effect 2

Ortodoksyjni fani RPG mogą narzekać na znaczne uproszczenia mechaniki gry: rezygnację z indywidualnie dobieranego uzbrojenia i pancerza, usunięcie statystyk broni i zastąpienie handlu wymiennego zakupem nowych technologii. Nie do końca będą też zadowoleni z charakteru walk, które w większym stopniu przypominają teraz „Gears of War” z jego systemem osłon niż tradycyjne gry fabularne. W rzeczywistości jednak nowa mechanika gry spisuje się doskonale, dostarczając czegoś zarówno dla fanów zręcznościówek, jak i miłośników taktyki. Wystarczy bowiem skorzystać z menu aktywnej pauzy, by zatrzymać upływ czasu, zorientować się w sytuacji oraz wydać polecenia poszczególnym członkom naszej drużyny. Dzięki zróżnicowaniu klas postaci na takie, które opierają się na biotyce, wykorzystaniu możliwie szerokiego arsenału broni, walce na bliską odległość, manipulacji techniką i sprzętem, czy też na te, które preferują eliminację przeciwników z dystansu lub z zaskoczenia, nasz sukces nie zależy jedynie od umiejętności taktycznych czy zręcznych palców, ale również, jeśli nie przede wszystkim, od doboru dopasowanej do danych warunków drużyny.

Jeżeli ukończyliśmy pierwszą część „Mass Effect” i zachowaliśmy stany gry, możemy zaimportować swojego Sheparda, co sprawi, że weźmiemy udział w dalszej części jego losów. Podejmowane przez nas decyzje, zachowania wobec konkretnych grup czy osób nie pozostaną bez konsekwencji. Czasami będzie to mail z podziękowaniem, czasami nowe zadanie, a czasem po prostu miła rozmowa, która sprawi, że poczujemy się zupełnie tak, jakbyśmy powrócili do domu.

„Mass Effect 2” wciąga, szczególnie tych, którzy od dzieciństwa marzyli o kosmicznych podróżach. Miłośnicy „Star Treka”, „Battlestar Galactica”, „Babylon 5” poczują się, jakby gra powstała specjalnie dla nich. Pozostałych ujmą historie postaci i, nomen omen, kosmiczny rozmach, z jakim BioWare przygotowało tę nowoczesną opowieść.

Artur Falkowski

Ocena: 95%

0% 100%

Zalety: Bogaty, zachęcający do eksploracji świat; doskonale napisane dialogi; intrygujące postacie; epicki rozmach.

Wady: Drobne niedoróbki techniczne (np. blokujący się bohater) nie utrudniające na dłuższą metę rozgrywki.

Dla rodzicówGra przeznaczona jest dla odbiorców dorosłych (klasyfikacja PEGI 18+), choć nie tyle ze względu na osławioną scenę seksu (jest w gruncie rzeczy dość skromna), co przemoc i niecenzuralny język, a także generalnie niełatwą tematykę i moralną niejednoznaczność.

Mass Effect 2, gra cRPG, od lat 18 (PEGI 18+), w polskiej wersji językowej. Deweloper: Bioware, dystrybutor: Electronic Arts. Cena wersji Xbox 360: 239,99 zł.

Polecamy także:

„Mass Effect 2” PC – recenzja gry

„Mass Effect” – recenzja gry

Lokalizacje, perturbacje  

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop
css.php