Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

10.12.2010
piątek

„Assassin’s Creed Brotherhood” – recenzja gry

10 grudnia 2010, piątek,

Igraszki z historią

Istnieją teorie spisku, które trudno obalić. Ich twórcy z uporem maniaka drążą temat, szukają wszelkich dziur i znajdują wygodną „prawdę”, którą łatają ubytki. W efekcie ciężko zanegować wewnętrzną logikę misternie utkanej teorii wykładanej przez osobę, która ma gotową odpowiedź na każde pytanie. Gorzej, gdy za taką teorię biorą się dyletanci, próbujący wymieszać prawdę z fikcją, losowo żonglować faktami historycznymi, podciągając je na siłę pod swoją tezę. Tak stworzony domek z kart runie, gdy ruszymy choćby jeden element. Tym właśnie jest historia Assassin’s Creed Brotherhood – chwiejną konstrukcją, opartą na niepewnych filarach. Jeśli potraktować ją na poważnie, nie utrzyma się i rozpadnie w oczach. Nie da się też spojrzeć z przymrużeniem oka, bo pełno w niej siermiężnego patosu.

Fabuła, która już w pierwszej części irytowała swoją naiwnością, a w drugiej zaskakiwała  spiskiem na miarę danikenowskich wymysłów, w trzeciej odsłonie nie posuwa się za bardzo do przodu. Służy jedynie usprawiedliwieniu kolejnych, podobnych do siebie misji. Akcja rozpoczyna się tam, gdzie zakończyła się poprzednia część, czyli w podziemiach Kaplicy Sykstyńskiej. Papież Aleksander VI podnosi się po porażce jaką odniósł w walce z florenckim skrytobójcą, należącym do tajnego stowarzyszenia asasynów. Tymczasem nasz bohater po arcyciekawej rozmowie z boginią-kosmitką umyka z Watykanu. Wraca do domu zadowolony z dobrze wykonanego zadania. Niestety, na miejscu czeka go kolejna walka. Willa zaatakowana przez przeważające siły pod przywództwem Cezara Borgii upada, a Ezio wraz z najbliższymi salwuje się ucieczką.

Trafia do Rzymu, który popadł w ruinę pod rządami Borgiów. Dzielny asasyn postanawia się zemścić. A robi to z właściwą skrytobójcom subtelnością: obalając władzę panującego rodu, odnawiając Wieczne Miasto i organizując przewrót niemalże na skalę francuskiej rewolucji. W tym celu poszerza szeregi swojej organizacji, rekrutując adeptów z ulicznej łapanki. Wychodzi z założenia, że każdy, kto walczy ze strażnikami, jest wrogiem Borgiów, gotowym oddać swe życie za mętne ideały asasynów (wszystko jest kłamstwem, wszystko jest dozwolone). Przy okazji zajmuje się renowacją zabytków, a wszystkiego dokonuje biegając w ubraniu, które sprawia, że przy mieszkańcach Rzymu wygląda jak paw wśród gołębi. Jego poczynania nie pozostają niezauważone. Wystarczy zrobić nieco zamieszania, by na ścianach i dachach (sic!) pojawiły się listy gończe. Zerwanie ich to najprostszy sposób na powrót do statusu incognito.

 

Przygody Ezio śledzone są z kolei przez Desmonda, który z odległej przyszłości (2012 rok) niejako cofa się w czasie, korzystając z machiny odtwarzającej pamięć komórkową zawartą w genach współczesnego bohatera. Co ciekawe, spędzając większość czasu na kozetce bohater przejmuje odruchy i kondycję fizyczną swego dalekiego przodka, co pozwala mu skakać po dachach i wspinać się po ścianach niczym szympans.

Z czasem w grze pojawia się coraz więcej niedorzeczności, które trzeba nauczyć się ignorować chcąc dotrwać do napisów końcowych. Jeśli to się uda, można spędzić z nowym Assassinem przyjemnych kilka, kilkanaście godzin. Warunkiem jest jednak odłożenie logicznego myślenia na półkę.

W zamian otrzymujemy nieskomplikowaną zręcznościówkę, w której walki z przeciwnikami przeplatają się z misjami skrytobójczymi. Do dyspozycji oddano nam spory arsenał, począwszy od wysuwanych z rękawa ostrzy, przez miecze, sztylety, a na kuszy, a nawet praprzodku pistoletu skończywszy. Daje to sporo możliwości zabawy, choć z czasem zaczyna nużyć. Po części spowodowane jest to powtarzalną walką, która opiera się głównie na kontrowaniu ciosów przeciwników, po części niewygodnym sterowaniem, które sprawia, że zamiast gonić uciekiniera, wdrapujemy się na płoty czy okoliczne ściany.

Ciekawiej wyglądają elementy platformowe. Szczególnie te, w których musimy odnaleźć drogę w plątaninie słupów, przejść, drabin i wnęk ściennych. Te etapy modelem rozgrywki mocno przypominają serię Prince of Persia. Z tą różnicą, że tam nie musimy ukrywać się przed wrogami, a tu skradanie się za ich plecami jest dodatkowo premiowane.

 

Większość elementów rozgrywki jest jednak doskonale znana fanom serii, ponieważ występowały już w poprzedniej części. Tu je ulepszono lub poddano lekkim modyfikacjom, na przykład pozwalając strzelać z pistoletu w trakcie szermierczych pojedynków albo nieco utrudniając walkę. Nie jest to jednak skok jakościowy, jaki dzielił pierwszą i drugą odsłonę serii. Zmiany są głównie kosmetyczne, choć grze jako całości zdecydowanie wyszły na lepsze. Całkiem nieźle jak na produkcję określaną mianem Assassin’s Creed 2,5.

Trudno jednak oczekiwać rewolucji, skoro gra ukazała się zaledwie rok po premierze poprzedniczki. Twórcy nie mieli czasu na większą ingerencję w silnik ani mechanikę rozgrywki. Dokonali jedynie kilku usprawnień, stworzyli nowe miasto i – to nowość w serii – tryb multiplayer, który wymieniano na pierwszym miejscu mówiąc o najnowszych przygodach Ezio.

O dziwo tryb rozgrywki wieloosobowej nie okazał się stworzonym na siłę. Opracowany jako wirtualne szkolenie agentów Templariuszy – głównych przeciwników Asasynów, wpisuje się w fabułę przedstawioną w kampanii dla jednego gracza. Wykonujemy w nim zabójstwa na zlecenie. Naszym zadaniem jest niezauważone podkradnięcie do sterowanej przez żywego człowieka ofiary i przeprowadzenie egzekucji. Musimy jednak uważać, bo sami jesteśmy celem dla innego gracza. W akcji sprowadza się to nieźle i daje wiele frajdy, może nawet więcej niż sama zabawa Ezio.

Na tle żenującej fabuły i przyzwoitej rozgrywki zadziwiająco dobrze wypada świat przedstawiony. Rzym cieszy oko wąskimi zaułkami, monumentalnymi budowlami i panoramą rozpościerającą się ze szczytów siedmiu wzgórz. Odwiedzając ruiny starożytnego imperium można poczuć się jak w prawdziwym Wiecznym Mieście, nieskażonym jeszcze współczesnością. Przechadzka szczytem Koloseum czy wspinaczka na Łuk Konstantyna dostarczają wiele radości, szczególnie miłośnikom starożytności. Twórcy dość wiernie starali się oddać miejską architekturę renesansowego miasta stojącego na antycznych fundamentach. Nie obyło się jednak bez uproszczeń – na przykład teksty inskrypcji na rzymskich łukach triumfalnych pochodzą z łuku ku czci Trajana, stojącego w rzeczywistości w Benewencie. Abstrahując od tych nieścisłości, żadna inna gra nie pozwala nam odbyć spaceru po historycznym mieście oddanym w takiej skali i z taką liczbą detali.

Miłośnicy wirtualnej turystyki i wielbiciele zręcznościówek z pewnością odnajdą w nowym Assassin’s Creed coś dla siebie, ale ci, którzy wymagają interesującej, wiarygodnej fabuły, dobrze zbudowanych postaci i ciekawych dialogów, poczują się rozczarowani. Szczególnie, że do zdemaskowania nieścisłości wręcz piramidalnych wystarczy zaledwie podstawowa znajomość historii.

Artur Falkowski

Ocena: 70%

0% 100%

Zalety: Możliwość odbycia fascynującej wirtualnej wycieczki do renesansowego Rzymu; dobrze zaprojektowane elementy platformowe.

Wady: Naiwna fabuła; dość szybko wyczuwalna monotonia starć z przeciwnikami; momentami irytujące sterowanie.

Dla rodziców PEGI 18+. 

Assassin’s Creed Brotherhood, zręcznościowa gra akcji/TPP na konsole na PS3 i Xbox 360, PEGI 18+. Deweloper: Ubisoft, polski dystrybutor: Ubisoft. Cena: około 200 zł.

Polecamy także:

„Assassin’s Creed II” – recenzja gry

Wywiad z producentem „Assassin’s Creed 2”

Assassin’s Creed – recenzja gry   

 

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 15

Dodaj komentarz »
  1. Mnie najbardziej rozczulił „rzymski” trailer, z którego można się dowiedzieć, że renesans we Włoszech zaczął się w 1500 r. 😀
    JMD

  2. Zanim napiszesz recenzję, zapoznaj się dokładniej z grą. Seria AC nie jest podręcznikiem do historii – jeżeli tak Ci zależy na dokładnym oddaniu historii to przeczytaj książkę lub obejrzyj film historyczny.
    Pozdrawiam,

    ~NeverPL

    PS.- Mottem asasynów jest „Nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone (Nothing is true, everything is permitted)”, a nie „wszystko jest kłamstwem, wszystko jest dozwolone”.

  3. Gra jest szkodliwą bzdurą, a udaje, że „jest oparta na faktach” czy jakoś tak brzmiało to zapewnienie z pierwszej części. Jest też słaba jako gra – żadnych wyzwań dla szarych komórek, tylko widoczki i pejzaże. Wreszcie – skąd wniosek, że recenzent nie zapoznał się z grą? Nie dostrzegł geniuszu tfórcuf modelu skakania po dachu?
    JMD

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Osobiście uważam, że autor źle podchodzi do gry. Owszem, pierwsza część miała identyczne zadania w różnych miejscach, lecz 2 oraz Brotherhood nie są takie. Nie twierdzę, że zadania się nie powtarzają, lecz zdecydowanie rzadziej. Ponadto zabójstwa są esencją tej gry, stworzonej przez twórców Prince of Persja, przez co nie można się dziwić podobieństwom tych 2 serii. Dodatkowo gra ta nie została stworzona dla prawdziwych wydarzeń, mimo iż się z niektórymi wiąże.

  6. Widać, że recenzent nie potrafił zachwycić się grą ani przez chwilę, a szkoda, bo gra bywa zachwycająca. Nie należy podchodzić z taką czcią do realiów historycznych. Nawet geografia w grze jest przekłamana. Dlaczego by nie uwierzyć, że stanowi to część wizji autorów gry? W końcu nie można z całą pewnością zakładać, że kiedykolwiek powstanie urządzenie przypominające Animusa. Mamy do czynienia z fantastyką. Posługującą się fragmentami świata rzeczywistego w celu nadania odpowiedniej siły przekazowi, umożliwiając odbiorcy szybsze odnalezienie się w realiach. Być może fabuła nie jest wyjątkowo oryginalna, ale mimo to trudno wskazać drugą grę, która paradoksami scenariusza dawałaby choć trochę do myślenia.
    Jeśli chodzi o mechanizmy rozgrywki – to już kwestia gustu. Nie wypełniają szczelnie całego czasu spędzonego w tej wirtualnej piaskownicy, ale na pewno bardzo się starają. Na tle innych „sandboksów” oferują prawdziwe bogactwo zajęć. Owszem, zawsze chodzi albo o skradanie się, skakanie, lub zabijanie, ale okoliczności potrafią zmienić się na tyle, że trudno o nudę. A przynajmniej mi było trudno.
    Polecam wahającym się.

  7. Oczywiście że ta gra jest fikcyjna ale ta fikcja jest bardziej ciekawa niż np biblia też nie zła książeczka w momentach też nie źle poniosło autora. Więc nie wiem czego oczekuje autor tekstu. Gra nie jest na faktach nigdzie to nie jest napisane tylko historia jest tłem które świetnie jest wkomponowane w fabule gry. Świetnie pokazane ( a nawet oszczędnie) życie rozpłodnika papieża Aleksandra VI ( żona(kurtyzana) kilkoro dzieci kochanka) ;). Samym intro i słuchaniem kolegów nie da się napisać obiektywnego tekstu. Zgadzam się gra nie jest doskonała jak np bardzo charakterystyczne ubranie bohatera ale tu chodzi o zabawę i zachęcenie do zagłębienia się w kartach historii co też szczerze polecam bo naprawdę jest bardzo ciekawa jak np Leonardo da vinci, Caterina Sforza,Niccol? Machiavelli, Cezar Borgia i jego tata papież Aleksander VI :D. Ja jestem grą oczarowany wszystko jest świetne piękne miasta aż można się poczuć, że tam się jest 😀 I o to właśnie chodzi żeby wciągnąć gracza a ta gra robi to świetnie oczywiście jeżeli jest się na tle dojrzały żeby wiedzieć, że gry w 95% są fikcją albo historia jest tłem do niech 🙂

  8. @”fikcja jest bardziej ciekawa niż np biblia”
    …która jak wiadomo jest bardzo precyzyjnym naukowym traktatem historycznym.
    A w następnym zdaniu się zgubiłem i już nie odnalazłem do końca komentarza. Strumieniom świadomości mówimy stanowcze nie.

  9. Kolega JG widzi tu jakieś naśladownictwo Joyce’a? 😉
    JMD

  10. JG spoko rozumiem mało osób z podstawowym wykształceniem może zrozumieć to co pisze i często się gubią zwłaszcza, jak wchodzi się na nie wygodne fakty kościoła 😉 Ale każdego trzeba tolerować nawet takie osoby są potrzebne 😀 I czemu „strumieniom świadomości” mówisz nie ? Jednak takie strumienie zapoczątkowały np chrześcijaństwo od najbiedniejszych i dodatkowo najgłupszych strumieni a, że ich było najwięcej to z podstaw socjologii wiadomo że ludzi idą za tłumem a nie wyuczonych i biednych nie trudno namówić na nową wiarę. Przykład POLSKA 😀 tylko tutaj Mieszko przyjął nowa wiarę tylko dlatego żeby mieć sprzymierzeńców na zachodzę i w Watykanie w wojnach no a potem lud poszedł za panem :D. Komentarz zostawiłem bo recenzja była strasznie nie obiektywna ale tylko dlatego bo autor jest osobą wierzącą i bardzo go zabolało, że tak się traktuje tą wiarę. Albo właśnie, że przez takie gry ludzie zaczną dociekać i poznają nie miłe fakty na ich własną wiarę a tutaj HISTORIA PRAWDZIWA nie biblia jest nie ubłagana 😉 A co do Biblii to fakt jest ona BARDZO precyzyjnym traktatem historycznym ale raczej dla teologów a to jest już pseudonauka. Tak wiem jest uznana za naukę ale uznano to jeszcze kiedy kościół miał coś do powiedzenia a teraz by to nie przeszło jednak Polska to nie jest już kraj katolicki (oczywiście słupki mówią inaczej tak wiem wiem…) No proszę jeden komentarz a udało się wcisnąć lekcje historii 😀

  11. @JMD
    Nie Joyce’a. Raczej krasnoludów ze Świata Dysku. Też traktowały interpunkcję dość… balistycznie. Albo batalistycznie, nie pamiętam.

    @Dancap
    Obawiam się, że nie poznałby Pan ironii nawet gdyby podeszła i ugryzła Pana… gdziekolwiek.
    A także: „niewygodne”, „niewyuczonych”, „nietrudno”, „nieobiektywna” itd. piszemy razem.

    Trolling is a art.

  12. @JG
    Masz rację, sam nakarmiłem trolla, to mam za swoje…

    @Dancap – odpowiedź po raz pierwszy i ostatni – tyle wiesz o historii, co ja o balecie klasycznym. Co więcej, ze zrozumieniem twoich tekstów miałby kłopot nie tylko czwartoklasista, ale i doktor filologii polskiej, tak niezwykła jest użyta w nich składnia, interpunkcja i specyficzna, nazwijmy to tak, logika.
    Koniec nadawania.
    JMD

  13. W ogóle zauważyłem, że seria „Assassin’s Creed” na tym portalu jest „na cenzurowanym”, recenzenci zgodnie z każdej częsci wywlekają i pastwią się nad najdrobniejszymi wadami, starają się uważnie nie dostrzegać zalet, a głownym zarzutem jest w każdym przypadku to, że „fabuła jest nijaka i mało zgodna z historią”.
    Pogratulować podejścia.
    Faktycznie, reszta gier ma idealną i zgodną w 150% z historią fabułę…
    Żenada.

  14. @Ernst von Hagen
    Z ust mi to wyjąłeś, masz 100% racji.

  15. Nawet w 150% !!!1

  16. Nie kupiłem jeszcze gry, ale mam zamiar, bo przeczytałem dużo recenzji tej zaj******* gry

css.php