Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

24.06.2010
czwartek

„Agarest: Generations of War” – recenzja gry

24 czerwca 2010, czwartek,

Screen z gry Agarest: Generations of WarDYNASTIA

Jakiś czas temu na łamach Technopolis pojawiło się stwierdzenie, że „RPG to zabawa dla hardkorów„. Zasiadając do pisania tej recenzji, przypomniało mi się to i zacząłem zachodzić w głowę, zabawą dla kogo są w takim razie jRPGi,  które znoszą zmiany jeszcze gorzej niż klasyczne gry fabularne. Może dla komputerowych dinozaurów? Wszak od początków istnienia gatunku, czyli mniej więcej od połowy lat 80. XX wieku, nie zaszły w nim żadne znaczące zmiany. Lecz skąd w takim razie tak wielu, zafascynowanych tematem i młodszych wiekiem fanów? Może więc są to niszowe gry dla maniaków? Ale wtedy, jak wytłumaczyć setki tysięcy sprzedanych egzemplarzy, i to nie tylko w przypadku takich blockbusterów jak „Final Fantasy”?

Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej skłonny jestem stwierdzić, że na pytanie „dla kogo?”, odpowiedzi po prostu nie istnieje. Tym trudniej przychodzi mi stworzenie w miarę obiektywnej recenzji gry z gatunku, który albo się lubi, albo nie cierpi. Zacznę więc od tego – jeśli kiedykolwiek spędziliście z przyjemnością kilkadziesiąt godzin przy jakimś jRPG, czytajcie dalej. Pozostali mogą sobie tekst spokojnie odpuścić, gdyż jest prawie pewne, że ten tytuł będą omijać szerokim łukiem.

Screen z gry Agarest: Generations of War

„Agarest: Generations of War” (znana na zachodzie jako „Record of Agarest War”) to gra z podgatunku taktycznego jRPG, do którego należą między innymi „Final Fantasy Tactics” czy też doskonała pozycja z konsolki PSP, „Jeanne D’Arc”. Słowo „pokolenia” w podtytule jest nieprzypadkowe, gdyż w trakcie rozgrywki przyjdzie nam prowadzić pięć kolejnych generacji bohaterów. Naszym celem ostatecznym będzie – a jakże! – uratowanie świata. Zabawę zaczynamy jako Leonhardt, młody i błyskotliwy generał, który zaczyna poddawać w wątpliwość motywacje swoich przełożonych, widząc ogrom zła jakiego armia dokonała podczas najazdu na sąsiednie ziemie. Przygoda rozpoczyna się w iście hitchcockowskim stylu, od walki, w której główny bohater ginie, ratując z łap oprawców niewinną elfią dziewczynkę, Ellis.

 

Z pomocą przychodzi nam Dyshana, tajemnicza nieznajoma, która oferuje Leonhardtowi przetrwanie w zamian za dusze jego oraz jego potomków. Zawieszony między życiem i śmiercią Leo, nie mając wielkiego wyboru, przyjmuje propozycję, po czym rozpoczyna samotną krucjatę przeciwko złu. Tyle w wielkim skrócie. Fabuła jest typowa dla japońskich RPG – odrobinę naiwna, wyraźnie podszyta dalekowschodnim okultyzmem, a momentami trochę za bardzo wydumana. Na szczęście autorzy oszczędzili nam zbyt wielu wynurzeń głównych bohaterów, dzięki czemu nie jest to kolejna produkcja o nastolatkach z problemami emocjonalnymi. Ogólnie rzecz biorąc, miłośnikom gatunku historia może się spodobać.

Screen z gry Agarest: Generations of War

Jednak to nie fabuła, a system rozgrywki jest najmocniejszym punktem „Agarest: Generations of War”. Solą gry są walki, które rozgrywamy na niewielkich mapkach podzielonych na kwadratowe pola. Potyczki przebiegają turowo. Każda postać posiada określoną liczbę punktów akcji pozwalających na ruch oraz działanie. Ataków i czarów jest zatrzęsienie (ponad 300), wliczając w to umiejętności specjalne poszczególnych postaci, a także ciosy oraz zaklęcia kombinacyjne, do wykonania których potrzeba przynajmniej dwóch bohaterów.

Podobnie jest z możliwością modyfikowania ekwipunku. Tutaj z pomocą przychodzą nam zakłady rzemieślnicze, gdzie elementy wyposażenia możemy ulepszać w zamian za zarobione w walkach punkty albo zmieniać w inne przedmioty używając alchemii. Do tego dochodzi jeszcze Gildia Poszukiwaczy Przygód, przyznająca tytuły w zamian za spełnienie określonych warunków, oraz Gildia Potworów, w której schwytane przez nas monstra możemy zamienić na nagrody albo łączyć ze sobą, żeby otrzymać jeszcze potężniejsze stworzenia. Gracze uwielbiający optymalizowanie swoich drużyn pod kątem umiejętności i ustawień na polu bitwy będą w siódmym niebie, bo program oferuje w tym aspekcie ogrom możliwości.

Screen z gry Agarest: Generations of War

Nieco wcześniej wspomniałem o tytułowych „pokoleniach”. To również jeden z elementów systemu. Polega on na tym, że w trakcie każdej generacji nasi protagoniści (będzie ich kilku; przypominam, że historia rozgrywa się na przestrzeni kilkudziesięciu lat) posiadają możliwość zalecania się do trzech potencjalnych wybranek serca. Na koniec każdej ery stajemy przed wyborem żony, a co za tym idzie – potomstwa. „Poziom miłości” (mający bezpośredni wpływ na moc naszego dziecka), jakim poszczególne dziewczęta pałać będą do głównego bohatera, zależy w dużej mierze od naszych wyborów. Te są znaczące, bo mają duży wpływ rozwój fabuły. Nieprzemyślane decyzje mogą – oprócz utraty afektu dam – skutkować nieprzewidzianymi wydarzeniami, a nawet doprowadzić do sytuacji, w której nie napotkamy na swojej drodze na którejś z postaci albo też nie będziemy mieć możliwości przyłączenia jej do drużyny.

Screen z gry Agarest: Generations of War

Gdyby porównywać oprawę wizualną „Agarest: Generations of War” do którejkolwiek superprodukcji z next-genowych konsol, to wyrok byłby miażdżący dla opisywanego tutaj tytułu. Grafika stoi na poziomie ręcznie rysowanych gier z Playstation 2, takich jak „Mana Khemia” czy „Atelier Iris”. W zasadzie jedynie tła pól bitew zostały wykonane w technologii trójwymiarowej, podczas gdy cała reszta to stare, dobre 2D. Miłośnicy co bardziej leciwych pozycji z pewnością poczują ten oldschoolowy klimat, tym bardziej, że walki wyglądają bardzo spektakularnie. Nie jest to oczywiście poziom „Final Fantasy XIII”, ani nawet „Star Ocean: The Last Hope”, ale wystarczy, żeby zadowolić hardkorowych miłośników gier spod szyldu jRPG. Obawiam się jednak, że do młodszych, przyzwyczajonych do graficznych wodotrysków graczy, taka wizualizacja może nie przemówić.

Screen z gry Agarest: Generations of War

„Agarest: Generations of War” przede wszystkim zaskoczył mnie świeżością podejścia do tematu taktycznych jRPGów. Pomysł z pokoleniami, różnorodne drogi wyboru i mnogość umiejętności oraz przedmiotów sprawiają, że jest to prawdziwy raj dla eksperymentatorów. Pomimo, że przejście gry zajmuje kilkadziesiąt godzin, chce się do niej wracać, obierać inne drogi rozwoju i sprawdzać, jak wpłyną na rozgrywkę. W przeciwieństwie do wielu ostatnich „wyhypeowanych” hiciorów spod znaku japońskich gier fabularnych, siłą tej produkcji nie jest wypieszczona oprawa audiowizualna, a doskonały system, którego tak często brakuje.

Screen z gry Agarest: Generations of War

Jedyne co dziwi to fakt, że z europejskiej wersji gry z jakiegoś powodu usunięto (a może nie zaimplementowano?) trofea PSN, podczas gdy w wersji północnoamerykańskiej oraz azjatyckiej występują one normalne. Z drugiej strony, w taką grę aż wstyd byłoby grać wyłącznie dla zdobycia pucharków. Jeśli bowiem idzie o formułę rozgrywki oraz system, to z pełnym przekonaniem stwierdzam, że „Agarest” jest obecnie najlepszym jRPGiem, jaki pojawił się na PS3. Ostrzegam jednak, że nie jest to gra dla każdego, a wystawiona ocena skierowana jest od miłośnika gatunku dla miłośników gatunku. Bardziej casualowi gracze raczej powinni sobie ten tytuł darować.

Andrzej Jakubiec

Ocena: 85%

0% 100%

Zalety: bardzo dobry system rozgrywki, nieliniowa fabuła, raj dla miłośników eksperymentowania.

Wady: odrobinę archaiczna grafika, momentami zbyt wiele potyczek bez przerw, brak trofeów w europejskiej wersji.

Dla rodzicówGra otrzymała klasyfikację PEGI 12+, co ciekawe nawet pomimo tego, że gra była reklamowana w Japonii jako tytuł o lekkim zabarwieniu erotycznym (choć jest to erotyka w wydaniu dalekowschodnim, czyli w rozumieniu Europejskim dość pruderyjna).

Agarest: Generations of War, gra jRPG, od lat 12, na konsolę PS3. Deweloper: Idea Factory, polski dystrybutor: IQ Publishing. Cena: 199,90 zł.

Polecamy także:

„Final Fantasy XIII” – recenzja gry

„Bayonetta” – recenzja gry

„Darksiders” – recenzja gry  

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop
css.php