Kto dziś mówi o kryzysie, nie orientuje się w sytuacji na rynku. Obserwowana od kilku lat tendencja wzrostowa zapewne utrzyma się także w tym roku. Rzecz jasna nie dotyczy ona USA, gdzie produkcja niemal zamarła, a kraj ten z rangi wiodącego eksportera spadł do roli dużego, ale niezbyt chłonnego rynku zbytu. Dynamiczne wzrosty obserwujemy głównie w Europie Zachodniej (Niemcy, Francja, Hiszpania) oraz na kilku egzotycznych rynkach wschodzących (Czechy, Turcja).
Stylistyka ekonomiczno-finansowa powyższego akapitu ma swoje uzasadnienie o tyle, że ostatnio przygodówek się nie tworzy, tylko produkuje – seryjnie, niemal jak ze sztancy. Zastój z początku obecnej dekady mamy dawno za sobą, więc na brak nowych tytułów nie możemy narzekać. Zaczynamy marudzić, że ilość nie przechodzi w jakość, że króluje sztampa, schematyzm, wtórność. Ustaliła się też tradycja, że zanim jeszcze gra wyjdzie, już trwają prace nad sequelem.
Zobacz trailer Black Mirror 2:
W efekcie wiele zapowiedzianych na ten rok tytułów oznaczonych jest jakimś numerem: Secret Files 2, Runaway 3, Gobliiins 4, Simon the Sorcerer 5… Czasami numerki są mylące; na przykład nad Black Mirror 2 wcale nie pracują czescy twórcy Black Mirror 1, tylko dwa niemieckie zespoły. Równolegle Czesi z Future Games przygotowują utrzymaną w konwencji powieści gotyckiej grę Alter Ego, która sądząc po opublikowanych materiałach, również nawiązuje do tradycji ich pierwszego hitu, czyli Black Mirror właśnie.
Po raz piąty spotkamy się z Sherlockiem Holmesem, tym razem tropiąc Kubę Rozpruwacza. Hercules Poirot powróci zapewne w The A.B.C. Murders, czwartej odsłonie cyklu opartego na powieściach Agaty Christie. Tajemniczo i obiecująco zapowiada się Farepoynt’s Purgatory, kontynuacja oryginalnej i popularnej w kręgach przygodowych Daemoniki. Zapowiedziano tyle tytułów, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Zobacz trailer Sherlock Holmes vs Jack the Ripper:
Wiele sobie obiecuję po przygodówkach z Turcji. Znam co prawda tylko dwa tytuły wyprodukowane w tym kraju, ale w ubiegłym roku one właśnie dostarczyły mi najwięcej satysfakcji. Czego można sobie życzyć od sequeli? Żeby przypominały swoich poprzedników albo były od nich lepsze!
W The Dark Lineage (Darkness Within 2) chcę samotnie (z perspektywy 1. osoby) eksplorować stare opuszczone domostwa w okolicach Wellsmoth, otwierać kolejne drzwi i ukryte w mroku przejścia na drodze ku Tajemnicy. Chcę szukać tropów w starych szpargałach, pożółkłych listach, zapomnianych skrytkach. Poza rozmowami telefonicznymi nie życzę sobie żadnych kontaktów ze światem zewnętrznym. Przejawy życia wewnętrznego: przeczucia, senne koszmary, zwidy – mile widziane. Skrzypnięcia podłogi, niewyraźne głosy, szurania za ścianą – bardzo proszę. Tak budowany nastrój horroru zbliża grę do prozy Lovecrafta, do którego Darkness Within próbuje nawiązywać.
Screen z gry Culpa Innata
Po Chaos Rising (Culpa Innata 2) spodziewam się inspiracji do przemyśleń. Pierwsza część była niezwykle barwna (by nie powiedzieć: pstrokata), z mnóstwem wyrazistych postaci i dialogów, ale bogactwem przedstawionego świata i złożonością problematyki żadna ze współczesnych przygodówek nie może się z nią równać. Również ona ma swoje źródła literackie; zainspirowała ją dwutomowa powieść Alev Alatli „Schroedinger’s Cat”. Jak większość antyutopii, ta wizja pozornie idealnego społeczeństwa przyszłości tak naprawdę mówi sporo o naszym współczesnym świecie i zagrożeniach cywilizacji, w której żyjemy. Druga część zapowiada dalszy ciąg ewolucji poglądów bohaterki, gdy z uporządkowanego świata World Union uda się na stronę Chaosu, do tzw. „państw zbójeckich”. Culpa Innata to jedna z tych gier, w którą dorosły człowiek może grać bez kompleksów i wyrzutów, że traci czas na rozrywkę dla dzieci.
Gdy parę lat temu po raz ostatni widzieliśmy Victorię McPherson zażywającą relaksu w jacuzzi, wiadomo było tyle, że dalszy ciąg jej przygód musi kiedyś nastąpić. Nie po to śledziliśmy dwa równoległe wątki kryminalne (współczesne poszukiwanie seryjnego mordercy i dochodzenie retro dziadka bohaterki), żeby zakończyć grę, nie znając twarzy sprawcy ani jego losu. Zapowiedziana na kwiecień Still Life 2 ma przynieść rozwiązanie zagadek pierwszej części, ale bardziej niż sama odpowiedź na pytanie „kto zabił” interesuje mnie, czy długo oczekiwana pointa usatysfakcjonuje graczy. Twórcy tak umiejętnie mylili tropy, że w dyskusjach na forach wśród podejrzanych wymieniano także osoby z najbliższego otoczenia bohaterki. Ciekawe, jak autorzy teraz z tego wybrną. Interesująco zapowiada się też nowe śledztwo, a zwłaszcza rozgrywka w dwóch trybach: dochodzenia (jako Victoria) oraz survival – w roli porwanej dziennikarki Palomy Hernandez.
Dla graczy weteranów 2009 to przede wszystkim rok powrotu legendarnych twórców przygodówek: Jane Jensen (Gabriel Knight) oraz duetu Aaron Conners i Chris Jones (Tex Murphy). Po dziesięcioletniej przerwie wracają autorzy najwspanialszych serii gier przygodowych minionej dekady, a trzeba dodać, że w latach dziewięćdziesiątych sequele nie powstawały automatycznie jak dzisiaj – gry musiały sobie na to zasłużyć. Czego od nich oczekujemy? Wciąż tego samego: Gabriela Knighta 4 i dalszych przygód Texa Murphy’ego! To jednak w tym roku jeszcze się nie zdarzy.
Zobacz trailer Gary Matter:
O Gabrielu na razie musimy zapomnieć, bo właściciele praw do gry nie wykazują żadnego zainteresowania kontynuacją. Jane Jensen już od ładnych paru lat jest gotowa z nowym projektem, ale po długich perypetiach związanych ze zmianą producenta, a potem studia deweloperskiego, dopiero w tym roku pierwsza część cyklu Gray Matter ma szansę się ukazać. Wędrowna iluzjonistka ze Stanów, Samantha Everett, rozpocznie pracę w Dread Hill House jako asystentka dra Davida Stylesa. Jego eksperymenty dotyczą neurobiologii, a zwłaszcza zaburzeń poznawczych, ale wkrótce okaże się, że następujących w Oksfordzie wydarzeń nie da się wytłumaczyć naukowo. Jak to u Jane Jensen bywa, niepostrzeżenie wkroczymy w strefę zjawisk paranormalnych. Nazwisko autorki gwarantuje profesjonalny scenariusz, wysoki poziom zagadek i wiarygodne postaci.
Zobacz teaser Three Cards to Midnight:
W powrocie spółki Conners&Jones najbardziej optymistyczne jest to, że pracują na własny rachunek (jako Big Finish Games) i sami są właścicielami licencji cyklu Tex Murphy. W radiowym wywiadzie przyznali, że nie wykluczają kontynuacji kultowej serii, ale na początek proponują nam Three Cards to Midnight – inspirowany serialem Twilight Zone psychologiczny thriller, w którym trzydziestoletnia kobieta próbuje odtworzyć wydarzenia z przeszłości. Formalnie zapowiada się coś nowego: skrzyżowanie gry przygodowej z… casual game. Już wkrótce (aktualnie premiera zapowiedziana jest na luty) zobaczymy, co się za tym kryje. Chris i Aaron uprzedzają, by nie oczekiwać pełnowymiarowej produkcji w stylu ich niegdysiejszych tytułów. Ma to być raczej gra sondażowa; jeśli się spodoba (czyli zapewne: dobrze sprzeda), w przyszłości są szanse na powrót Texa.
A jeśli się nie spodoba i wcześniej wymienione typy też zawiodą? Wtedy pozostanie nam cieszyć się grą, która co prawda nie jest kontynuacją popularnego Samorosta, ale powstaje w tym samym niezależnym studiu Amanita Design, co wróży niebanalną i dowcipną rozgrywkę. Jakub Dvorsky obiecuje tym razem pełnometrażową grę przygodową, więcej zadań wymagających logicznego myślenia i zwiększoną dawkę humoru. Jeszcze przed premierą gra została nominowana do nagrody Independent Games Festival w kategorii Excellence in Visual Art. Wybierzemy się do miasta robotów Machinarium!
tetelo
20 czerwca o godz. 19:28 42665
ja bym chcial kolejna Monkey Island, byle by byla 2d (ewentualnie 2.5D) a nie kanciasta 3d
22 czerwca o godz. 9:37 42721
Kanciasta, a do tego epizodyczna, ale MI5 wyjdzie, i to już wkrótce, choć gdy pisałam ten artykuł, mało kto się tego spodziewał.
8 grudnia o godz. 22:13 57367
Jako wrocławianin musze tu powiedziec jedno. Zastanawia mnie, czemu Technopolis przemilczało fenomen Magritte’a – polskiej gry przygodowej sprzed kilku lat, która miała dość misyjny charakter – nie dość, że była pierwszą przygodówką w formie dyplomu uczelnianego i pierwszą dziejącą się w prawdziwym polskim mieście, to jeszcze promowała interesującą koncepcję Huizingi dotyczącą nauki przez rozrywkę. Tę grę ściągnęło ponad 100 tysięcy osób, mówiła o niej TVP i czołowe polskie portale. Znany polski zespół na potrzeby gry udostępnił swoje piosenki, a niektóre uczelnie wykładają o grze jako kulturowym fenomenie. Wstyd, że Technopolis było jednym z niewielu miejsc piszących o cyberkulturze, które przemilczały temat. Tymczasem autor zapowiedział nową produkcję, również darmową. Co ciekawe, w jednym z wywiadów wyszło, że nie obyło się bez małego skandalu. Polecam zainteresować się tematem!
10 grudnia o godz. 13:30 57482
„czemu Technopolis przemilczało fenomen Magritte’a – polskiej gry przygodowej sprzed kilku lat”
Będę zgadywać. Może dlatego, że nie da się napisać o wszystkim? A może raczej z tej przyczyny, że mnie tu wówczas nie było? 😉 Czy to wstyd? Po prostu szkoda, że Technopolis nie zauważyła tego ciekawego i wartościowego tytułu.
Skoro ten komentarz pojawił się akurat pod moim tekstem, dodam jeszcze, że tematem jestem zainteresowana od 2007 roku, gdy grałam w Magritte’a z przyjemnością i satysfakcją. Od tamtej pory czekam na Widziadło, o którym to projekcie opowiadał mi wówczas sam Autor. Niedawno okazało się, że na plan pierwszy wysunęła się jednak Distorted, którą również jestem zainteresowana, i to bez względu na skandale. 😉
Jako że Marcin Drews zaczyna już ujawniać materiały z gry i zapowiada demo, pewnie wkrótce można się będzie tematowi przyjrzeć dokładniej.
Pozdrawiam Wrocław 🙂