Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą Technopolis - O grach z kulturą

6.03.2009
piątek

„Mount & Blade” – recenzja gry

6 marca 2009, piątek,

KONIEM I KNECHTEM
 
Twórcy „Mount & Blade”, dość osobliwego cRPG’a, dali graczom okazję do prostej i radosnej  rozrywki. Jakiej? Podbijania, rabowania, palenia i porywania dla okupu – czyli bycia rycerzem pełną gębą.

Dawno, dawno temu, na początku XXI w., za górami, za lasami, w kraju zwanym  Turcją, pojawiło się dziesięciu śmiałych mężów. Mieli oni podbić serca wielu fanów gier komputerowych, spełniając ich marzenie o zostaniu rycerzem. Śmiałkowie przyjmując miano Tale Worlds, rozpoczęli prace nad stworzeniem symulatora średniowiecznego pana feudalnego.

Pierwsze wersje  „Mount & Blade” trafiły do Internetu. Wkrótce potem, w 2008 r., do wrót zamczyska Tale Worlds zapukał inny, znacznie potężniejszy feudał ze świata komputerowej rozrywki. Paradox Interactive, znany ze wspierania niszowych produktów, wziął pod swoje skrzydła tureckich śmiałków i  stworzył im szansę podboju na znacznie większą skalę.


Screen z gry Mount & Blade

Pojawienie się „Mount & Blade” spowodowało sporo zamieszania. Powstał bowiem produkt z archaiczną oprawą graficzną i przeciętną muzyką, który mimo to zagroził innym, czołowym producentom gier komputerowych. Tytuł nie mógł się nawet pochwalić  fabułą, bo tej, co w cRPG’ach jest nader dziwną sytuacją, po prostu się tu nie uświadczy.

Rycerzem być

„Mount & Blade” to symulator rycerstwa w pełnym tego słowa znaczeniu. W fikcyjnym, średniowiecznym świecie, podzielonym na kilka walczących ze sobą o hegemonię królestw, pojawia się wykreowany przez nas rycerz. Z początku błędny, bo krainy przemierza dosłownie sam, a żadni wielcy panowie nie rozpoznają jego herbu. Historię bohatera znamy tylko my – definiujemy ją podczas prostej, aczkolwiek bardzo przyjemnej kreacji postaci. Decydujemy, w jakiej rodzinie narodził się nasz przyszły wojak, w jakich warunkach dorastał, dlaczego został poszukiwaczem przygód itd.


Screen z gry Mount & Blade

Nasze wybory rzutują na wstępne umiejętności i atuty. Jest ich wiele, poczynając od tych osobistych (posługiwanie się tarczą, szybkość zadawanych ciosów) czy drużynowych (chirurgia, taktyka, inżynieria itp.). Porządnie przedstawia się kreator tworzenia wizerunku postaci – podobny jak w grach z serii „The Elder Scrolls”. Miłośniczki rycerstwa niech się nie obawiają, damę-rycerza można stworzyć bez problemu.

 Szybko się okaże, że na początku musimy określić priorytety rozwoju naszego bohatera. Można go rozwinąć dwojako – w kierunku herosa wycinającego przeciwników jak łany zboża, lub dowódcy potrafiącego utrzymać w ryzach wielką armię. Jeśli jednak z rycerza uczynimy śmiercionośną machinę wojenną i rzucimy w wir walki, może czekać nas przykra niespodzianka. Stare powiedzenie „Gdzie wrogów kupa…” wyraźne odbija się w realiach rozgrywki.

Wiatr we włosach

Po przejściu samouczka, bohater rusza w świat, mając tylko chudą sakiewkę, konia i oręż z niskiej półki. Kolejność obcowania z różnymi aspektami rozgrywki będzie zależeć od tego, jak postanowimy rozwijać naszego bohatera. Ponieważ w „Mount & Blade” nie ma fabuły, twórcy musieli się postarać o rozbudowę rozgrywki pod innym kątem, by użytkownik nie wyłączył gry po pierwszej godzinie zabawy.


Screen z gry Mount & Blade

Tu „Mount&Blade” się obronił – program jest niesamowitym zjadaczem czasu. Po włączeniu symulatora zupełnie traci się nad nim kontrolę. Ta grywalność chwilami może być przerażająca. Godziny mijają niezauważenie.

Rozgrywka składa się z trzech elementów. Pierwszym z nich są rozmaite questy, które wykonujemy dla wieśniaków, gildii kupieckich czy lordów, głównie w celu zyskania sympatii tych środowisk. Kolejny to turnieje rycerskie, zapewniające nam sławę i pieniądze (godziwe wtedy, gdy w zakładach postawimy na siebie pokaźną sumkę). Sprzęt używany na turniejach jest przypisany od poszczególnych nacji.


Screen z gry Mount & Blade

Podczas, gdy w kraju Nordów będą odbywać się walki piechurów, głównie na topory lub broń dwuręczną, u Khergitów (Mongołowie) wszyscy uczestnicy dosiądą wierzchowców, a w dłoniach dzierżąc  łuki, oszczepy, lub szable. Trzecim, ostatni element to służenie jednej z kilku frakcji i toczenie wojen o ziemię, bogactwo i pozycję w królestwie.
 
Wojna – żywiciel armii

Jeśli chce się radośnie wojować, trzeba mieć armię. Jeśli chce się mieć silne wojsko, trzeba mieć pieniądze (na żołd i zaopatrzenie, bo wojacy jedzą, i to dużo), ale także być doświadczonym wodzem. Wskaźnik charyzmy bohatera, niektóre umiejętności, a także punkty sławy (zdobywane we wspomnianych turniejach oraz po każdej bitwie) i honoru (te uzyskujemy za chwalebne i godne podziwu uczynki) decydują, ilu żołnierzy może się przyłączyć do naszej kompanii.


Screen z gry Mount & Blade

W wioskach możemy werbować ochotników. Na początku to zwykłe mięso… katapultowe. Jednak z każdą bitwą i za sprawą treningu mogą awansować na coraz silniejszych wojów. Typy jednostek znów uwarunkowane są narodowością (Nordowie mają świetną piechotę, Swadianie ciężką jazdę itd.). Trzeba się zatem zastanowić, na której ziemi najlepiej się usadowić. Ostatecznie wesprzeć nas mogą najemnicy, ale warto korzystać z usług tylko wtedy, gdy dysponujemy nadmiarem gotówki.

W dalszych etapach trzeba uważać na liczebność wojska, gdyż w przypadku deficytu czekają nas masowe dezercje. Wojna jest tu głównym żywicielem armii. Brak konfliktu to katastrofa, gdyż z czasem podstawowym źródłem dochodów są okupy za pojmanych lordów. W grę wchodzi jeszcze łupienie wiosek przeciwnika i napadanie na karawany, posiłkowane handlem zrabowanym towarem. Questy (z pewnymi wyjątkami) stają się z czasem nieopłacalne.


Screen z gry Mount & Blade

Bitwy są jednym z najmocniejszych aspektów „Mount&Blade”. Batalie odbywają się w stylu  „Total War” – pojawia się ekran pola bitwy, na nim nasi żołnierze, tyle że wśród nich jest także nasz bohater! Komendy wydajemy okrzykami typu: „piechota za mną!”, „łucznicy strzelać bez rozkazu!” itd. Ponieważ bohater nie jest półbogiem, nawet jeden strzał z kuszy może wyłączyć go z bitwy (zginąć nie można, co najwyżej trafić do niewoli). Lepiej samemu nie szarżować, bo w przypadku wyniesienia wodza na noszach bitwa jest symulowana automatycznie. Nie ma co polegać na AI komputera, gdyż jest ono niestety słabe. Sterując samemu, mamy szanse rozstrzygać na naszą korzyść bitwy, które na pierwszy rzut oka wydają się być przegrane.

Świetnie zrealizowano walki konno. Tale Worlds wyprzedza pod tym względem światowych gigantów z tej samej branży. Na wierzchowcu możemy taranować żołnierzy, przebijać lancami z przysiadu, radośnie wymachiwać szabelką lub pobawić się w łucznika konnego. Walka tutaj wymaga synchronizacji, zwłaszcza, gdy szarżuje na nas inny rycerz z kopią w dłoni. Jeden fałszywy ruch i koniec zabawy. Dużo trudniejsza jest walka pieszo, zwłaszcza, gdy nie ma w okolicy wsparcia i jest się otoczonym. Wówczas nie ma szans wyjścia cało, nawet gdy bohater jest, używając języka fanów gier MMO i cRPG, uzbrojonym po zęby, „nakoksanym” wojem w zbroi płytowej.


Screen z gry Mount & Blade

Kluczem do zwycięstwa jest wierzchowiec (szybkie przemieszczanie się po polu bitwy) oraz nasi knechci. Szkoda, że oblężenia wyraźnie ustępują polowym bitwom – walki o twierdze zawsze są okupione gigantycznymi stratami atakującego. Może dlatego, że oblegający dysponują tylko jedną drabiną lub wieżą oblężniczą, a bramy się nie da sforsować. Trzeba zapomnieć o wzięciu zamku na „głód” – gdy nie będzie co wsadzić do garnka, agresorzy zwiną obóz.

Wiele czasu upłynie, nim doprowadzimy nasze królestwo do całkowitej dominacji nad światem. Szkoda, że sterowany przez nas bohater nie może zostać królem. Niezależność można uzyskać jedynie na drodze buntu przeciw suzerenowi. Ale i wtedy nie da się podbić samemu całego świata – ze względu na brak możliwości mianowania wasali. Samemu tego wszystkiego się przecież nie utrzyma.


Screen z gry Mount & Blade

Na szczęście gra posiada wielki plus – można ją dowolnie modować. Już teraz są dostępne „wtyczki”, które pozwalają przykładowo uczestniczyć w bitwie większej ilości żołnierzy (w podstawowej wersji bić się może naraz kilkudziesięciu wojów z obu stron, reszta zostaje w obwodzie).

„Mount & Blade” jest bardzo dobrym symulatorem rycerstwa. Nie jest doskonały (liczne bugi), ale fakt, że jest stale ulepszana przez twórców i fanów gry, powoduje, że wróżę jej całkiem świetlaną przyszłość.
 

Aaron Welman
 

Ocena: 80%
 

0% 100%

Zalety: Pełna swoboda działania, grywalność, system walki, gameplay, ciągły rozwój gry (m.in. mody).

Wady: Bugi, muzyka, polonizacja, AI żołnierzy, oblężenia, nie można mieć własnych wasali, estetom będzie przeszkadzać przestarzała oprawa graficzna.

Dla rodziców: Gra uzyskała klasyfikację PEGI 16+. Mogą jednak zagrać i młodsi, gdyż krwi i przesadnej przemocy się nie uświadczy. Jedyną przeszkodą może być poziom trudności – ale ten można obniżyć.

Wymagania sprzętowe gry Mount & Blade: Windows 98/2000/ME/XP/Vista, 700MB wolnejprzestrzeni na dysku twardym, pamięć 512 MB RAM, karta graficzna 64MB.

„Mount & Blade” – gra cRPR, producent Paradox Interactive; dystrybucja CD Projekt; 2008; cena 89,90 PLN

 

Zobacz trailer gry:
 

 

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 9

Dodaj komentarz »
  1. Grałem w kolejne wersje „M&B” jakoś tak od trzech lat, ale nigdy gra nie zachęciła mnie na tyle, aby wyjść poza wersję demonstracyjną. Teraz sprawdziłem demo wersji ostatecznej i to jednak niesamowite uczucie, gdy widzi się, ile pracy zostało włożonej i ile się w grze zmieniło na przestrzeni ostatnich lat.

  2. A na mnie najwieksze wrażenie robi fakt, że M&B powstało jako produkcja niezależna – żywy dowód, że nie trzeba 100 mln $, aby stworzyć naprawdę świetną grę. Co do walki z konia miałem inne odczucia niż recenzent, walka pieszo też nie była aż taka super – od czasów Jedi Outcast nikt nie wymyślił lepszego sterowania mieczem, i nikt go nie powtórzył – ale w sumie to drobiazgi. Można w M&B utknąć na długie miesiące. No i nie jest liniowa 😉
    JMD

  3. Ta gra to żywy dowód na to, że grafika to nie wszystko. Gra genialnie zrobiona. Jedyna wada to kiepska inteligencja NPC-tów. Inteligencja NPC-tów jest dobrze zrobiona w modzie Last Days.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Witam,
    W gry zacinam od 20 lat jak nie więcej. I z pełną odpowiedzialnością twierdzę iz jest to jedne z najlepszych w jakie grałem i na pewno najlepsza w swoim rodzaju. Po pierwsze na dzień dzisiejszy kilkanaście modów dostępnych ( od „Władcy Pierścieni przez „Wojnę 100 -tenią” itd. Niesamowity system walki, i co za tym idzie ogromna grywalność. Musiałem ją wykasować ze swojego PC ( bo nie mogłem sobie odmówić ;- )) W/g mnie lepsze od Total War. Smaczkiem jest to w wkrótce będzie dostępna rozgrywka on-line. Nie polecam tym którzy nie potrafią sobie odmawiać, bo wciąga i wciąga

  6. Ta gra mimo nie najlepszej grafiki jest najlepszą grą w jaką kiedykolwiek grałem.
    Co do walki, się zgadzam z recenzentem.
    🙂
    Modów jest dużo i gra jest ciągle ulepszana, więc zawsze jest co robić. Nawet fabuła taka ważna w grach nie jest, najważniejszy jest pomysł. 🙂

  7. w polskim modzie sword of damacules (cały w polskiej wersji jezykowej) można miec wasali, własną wiare taką jak jesyny starzy bogowie itp itd jest tam też pochodzenie głównego bochatera jak starożytne imperium lub groźny sułtant, Ekonomia zamków i miast jest ciężka ale po kilku godzinach powino sie wienkszośc zrozumiec.

  8. Zgadzam się z recenzją, gra jest niesamowita, pasjonująca i baaardzo wciągająca. Różnorodność działań zachwyca, a bitwy są wprost zapierające dech w piersiach. Fakt, że NPC są mało inteligentni, szczególnie rycerze którzy wybijają się z oddziału, szarżują często na liczniejszego przeciwnika, w związku z czym potrafią szybko i głupio ginąć. Jednak gra jest warta spędzenia przy niej wielu godzin, bo daje nam smak prawdziwej i do bólu realistycznej przygody w pełnym niebezpieczeństw świecie średniowiecza

  9. gra jest prawie idelna tyko że system sterowania jest tak koszmarny, że w podstawkę się nie da grać

  10. Po pierwsze da się mieć własnych wasali pomagając lordom których zrzucili z tronu a po drugie to mam pytanie działa to na windę 7?

css.php