Premiera „Assassin’s Creed 2” już za pasem. Oczekiwania graczy są ogromne, a Ubisoft od wielu miesięcy dba o to, by zainteresowanie tytułem nie słabło. Sytuacja przypomina nieco to, co działo się dwa lata temu, gdy z wypiekami wyczekiwano na „nową next-genową jakość”. Niestety wydawca najwidoczniej przedobrzył w nakręcaniu marketingowej spirali. Gra okazała się sporym rozczarowaniem. Owszem, zachwycała animacją, rozległym światem i tłumami na ulicach, przez które przedzierał się bohater, ale w sferze rozgrywki nie było już tak różowo. Monotonia, powtarzalność i niewielkie możliwości działania sprawiły, że przygody średniowiecznego nizaryty nie spełniły pokładanych w nich oczekiwań. Dlatego też, gdy Ubisoft zapowiedział kontynuację, nie omieszkał wielokrotnie podkreślić, że główną ideą przyświecającą deweloperom jest naprawienie błędów wytkniętych jedynce przez media i społeczność graczy. Na ile się im to udało, będziemy mogli przekonać się już niedługo. Tymczasem jednak zachęcam do zapoznania się z wrażeniami z testu grywalnej wersji gry, którą miałem możliwość sprawdzić w siedzibie polskiego Ubisoftu.
Screen z gry „Assassin’s Creed 2”
Kilka godzin, które spędziłem z „Assassin’s Creed 2” pozwoliło mi wyrobić sobie zdanie o samej rozgrywce. Większość czasu minęła mi na przemierzaniu renesansowych weneckich uliczek, pokonywaniu kanałów, skokach po dachach i zabawach w chowanego ze strażnikami miejskimi. Szybko stało się jasne, że obietnice wydawcy nie były bez pokrycia. Nowy protagonista, Ezio, porusza się z nie mniejszą lekkością niż jego poprzednik. Opanował też nieco nowych ruchów. Potrafi pływać, kryć się pod wodą, wykańczać przeciwników na szereg nowych sposobów, np. rzucając się na nich z wysokości albo eliminując dwóch jednocześnie. W walce wykazuje się większą kreatywnością; nie jest już ograniczony do własnego uzbrojenia. Potrafi zdobywać oręż na wrogach i posługiwać się z nim z wielką gracją. Repertuar ciosów został poszerzony, ale, co nie do końca przypadło mi do gustu, do zwycięstwa w większości wypadków wystarczyło stosowanie taktyki z pierwszej części, polegającej na wyczekiwaniu na ataki wroga i kontrowaniu. Prowadziło to do dość zabawnych sytuacji, w których oponenci otaczali mojego bohatera, a następnie grzecznie po kolei atakowali. Mam nadzieję, że winą za to można obarczyć wcześniejszą wersję gry i że w finalnej zostało to poprawione.
Istotnym zabiegiem, który wpłynął na radykalną zmianę rozgrywki, stało się wprowadzenie waluty. Gracz nie tylko może zarabiać, wykonując poszczególne zadania, ale również okradać pokonanych i łupić pozostawione bez opieki gondole. Pieniądze się przydają, byśmy mogli nabywać nowe pancerze, uzbrojenie i medykamenty lub wynajmować rzezimieszków, kurtyzany bądź heroldów, by pomagali nam w wykonaniu naszych misji odpowiednio – walcząc z wyznaczonymi przeciwnikami, odwracając uwagę strażników lub poprawiając reputację Ezio wśród mieszkańców.
Screen z gry „Assassin’s Creed 2”
Nie ma już uciążliwego zbierania informacji o ofierze, które w jedynce potrafiło zepsuć zabawę poprzez powtarzalność czynności. Tym razem misje są bardziej zróżnicowane i sensowne. Przykładowo by zabić pewnego osobnika, musiałem dostać się na teren strzeżonego pałacu. Dachy wokół budynku były obstawione przez łuczników. Zanim przystąpiłem do głównej części zadania, musiałem po cichu pozbyć się strażników, korzystając przy tym z pomocy złodziei. Podobnie jak w poprzedniej części, po zabójstwie rozpoczyna się pościg. Tym razem jednak nie wystarczyło poszukać pierwszej lepszej kryjówki. Chwilowe zgubienie ścigających nie załatwia sprawy, nie wpływa bowiem na zmniejszenie „wskaźnika rozpoznawalności”, która zwiększa się wraz z popełnianiem przestępstw na widoku bądź przez zwracanie na siebie uwagi zachowaniem (np. przepychaniem się przez tłum). Żeby móc ponownie w nim zniknąć, należy sprawić, by nasza twarz przestała być rozpoznawania. Po części może w tym pomóc przekupienie miejskich heroldów, po części zdzieranie listów gończych rozwieszanych często w dość niestandardowych miejscach. „Wskaźnik rozpoznawalności” jest ciekawym pomysłem, zdecydowanie lepszym niż rozwiązanie zastosowane w poprzedniej odsłonie serii. Niestety, poszukiwanie naszych podobizn dość szybko staje się irytujące, szczególnie gdy nie wiadomo dlaczego wieszane są zazwyczaj na wysokości kilku metrów, w miejscach raczej niedostrzegalnych dla przechodniów. Oczywiście stoi za tym zamysł twórców, by dostarczyć graczom dodatkowego wyzwania, ale listy gończe umieszczane poza zasięgiem wzroku zdają się pomysłem co najmniej tak samo kuriozalnym, jak zaznaczone olbrzymimi znakami na dachach wejścia do biur asasynów w jedynce.
Screen z gry „Assassin’s Creed 2”
Renesansowe Włochy zostały oddane z niezwykłą dbałością. Widać, że w montrealskim zespole Ubisoftu pracują rozkochani w historii i architekturze artyści. Wielokrotnie zdarzało mi się zatrzymywać, by podziwiać piękne zdobienia budynków i pałaców. Podobno nawet przewrażliwieni na punkcie własnej historii i kultury włoscy dziennikarze byli pod wrażeniem, gdy ujrzeli XV-wieczną cyfrową Florencję i Wenecję. Choć wcześniej podchodziłem z dużym dystansem do tej informacji, po zobaczeniu gry w akcji jestem w stanie w nią uwierzyć. Dzięki zmianie miejsca i epoki, udało się stworzyć miasta, które całkowicie odbiegają wyglądem od Jerozolimy czy Damaszku z pierwszej części. Zabudowa jest bardziej zbita, a domy wyższe, przez co można odnieść wrażenie, że uliczki między nimi są węższe niż w rzeczywistości. Buduje to dość mroczny klimat, potęgowany dodatkowo ciemną kolorystyką gry znacznie odbiegającą od jasnych barw poprzedniczki.
Żeby umożliwić graczowi jeszcze lepsze wczucie się w atmosferę renesansowych Włoch, wprowadzono krótkie historyczne notki, objaśniające oglądaną rzeczywistość. Muszę przyznać, że takie rozwiązanie niezwykle mi się spodobało, bo choć do rozgrywki niewiele wnosi, pozwala lepiej zrozumieć historyczny kontekst wydarzeń, których jesteśmy świadkami.
Screen z gry „Assassin’s Creed 2”
Niestety, nie było mi dane głębiej wejść w fabułę. Jeżeli jednak wierzyć zapowiedziom twórców, zadbali o to, by była bardziej spójna i bogatsza w wątki niż lekko jedynie zarysowana historia poprzedniczki. Mam jednak pewne obawy związane z samym bohaterem. Trudno mi bowiem wyobrazić sobie właściciela ziemskiego, szanowanego szlachcica, który należąc do tajnego stowarzyszenia nocami przemyka po dachach, wykonując mokrą robotę dla innych arystokratycznych rodów. Mam jednak nadzieję, że przedstawiona opowieść będzie na tyle przekonująca i wciągająca, że rozwieje moje wątpliwości.
„Assassin’s Creed 2” zapowiada się obiecująco. Po paru godzinach spędzonych z grą mogę na pewno stwierdzić, że w tej części na nudę i monotonię raczej nie będzie można narzekać. Twórcy rzeczywiście solidnie się przyłożyli, by wyeliminować wady poprzedniczki. Czy i tym razem gra wywoła rozczarowanie? Wydaje mi się, że jest spora szansa, by się tak nie stało.
Artur Falkowski
Polecamy także: