Śledząc mutacje w genach, można ustalić pochodzenie danej osoby nawet do tysięcy lat wstecz. Stosowne badania zamawia się przez Internet. Autor skorzystał z tej oferty – i oto co z tego wyszło.
Większość współczesnych badaczy ludzkiej prehistorii jest zdania, że gatunek nasz, Homo sapiens sapiens, narodził się w Afryce ok. 250 tys. lat temu i przed około 150 tys. lat rozpoczął swą wielką wędrówkę, docierając stopniowo do najodleglejszych krańców świata. Do Europy jego pierwsze forpoczty przybyły ok. 35 tys. lat temu, przed ostatnim wielkim zlodowaceniem.
Materialne ślady, jakie zostawili po sobie pierwsi europejscy osadnicy, są skąpe (gliniane skorupy o specyficznej ornamentyce, kamienne narzędzia czy pozostałości domostw), lecz historia ich wędrówki zapisana została w naszych genach.
Geny z biegiem czasu ulegają niewielkim, przypadkowym zmianom, które są dziedziczone w następnych pokoleniach. Każda taka zmiana (mutacja) daje początek nowemu rodowi, którego członków możemy zidentyfikować. Potrafimy ustalić, gdzie i kiedy mutacja ta pojawiła się po raz pierwszy, czyli znaleźć przodka świeższej daty niż mityczna afrykańska Ewa, od której jakoby wszyscy pochodzimy.
Mówiąc dokładniej, większość genów nie jest przydatna przy ustalaniu naszej genealogii, ponieważ w procesie rozmnażania dokładnie się one mieszają i prześledzenie ich wcześniejszych losów jest praktycznie niemożliwe. Istnieją jednak w naszych komórkach dwie grupy genów, które w niezmienionej sekwencji przekazywane są poprzez pokolenia bądź z ojca na syna (geny znajdujące się na męskim chromosomie Y), bądź z matki na córkę (geny w tzw. mitochondriach poza jądrem komórkowym).
Badając rozkład mutacji występujących w mitochondrialnych genach we współczesnej europejskiej populacji, brytyjski genetyk Bryan Sykes doszedł przed kilku laty do intrygującego wniosku: 95 proc. ludzi zamieszkujących dziś Europę pochodzi od jednej z siedmiu pramatek, którym nadał on imiona Helena, Velda, Tara, Katrine, Ursula, Yenia i Jasmine. Żyły one od 10 do 50 tys. lat temu.
Pierwsi Europejczycy mieli oczywiście znacznie więcej pramatek, jednak tylko w przypadku tych siedmiu ich mitochondrialne dziedzictwo nie wygasło. Europa jest dziś więc zaludniona przez siedem klanów, z których każdy składa się z osobników spokrewnionych w linii żeńskiej z jedną z owych pramatek.
Sykes opisał swe badania w książce „Siedem matek Europy”, która ukazała się po polsku w 2002 r., rok po brytyjskim oryginale.
Podobnie rzecz ma się z europejskimi męskimi chromosomami Y. Cała męska ludność Europy pochodzi od ok. 10 praojców, o podobnym do matek Europy wieku, czyli dzieli się, jak powiadają uczeni, na 10 haplotypów. W długiej skali czasowej, porównując dane genetyczne z ustaleniami archeologów i antropologów, można ustalić w ogólnych zarysach historię każdej z grup będących nosicielami poszczególnych haplotypów i prześledzić ich wędrówkę na przestrzeni ostatnich tysięcy lat.
Jak jednak dowiedzieć się, do której haplogrupy (ojców) czy klanu (matek) należymy? Musimy po prostu sprawdzić, jakie mutacje zawiera nasz chromosom Y (którego kobiety nie posiadają) oraz geny mitochondrialne. Do niedawna było to bardzo kosztowne badanie, a i dziś na kompletne odczytanie genomu należałoby wydać ok. 10 mln dol.
Jednak teraz można sobie zamówić w Ameryce genealogiczne badania chromosomu Y i genów mitochondrialnych za 260 dol., korzystając z usług reklamujących się w Internecie firm, takich jak Genbase Systems (http://www.dnaancestryproject.com/) lub biorąc udział w tzw. projekcie genograficznym realizowanym przez National Geographic Society (www.Nationalgeographic.com/genographic).
Ta dostępność skłoniła mnie do skorzystania z oferty. Dodatkową motywacją była potrzeba weryfikacji stwierdzenia, czy jestem Żydem, jak utrzymywał w 1969 r. oficer SB prowadzący moje śledztwo (patrz niżej). W przypadku moich przodków pisany trop zacierał się bardzo szybko. Ojciec ojca przybył na początku XX w. do Warszawy z litewskich Kieturwłoków, gdzie dalszy ślad po rodzinie Szymborskich ginie.
Rodzina mej matki mieszkała w podpoznańskim Luboniu. Matka nie znała jednak swego ojca, z którym babcia rozstała się wcześnie i wyszła powtórnie za mąż. Tu trop się urwał. Z braku dalszych śladów nie pozostało mi nic innego, jak zacząć poszukiwania od drugiego końca: sprawdzić mą genetyczną spuściznę i odkryć głębokie korzenie. Wyniki analizy przeprowadzonej przez firmę Genetrack Biolabs oglądać mogę teraz na ekranie mego komputera.
Matka moja, jak się okazuje, należy do klanu J, czyli pochodzi od kobiety, której Sykes nadał imię Jasmine. Członkowie tego klanu rozsiani są dziś po całej Europie i stanowią mniej niż 15 proc. jej populacji, a Jasmine jest najmłodszym przybyszem z Bliskiego Wschodu.
Podczas gdy inne klany mieszkały już w Europie 15-45 tys. lat temu i tu, na miejscu, przeczekały ostatnie wielkie zlodowacenie, potomkowie urodzonej przed 10 tys. lat w Mezopotamii Jasmine na kontynent europejski dotarli dopiero we wczesnym neolicie, prawdopodobnie ok. 8 tys. lat temu. Ich wpływ na dalsze losy Europy był jednak kolosalny. To oni sprowadzili do Europy rolnictwo uprawiane wcześniej na Bliskim Wschodzie, a także indoeuropejski język, którego rozmaitymi odmianami posługują się dziś członkowie wszystkich innych klanów.
W odróżnieniu od mej matki, która – powiedzieć można – jest w Europie przybłędą, klan mego ojca ma w niej swe korzenie. Mniej więcej 24 tys. lat temu, prawdopodobnie na obszarze dzisiejszej Francji, w chromosomie Y pewnego mężczyzny pojawiła się mutacja, którą przekazał on dalszym pokoleniom tworząc wielką haplogrupę I (dziś należy do niej ok. 18 proc. Europejczyków).
Od niej jakieś 8 tys. lat później oddzieliła się mniejsza, niosąca nowe mutacje grupa nazwana przez Sykesa klanem Wotana, zaś w naukowym języku Hg I1a Y. Po ustąpieniu lodowców klan ten osiadł wokół Cieśnin Duńskich i z niego rekrutują się wikingowie, którzy począwszy od VIII w. naszej ery, zaczęli, dość skutecznie, roznosić swe geny po całej Europie. W Polsce ich nosicielami jest ok. 5,8 proc. mężczyzn.
Do litewskich Kieturwłoków, skąd pochodzi ojciec mojego ojca, mogły one zawędrować ze Wschodu, z dzisiejszej Finlandii, gdzie nadal mam wielu dalekich krewnych, bądź wprost z Danii poprzez Polskę. Na mapie ukazującej dzisiejszy rozkład ich częstotliwości, opublikowanej w „American Journal of Human Genetics”, widać wyraźnie krąg ich największego skupienia obejmujący Danię i południowo-zachodnią Szwecję i Norwegię.
Jestem więc potomkiem Wotana i Jasmine. Czy wyklucza to moje żydowskie pochodzenie? Otóż sprawa nie jest aż taka prosta. W linii męskiej, jak się wydaje, jestem gojem, a przynajmniej nie mogę dowieść mego pokrewieństwa z bratem Mojżesza Aronem, który dał początek rodowi kapłańskiemu Kahanim.
Odpowiadająca temu rodowi haplogrupa nosi nazwę Y J2a1b. Najpopularniejszą wśród polskich Żydów męską haplogrupą była, jak wskazują niektóre badania, Y R1a, natomiast haplotyp I1a jest w tej społeczności praktycznie biorąc nieobecny.
W linii żeńskiej moje żydowskie pochodzenie także nie wydaje się prawdopodobne. Z badań Dorona Behara z uniwersytetu w Hajfie wynika, że ponad 50 proc. Żydów aszkenazyjskich należy do klanu Katriny, czyli ma europejskie korzenie.
Choć może to być na pierwszy rzut oka zastanawiające, pamiętać musimy, że kiedy na przykład członkowie klanu Jasmine opuszczali Mezopotamię, naród żydowski jeszcze nie istniał. Narodził się on wraz ze Starym Testamentem ok. 3,5 tys. lat temu i to w kilku miejscach niezależnie od siebie – korzystając, rzec można, z miejscowych zasobów genetycznych. Taki też jest wiek mutacji wyróżniający kapłański ród potomków Arona.
Czy mam więc porzucić opinię, że łączą mnie więzy krwi ze starszymi braćmi w wierze? Bynajmniej. Analiza mutacji w chromosomie Y i w moich mitochondriach nie może mi powiedzieć nic na temat przodków mego ojca w linii żeńskiej ani przodków mej matki w linii męskiej. Było ich w sumie pewno kilkaset tysięcy, zatem możliwe, że znajdowało się wśród nich przynajmniej paru Żydów.
Krzysztof Szymborski
Jak zostałem Żydem
Po raz pierwszy dowiedziałem się, że jestem Żydem w 1969 r. od prowadzącego w mojej sprawie śledztwo oficera SB z ulicy Rakowieckiej.
Było to dla mnie odkrycie mało wiarygodne, gdyż wychowałem się w rodzinie od niepamiętnych czasów katolickiej. Była to też rodzina, o czym wspominam z pewnym skrępowaniem, o pięknych patriotycznych i społecznikowskich tradycjach, które i mnie rodzice starali się przekazać.
Rewelacją mego śledczego poczułem się jednak w pewien sposób wzbogacony i z większym zainteresowaniem zacząłem czytać Stary Testament, który żartobliwie uznałem za mą nowo odnalezioną kronikę rodzinną. Śledczy ów także wydawał się ze swego odkrycia zadowolony, bo mu pasowało do koncepcji śledztwa. Jakże inaczej, jak nie brakiem „genetycznego patriotyzmu”, można było, w jego przekonaniu, wytłumaczyć mą wrogość wobec władzy ludowej reprezentującej przecież polskość w najczystszej postaci?
Minęły lata i o swoim rzekomym żydowskim pochodzeniu nieomal zapomniałem; w myśl rabinackiej definicji – żydowska matka plus wiara mojżeszowa – z całą pewnością nie byłem Żydem.
Co do mej matki, to jej siostra (a moja bardzo bliska ciocia) w pierwszych latach okupacji hitlerowskiej została co prawda aresztowana na warszawskiej ulicy za wygląd, lecz wysłana była do Auschwitz (gdzie jakimś cudem przeżyła prawie całą wojnę) za znalezioną przy niej bibułę. Najwyraźniej nawet w świetle ustaw norymberskich była więc Aryjką.
W 1981 r. znalazłem się w Ameryce, gdzie moje pochodzenie nikogo w najmniejszym stopniu nie interesowało i sam przestałem sobie zaprzątać nim głowę. Mniej więcej rok temu jednak, wędrując po Internecie, wyguglowałem swe imię i nazwisko (jak to czasem nieskromnie czynię) i odkryłem ku swemu zdumieniu, że ów śledczy nie był jedynym człowiekiem znającym mą rodzinną tajemnicę.
Oto na portalu polonica.net, na stronie zatytułowanej „Lista Żydów i osób pochodzenia żydowskiego w Polsce” wymieniony był – obok innych osób o tym samym nazwisku wysoce zasłużonych dla polskiej kultury – Krzysztof Szymborski („polonofob i dywersant”). Krótka notka biograficzna, choć zawierała pewne nieścisłości, nie mogła budzić żadnych wątpliwości. To byłem ja.
Popularne porzekadło powiada: do trzech razy sztuka. Postanowiłem jednak nie czekać na trzecią aluzję do mych archaicznych więzów krwi z narodem Izraela i podjąć własne badania genealogiczne, gwoli zaspokojenia swej ciekawości.
Tekst opublikowany w tygodniku „Polityka” (9/2008).
CZYTAJ TAKŻE:
Poznaj swój profil genetyczny. Na rynku pojawiła się nowa usługa dla ludności. Za tysiąc dolarów każdy może poznać swój profil genetyczny. Dowie się, jakie choroby mu zagrażają, albo dlaczego nie lubi mleka czy brukselki.
Gen gna od DNA do DNA – Nowe odkrycia pokazujące, że możliwa jest wymiana genów między gatunkami, każą zrewidować wiele darwinowskich reguł. Jednak obalając Darwina, wzmacniają tylko teorię ewolucji.
Co jest w genach – Poznanie ludzkiego genomu nie rozwiąże wszystkich problemów związanych z naszym zdrowiem. Jesteśmy też zbyt skomplikowanym organizmem, by drogą manipulacji genetycznych wpływać na naszą osobowość i intelekt.
19 listopada o godz. 20:51 56417
Witam.
Już od jakiegoś czasu jest głośno o tych badaniach. Ja osobiście jestem nimi zafascynowana i bardzo bym chciała wiedzieć z jakich przodków, z jakiej strony kuli ziemskiej się wywodzą. Kiedyś, ok.3 lat temu nawet w gazecie (chyba „wprost”) czytałam o tym obszerny artykuł. Z tego co pan pisze te badania nie są dostępne w Polsce, ale w tym artykule był wyraźnie podany adres jakiejś placówki (chyba instytutu czy coś) w którym można było poddac sie takiemu badaniu. Ustalają oni skąd się wywodzili przodkowie, i ogólnie wszystkie informacje o których pan powyżej pisał. Jestem co do tego w 100% przekonana. Niestety zgubiłam ten adres i nazwe instytutu (to laboratorium specjalistyczne bodajże) a chciałabym bardzo sprawdzić skąd się wywodzę. 😀
Może pan wie coś na ten temat, czy można i gdzie dokonac takiej analizy? Jeśli tak to bardzo prosiłabym o kontakt to mój email: emi.witkowska@yahoo.com
Pozdrawiam serdecznie 🙂
11 kwietnia o godz. 14:58 63170
Napisał Pan:
?Ich wpływ na dalsze losy Europy był jednak kolosalny. To oni sprowadzili do Europy rolnictwo uprawiane wcześniej na Bliskim Wschodzie, a także indoeuropejski język, którego rozmaitymi odmianami posługują się dziś członkowie wszystkich innych klanów.?
To nie jest prawda. Owszem najprawdopodobniej to oni rozpowszechnili rolnictwo w Europie. Jednak języki indoeuropejskie częściej wiąże się z męskimi R1a1 i R1b1b.
27 lipca o godz. 22:33 63515
„bo wszyscy polacy to jedna rodzina ” 😉
25 października o godz. 23:46 63801
Witam.Czy ktoś robił sobie taki test????
11 listopada o godz. 14:30 90607
Czy ktoś wie w jaki sposób i gdzie można wysłać swoją próbkę DNA, aby wziąźć udział w projekcie genograficznym realizowanym przez National Geographic Society oraz na czym to polega?